czwartek, 21 listopada 2019

"A w mojej głowie wojna wieczna wojna myśli niespokojnych..."


Jakub Małecki ma w swoim literackim dorobku już kilkanaście powieści oraz udział w sporej liczbie antologii. Od dłuższego już czasu słyszałam od znajomych czytelników, iż jest on specjalistą od kreowania nietuzinkowych historii. W związku z powyższy pod wpływem tych głosów, jak również zachęcających opisów na okładkach książek autora postanowiłam w końcu sama się o tym przekonać.

Chociaż w mojej domowej biblioteczce mam kilka tytułów Jakuba Małeckiego to mój wybór padł na książkę „Nikt nie idzie”, o której po raz pierwszy usłyszałam na jednym ze spotkań autorskich, kiedy była ona jeszcze w fazie powstawania.

Tak więc, gdy tylko w październiku 2018 roku ujrzała ona światło dzienne ujmując mnie dodatkowo swoją prostą, a jednocześnie wyrazistą okładką już wiedziałam, że muszę ją przeczytać.

O czym jest niniejsza publikacja? Otóż jest to historia chłopca – mężczyzny Klemensa Mazura, jest on upośledzony umysłowo, a co za tym idzie zagubiony w otaczającym go świecie. Matka, która dotąd była jego ostoją w otaczającym bohatera egzystencjalnym chaosie umiera nagle, na zawał serca, na jednym z autobusowych przystanków… Ojciec Klemensa nie żyje od dawna i jest dla niego jedynie wyimaginowanym bohaterem…

I wtedy pojawia się ona – Olga… Kobieta wiedziona zupełnie niezrozumiałym impulsem postanawia z feralnego przystanku zabrać chłopca – mężczyznę do swojego domu.

Zastanawiacie się zapewne, co przyniesie im obojgu ta nieoczekiwana znajomość. Ja też się nad tym zastanawiałam czytając niniejszą powieść. Autor w sposób bardzo subtelny i wyważony, lecz jednocześnie gruntownie przemyślany rozsypuje przed czytelnikami skomplikowaną układankę, jaką jest niewątpliwie historia każdego ludzkiego życia. Z tych tylko pozornie chaotycznych elementów wyłania się niebanalny obraz ludzkich przeżyć, doświadczeń, ukrytych pragnień oraz różnorodnych emocji targających bohaterami. Ukazane zostały dwa światy, które zdawać by się mogło nie mają ze sobą nic wspólnego, a jak ostatecznie się okazuje nic bardziej mylnego. Olga i Klemens odkrywają dzięki sobie nawzajem bardzo wiele własnych oblicz, których istnienia nie byli dotąd świadomi.

Czy ta opowieść okazała się dla mnie nietuzinkowa? Zdecydowanie tak! Powieść ta nie należy do gatunku lekkich, łatwych i przyjemnych, a mimo to jej lektura intryguje, skłania do refleksji i pozwala, dzięki różnorodności językowej autora, przyglądać się nieszablonowym postaciom z różnych perspektyw. Niejednoznaczne sytuacje, w jakich stawia ich Jakub Małecki, dają czytelnikom możliwość własnej interpretacji pokazanego w nich wycinka z życia każdego z bohaterów. 

Jeżeli szukacie lektury napisanej przystępnym językiem, a do tego wręcz nasączonej nie zawsze łatwymi emocjami i przeżyciami bohaterów oraz opowieści, w której postaciami są ludzie w różny sposób znacznie odbiegający od ogólnie przyjętej społecznie normy, a oprócz tego chcecie wejść w nieoczywisty świat Klemensa to ja ze swojej strony gorąco zapraszam Was do zagłębienia się w karty „Nikt nie idzie”.

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

środa, 20 listopada 2019

Saga Dziedzictwo Rodu odsłona druga



Dziś chciałabym przedstawić Wam książkę obyczajową z wątkami historycznymi, rodzinnymi sekretami oraz powrotami do przeszłości w tle. Mam tutaj na myśli drugi tom sagi Dziedzictwo Rodu (część pierwsza to „Przekroczyć rzekę”) autorstwa Anny J. Szepielak, który ukazał się nakładem Wydawnictwa Filia w sierpniu tego roku.

Powieść ta nosi tytuł „Wybór Julianny”, a jej akcja toczy się dwutorowo. Czasy współczesne to początek XX wieku, śledzimy tutaj losy znanych nam z poprzedniej części bohaterów oraz kolejnego pokolenia, które przyszło już na świat. Drugi ton stworzonej przez autorkę opowieści nadaje powrót do XVIII wieku, który pisarka przywołuje poprzez wspomnienia snute przez wyraziście wykreowane postacie.

Połączenie tych dwóch czasoprzestrzeni daje według mnie nietuzinkowy i ogromnie pochłaniający czytelnika efekt tym bardziej, że Anna J. Szepielak znana jest z niezwykle plastycznych i barwnych opisów przedstawianych w swoich książkach wydarzeń począwszy od tych przełomowych, a skończywszy na codziennym życiu bohaterów.

W „Wyborze Julianny” ukazana została pozycja kobiet na przestrzeni wieków i przemian historycznych oraz społecznych, jakie stopniowo zachodziły. Faktem jest jednak, że przedstawicielki płci żeńskiej nie miały łatwego życia, ich losami kierowali bowiem ojcowie lub inni krewni płci męskiej, a następnie mężowie, którym musiały się one podporządkować.

Autorka jednakże wlewa w swoje bohaterki ogromny hart ducha, pewnego rodzaju buńczuczność, determinację oraz dużą dozę operatywności, co pozwala im przetrwać trudne i niepewne czasy jednocześnie nie stając się ofiarami męskiej dominacji.

Powieść ta jest historią o ogromnej wewnętrznej sile i inteligencji kobiet, a także o uczuciach i emocjach, jakie stają się ich udziałem na różnych etapach ich życia, bez względu na mające miejsce zawirowania historyczne, czy przemyślne układy innych osób.

Anna J. Szepielak położyła w niej również spory nacisk na to, by pokazać jak ważna w życiu każdego człowieka jest rodzina i panujące w niej wzajemne relacje, które zawsze kształtują jednostkę. A także wiedza na temat familijnej przeszłości, która wciąż roznosi się echem na kolejne pokolenia.

Jeśli więc macie ochotę na wyrafinowaną, lecz napisaną bardzo przystępnym językiem opowieść, która z każdą kolejną przeczytaną stroną coraz mocniej wciąga, intryguje, wzrusza, a czasem także bawi to polecam Wam lekturę „Wyboru Julianny”. Książka ta z pewnością okaże się idealnym wyborem dla miłośników rozwikływania rodzinnych tajemnic zanurzonych w historycznej otoczce ceniących sobie barwny, ale jednocześnie w żaden sposób nieprzerysowany styl literacki.

Ja sama niecierpliwie czekam na kolejną odsłonę tej interesującej i pełnej zwrotów akcji opowieści.

wtorek, 19 listopada 2019

"Droga do prawdy wybrukowana jest paradoksami." - Oscar Wilde


Książka, o której dziś u mnie poczytacie miała swoją premierę jesienią ubiegłego roku. Mowa tutaj o trzecim tomie perypetii dziennikarki Stelli Lerskiej (linki do recenzji poprzednich tomów znajdziecie pod niniejszym tekstem), tym razem autorka nadała swojej opowieści tytuł „Nigdy Ci nie wybaczę”.

Anna Mentlewicz snuje stworzoną przez siebie opowieść w sposób bardzo realistyczny, a dzieje się tak zapewne, dlatego, że uwarunkowania, na których opiera się medialny świat, nie są jej obce ze względu na wykonywaną pracę.

Jak wiemy z poprzednich tomów życie Stelli Lerskiej od pewnego czasu nie należy do bezproblemowych, a wręcz przeciwnie… Dlatego też jej sąsiad, a zarazem przyjaciel Miłosz Dziemski postanawia „porwać” kobietę na kilka dni do Jastrzębiej Góry w celach regeneracyjnych. Dla obojga zapowiada się to bardzo miło spędzony czas, jednakże zobowiązania zawodowe Miłosza krzyżują im plany i Stella musi na kilka dni zostać nad morzem sama… Tak oto rozpoczyna się ostatnia niesamowicie porywająca i intrygująca odsłona perypetii nietuzinkowej dziennikarki.

Autorka na przykładzie różnorodnych wydarzeń, jakie stają się udziałem Stelli ukazuje czytelnikom bardzo szeroką perspektywę ludzkich zachowań powodowanych zmieniającymi się okolicznościami. Osoby uważane do tej pory za przyjaciół, czy bliskich znajomych nagle stają się przeciwnikami, dążącymi do tego, by jak najbardziej pogrążyć naszą bohaterkę.

Znajdując się w tak trudnej i szarpiącej emocjonalnie sytuacji Stella zmuszona jest podjąć bardzo wiele niełatwych decyzji oraz dokonać wyborów, z których konsekwencjami także będzie musiała prędzej czy później się zmierzyć.

W powieści „Nigdy Ci nie wybaczę” poruszona została także bardzo istotna kwestia, jaką niewątpliwie jest obecny w bardzo wielu miejscach pracy, tzw. wyścig szczurów, który stopniowo, acz bezlitośnie wyzuwa biorących w nim udział z empatii, lojalności wobec drugiej osoby oraz bardzo wielu innych cech warunkujących nasze człowieczeństwo.

Anna Mentlewicz w sposób ogromnie wyrazisty pokazała w swojej książce przekrój różnorakich relacji międzyludzkich, które niestety nie zawsze tchną optymizmem i pozytywnie nastawiają do innych ludzi. Śledząc bowiem doświadczenia Stelli obserwujemy, jak zmaga się ona z fałszem, obłudą i dwulicowością otoczenia.

Gorąco polecam Wam lekturę tej książki, jak również jej poprzednich tomów, ponieważ istotą tej wielowątkowej opowieści jest fakt, że pomimo wszelkich przeciwności i niesprzyjających kolei losu zawsze warto dbać o swoje dobre imię i bez względu na wszystko trwać przy własnych poglądach, jeśli tylko mamy pewność, iż są one słuszne.

Czy Stella Lerska odnajdzie w końcu swój upragniony spokój? Sięgnijcie po „Nigdy Ci nie wybaczę” i poznajcie zakończenie tej fascynującej historii.

PS. Poniżej przypominam Wam recenzje poprzednich tomów: 

Pewna pani z telewizji

  

poniedziałek, 18 listopada 2019

Inność, dziwność, wyjątkowość - niczym się nie różnią. Wszystkie mówią o byciu sobą.


Publikacji o tematyce dotyczącej różnego typu niepełnosprawności oraz historii osób borykających się z nimi jest na rynku wydawniczym wbrew pozorom całkiem sporo, wiem o tym, ponieważ miałam szansę zapoznać się z częścią spośród nich. Niemniej jednak, gdy tylko jakiś czas temu zobaczyłam zapowiedź książki, o której chcę Wam dzisiaj napisać to wiedziałam, że na pewno po nią sięgnę.

Stało się tak, dlatego, że już na wstępie książka ta wręcz urzekła mnie trzema rzeczami:

- swoim intrygującym tytułem

- graficzną, prostą, a zarazem bardzo zagadkową okładką

- opisem okładkowym

Autorką jest Maria Reimann, antropolożka kultury i tłumaczka. Jest ona również współzałożycielką Interdyscyplinarnego Zespołu Badań nad Dzieciństwem UW oraz współautorką innych publikacji. Poruszona przez nią w najnowszej książce tematyka nie jest jej obca, gdyż sama zmaga się z wrodzonym zanikiem nerwu wzrokowego.

„Nie przywitam się z państwem na ulicy” to książeczka niewielka objętościowo, ma zaledwie 168 stron, a mimo to niosąca w sobie ogromny ładunek edukacyjny, kładzie również niebagatelny nacisk na to, jak ważne jest okazywanie innym empatii oraz bycie uważnym wobec siebie nawzajem.

Maria Reimann z jednej strony ukazuje nam losy kobiet, które na skutek pewnych uwarunkowań genetycznych spowodowanych brakiem części lub całości jednego z chromosomów X posiadają zespół wad wrodzonych noszący nazwę Zespół Turnera. Najważniejsze cechy występujące u osób z zespołem Turnera to: niski wzrost, słabo zaznaczone cechy żeńskie oraz w większości przypadków bezpłodność.

Bohaterki zawartych w książce rozmów, choć często jest to dla nich bardzo dużym wyzwaniem psychiczno-emocjonalnym opowiadają o trudnościach natury nie tylko fizycznej, lecz także tej mentalno-osobowościowej, która wbrew pozorom często bywa trudniejsza do udźwignięcia. Według mnie warto pochylić się nad ich wypowiedziami, aby, choć trochę zrozumieć, jak na co dzień czują się one w świecie nazwijmy to kolokwialnie przeciętnych ludzi.

Drugim aspektem, na który autorka zwróciła w swej książce uwagę są wszechobecne stereotypy i nadal istniejąca (niestety) niewiedza społeczna dotycząca tego, jak zachować się w stosunku do osoby w jakikolwiek sposób odbiegającej od przyjętego za standardowy wizerunku jednostki.

Maria Reimann ukazała bardzo dobitnie, iż bardzo często znacznie większą przysłowiową kłodą pod nogi jest reakcja otoczenia, w jego bliższych i dalszych kręgach niż jakakolwiek odmienność istoty ludzkiej sama w sobie. 

Zdecydowanie polecam Wam lekturę „Nie przywitam się z państwem na ulicy”, bo uważam, że dla uważnego czytelnika będzie ona z jednej strony skarbnicą informacji na bardzo istotny temat, z drugiej natomiast otworzy Wam oczy na wiele zdawać by się mogło drobiazgów, które w gruncie rzeczy mogą ułatwić i uczynić znacznie znośniejszym codzienne życie drugiego człowieka.

 * https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

niedziela, 17 listopada 2019

"A ja będę twym aniołem... Będę gwiazdą na twym niebie, będę zawsze obok Ciebie..."


Historią, na kanwie której powstała niniejsza książka kilka lat temu żyła cała Polska. Monika Sawicka w swojej książce „Kolorowych snów” przybliża czytelnikom losy 22-letniej Natalii Szalkiewicz, która pewnego dnia, podczas rutynowych badań, które wykonuje za namową swojej mamy Wandy, dowiaduje się, iż cierpi na ostrą białaczkę.

Po tak dramatycznej wiadomości świat pełnej życia, marzeń i planów na przyszłość młodej kobiety oraz jej najbliższych legnie w gruzach… Mimo wszystko po pierwszym szoku podejmują oni heroiczną walkę z wyniszczającą chorobą, a sama Natalia jest pełna optymizmu i na miarę swoich możliwości stara się nieść pomoc innym chorym, z którymi styka się podczas leczenia.

Nie chcę streszczać Wam opisanej historii, więc pozwolicie, że nie będę tutaj opisywać wszystkich wzlotów i upadków dotykających całą rodzinę Szalkiewiczów podczas ich długiej i bolesnej, zarówno w sensie fizycznym, jak też psychiczno-emocjonalnym walki o powrót do zdrowia, a ostatecznie o życie Natalii.

Autorka wplotła w opowiedzianą przez siebie historię kilka fikcyjnych wątków, które nieco fabularyzują tę powieść. Niemniej jednak, jak to zwykle bywa w książkach Moniki Sawickiej i tym razem nie stroni ona od poruszenia niezwykle trudnych tematów, jakimi są ciężka choroba ukochanego dziecka oraz bezsilność rodzica w jej obliczu.

Historia ta niesie w sobie ogromny ładunek emocjonalny, wzrusza, skłania do refleksji nad tym, co tak naprawdę liczy się w ludzkim życiu, a momentami wzbudza też ciepły uśmiech na twarzy czytelnika.

Mimo, że po 3-letniej niezłomnej walce z podstępnym nowotworem Natalia odeszła z tego świata to pozostawiła po sobie ogrom dobra, ciepła i miłości oraz piękne, chociaż jednocześnie bolesne wspomnienia, którymi jej najbliżsi dzielą się z czytelnikami „Kolorowych snów”.

Jak się zapewne domyślacie nie jest to książka łatwa w odbiorze, niemniej jednak polecam Wam jej lekturę, gdyż niesamowita wojowniczka Natalia z całą pewnością zasługuje na to, by poznać jej historię i się nad nią pochylić. Warto zapoznać się z tą pozycją, ponieważ nie jest to książka jedynie o bólu, cierpieniu, rozpaczy i wewnętrznej samotności, lecz przede wszystkim o morzu miłości, wzajemnego wsparcia i nadziei trwającej wbrew przeciwnościom. Wymyślone przez autorkę fragmenty fabuły dotyczące tego, czego Natalia doświadcza będąc w niebie nadają opowieści trochę lekkości, chociaż nie do końca jest to zawsze jednoznaczne, o czym przekonacie się czytając tę książkę.

Chociaż jak już wcześniej wspominałam główną bohaterką powieści jest Natalia na słowa uznania zasługują równie niezłomne jak ona – pani Wanda oraz pani Kinga – mama i siostra Natalii, które pomimo konieczności powrotu do tych trudnych i bolesnych momentów swojego życia zdecydowały się podzielić z czytelnikami swoją rodzinną historią.

Spoczywaj w pokoju Natalio… [*]
Pani Wando, Panie Zdzisławie, Pani Kingo – Natalia już na zawsze pozostanie w Was i z Wami. 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

sobota, 16 listopada 2019

Tajemnicza wizja glinianego mostu...




Ci, którzy znają twórczość Markusa Zusaka doskonale wiedzą o tym, że tworzone przez niego historie z całą pewnością nie należą do banalnych, ani sztampowych i zawsze mają one w sobie coś na różne sposoby pociągającego.

Po bestsellerowych: „Złodziejce książek” oraz „Posłańcu” nastąpiła dosyć długa przerwa, aż w końcu w maju 2019 ukazała się na polskim rynku wydawniczym kolejna powieść autora, która nosi tytuł „Gliniany most”.

O czym jest ta książka? Autor opisuje w niej zagmatwaną historię rodziny Dunbarów, a w szczególności perypetie pięciu braci. Narratorem opowieści jest Clay, który dręczony mroczną tajemnicą z przeszłości przystaje na propozycję zbudowania pewnego mostu… Konstrukcja ta ma w powieści wymiar nie tylko czysto fizyczny, lecz także ogromnie symboliczny – przekonacie się o tym sami czytając tę książkę.

Markus Zusak w znanym sobie, wysublimowanym stylu prowadzi czytelnika bardzo powoli przez meandry snutej przez siebie, wielowątkowej i wielopłaszczyznowej opowieści. Na przykładzie nakreślonych wyraziście postaci pokazuje zapętlające się nieustannie ludzkie losy i towarzyszące im uczucia oraz targające każdym z bohaterów emocje.

Jest to historia o dorastaniu i przeistaczaniu się chłopca w mężczyznę w kontekście zarówno fizycznym, jak również psychicznym – zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że właściwie nawet bardziej w tym drugim aspekcie. Poruszony został w niej również temat wybaczenia i złożoności całego prowadzącego do niego procesu.

Dunbarowie bardzo się od siebie różną, dlatego też u każdego z nich proces ten przebiega inaczej obnażając różne, często skrajne zachowania, co rzecz jasna nie pozostaje bez wpływu na podejmowane przez nich decyzje i dokonywane w życiu każdego z nich wybory oraz ich konsekwencje.

Książka ta nie jest łatwa w odbiorze, ponieważ sporo w niej niedomówień oraz różnego rodzaju metafor. Narracja tchnie aurą tajemniczości i momentami sprawia wrażenie dosyć niespójnej, a że powieść ta liczy sobie aż 554 strony tym bardziej nie ułatwia to czytelnikowi sprawy.

Niemniej jednak zdecydowanie uważam, że należy dać „Glinianemu mostowi” szansę, gdyż powieść ta, jako całość zyskuje zupełnie inną, znacznie głębszą i bardziej wyrazistą perspektywę. A odmalowana nieschamatycznym piórem autora historia nabiera ogromnej siły przekazu, gdyż dotyka ona tematów delikatnych, lecz równie istotnych i właściwie niemożliwych do ominięcia na różnych etapach ludzkiego życia, gdy podążamy pogmatwanymi kolejami ludzkiego losu.

Zapraszam Was do podjęcia się tej niełatwej, choć jak zapewne się przekonacie niesamowicie owocnej próby odkrycia, czym tak naprawdę jest tytułowy „Gliniany most”. Poznajcie historię Claya i pozostałych chłopaków Dunbarów oraz ich rodzinną tajemnicę, której echa przez bardzo długi czas, na różne sposoby, odbijać się będą w ich teraźniejszości niczym w lustrzanej tafli.

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

piątek, 15 listopada 2019

"Życie można przeżyć tylko na dwa sposoby: albo tak, jakby nic nie było cudem, albo tak, jakby cudem było wszystko."


Lori Nelson Spielman zadebiutowała na polskim rynku wydawniczym w roku 2013 powieścią pt. „Lista marzeń”, następnie w roku 2015 ukazała się jej kolejna powieść „Słodycz wybaczenia”, a latem tego roku na księgarnianych półkach pojawiła się jej najnowsza książka „Za głosem Kristen”, o której chcę Wam dzisiaj nieco opowiedzieć.

Tym razem główne bohaterki powieści to trzy kobiety – Erika Blair oraz jej dwie córki Kristen i Annie. 19-latki wracają właśnie po wakacyjnej przerwie na studia, Erika ma je odwieźć na kampus jednak z powodu dużego obłożenia w pracy nie jest w stanie tego zrobić. Siostry mają więc odbyć tę podróż pociągiem, z pewnych względów nie wsiadają one jednak do tego samego pociągu. Skład, którym podróżowała Kristen ulega katastrofie kolejowej, w której młoda dziewczyna ginie.

Tak oto rozpoczyna się wewnętrzna batalia Eriki i Annie z bólem, poczuciem straty i ogromnymi wyrzutami sumienia, bo przecież gdyby obie postąpiły zgodnie z pierwotnie założonym planem… Wyżej wymienione odczucia tworzą coraz większy mur oddzielający matkę od żyjącej córki. Erika dręczona własnymi demonami rzuca się w wir pracy, natomiast Annie nie mogąc pogodzić się z tragiczną śmiercią Kristen prowadzi prywatne poszukiwania siostry, które zawiodą ją aż do Paryża… Czy jednak upragniony przez obie kobiety cud ma szansę się wydarzyć?

Istotnym elementem fabuły są e-maile od tajemniczego nadawcy zawierające aforyzmy i cytaty znane wyłącznie w rodzinnych kręgach Blair’ów. To właśnie one podsycają w Erice i Annie nadzieję, że Kristen jednak żyje, chociaż wszystko wskazuje, iż jest wręcz przeciwnie…

Autorka po raz kolejny kreśli przed czytelnikami ogromnie emocjonalną historię, w której bardzo ważną rolę odgrywają relacje rodzinne, które nie zawsze są proste i oczywiste. Jest to również opowieść o miłości, przyjaźni, radzeniu sobie z traumą po utracie najbliższej osoby oraz o ogromnej mocy, jaką niesie w sobie wybaczenie nie tylko innym ludziom, lecz także samemu sobie.

Książka ta w sposób nie nachalny skłania do refleksji nad życiem i tym, co tak naprawdę powinno być dla nas najistotniejsze. Autorka poprzez wykreowane postacie ukazuje, że błądzić jest rzeczą ludzką, podobnie jak wybaczać.

Czy nasze bohaterki podążą za własnym wewnętrznym głosem, który jawi im się, jako głos Kristen? Czy pozwolą sobie doświadczyć cudu, mimo, iż nie koniecznie będzie on taki, jakiego oczekiwały? Tego wszystkiego dowiecie się zagłębiając się w lekturze tej intrygującej powieści.

Polecam.

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

czwartek, 14 listopada 2019

Polsko-francuski gejzer egzystencjalny


Marta Orzeszyna ma już w swoim dorobku kilka publikacji jednak wydana wiosną tego roku nakładem Wydawnictwa Harde „Gra o miłość” jej autorstwa jest jej pierwszą powieścią.

Bohaterami książki są Martyna i Leo. Ich drogi krzyżują się, gdy nastoletnia wówczas Martyna przyjeżdża do Francji ze szkolną wycieczką. Dwoje licealistów zakochuje się w sobie właściwie od pierwszego wejrzenia, ich młodzieńcze uczucie nie przemija wraz z upływającym czasem, lecz staje się coraz bardziej burzliwe.

Właściwie przez całą opisaną historię śledzimy nie łatwe losy tych dwojga, ponieważ autorka ukazuje nam ich na różnych etapach życia, gdy wyrastając z młodzieńczych lat kształtuje się ich dorosłe życie, a oni sami nabywają własny niemały bagaż przeżyć i doświadczeń.

Chociaż koleje losu nie są dla nich zbyt łaskawe, a ich drogi bardzo często się rozchodzą zdawać by się mogło, że już na zawsze, dlaczego tak się dzieje dowiecie się z lektury książki, bo nie chciałabym tutaj spojlerować, to koniec końców wracają oni do siebie niczym dwa bumerangi.

„Gra o miłość” to opowieść o pięknej, ale również na swój sposób toksycznej miłości dwojga w pewnym sensie zagubionych życiowo ludzi. Zastanawiacie się zapewne dlaczego relacja Martyny i Leo jest według mnie więzią poniekąd destrukcyjną, ano dlatego, że z jednej strony popełniają oni wciąż te same błędy nieustannie raniąc się nawzajem, z drugiej natomiast nie potrafią żyć bez siebie, ani zbudować dobrego, stabilnego związku z kimś innym.

Autorka wlała w swoją opowieść całą gamę różnorodnych emocji od wzajemnego zauroczenia, poprzez miłość i zazdrość, aż do rozgoryczenia samym sobą, własnym życiem oraz otaczającym światem… Wszystkie te odczucia nie są obce jej bohaterom, a oprócz tych wyżej wymienionych doświadczają oni oczywiście o wiele, wiele więcej.

Portrety psychologiczno-emocjonalne postaci są tutaj bardzo wyraźnie nakreślone, a ich egzystencja i konsekwencje podejmowanych decyzji zdecydowanie wymykają się czarno-białym schematom.

Powieść ta będzie również nie lada gratką dla miłośników piłki nożnej, której autorka również poświęciła w swojej publikacji sporo miejsca, a że posiada na ten temat szeroką wiedzę to myślę, iż fani tej dyscypliny sportu nie będą zawiedzeni.

Jeśli macie ochotę na buzującą emocjami opowieść o uczuciach i sportowym świecie z urokliwą Francją w tle to ta książka będzie idealną lekturą dla Was.

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

czwartek, 7 listopada 2019

"Samotność – odwieczny refren życia" - Erich Maria Remarque


Tego autora, ani jego książek nie trzeba chyba nikomu specjalnie przestawiać, gdyż w jego literackim dorobku znajduje się kilkadziesiąt pozycji zarówno dla starszych, jak też dla młodszych odbiorców, a jego książki czytane są przez rzesze czytelników.

Chyba najbardziej znaną spośród nich jest wydana 18 lat temu „Samotność w sieci”, o której kontynuacji, czyli powieści pt. „Koniec samotności” chciałabym Wam dziś nieco opowiedzieć.

Bohaterami niniejszej opowieści są Nadia i Jakub, dwoje młodych ludzi, którzy swoim podejściem do życia i otaczającego ich świata odstają nieco od swoich równolatków. Autor splata ich losy nieco przekornie, bo za klasztornymi murami, gdzie Jakub konfiguruje sieć internetową dla miejscowych mniszek, Nadia natomiast dokonuje tam konserwacji zabytkowych wnętrz.

Między dwojgiem bohaterów nawiązuje się początkowo przyjacielska relacja, która z czasem przeradza się w równie gorące, co burzliwe uczucie. Śledzimy więc tę żywiołową i mocno emocjonalną relację zastanawiając się, jaki będzie mieć ona finał, gdyż w toku lektury okrywamy również, że są w nią misternie wplecione tajemnice z przeszłości.

Powieść ta jak to zazwyczaj ma miejsce w twórczości Janusza L. Wiśniewskiego kipi wręcz od różnego rodzaju, często skrajnych emocji. Autor we właściwym sobie stylu na przykładzie perypetii głównych bohaterów opowiada o skomplikowanych i zdarza się, że bardzo niejednoznacznych relacjach międzyludzkich oraz o tym, że przeszłość nigdy nie pozostaje bez wpływu na teraźniejszość i przyszłość.

Życiorysy Nadii i Jakuba stają się swego rodzaju kanwą do snucia rozważań nad wieloma egzystencjalnymi kwestiami. Zaznaczony dosyć wyraźnie został tutaj fakt, iż miłość w pewnym sensie wymaga ofiar, które często składamy z samych siebie stawiając ponad własnym szczęściem dobro rodziny.
„Koniec samotności” to książka o miłości, przyjaźni, rodzicielstwie, które jak się okazuje nie zawsze budują głównie więzy krwi oraz o wielu innych odcieniach ludzkiego życia, które jak wiadomo ma wiele różnorodnych twarzy.

W tej powieści każdy czytelnik może odczytać między jej wierszami własny, indywidualny przekaz, który kształtuje się poprzez pryzmat bagażu przeżyć i doświadczeń konkretnego odbiorcy oraz jego osobistą emocjonalną wrażliwość.

Ponieważ wiem, iż powieści autora wzbudzają bardzo skrajne opinie od zachwytu poprzez umiarkowaną przychylność, aż po gwałt na literaturze polecam każdemu z Was wyrobienie sobie własnego zdania na temat tej powieści. Mnie książka się podobała, mimo że z całą pewnością nie należy ona do lektur, które da się czytać szybko, niemniej jednak polecam ją waszej uwadze.

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

wtorek, 5 listopada 2019

„,2 lata. 24 miesiące. 105 tygodni. 732 dni. 17568 godzin. 1054080 minut. Wyjętych z życia, abym mogła pokochać siebie i innych oraz udowodnić sobie, i tylko sobie, że cuda się zdarzają“


Są książki, które właściwie nie sposób oceniać i dzisiaj właśnie z taką pozycją do Was przychodzę - mowa tutaj o książce „Nigdy więcej” autorstwa Anny Zamojskiej. Niniejsza publikacja ukazała się nakładem Wydawnictwa Insignis w październiku bieżącego roku.

O pedofilii w polskim kościele zrobiło się bardzo głośno za sprawą filmu braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu”, książka „Nigdy więcej” także porusza ten bardzo trudny i bolesny temat, jakim jest molestowanie nieletnich przez osoby duchowne. Autorka mając niespełna 14 lat doświadczyła takiej właśnie, dotykającej na całe życie traumy.

Ania była pełną życia, radosną, mającą marzenia i plany na przyszłość nastolatką, która wychowywała się w głęboko wierzącej rodzinie, wiara była dla niej ważną częścią życia.

Jej bezpieczny, młodzieńczy świat przewrócił do góry nogami proboszcz miejscowej parafii, który przez 2 lata molestował dziewczynkę zmieniając jej życie w piekło, w którym tkwiła zupełnie sama wstydząc się i bojąc komukolwiek przyznać do tego, jak straszne rzeczy ją spotykają.

Przyszedł jednak w jej życiu taki moment, że odważyła się o wszystkim opowiedzieć najpierw swojemu wujkowi, a następnie pozostałym członkom swojej rodziny. Wyznanie to koniec końców sprawiło, że dzisiaj Anna pomimo dramatycznych doświadczeń jest szczęśliwą, spełnioną i na powrót wierzącą kobietą.

Opowiedziana przez nią historia to nie tylko opis przeżywanego nieszczęścia, bólu, strachu, nękania, poniżania oraz postępującego oddalania się od Boga i długotrwałej, żmudnej, a często też bardzo wyczerpującej terapii psychologicznej, przez które Anna musiała przejść. Jest to również niesamowite świadectwo tego, jak ogromna siła i determinacja drzemią w istocie ludzkiej oraz jak istotne jest wsparcie rodziny w procesie wychodzenia z tak ogromnego dramatu, o którym rzecz jasna nie da się zapomnieć, lecz jak dowodzi historia Anny można przestać żyć w jego cieniu

Gratuluję autorce odwagi oraz podjętej decyzji o przelaniu swoich przeżyć na karty książki, mam nadzieję, iż dla wielu będzie ona przestrogą, aby mieć oczy szeroko otwarte na to, co może dziać się dookoła nas zwłaszcza w niewielkich społecznościach, a ofiarom da siłę do walki o siebie i powrót do pełni życia. 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *