poniedziałek, 9 marca 2020

Recenzja premierowa mojego patronatu.


Monika Sawicka ma w swoim literackim dorobku wiele powieści, a każda z napisanych przez nią historii jest nasycona różnorodnymi emocjami. Autorka nie stroni również od tematów trudnych, uważanych za drażliwe, czy też w jakikolwiek sposób niewygodnych.

Podobnie jest też w jej najnowszej powieści „Wszystkie nasze tajemnice”, którą miałam przyjemność objąć patronatem medialnym.

Klara i Albin są zgodnym i szczęśliwym małżeństwem, mają nastoletnią córkę Karolinę zwaną Iną. Oboje mają również bardzo absorbującą i odpowiedzialną pracę – ona jest policjantką, on chirurgiem. Wydawać by się mogło zwyczajna, zgodna rodzina.

Jednakże w toku lektury okazuje się, iż Klara zmaga się z ogromnym brzemieniem w postaci tajemnicy z dzieciństwa, które wciąż kładzie się cieniem na jej samopoczuciu psychicznym, własnej samoocenie i relacjach z innymi. Ina, która przypadkowo odnajduje pamiętnik swojej mamy stopniowo odkrywa jej bolesny, wstrząsający sekret.

Justyna, szwagierka Klary, a zarazem siostra Albina również zmaga się z niebagatelną tajemnicą. Jako młoda dziewczyna tuż po krótko trwającym, nieudanym małżeństwie zniknęła na jakiś czas i nikt nie wie, co się z nią wówczas działo, gdyż po swoim powrocie nigdy nie poruszyła tego tematu.

Monika Sawicka w swojej książce poruszyła bardzo ważny temat, jakim są rodzinne tajemnice i ich konsekwencje. Osoby, które noszą w sobie jakiś sekret nieustannie zmagają się z pewnego rodzaju osamotnieniem czy ogromnym poczuciem winy, któremu bardzo często towarzyszy poczucie takiej czy innej straty. Jest to również opowieść o rodzinnych więzach, które nieoczekiwanie mogą mocno skomplikować życiową sytuację bohaterów.

Śledząc skomplikowane losy bohaterów tej opowieści towarzyszymy im w procesie stopniowego godzenia się z przeszłością i samymi sobą. Przeżywamy wraz z nimi wiele zaskakujących dla nich samych momentów i życiowych przełomów, które chociaż początkowo są, dla wielu z nich szokujące to finalnie stają się pozytywami.

Proza nakreślona przez autorkę w sposób bardzo dobitny ukazuje, że każdy nosi w sobie jakieś tajemnice – mniejsze lub większe – są częścią składową naszego życia. Autorka zabiera czytelników w niezwykłą literacką podróż pośród meandrów skrywanych bardzo głęboko ludzkich sekretów. Wyraziste postacie, ich skomplikowane losy i emocjonalny rollercoaster – to wszystko i wiele więcej znajdziecie w niniejszej opowieści.

Historia ta przedstawia bardzo szerokie spektrum targających istotą ludzką emocji. Jest to opowieść o rozstaniach i powrotach mających wbrew pozorom bardzo wiele wymiarów oraz o sile wybaczenia nie tylko innym, lecz także samemu sobie.

Książka urzeka nie tylko swoją intrygującą treścią, ale również magnetyzującą i zagadkową okładką.

Zapraszam do lektury.

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

środa, 4 marca 2020

"Muzyka - po milczeniu - najlepiej wyraża to, co niewyrażalne." - Aldous Huxley


Mówi się, że nie należy oceniać książki po okładce, bywają jednak takie pozycje, których okładka urzeka i przyciąga od pierwszego momentu, gdy tylko się ją zobaczy… Tak właśnie było ze mną w przypadku powieści „Ciężar pianina” autorstwa Chris Cander, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Czarna Owca.

Autorka snuje swoją opowieść dwutorowo, z jednej strony mamy rok 1962 i śledzimy losy mieszkającej w ZSRR, ośmioletniej wówczas dziewczynki o imieniu Katia. Kilkulatka dzięki swojemu niewidomemu sąsiadowi odkrywa swoją fascynację pianinem Blüthnera, która to pasja będzie jej towarzyszyć przez całe życie podobnie, jak samo pianino.

Równolegle znajdujemy się w roku 2012, w USA, gdzie poznajemy historię 26-letniej Clary, która mając lat dwanaście w pożarze straciła oboje rodziców i była wychowywana przez wujostwo. Blüthner jest ostatnim urodzinowym prezentem dla Clary od jej ojca, więc, mimo, iż nigdy na nim nie grała pianino ma dla niej ogromną sentymentalną wartość.

Młoda kobieta właśnie po raz kolejny się przeprowadza, co przy jej ograniczonych możliwościach finansowo-lokalowych i gabarytach pianina jest sporym wyzwaniem. Prosi o pomoc swoich przyjaciół, lecz gdy podczas transportu pianina ulega wypadkowi i łamie rękę w przypływie narastającej frustracji i bezradności postanawia sprzedać instrument… Jednakże, kiedy pojawia się kupiec Clara zmienia zdanie… W ten sposób jej ścieżki krzyżują się z losami fotografa o imieniu Greg.

Autorka w sposób niezwykle misterny splotła ze sobą losy Katii, Grega i Clary osnuwając je wokół majestatycznego i magicznie brzmiącego Blüthnera. „Ciężar pianina” to przepełniona emocjami i muzyką opowieść o ludziach, którzy na różne sposoby dźwigają ze sobą brzemiona przeszłości, których wizualizacją jest monumentalny instrument.

Jest to historia o poszukiwaniu miłości, zagubieniu, poczuciu wyobcowania, tęsknocie i rozpaczy, a także o pasji, która przeradza się w obsesję i doprowadza do szaleństwa w różnych jego formach.
Jeszcze bardziej wymownego klimatu opisanej historii dodają bardzo plastycznie ukazane imponujące i zapierające dech w piersiach krajobrazy z Doliny Śmierci, gdzie Greg fotografuje Blüthnera.

Zachęcam Was do przeczytania „Ciężaru panina”, ponieważ jest to książka, która chociaż czyta się szybko to pozostawia w czytelniku swój ślad skłaniając go do wielu refleksji nad wielowymiarowością ludzkiej egzystencji.

Postacie wykreowane przez autorkę są bardzo wyraziste, a historia każdej z nich rzuca coraz to nowe światło na całą tę opowieść nadając jej wraz z umykającymi stronami coraz szerszą perspektywę.

Jeśli więc macie ochotę na subtelną, a zarazem bardzo wymowną historię z niecichnącymi dźwiękami pianina w jej tle polecam Wam gorąco książkę Chris Cander.

poniedziałek, 2 marca 2020

Witajcie w zwariowanym świecie Maryśki! :)



Ogromnie rzadko zdarza mi się sięgać po książki z nurtu typowo lekkich, łatwych i przyjemnych, tym razem jednak tak właśnie się stało za sprawą debiutu literackiego autorstwa Magdaleny Czmochowskiej o nieco przewrotnym tytule „Cholerna książka”.

Bohaterką opowieści jest Maria Łódzka zwana przez przyjaciół Maryśką, kobieta u progu „magicznej” 40-stki w metryce. Jest ona również mamą, która wychowuje dwóch synów – Krzyśka i Jaśka, w czym wspomaga ją były mąż.

W perypetiach Maryśki mają swój wymierny udział jej przyjaciółki. Autorka wykreowała postacie kilku różnorodnych kobiet, którym zdecydowanie daleko do ideałów, dzięki czemu możemy stosunkowo łatwo się z nimi utożsamić przeżywając ich radości, smutki i wewnętrzne dylematy.

W powieści nie brakuje również mocno oryginalnych i z całą pewnością nietuzinkowych męskich postaci, od policjanta poprzez aptekarza będącego jednocześnie wschodzącą gwiazdą estrady, aż po byłego gangstera.

Książka, chociaż na pozór lekka i przezabawna niesie w sobie również wiele pozytywnych refleksji dotyczących między innymi tego, jak ważna w naszym życiu jest rodzina i prawdziwa przyjaźń.

Magdalena Czmochowska ukazując w taki, a nie inny sposób losy Maryśki pokazuje, że na miłość nigdy nie jest za późno bez względu na wszystkie wcześniejsze doświadczenia. W gruncie rzeczy mniej, lub bardziej otwarcie każdy z nas jej szuka i potrzebuje.

Podobnie rzecz się ma z innymi życiowymi zmianami, które, mimo, iż wiążą się z wyjściem poza własną strefę komfortu finalnie bardzo często są korzystne i pożyteczne.

Zdanie na okładce książki głosi, że Maryśka to Polska Bridget Jones, ja chyba, aż tak daleko nie posunęłabym się w porównaniach, chociaż znam tylko filmową odsłonę Birdget Jones.

Niemniej jednak, jeśli macie ochotę na dobrą zabawę oraz mnóstwo śmiechu przy lekturze to myślę, że książka ta będzie dobrym wyborem.

Czy Maryśka odnajdzie w końcu samą siebie i to, czego szuka? No i czy jej cholerna książka ;) w końcu ujrzy światło dzienne? Przeczytajcie sami.

 * https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *