poniedziałek, 30 czerwca 2025

"Trzeba jedynie uwierzyć, że tam gdzie jest jakiś koniec, będzie i początek." - Uwierzyć tylko i aż...


Jojo Moyes podbiła serca polskich czytelniczek bestsellerowym cyklem o perypetiach Lou Clark, a jego otarcie, czyli powieść „Zanim się pojawiłeś” jest dziś śmiało można rzec pozycją kultową.

Z biegiem czasu ukazywały się kolejne opowieści, po które zawsze chętnie sięgam, a skoro tak to nie mogło być inaczej przy najnowszej książce pt. „Między końcem a początkiem”, która miała swoją premierę 18 czerwca.

Bohaterką historii jest 42-letnia Lila, która samotnie wychowuje dwie córki. Dzieje się tak, ponieważ została porzucona przez męża po wielu latach małżeństwa. Jej największym wsparciem jest ojczym – Bill – który zamieszkał z nią i przybranymi wnuczkami, po śmierci swojej żony, a jednocześnie matki Lili.

Jak więc widzicie, świat Lili chwieje się w posadach, a jakby tego było, mało każdego dnia w szkole córek spotyka nową partnerkę Dana, która spodziewa się jego dziecka. A w związku z tym spadają na nią ostentacyjne spojrzenia i szepty innych rodziców…

Mimo wszystko Lila dzięki swojej przyjaciółce, córkom i Billowi stara się nie poddawać i krok po kroku uparcie przemierzać każdy kolejny dzień. Sprawy komplikują się jeszcze bardziej, gdy nad kobietą zawisa widmo problemów finansowych, a w jej drzwiach pojawia się biologiczny ojciec Gene…

Książka ta odzwierciedla wiele problemów kobiet w średnim wieku, które na skutek pewnych okoliczności niejako zmuszone są budować swoje życie na nowo pomimo dotychczasowego bagażu doświadczeń.

Jednakże część tej opowieści pokazana została oczyma nastoletniej córki bohaterki – Celie. Dzięki jej postaci unaocznione zostały problemy młodych ludzi związane m.in. z wszechobecnym dziś hejtem i wykluczeniem – autorka ukazuje czytelnikowi skąd niekiedy bierze się bunt i wcale nie jest to oczywiste…

Prócz zmagań młodej bohaterki z wyżej wspomnianymi zjawiskami śledzimy również podejmowane przez nią próby odnalezienia się w zupełnie nowej sytuacji rodzinnej – czy to się uda? Zapraszam do lektury.

Bohaterowie najnowszej prozy J. Moyes są bardzo różnorodni, co sprawia, iż historia ta ma wiele perspektyw. W trakcie lektury przemierzamy wraz z Lilą długą drogę od rodzinnego kryzysu, poczucia odrzucenia i samotności poprzez wewnętrzne dojrzewanie i dawanie drugiej szansy sobie i innym oraz świadome otwarcie się na nowe uczucie, aż po pogodzenie się z trudnymi prawdami i wyprostowanie skomplikowanych relacji rodzinnych na tyle by dało się odetchnąć w nich pełną piersią.

Losy pozostałych postaci również są zajmujące i skłaniają do wielu przemyśleń dotyczących tego, co spotyka człowieka na różnych etapach jego życia wywołując różnorodne emocje, reakcje i ich następstwa. Jak się okazuje najczęściej nic w naszym życiu nie jest proste, jednoznaczne i jednowymiarowe.

„Między końcem a początkiem” to historia pełna emocji, z którymi stykają się i muszą wobec nich odnaleźć nakreślone postacie. Fabuła niniejszej publikacji sprawia, iż bardzo łatwo jest nam utożsamić się z bohaterami. Sprawia to, że tym bardziej kibicujemy ich życiowym zmaganiom, ciesząc się ich wzlotami i smucąc upadkami.

Książka skłania do refleksji nad tym, że tak naprawdę zawsze jesteśmy między jakimś końcem, a początkiem – bo takie właśnie jest życie.

Polecam Wam tę ciekawą, toczącą się niespiesznie, bardzo mądrą i ciepłą w gruncie rzeczy opowieść.

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

poniedziałek, 16 czerwca 2025

"Apetyt na życie pochodzi z serca."


Przypuszczam, że większość z Was oglądała film „Nietykalni”. Produkcja ta weszła na kinowe ekrany w 2011 roku, jej scenariusz i reżyseria wykreowane zostały przez Panów: Oliviera Nakache i Érica Toledano, a jedną z głównych ról - Drissa - zagrał Omar Sy.

Zastanawiacie się zapewne skąd takie nawiązanie, ano stąd, że dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam nieco o książce „Odmieniłeś moje życie…”, w której Abdel Sellou, który jest pierwowzorem filmowego Drissa snuje autobiograficzną opowieść o swoim życiu.

Abdel opisuje w niej swoje dzieciństwo i „przekazanie” w ręce wujostwa, burzliwą młodość oraz to jak trafił do domu Philippe Pozzo di Borgo i choć zamierzał być tam tylko przez chwilę to został aż na 10 lat… Zyskując w osobie sparaliżowanego arystokraty nie tylko podopiecznego, a wraz z nim wikt i opierunek w luksusowych warunkach, lecz przede wszystkim przyjaciela i życiowego mentora, choć do tego ostatniego przez długi czas Abdel nie przyznawał się nawet sam przed sobą.

Jest to szczera do bólu i pozbawiona ubarwień historia człowieka, który przeszedł bardzo długą drogę do tego, by stać się tym, kim jest dziś. Mimo że na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że to Abdel włożył w relację Philippe znaczne więcej, gdyż de facto stał się na lata jego rękoma i nogami to podczas lektury książki okazuje się (wielokrotnie podkreśla to w swoim tekście sam Abdel), że to jego życie odmieniło się dzięki temu, iż znalazł się u boku Pozzo (jak sam zwykł go nazywać).

„Odmieniłeś moje życie…” to opowieść o przyjaźni, zyskiwaniu nowych szans i nowego spojrzenia na życie, świat i ludzi oraz o tym, że dawanie i branie może przybierać bardzo różne formy. Mowa w niej o radości życia i czerpaniu z niego pełnymi garściami pomimo wszystko.

Historia ta nie jest zbyt długa, ale niezmiernie treściwa, a jej echo pozostaje w czytelniku na długo. Mimo iż życiowa droga Abdela od swych początków nie była łatwa to jego opowieść tchnie nadzieją i optymizmem. Autor absolutnie nie ma tendencji do użalania się nad sobą i swoim losem. Bierze wszystko takim, jakim jest i na różne sposoby, mniej lub bardziej udane, próbuje „szyć” swoją codzienność. Zmiany przychodzą zaś w zupełnie niespodziewany sposób, powoli i niepostrzeżenie kierując jego życie na zupełnie inny tor…

Jeśli macie ochotę poznać losy Algierczyka żyjącego we Francji, którego życie przewrotny los splata z całkowicie sparaliżowanym arystokratą poznajcie koniecznie opowieść Abdela, którą napisało samo życie, a ono jak wiadomo potrafi zaskoczyć.

Zachęcam Was do zapoznania się z książką, a jeśli jednak jeszcze nie widzieliście to z filmem również.

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta * 

czwartek, 12 czerwca 2025

"Dom odetchnął. Drewniane schody zaskrzypiały z ulgą. Widmo samotności rozwiało się w podmuchach wiatru."


„Szepty jesieni” to trzeci tom sagi Przystań Śpiących Wiatrów autorstwa Magdaleny Kordel. Niniejszy tom opowiada o najmłodszej z sióstr Saganek, czyli Julii. Jak już odrobinę wiemy z poprzednich powieści cyklu, dziewczyna interesuje się tarotem i szeroko pojętą ezoteryką dlatego jest niemiernie szczęśliwa, gdy w końcu udaje jej się dostać na warsztaty dotyczące tego tematu – pełna entuzjazmu wyrusza więc na Podlasie.

Chociaż niestety główny powód wyjazdu okazuje się, z pewnych względów, jednym wielkim rozczarowaniem to Julka trafia na kilka osób, które postanawiają wraz z nią mimo wszystko wykorzystać urlop i swoją obecność na tak urokliwych terenach.

Staje się to początkiem nowych relacji i znajomości z miejscową szeptuchą Ołeną, ale również generuje w życiu Julki mnóstwo kłopotów. Co dokładnie się dzieje? – tego oczywiście dowiecie się z powieści.

Autorka oprócz obyczajowej opowieści o losach swoich bohaterów wplata w tę książkę również nieco sensacji, co stanowi pewne ubarwienie. Innego typu urozmaiceniem tej historii są zaś dawne wierzenia i obrzędy, które zostają przybliżone czytelnikom poprzez postać charyzmatycznej i tajemniczej Ołeny.

Oprócz wyżej wspomnianych smaczków jest to, podobnie jak w poprzednich częściach, opowieść o rodzinie, relacjach, przyjaźni, miłości, nutce strachu przed tym co nowe, a jednocześnie stawianiu kroku w przyszłość.

Książkę czytało mi się dobrze, choć przyznam uczciwie, że nie porwała mnie ona aż tak bardzo jak poprzednie tomy. Niemniej jednak autorka trzyma poziom i utrzymuje klimat tak lubiany przez odbiorców tego typu historii.

Oczywiście mimo tego, że główną bohaterką tego tomu jest Julka to zaglądamy również do znanych nam z poprzednich części postaci.

Stella remontuje ukochany dwór, a jej życie prywatne nieco się komplikuje, gdy na jaw wychodzą pewne tajemnice.

Mela po wielu przejściach odnalazła wreszcie spokój i układa sobie życie w ukochanych Bieszczadach.

Odkryta przed czytelnikami zostaje również tajemnica narożnego pokoju w Przystani Śpiących Wiatrów.

Jeśli podobały Wam się poprzednie tomy tej sagi to do lektury tego także Was zachęcam. Tak jak jesień otula nas wyciszeniem, bohaterowie historii po wielu życiowych trudach i znojach mogą w tomie tym w końcu nieco odetchnąć.

A jakimi drogami dotrą do tego stanu i jakie meandry losu na tej ścieżce zafundowała im autorka? – o tym musicie już przeczytać sami. To jak – odwiedzicie ponownie Przystań Śpiących Wiatrów? Zapraszam!

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta * 

piątek, 6 czerwca 2025

W Pieprzówkach (i nie tylko) po raz trzeci...


„Serca żyjące nadzieją” to już trzecia odsłona sagi Sandomierskie Wzgórza. W tomie tym śledzimy dalsze losy Aliny i Eustachego, których relacja powoli się zacieśnia i ociepla. Próbują oni poukładać swoje życie pomimo wszystkiego, co do tej pory im się przydarzyło.

Na skutek pewnych wydarzeń Orszandowie ze względów bezpieczeństwa zmuszeni są opuścić Pieprzówki i przenieść się na stałe do Sandomierza. Jak się okazuje ma to jednak wiele dobrych stron.

Poznajemy również dalsze losy Michała Zdunka, zwanego Zadziorem, który, jak już nam wiadomo, pod koniec drugiego tomu porywa się na niezwykle heroiczny czyn. W jego życiu także zachodzi sporo zmian, lecz przyjaźń z Eustachym pozostaje niezmienna.

Autorka nakreśliła również burzliwe dzieje rodziny Jaskierków, w której wciąż źle się dzieje, a na familię spadają kolejne dramatyczne zdarzenia – Jakie? Dowiecie się z książki.

Akcja tej powieści, mimo że w większości nieco mniej wartka niż w poprzednich częściach również nie pozwala czytelnikowi się nudzić. Kibicujemy bohaterom obserwując ich życiowe wzloty i upadki, rozwijające się uczucia i targające nimi odczucia.

Wydarzenia pokazane w powieści są bardzo interesujące i pochłaniają uwagę czytelnika. Jest to historia przepełniona różnorodnymi emocjami, które wynikają z doświadczeń bohaterów.

Edyta Świętek, jak zwykle w sposób niesamowicie plastyczny ukazuje egzystencję różnorodnych bohaterów. Absorbuje uwagę czytelników poruszając wiele tematów, także tych trudnych i bolesnych.

W sposób zwyczajnie – niezwyczajny ukazuje ludzką codzienność w całej gamie drobiazgów, z których przecież tak naprawdę składa się życie. Przez taki właśnie sposób ukazania powieściowego świata wykreowani przez autorkę bohaterowie stają się czytelnikowi jeszcze bliżsi, a przemiany w nich zachodzące stają się dla nas tym bardziej wiarygodne.

Jest to historia o odwadze, uczuciach, poszukiwaniu nowego początku oraz o nadziei i ludzkiej determinacji.

Jestem bardzo zadowolona z lektury tego tomu i rzecz jasna już czekam na kolejny. A Was zachęcam do sięgnięcia po całą sagę Sandomierskie Wzgórza, gdyż są to tomy napisane pięknym językiem, a wszystko to, co się w nich dzieje wzbudza w odbiorcy niegasnące zainteresowanie. Z każdą kolejną stroną i częścią jesteśmy coraz bardziej ciekawi co jeszcze się wydarzy.

Polecam!

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

wtorek, 3 czerwca 2025

„Każda ludzka istota jest bohaterem dramatu..." - Erich Fromm


Ci z Was, którzy na bieżąco śledzą moje czytelnicze poczynania, doskonale wiedzą o tym, że dosyć często lubię przypominać Wam o tytułach, które ukazały się kilka czy kilkanaście lat temu.

W niniejszej notce tak właśnie będzie, ponieważ opowiem Wam nieco o książce Pani Iwony Małgorzaty Żytkowiak pt. „Tonia”, która jeśli chodzi o przeczytane akurat przeze mnie wydanie, ukazała się w roku 2016 nakładem Wydawnictwa Replika.

Tytułowa Tonia, a w zasadzie Antonina Podjezdna, jest kobietą, która w zasadzie od dziecka miała w życiu pod przysłowiową górkę… Z biegiem lat sytuacja nie zmieniała się na lepsze, a mimo to Tonia niezłomnie wierzyła, że przyjdzie dzień gdy będzie bogata i szczęśliwa.

Trudne dzieciństwo, a potem równie bolesne małżeństwo, niepełnosprawność syna, a następnie jej własna choroba – o tym wszystkim dowiadujemy się od kobiety, w której życie Tonia wpadała i z którego znikała według znanego tylko jej samej porządku. Wnosząc ze sobą chaos i zamieszanie, ale również otwierając oczy tajemniczej narratorki na wiele spraw i niejako prowokując ją do zatrzymania się nad własnym, zdawać by się mogło, idealnie poukładanym życiem.

Jest to słodko – gorzka opowieść o kobiecie wtłoczonej w utarty od pokoleń schemat, okowy skostniałego systemu, czy jakkolwiek to nazwać. To właśnie Tonia – bez pamięci zakochana w Romanie i mocno naiwna życiowo, choć w pewien sposób w tej infantylności szczęśliwa, bo nierozkładająca wszystkiego na czynniki pierwsze, lecz żyjąca dzień po dniu tym, co jest.

Losy Toni są w pewien sposób druzgocące i grające na wielu emocjach czytelnika. Jednakże sposób narracji mnie osobiście mocno spowalniał czytanie tej opowieści. Ponadto nagromadzenie życiowych dramatów w życiu bohaterki chwilami ogromnie przytłaczało.

Czy ostatecznie spełniły się powtarzane niczym mantra życzenia Toni w stosunku do własnego życia? Czy odnalazła ona miłość, szacunek, czułość i atencję w rodzinie, których tak mocno przez całe życie pragnęła? – Tego dowiecie się z kart książki.

Autorka nakreśliła duszną i na swój sposób mroczną opowieść o kobiecie, której życiowa martyrologia staje się niemalże jej drugim imieniem, a ona sama przez bardzo długi czas stara się tego nie dostrzegać.

Na uwagę zasługuje również silna więź Toni z najmłodszym synem oraz wątek przemyśleń narratorki nad własnym życiem.

Jeśli macie ochotę na wielowątkową i niełatwą historię życia bohaterki, a przy tym ogromnie melancholijną oraz głęboką w swoim przekazie opowieść to sięgnijcie po publikację „Tonia”.

 

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

piątek, 30 maja 2025

"Nieustannie próbujemy zrozumieć świat, którego nie jesteśmy w stanie pojąć w swojej całości..." - Albert Einstein"


Już od wielu lat publikacje z imieniem i nazwiskiem tej autorki na okładce są wyczekiwane i bardzo chętnie czytane przez miłośników literatury pięknej, jak Polska długa i szeroka.

Gabriela Gargaś, bo to o niej właśnie mowa, pod koniec marca bieżącego roku oddała w ręce czytelników swoje kolejne literackie dziecko, którym jest książka pt. „Jedno złudzenie”.

Autorka opisuje w niej losy m.in. dwóch przyjaciółek: Ewy i Darii, lecz rzecz jasna nie tylko ich.

Ewa to 42-letnia nauczycielka, która samotnie wychowuje dorosłego już syna. Daria natomiast jest odnoszącą sukcesy lekarką, której życie prywatne właśnie legnie w gruzach na skutek zdrady.

Obie kobiety łączy trudna przeszłość, którą stopniowo poznajemy w toku opowieści.

Oprócz dwóch głównych bohaterek w powieści mamy również inne postaci, które są bardzo różnorodne pod wieloma względami i niosą własne skomplikowane historie.

Powieść ta traktuje o międzyludzkich relacjach, które bywają trudne i często na tyle niejednoznaczne, że chociaż pierwotnie może wydawać nam się inaczej, zwykle nie są one czarno-białe.

W „Jednym złudzeniu” autorka ukazała także meandry ludzkiej psychiki, która by nas chronić potrafi zniekształcać wspomnienia i minione przeżycia, a zmierzenie się z tą prawdą nie jest łatwe.

Jest to także historia o trudnych emocjach, poszukiwaniu siebie i prawdy oraz potrzebie zakorzenienia, które fundamentuje naszą tożsamość. Mowa w niej też o niełatwym, a niekiedy bardzo szybkim wchodzeniu w dorosłość – z jednej strony – oraz mierzeniu się z dużymi zmianami w wieku średnim, gdy mamy już ustabilizowane życie – z drugiej.

Akcja tej historii toczy się dwutorowo – mamy współczesność i wydarzenia sprzed 19 lat, które stanowią swego rodzaju migawki do tego, co dzieje się aktualnie.

Pozycja ta jest ciekawa i czyta się bardzo szybko, mimo że perypetie bohaterów nie należą do łatwych. Czy uda im się wyjść ze wszystkiego obronną ręką? Czy znajdą nić porozumienia i wzajemne przebaczenie? Czy zbudują nowe życie, na zgliszczach tego, które z pewnych względów runęło i mimo wszystko będą szczęśliwi? – Odpowiedź na te pytania znajdziecie na kartach „Jednego złudzenia”.

Gabriela Gargaś jak zwykle w mistrzowski sposób posługuje się opisanymi postaciami, by nakreślić odbiorcy istotne życiowe kwestie. A według mnie relacje międzyludzkie w różnych formach są jednym z najważniejszych aspektów egzystencji.

Mam nadzieję, że udało mi się zachęcić Was do lektury niniejszej powieści, bo choć trudno ją opisać tak, aby uniknąć spojlerów to jest ona moim zdaniem warta Waszej czytelniczej uwagi i pochylenia się nad tym co skryte w jej wnętrzu.

Losy bohaterów, chociaż fikcyjne, mogą bowiem stanowić zwierciadło dla tego, co bywa skrzętnie ukryte wewnątrz nas samych.

 

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

czwartek, 29 maja 2025

Refleksyjnie w krótkiej formie...


Myślę, że o ks. Adamie Bonieckim słyszał chyba każdy. Aktualnie blisko 91-letni duchowny przez 11 lat był redaktorem naczelnym Tygodnika Powszechnego (lata: 1999 – 2010).

Publikacja „Lepiej palić fajkę niż czarownice” autorstwa ks. Bonieckiego ukazała się po raz pierwszy w roku 2011 nakładem Wydawnictwa Znak i to właśnie wydanie przeczytałam. Natomiast w roku 2023 jej wznowienie przygotowało Wydawnictwo Harde.

Jest to zbiór kilkudziesięciu felietonów publikowanych wcześniej w różnych latach na łamach wspomnianego już Tygodnika Powszechnego. Eseje te dotyczą bardzo wielu tematów, w których autor snuje przemyślenia dotykające kwestii etycznych i moralnych oraz współczesnych wówczas wydarzeń, a także wyzwań, przed jakimi stoi Kościół zarówno jako wspólnota wiernych, jak i stricte instytucja.

Z zawartymi tutaj refleksjami i poglądami piszącego można się zgadzać lub nie. Nie sposób jednak zaprzeczyć, iż wypływają one z jego życiowego doświadczenia, dużego szacunku do historii i tradycji oraz swego rodzaju życiowej mądrości, którą nabywa się z biegiem upływających lat i rosnącym bagażem doświadczeń.

Myślę, że teksty te, choć w dużej mierze dotykają tematyki religijnej i sporo w nich odwołań do kwestii wiary i Kościoła, mają szansę również trafić do ludzi, którzy deklarują się jako niewierzący lub ciągle poszukujący. Skąd takie przekonanie – sporne zagadnienia, jakie są tu poruszane, opisane są z dużym szacunkiem dla innych sposobów myślenia, czy wizji świata. Dzieje się tak, mimo że ks. Boniecki trwając przy własnych przekonaniach, jednocześnie potrafi nakreślić inne perspektywy i horyzonty myślowe.

Zbiór ten, choć nie jest zbyt obszerny, z całą pewnością skłania czytelnika do pochylenia się nad wieloma tematami, chociażby po to, aby uzmysłowił on sobie, jakie właściwie jest jego zdanie na ten, czy inny temat.

Niniejsza publikacja zawiera sporo wspomnień ks. Adama Bonieckiego, nutkę nostalgii i życiowej pokory, ale także sporego dystansu oraz poczucia humoru względem nie tylko samego siebie, ale również otaczającego go świata. Dodatkowo całość okraszona została fotograficznymi migawkami z życia autora.

„Lepiej palić fajkę niż czarownice” to lektura dla tych, którzy lubią podejmować refleksje dotykające różnych aspektów, a jednocześnie najbardziej trafiają do nich krótkie formy.

 

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

poniedziałek, 26 maja 2025

Drugi tom sagi: Pani na wrzosowisku.


„Ostatni nokturn” to druga odsłona sagi Pani na wrzosowisku.

W tomie tym przyglądamy się dalszym losom Elizy Bielskiej, której życie na emigracji staje się coraz bardziej zagmatwane. Stryj Karol wskutek potężnych długów bankrutuje, co rzecz jasna odbija się negatywnie na reputacji jego i całej rodziny. W związku z tym Eliza, ku swojej ogromnej frustracji zostaje bez pracy i dochodów.

Śledzimy również wątek dotyczący znanej nam już z poprzedniej części 8-letniej Nelly, której perypetie pod koniec „Preludium” nabierają jeszcze większego dramatyzmu i tempa. Co dokładnie się wydarza? Tego oczywiście Wam nie zdradzę, ale śmiało mogę powiedzieć, że nie będziecie się nudzić, a ciekawość odnośnie tego, co stanie się dalej, będzie narastać z każdą kolejną przeczytaną stroną.

Autorka nakreśla również dalsze losy Stanisława, który dopiero po pewnym czasie od przybycia do Londynu decyduje się na spotkanie z siostrą. Czy wyjawi jej prawdę na temat swojego obecnego życia? Tego również dowiecie się z kart powieści.

Nie myślcie jednak, że „Ostatni nokturn” to opowieść wyłącznie przytłaczająca. Pośród różnorodnych cieni życia Eliza dosyć niespodziewanie dla samej siebie odnajduje miłość i oparcie. Jak więc widzicie, jest to historia o rodzącym się i rozkwitającym uczuciu otulona muzyką, która dla naszej bohaterki od wczesnej młodości miała ogromne znaczenie.

Dzięki takiemu poprowadzeniu akcji możemy również przyjrzeć się życiu w wiktoriańskiej Anglii, które Lucyna Olejniczak opisała w bardzo szerokim spektrum obyczajowym, przybliżając odbiorcom wiele zasad i niuansów, jakimi rządziło się tam ówczesne życie.

Jest to proza pełna emocji i wielu zawirowań życiowych, jakie dotykają bohaterów. Mamy w niej miłość, ale również zbrodnie i tajemnicę, która dopiero uchyla przed czytelnikiem swojego rąbka. Jak dużym cieniem położy się ona na życiu bohaterów? – Tego zapewne dowiemy się dopiero za jakiś czas.

Postacie opisane w tej książce są bardzo różnorodne, więc ich problemy także dotykają szerokiej gamy egzystencjalnych aspektów, przez co stają się dla czytelnika tym bardziej interesujące.

W „Ostatnim nokturnie” tło historyczne, bardzo płynnie przeplata się z losami jednostki. Eliza jest symbolem kobiecej siły, gdyż pomimo dotykających ją przeciwności uparcie prze do przodu w poszukiwaniu swego miejsca na świecie i tożsamości. A jednocześnie spełnia przy tym nie tylko swoje obowiązki, ale również pragnienia i skryte na dnie serca ambicje.

Polecam Wam „Ostatni nokturn” podobnie, jak „Preludium”, a sama niecierpliwie czekam na tom trzeci, który podobno jeszcze w tym roku.

 

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

piątek, 23 maja 2025

Rozpoczęcie sagi: Pani na wrzosowisku.


„Preludium” to pierwszy tom sagi Pani na wrzosowisku autorstwa Lucyny Olejniczak.

Akcja rozpoczyna się w roku 1830 w Warszawie, gdzie wraz ze swoim ojcem Leonem oraz nieznacznie młodszym bratem Stanisławem mieszka 16-letnia Eliza Bielska. Młoda dziewczyna chce zostać pianistką i ma ku temu predyspozycje. Rodzina Bielskich żyje w dobrobycie, gdyż nestor rodu jest zamożnym browarnikiem.

Choć Eliza straciła matkę, która zmarła, rodząc jej młodszego brata, to kobiecy pierwiastek w jej młodzieńczym życiu uzupełniają ciotka Tekla i ukochana kuzynka Julia. Kuzynki wiodą spokojne, nastoletnie życie, lecz wszystko do czasu, gdy Julka umiera, a do Warszawy zbliżają się carskie wojska i starsza z dziewcząt – Eliza musi porzucić wszystko, co dotąd było jej znane i ze względów bezpieczeństwa wyjechać do stryja do Anglii…

Jeśli zaś chodzi o Stanisława, jego stosunki z ojcem są chłodne i raczej trudne. W związku z powyższym nastoletni chłopak szuka uznania gdzie indziej i w obliczu powstańczej zawieruchy wpada w tarapaty i na skutek pewnych zawiłości również na pewien czas znika z rodzinnych radarów.

Obserwujemy jego losy w wojsku, a po upływie pewnego czasu na Litwie, gdzie podejmuje pracę jako guwerner, lecz jak wiadomo serce nie sługa i tam także dosięgają go kłopoty, choć tym razem innego rodzaju niż w przeszłości.

Dalsze perypetie Elizy na emigracji przenoszą nas zaś do roku 1837. Dzięki niezwykle plastycznym opisom autorki mamy szansę oglądać Londyn z tamtych czasów. Na jego tle patrzymy na postać głównej bohaterki, która stała się młodą kobietą. Stara się ona przystosować do realiów, w których obecnie żyje, chociaż oczywiście tęskni za życiem, jakie kiedyś wiodła w ojczyźnie.

Pewnego dnia Eliza staje się przypadkowym świadkiem wypadku, w którym ginie młoda kobieta, a nasza bohaterka składa jej pewną obietnicę tuż przed śmiercią. Poprzez te wydarzenia w życiu Elizy pojawia się student medycyny Mark i 8-letnia Nelly, niezwykle charakterna dziewczynka.

Jak potoczą się losy wszystkich bohaterów? Po odpowiedź zapraszam Was na karty „Preludium”. Jest to powieść wielowątkowa, w której przemiany bohaterów wymuszone są niejako przez bardzo trudne czasy, w jakich przyszło im żyć. Przyglądamy się ich wewnętrznemu dojrzewaniu, kibicujemy w podejmowaniu trudnych decyzji i mierzeniu się z ich późniejszymi konsekwencjami oraz podnoszeniu się po poniesionych stratach.

Postacie kobiece opisane w tej książce ukazują trudy życia tej części społeczeństwa w ówczesnych czasach, ale również kobiecą siłę i determinację w walce o lepsze jutro, o marzenia oraz jak największą niezależność.

Powieść ta przepełniona jest wieloma różnorodnymi emocjami, które dotykają bohaterów w codziennym życiu. Rzecz jasna opisane tło historyczne również nie pozostaje bez wpływu na egzystencję plejady zróżnicowanych postaci.

Czy drogi rodzeństwa splotą się ponownie? Jakie działania będzie musiała podjąć Eliza, by sprostać złożonej nieznajomej kobiecie obietnicy? Dowiecie się sięgając po „Preludium”.

Ja jestem bardzo zadowolona z tej lektury i aktualnie zagłębiam się w jej dalszym ciągu, więc niebawem spodziewajcie się recenzji tomu drugiego. A póki co dajcie się porwać perypetiom Elizy Bielskiej i jej współbohaterów.

 

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

środa, 21 maja 2025

Mocno poruszająca lektura...


Z postacią Abby Johnson i jej historią zetknęłam się po raz pierwszy w roku 2013 przy lekturze książki „Nieplanowane”. Mimo iż minęło tyle lat to pamiętam, że publikacja ta bardzo mocno mnie poruszyła.

Nic więc dziwnego, że kiedy w roku 2020 ukazała się pozycja „Ściany będą wołać” tej samej autorki, napisana we współpracy z amerykańską dziennikarką i reporterką Kristin Detrow, to pomyślałam, że kiedyś na pewno zapoznam się i z tą publikacją.

Tak też się stało w ostatnim czasie i muszę Wam powiedzieć, iż jest to kolejna wstrząsająca książka. Zawarte zostały w niej świadectwa różnych osób, którym często po wielu latach pracy udało się wyrwać z tzw. przemysłu aborcyjnego.

Aby nie narażać tych ludzi na jeszcze większe napiętnowanie i nie pogłębiać traumy, z jaką i tak osoby te będą się zmagać zapewne do końca życia, autorka pisze o wszystkim w pierwszej osobie. Dzięki temu nie sposób rozszyfrować, kto tak naprawdę opowiada dany fragment.

Pozycja ta z jednej strony pokazuje, co tak naprawdę dzieje się wewnątrz tego typu placówek, gdzie ludzkie osamotnienie, życiowe zagubienie, przytłoczenie sytuacją, lęk i desperacja kobiet stają się motorem brutalnego biznesu.

Z drugiej strony natomiast pokazane zostało, jak mocno może zostać zmanipulowany zwyczajny człowiek, który jest w 100% przekonany, że poprzez swoją pracę pomaga kobietom wyjść z kłopotów i podbramkowych sytuacji życiowych.

Aktualnie tematyka podjęta w tej pozycji jest bardzo często poruszaną i budzącą ogrom społecznych emocji kwestią. Dlatego uważam, że pomimo jej ciężkiego kalibru warto się z nią zapoznać, choć z całą pewnością nie jest to łatwe.

Wbrew pozorom nie jest to jednak książka wyłącznie przytłaczająca i druzgocąca. Świadectwa w niej opisane stanowią przysłowiowe światełko w tunelu i traktują o wielkich życiowych nawróceniach oraz przebaczeniu, które – choć nie jest to łatwy proces – odmienia człowieka i jego życie nawet po najgorszych życiowych dramatach.

Abby jest dziś zupełnie innym człowiekiem, który w ruchu pro life niesie rzeczywistą pomoc kobietom. Otwarcie mówi jednak też o własnej przeszłości po to, by otwierać oczy tym, którzy w jakikolwiek sposób tkwią nadal w matni tego tragicznego procederu, który przecież cały czas się dzieje…

Nie oceniam tej pozycji na ilość gwiazdek czy jakąkolwiek inną notę, gdyż według mnie nie sposób poddawać ocenie świadectw i przeżyć osób, które wykazały się niebagatelną odwagą, aby podzielić się ze światem tego typu doświadczeniami.

Chociaż była to bardzo trudna, przenikająca czytelnika na wskroś i pełna wielu, często skrajnych, emocji lektura to absolutnie nie żałuję poświęconego jej czasu. Nie jestem jednak w stanie polecić Wam lub odradzić zapoznania się z tą publikacją – każdy z Was samodzielnie musi zmierzyć się z pytaniem, czy jest gotów sięgnąć po tego typu pozycję, a jeśli odpowiedź brzmi tak to stawić czoło wszystkiemu, co znajduje się na jej kartach.


 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

poniedziałek, 19 maja 2025

"Księżycowa winnica" - Carli Montero zaprasza na swe intrygujące karty.


Carla Montero debiutowała powieścią „Wiedeńska gra”, która ukazała się w Polsce nakładem Domu Wydawniczego Rebis w listopadzie 2013 roku. Moje pierwsze spotkanie z twórczością tej pisarki miało zaś miejsce za sprawą powieści „Złota skóra”, którą przeczytałam w roku 2014. Chociaż od tamtej chwili w mojej biblioteczce przybywało opowieści spod pióra tej prozatorki to dopiero jej najnowszy tytuł „Księżycowa winnica” skłonił mnie do ponownego sięgnięcia, po tak wielu latach, po tę najnowszą publikację autorki.

Akcja rozpoczyna się w przededniu II Wojny Światowej w burgundzkiej winnicy markizów Montauban, gdzie do rodzinnego domu przyjeżdża Octave ze swoją świeżo poślubioną żoną – Aldarą – którą chce przedstawić ojcu, zanim wyruszy, by walczyć… Senior rodu Montaubanów jest mocno wzburzony decyzją syna o poślubieniu praktycznie nieznajomej kobiety, która ewidentnie skrywa jakąś tajemnicę…

Jak już wcześniej wspomniałam, wojenna zawierucha przerywa małżeńskie szczęście, pozostawiając młodą kobietę samą w obcym miejscu i ze sprawiającym wrażenie chłodnego w obyciu, mocno nieufnym teściem.

Na takiej oto intrygującej podstawie Carla Montero osadza ciekawą, pełną ludzkich perypetii i skomplikowanych losów opowieść toczącą się w wojennych realiach. Śledzimy życie Aldary, która próbuje odnaleźć się w nowym życiu, domu i winnicy jednocześnie spodziewając się dziecka. - Jak możecie się domyślać nie jest to proste.

Przychodzi także moment, że do posiadłości wraca wyrachowany brat Octava (który w międzyczasie trafia do obozu jenieckiego) – Romain, a u drzwi Domaine du Clair de Lune staje okupant… W związku z tym dotychczasowa sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje, a wierzcie mi, nie jest to koniec perturbacji, jakie staną się udziałem naszej bohaterki.

Carla Montero roztacza przed czytelnikiem wielowątkową i wielopłaszczyznową historię, w której centrum stawia charyzmatyczną, tajemniczą kobietę, o której początkowo wiemy niewiele prócz tego, iż jest hiszpańską emigrantką, a na jej twarzy widnieje niedająca się nie zauważyć blizna…

Historia Aldary i winnicy Montaubanów to opowieść o miłości (również tej zakazanej), przyjaźni, lojalności, wadze rodzinnego dziedzictwa, trudnych rodzinnych relacjach, samotności, a zarazem sile ducha, która pozwala przetrwać w bardzo trudnych, niepewnych i niebezpiecznych czasach. Mowa w niej również o odwadze, otwartości na drugiego człowieka, a także o tym, że nie należy wrzucać wszystkich do jednego worka, bo może być to bardzo krzywdzące.

„Księżycowa winnica” to ponad 500 – stronicowa, napisana pięknym, przystępnym językiem i bogata w detale związane z miejscem i czasem akcji proza – pełna pasji, emocji, rozterek bohaterów, ich trudnych i często niejednoznacznych wyborów oraz wiedzy na temat branży winiarskiej, co dodaje całości wyjątkowego smaku i kolorytu.

Jesteście ciekawi dziejów wiekowej burgundzkiej winnicy oraz losów i przeszłości młodej, zdeterminowanej kobiety, która nigdy się nie poddaje? Jeśli tak to polecam Wam tę lekturę, a sama na pewno jeszcze nie raz sięgnę po książki tej autorki.

Na koniec mały smaczek, otóż miałam okazję spotkać autorkę podczas Targów Książki w Krakowie, w 2017 roku, czego owocem są podpisane powieści i ta fotografia:


 

  * https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

piątek, 16 maja 2025

Kiedy ziemniak staje się filozofem, czyli coś dla uśmiechu i refleksji.


W niniejszej notce postanowiłam przybliżyć Wam pozycję, która z pewnością nie jest czymś typowym na rynku wydawniczym. Mam tutaj na myśli publikację „Z punktu widzenia ziemniaka” – Filipa Zawady.

Na czym polega nietypowość tej książki? Otóż jest to w głównej mierze zbiór obrazków, które przez dłuższy czas autor tworzył, wieszając je początkowo na własnej lodówce, a później dzieląc się nimi w swoich social mediach.

Grafiki te przedstawiają ziemniaka, który okazuje się snuć krótkie, z reguły jednozdaniowe refleksje, co nadaje tej książce mocno komiksowo – graficzny sznyt.

Chyba wszyscy posiadający dzieci w pewnym momencie muszą się zmierzyć z okresem stanowiącym — nazwijmy go „100 pytań do...” - w życiu małego człowieka, co jak powszechnie wiadomo, nie jest sprawą łatwą ;).

Filip Zawada poprzez postać zwyczajnego, lecz w pewien sposób uczłowieczonego ziemniaka stara się udzielić krótkich, acz treściwych odpowiedzi na bardzo różne pytania swojemu kilkuletniemu synowi, o czym czytamy na początku tomu. Nie jest to jednak książka przeznaczona wyłącznie dla dzieci. Praktycznie każdy odbiorca, który zdecyduje się po nią sięgnąć znajdzie w niej jakieś zdanie, myśl, grę słów, która go rozbawi lub skłoni do refleksji i zatrzymania się w codziennym pędzie.

Autor serwuje czytelnikowi sporo dobrego humoru i przymrużenia oka, a jednocześnie w nakreślonych przez siebie kadrach porusza bardzo ważne życiowe tematy – miłość, przyjaźń, samotność, marzenia i wiele, wiele innych egzystencjalnych kwestii.

Pozycja stworzona z całą pewnością w nietuzinkowy i niesztampowy sposób, a co za tym idzie – jednym się spodoba, innym ani trochę, gdyż mogą uznać ją za marnowanie papieru itd.

Jeśli o mnie chodzi, uważam, że warto przynajmniej przekartkować niniejszą publikację. Są w niej zdania, które trafiają w samo sedno kwestii, jakich dotykają, a są również takie, które pomimo swojego minimalizmu bawią do łez i potrafią „zrobić nam dzień”.

Gratuluję autorowi odwagi w dzieleniu się tak niszową formą przekazu, a jednocześnie zrobienia tego w sposób niezwykle umiejętny łączący humor, satyrę i dystans z tym co w życiu uniwersalne dla każdego człowieka, istotne i warte zaakcentowania.

A jak to jest u Was? – lubicie niekonwencjonalne propozycje wydawnicze, czy raczej po takowe nie sięgacie?

 

 * https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

środa, 14 maja 2025

"Gdy krzywdy nie da się opisać zapada milczenie..."

 

Dziś opowiem Wam o książce poruszającej bardzo trudny, a zarazem delikatny temat, jakim jest molestowanie seksualne.

W powieści „Milczenie” poznajemy nastoletnią Malwinę, która pada ofiarą takich właśnie czynów ze strony jednego z członków bliskiej rodziny. Jak to zazwyczaj w takich sytuacjach bywa, większość bliskich nic nie wie o zaistniałej sytuacji, natomiast babcia dziewczyny przymyka oko na to, czego dopuszcza się jej mąż… Po jej śmierci wnuczka zostaje zobligowana do zaopiekowania się samotnym dziadkiem, tym bardziej że przecież jest jego oczkiem w głowie…

Autorka ukazuje zmaganie się z traumą oraz próby poszukiwania własnej tożsamości przez bohaterkę w obliczu tego, czego doświadczyła.

Rzecz działa się w dosyć zamkniętym środowisku, co staje się punktem wyjścia do refleksji na temat zmowy milczenia panującej w niewielkich, a co za tym idzie hermetycznych społecznościach.

Historia Malwiny przepełniona jest wieloma różnorodnymi emocjami, które kotłują się w tej młodej osobie, która musiała dorosnąć w bardzo dramatyczny sposób w poczuciu winy, wewnętrznego zagubienia i osamotnienia.

B. T. Hanika na kartach swojej książki ukazała bardzo szerokie spektrum międzyludzkich relacji, które niejednokrotnie bywają ogromnie trudne i odciskają piętno na całym życiu. Wraz z bohaterką czytelnik doświadcza również całej gamy emocji i refleksji nad przemijaniem, przebaczeniem i meandrami, jakimi podąża ludzka pamięć.

Ta niespełna 220 stronicowa publikacja niesie w sobie gigantyczny ładunek emocjonalny. Dramatyczne wydarzenia, z którymi na jej kartach zmaga się bohaterka stają się także polem do przemyśleń na temat tego, jak poważne skutki może mieć brak dialogu zarówno w momencie doświadczania traumatycznych wydarzeń, jak i również w późniejszym procesie wychodzenia z bolesnych doświadczeń.

„Milczenie” to studium ludzkich relacji i emocji. Perypetie Malwiny są ogromnie poruszające. A dogłębna analiza ludzkiej psychiki skłania czytelnika do bardzo wielu refleksji nad człowiekiem i jego postępowaniem wobec innych.

Jeśli czujecie się na siłach, by poznać tego typu historię to sięgnijcie po tę pozycję. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie jest to jednak lektura dla każdego, więc decyzję o jej ewentualnym przeczytaniu pozostawiam każdemu indywidualnie.

 

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

wtorek, 13 maja 2025

Wzajemne relacje w osnowie kinematografii.


Po książkę „Klub filmowy” Davida Gilmoura sięgnęłam za namową mojego męża, któremu pozycja ta bardzo przypadła do gustu. Jeśli o mnie chodzi to nie do końca było mi po drodze z tą lekturą…

Autor w momencie pisania tej książki (publikacja wydana w roku 2011) był ojcem, dosyć krnąbrnego i mającego ogromną awersję do obowiązku szkolnego, nastolatka. David Gilmour opisuje swoje próby dotarcia na różne sposoby do zbuntowanego chłopaka, lecz nic nie przynosi pożądanego efektu… W przypływie pewnego rodzaju desperacji autor proponuje Jessemu pewien układ – może on zostać w domu, nie uczęszczać na zajęcia szkolne i nie poniesie z tego tytułu żadnych konsekwencji – jedyny warunek jest taki, że ma on oglądać 3 wybrane przez ojca filmy tygodniowo, o których będą potem dyskutować. Chłopak przystaje również na to, by trzymać się z dala od używek.

Początkowo młodemu mężczyźnie wydaje się to niezbyt wygórowana cena za możliwość porzucenia nauki i życia na przysłowiowym luzie właściwie w każdym aspekcie.

Tak oto zaczyna się rozłożona w czasie podróż w głąb relacji ojca i syna. Poprzez obejrzane najlepsze i najgorsze produkcje wszech czasów przyglądamy się poszukiwaniom własnej życiowej ścieżki przez młodego człowieka oraz próbie przekazania mu przez ojca wiedzy i pewnego życiowego doświadczenia.

Czy staną się one dla Jessego jakimikolwiek punktami odniesienia, gdy będzie dokonywał własnych wyborów? – odpowiedź znajdziecie w książce.

Jest to historia o tyle specyficzna, że umieszczono w niej wiele recenzji filmowych. Mnie było z nią nieco pod górkę, gdyż oglądane przez panów gatunki, np. thriller fantastycznonaukowy, horror, czy sci-fi itp., nie należą do zbyt lubianych przeze mnie gatunków filmowych.

Jednakże warte uwagi jest z całą pewnością to, że właściwie wszystko, co oglądają staje się punktem wyjścia do rozmów na bardzo różne tematy, które inaczej zapewne trudno byłoby im poruszyć. Są wśród nich, związki, miłość, przyjaźń, praca odpowiedzialność za dokonywane czyny i wybory etc.

Możecie się więc domyślać, skądinąd słusznie, że ta stosunkowo niewielka objętościowo pozycja niesie w sobie nieco zawoalowany, lecz wartościowy przekaz. Ukazana w niej relacja pomiędzy ojcem a synem mimo iż toczy się w nieco innych niż nasze realiach, może według mnie mieć wiele wspólnych punktów w kontekście samych relacji na linii rodzic – dziecko/ojciec – syn również dla polskich czytelników.

Jeśli lubicie filmowe klimaty wokół, których oplecione są międzyludzkie relacje to myślę, że książka ta może Wam się spodobać.

 

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

poniedziałek, 12 maja 2025

"Kochać kogoś, to przede wszystkim pozwalać mu na to, żeby był, jaki jest." - William Wharton


Od wielu już lat Krystyna Mirek podbija serca czytelników literatury obyczajowej i nie tylko swoimi pięknymi, porywającymi opowieściami.

W książce pt. „Tysiąc powodów by kochać” autorka w sposób niezwykle przejmujący ukazuje różnorodne oblicza miłości nakreślone na różnych etapach życia i w bardzo różnych relacjach.

Niektóre z nich mogą wydawać się toksyczne, ale czy tak jest w istocie? - Oceńcie sami poznając losy Antka, Justyny, Igora i pozostałych bohaterów. Ich losy oplecione zostały intrygującą historią która porusza w czytelniku bardzo wiele emocji.

Każda z opisanych w niniejszej książce postaci nosi na swoich barkach różnoraki bagaż doświadczeń, z którym radzi sobie tak, jak potrafi. Są w różnych przedziałach wiekowych, ale każde z nich bardzo mocno walczy o tego kogo kocha… Podejmując przy tym bardzo różne, często skrajne decyzje.

Jest to niezwykła opowieść o miłości, poświęceniu, zagubieniu, młodości, ale również dojrzałości i życiowej mądrości.

Krystyna Mirek oddając w ręce czytelników tę wieloaspektową historię zwraca uwagę na to, jak mimo naszej różnorodności wszyscy chcemy żyć pełnią życia, kochamy i chcemy być kochani. Nawet jeśli sposób w jaki okazujemy uczucia jest mocno odległy od przyjętego ideału.

Z jednej strony towarzyszymy historii wchodzących w dorosłość młodych ludzi. Z innej perspektywy widzimy rodzinę, którą toczy wielka tajemnica z przeszłości wciąż rzucająca obszerny cień na zaangażowane w nią osoby. Jeszcze inną optykę pokazuje sytuacja ojca samotnie wychowującego autystycznego chłopca, czy babci, która wychowuje wnuczkę, ponieważ jej rodzice niestety nie żyją…

Jak sami widzicie przekrój tej opowieści jest bardzo szeroki, więc i wachlarz przeżywanych przez czytelnika podczas lektury odczuć i emocji jest imponujący. Śledząc losy i powoli odsłaniające się przed nami meandry życia opisanych postaci niejednokrotnie zastanawiamy się jak sami postąpilibyśmy, gdyby przyszło nam stanąć w obliczu dotykających ich wydarzeń i sytuacji.

Autorka po mistrzowsku przyciąga uwagę odbiorcy ukazując mu bardzo różne fasady, na których ludzie budują swoje życie. Stawia nakreślonych przez siebie bohaterów przed wyborami, których konsekwencje dotykają nie tylko ich samych, lecz wiele osób dookoła.

Dzięki takiemu podejściu książka ta w moich oczach nabiera jeszcze głębszego wyrazu i tworzy pole do mnóstwa refleksji.

Serdecznie polecam Wam tę głęboką opowieść i mam nadzieję, że dzięki jej lekturze odnajdziecie tytułowe „Tysiąc powodów by kochać”.

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

piątek, 9 maja 2025

"Staraj się zawsze trzymać trochę nieba nad swoim życiem." - Marcel Proust


Marta Nowik słynie z subtelnych i pięknych w swoim przekazie opowieści, które jednocześnie nie stronią od poruszonych w nich różnego rodzaju ważnych i trudnych tematów.

Nie inaczej jest w najnowszej opowieści o wieloznacznym tytule „Dotknij nieba”. Na jej kartach poznajemy Malwinę, kobieta jeszcze przed 40-stką, lecz po przebytym już zawale serca przenosi się do Jantaru, gdzie powoli odzyskuje zdrowie, spokój i równowagę psychiczną po niełatwych doświadczeniach.

Pewnego dnia, podczas jednego z codziennych spacerów na drodze kobiety staje mężczyzna, który prosi ją o pomoc w wypchnięciu z łachy piasku, jego ogromnej terenówki, gdyż ku swojemu ogromnemu niezadowoleniu właśnie się zakopał…

Jak możecie się domyślić, nie jest to zbyt obiecujący początek znajomości, zresztą Malwina raczej stroniąca od ludzi zakłada, że jest to ich pierwsze i zarazem ostatnie spotkanie… Tym bardziej że mężczyzna nawet się nie przedstawił.

Jednak, jak wiadomo, życie bywa przewrotne więc drogi Malwiny i Gabriela ponownie się krzyżują i staje się to początkiem pięknej, wartościowej relacji, ale o tym przeczytajcie sami, sięgając po tę historię.

Jak już wcześniej wspomniałam, autorka po raz kolejny sięgnęła do tematów trudnych. Są nimi np. trudne relacje rodzinne na linii matka – córka, bezdomność, czy żałoba.

Całość jednak przepełniona jest otuchą skierowaną w stronę czytelnika. Losy Malwiny i Gabriela ukazują, że szczęście ma wiele oblicz i choć nie jest to proste, zawsze warto podejmować próby jego poszukiwania – nawet pomimo bardzo trudnych i obciążających przeżyć.

Opowieść ta zanurzona w nadmorskim klimacie, jest z jednej strony burzliwa, jak morze podczas sztormu, z drugiej natomiast łagodna i ożywcza niczym morska bryza. Czytając ją doświadczamy wielu bardzo różnorodnych emocji i refleksji na temat życia, wzajemnych relacji, ludzkich wyborów i doświadczeń etc.

Bohaterowie tutaj opisani śmiało mogą być odzwierciedleniem wielu z nas, dlatego książka ta ze swoim przekazem z pewnością dotrze do szerokiego grona odbiorców, gdyż właściwie każdy, o ile tylko zechce, odnajdzie w niej cząstkę siebie.

Zachęcam Was do zapoznania się z tą ciekawą i inspirującą do otwierania się na to co nowe powieścią. Marta Nowik poprzez swoją historię ukazuje, że traumatyczne wydarzenia z przeszłości, choć trudne i bolesne nie powinny stawać się skorupą, w której utkwimy na resztę naszego życia.

Każda nowa podróż zaczyna się od pierwszego kroku – w dużej mierze od nas samych zależy, czy podejmiemy trud, aby go zrobić. Chociaż oczywiście pewnych rzeczy nie da się zapomnieć to możliwe jest „ułożenie się” z przeszłością, satysfakcja z każdego kolejnego dobrze przeżytego dnia i dotykanie wciąż na nowo własnego nieba, które przecież wciąż nad nami jest.

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

czwartek, 8 maja 2025

"Jeżeli chcesz latać, musisz opuścić ziemię. Jeśli chcesz iść naprzód, musisz porzucić przeszłość, która ciągnie Cię w dół." - Anita Raya

 

Autorka, o której książce dzisiaj Wam opowiem, znana jest ze znacznie mroczniejszych klimatów. Tym razem jednak zdecydowała się postawić na historię z kręgu literatury pięknej.

Katarzyna Szewioła – Nagel w swojej najnowszej publikacji „Droga do Inverness” zabiera nas w niesamowitą podróż do Szkocji. Główna bohaterka opowieści to Ida Dziadosz, kobieta, która właśnie się rozwiodła, a jej relacje rodzinne z matką i młodszą siostrą nie są zbyt dobre… Największym oparciem dla Idy jest jej przyjaciółka Marta.

Kobieta powoli staje na nogi, lecz jednocześnie w jej głowie rodzi się myśl, aby wyjechać i dzięki temu nabrać dystansu do rozstania i trudnego dzieciństwa, które kiedyś również było jej udziałem. Przy okazji tego pierwotnie planowanego na pół roku pobytu kobieta chce również napisać książkę.

Na skutek splotu wielu okoliczności wybór pada na miasteczko Inverness (istniejące naprawdę). Gdy pełna wątpliwości, lecz równie mocno podekscytowana Ida wyrusza do tego zakątka, jeszcze nie wie, jak bardzo odmieni się jej życie.

Jest to opowieść ciepła, refleksyjna, traktująca o międzyludzkich relacjach, których wcale nie muszą warunkować więzy krwi. Jak sami się przekonacie czytając tę opowieść nowo nawiązane relacje potrafią być bardzo silne i nie mam tutaj na myśli kwestii wyłącznie damsko – męskich.

Autorka wplotła również do wykreowanej przez siebie historii wątek bardzo dramatyczny i wiążący się z nim sekret z przeszłości. O co dokładnie chodzi, oczywiście Wam nie zdradzę. Napiszę jedynie, iż to, co minione bardzo często kładzie się cieniem na współczesności, lecz losy bohaterów pokazują, iż można wydobyć się z rozpaczy i mroku.

Postacie nakreślone w niniejszej opowieści są bardzo różnorodne, a to sprawia, że jesteśmy tym bardziej zainteresowani ich losami i kibicujemy ich poczynaniom oraz zmaganiom z różnorakimi życiowymi rozterkami.

Towarzysząc Idzie na jej życiowych ścieżkach śledzimy jej przemianę, budowanie nowego życia, prostowanie skomplikowanych relacji i nawiązywanie nowych, które ukierunkowują egzystencję kobiety na to, co wartościowe, dobre i konstruktywnie, czyli finalnie dążące do dobrostanu Idy. A wszystko to zanurzone w klimatycznej otoczce szkockiego miasteczka, w które dzięki niezwykle plastycznemu pióru autorki jesteśmy w stanie bardzo mocno wniknąć.

Bardzo Wam polecam lekturę tej wciągającej powieści, nie tylko dlatego, że miałam przyjemność objąć ją swoim patronatem, ale przede wszystkim dlatego, że według mnie mimo, że poruszone w niej zostały trudne tematy to niesie ona również w sobie swego rodzaju ukojenie i nadzieję, że póki żyjemy wciąż wiele dobrego może nam się przydarzyć.

Zatem poznajcie Idę i odbądźcie wraz z nią tę piękna podróż.


 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

środa, 30 kwietnia 2025

Przystań Śpiących Wiatrów wita po raz drugi :)

 

„Schody do lata” to druga odsłona sagi Przystań Śpiących Wiatrów autorstwa Magdaleny Kordel.

Tym razem na pierwszy plan wysuwają się losy średniej z sióstr – Melanii – nazywanej przez bliskich i przyjaciół Melą.

Kobieta tkwi w toksycznym związku z Jackiem, który coraz bardziej ją unieszczęśliwia i odbiera chęć to życia. Początkowo Melania nie chce się przyznać nawet sama przed sobą do tego, że coraz bardziej gaśnie w tym związku, a winę za wszystko, co złe przypisuje wyłącznie sobie.

Nie mówiąc już o tym, by wyjawiła prawdę na ten temat komukolwiek innemu...

Jednak na skutek pewnych wydarzeń i dzięki interwencji jej szefowej Walerii oraz „ratunkowemu” spiskowi Stelli i Pana Wiktora – znanych nam już z poprzedniego tomu – Mela trafia ponownie do Kotkowa pod opiekuńcze skrzydła siostry i przyjaciół, a nieoceniony właściciel dworu ma dla niej pewne kronikarskie zadanie. Związane jest ono z jej pracą, fascynacją Bieszczadami oraz historią mieszkańców dworu, który rodzeństwo Saganków chce kupić, by dać mu drugie życie.

Czy pobyt w rodzinnych stronach pozwoli bohaterce stanąć na nogi? Czy zazna ona w końcu odrobinę spokoju i wytchnienia, a może los szykuje dla niej kolejne kłody pod nogi i wsparcie życzliwych osób okaże się nieodzowne? – tego dowiecie się z kart powieści.

Oprócz burzliwych losów samej Meli poznajemy również ciąg dalszy kwestii zakupu dworu oraz próby, przez którą musi przejść Stella, by niejako udowodnić swoją przynależność do tego miejsca.

Powieść ta to historia o rodzinie, która zawsze stoi za sobą murem. O odbudowywaniu siebie na nowo po traumatycznych przeżyciach, o miłości obecnej od dawna, lecz jednocześnie odkrytej zupełnie niespodziewanie. Mowa w niej także o pasji, marzeniach oraz o życiu i sekretach dawnych mieszkańców dworu, które szepczą do Meli i czytelnika spomiędzy stron starych brulionów znajdujących się w dworskiej bibliotece.

„Schody do lata” to lektura bardzo wciągająca, skłaniająca do wielu refleksji i pokazująca, jak ważna w życiu jest rodzina oraz przyjaciele. Autorka w sposób bardzo wyrazisty ukazała także fakt, że przeszłość nigdy nie pozostaje bez znaczenia wobec teraźniejszości.

W tej obyczajowej lekturze poruszony został również bardzo ważny wątek dotyczący przemocy psychicznej i tego, że jest ona równie niszcząca i niebezpieczna, jak przemoc fizyczna.

Jednocześnie przez pryzmat przeżyć Meli autorka daje nadzieję wszystkim tym, którzy borykają się z jakimkolwiek naruszaniem ich szeroko pojętego dobrostanu, ukazując iż wyjście na prostą, choć nie jest łatwe, jest możliwe.

Oprócz trudnych tematów czytelnik znajdzie tu sporą dawkę ciepła, humoru, przyjaźni i miłości, którymi obdarzają się bohaterowie, a one z kolei przelewają się na odbiorcę tej powieści.

To jak – nabraliście ochoty na powrót do Kotkowa? Mam nadzieję, że tak i serdecznie Wam to polecam. Sama za jakiś czas mam w planach lekturę tomu trzeciego, o której na pewno w swoim czasie także Wam opowiem.

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *