poniedziałek, 31 sierpnia 2020

"Sama, sama zupełnie sama, w tym samym miejscu ale w innym czasie, sama, sama jak drzewo na pustyni..."


Książka, którą chciałabym Wam dzisiaj przybliżyć to powieść Agnieszki Lis „Listy w góry”, tą właśnie pozycją pisarka rozpoczęła współpracę z Wydawnictwem Skarpa Warszawska. Autorka nadała tej publikacji formę listów, a cała historia, choć fikcyjna to szkieletowo oparta jest na losach Jerzego Kukuczki i jego rodziny.

Historia ta rozpoczyna się pod koniec lat 70-tych, a czasy nie należą do najłatwiejszych. Poznajemy młodą kobietę, która z tęsknoty i ogromnego lęku o swojego męża himalaistę zaczyna pisać do niego listy, które są jednocześnie jej pamiętnikiem.

Śledzimy wewnętrzne zmagania narratorki z samotnością, tęsknotą, lękiem o ukochaną osobę, a w późniejszym czasie także właściwie samotne wychowywanie przez nią synów i borykanie się z trudami dnia codziennego na przestrzeni wielu lat.

Zapytacie czy jest to książka o miłości i poświęceniu? – Tak, ale jest to także książka o egoizmie i chorobliwej wręcz pasji, która doprowadziła do najgorszego. Owszem jak najbardziej uważam, iż pasja w życiu jest potrzebna, ale czy należy stawiać ją ponad wszystko, nawet rodzinę, szafując przy tym własnym życiem? Nie wiem jak Wy, ale ja uważam, że nie…

Powieść ta jest dobrze napisana, a poruszone w niej tematy są trudne i bardzo często bolesne. Muszę jednak uczciwie powiedzieć, że chociaż doceniam mocny przekaz zawarty w tej opowieści to postawa głównej bohaterki ogromnie mnie irytowała. Czytając jej listy czułam się tak, jak gdybym miała przed sobą dwie diametralnie różne osoby.

Z jednej strony Matkę Polkę walczącą o byt i przetrwanie rodziny w trudnych czasach, w jakich przyszło jej żyć. Z drugiej natomiast kobietę totalnie uległą i zdominowaną przez ambicje własnego męża, który przecież MUSI pojechać na kolejną wyprawę, a w związku z powyższym, gdy już jest w domu to i tak albo ciągle coś załatwia na kolejną podróż, albo przez ich małe mieszkanie ciągle przewijają się tabuny ludzi, no, ale przecież jej nie wypada zwrócić im uwagi, że są trochę za głośno... etc

Momentami było mi żal tej zagubionej, a zarazem ewidentnie rozdartej wewnętrznie kobiety. Czasem jednak miałam ochotę nią potrząsnąć, aby wreszcie choć trochę się ocknęła… Czy w końcu do tego doszło dowiecie się z kart książki.

Swoistym panaceum na samotność i życiowe troski była dla kobiety odnowiona relacja z jej dawną szkolną koleżanką Moniką. Jak się jednak okazuje w toku lektury ta skomplikowana więź z pewnych względów koniec końców również kładzie się cieniem na życiu narratorki.

„Listy w góry” to opowieść wręcz buzująca emocjami. Ich ilość i różnorodność nie pozwalają czytelnikowi przejść obok tej historii obojętnie. W moim odczuciu jest to jedna z takich opowieści, których nie sposób jednoznacznie ocenić. Jak już wcześniej wspomniałam jej dodatkowym „smaczkiem” jest nietuzinkowa forma.

Czy skusicie się na lekturę niniejszej powieści? – Mam nadzieję, że tak, a po jej przeczytaniu być może zechcecie podzielić się ze mną Waszymi wrażeniami. Jestem bardzo ciekawa Waszego odbioru.

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

sobota, 29 sierpnia 2020

"Ile w trudzie nieustannym wspólnych zmartwień, wspólnych dążeń..."


W ostatnich latach na naszym rynku wydawniczym ukazało się bardzo wiele pozycji o tematyce wojennej i obozowej. Książka, o której chcę Wam dzisiaj napisać również porusza tę tematykę jednak autorka ujęła temat z nieco innej niż zazwyczaj perspektywy.

„Dzieci z Pawiaka” jak wskazuje na to już sam tytuł to historie dzieci i młodzieży, którzy przyszli tam na świat albo trafili w to okrutne miejsce w bardzo młodym wieku. Są to wspomnienia ich samych lub ich najbliższych. Świadectwa te są przejmującym obrazem tego, co działo się w jednym z najcięższych więzień okupowanej przez Niemców Polski.

Sylwia Winnik, jak zapewne wiedzą Ci, którzy znają jej reportaże, jest wytrawną słuchaczką. Przeżycia i emocje zawarte w opowieściach, którymi dzielą się z nią rozmówcy są przekazane czytelnikom w sposób bardzo rzetelny i wiarygodny, a jednocześnie na swój sposób subtelny pomimo tak trudnej tematyki.

Nie sposób opisać tych kilkunastu zawartych w książce historii. Każda z nich przepełniona jest strachem, bólem, niepewnością jutra, niewiedzą o losach najbliższych etc. Jednak wbrew otaczającej wszechobecnej brutalności i marazmowi pojawiają się tam również promyki nadziei, które też odmalowują się w tej publikacji.

Całość dodatkowo wzbogacają zdjęcia i zapiskami pochodzącymi z prywatnych archiwów osób, z którymi rozmawiała autorka.

Są takie książki, o których pisze się bardzo trudno, a jednocześnie ich lektura niesie w sobie ogromną wartość. Nie da się bowiem, w moim mniemaniu, oceniać, czy jakkolwiek kategoryzować ludzkich przeżyć ani targających człowiekiem, a zwłaszcza dzieckiem emocji w obliczu przerażającej więziennej codzienności.

Osobom tym odebrano nie tylko wolność i poczucie bezpieczeństwa, lecz także dzieciństwo i wczesną młodość, który to czas straciły one bezpowrotnie. Wiele spośród nich przez dłuższy czas w ogóle nie znało innego życia niż to wiedzione za murami Pawiaka. Gdy zdarzało się, iż znienacka wypuszczano je na wolność nie miały pojęcia, co ze sobą począć, a w późniejszym życiu nieustannie zmagały się one z traumami z przeszłości.

Z całego serca polecam Wam tę niełatwą i ogromnie emocjonalną lekturę. Niech głosy małoletnich więźniów Pawiaka wybrzmią po raz wtóry, tak, abyśmy nigdy nie zapomnieli, a zarazem robili wszystko, co w naszej mocy, by nie pozwolić historii zatoczyć kolejnego mrocznego koła.

A Tobie Sylwio gratuluję kolejnego znakomitego reportażu w twoim literackim dorobku.

piątek, 28 sierpnia 2020

Poznajcie Króla fałszerzy.


Dziś przychodzę do Was z kolejnym reportażem autorstwa Magdy Omilianowicz. Po wstrząsających „Mistrzyniach kamuflażu…” autorka przybliża nam rozmowę zupełnie innego kalibru, poznajemy bowiem historię Zdzisława N. nazywanego m.in. „Matejką z Monte”, czy „Królem fałszerzy”.

Życie tego mężczyzny od najmłodszych lat nie należało do łatwych. Wychowywany w patologicznej rodzinie, gdzie alkohol lał się strumieniami, jako młody chłopak trafił do bidula dla trudnej młodzieży w Tarnowie, gdzie wcale, jak się dowiadujemy nie było mu lżej… Właściwie od zawsze przejawiał ogromny talent plastyczny, który był dla niego odskocznią od burej, brutalnej codzienności -  kto wie jak potoczyłoby się jego życie, gdyby owe zdolności nie ukierunkowały się w stronę wszelakich fałszerstw, o których dowiecie się całkiem sporo z kart „Przepisu na fałszerza”.

Konwersacja Magdy Omilianowicz ze Zdzisławem N. jest słodko – gorzką opowieścią o meandrach ludzkiego losu. I chociaż w życiu „Matejki” nie brakowało wzlotów i upadków, jego wspomnienia osnute są wyczuwalną nutką nostalgii.

Opowieść ta jest tym ciekawsza, że Zdzisław N. uchyla rąbka tajemnicy dotyczącego różnorodnych sposobów i często wieloetapowych metod ich przeprowadzania w odniesieniu do podrabiania różnych rzeczy, jednocześnie nie zdradzając przy tym najbardziej newralgicznych szczegółów swojej „profesji”.

Książka ta jest ogromnie interesująca i pomimo swojej niewielkiej objętości niesie w sobie ogrom emocji. Jest to bowiem opowieść o losach człowieka, którego pasja, talent i ciągłe dążenie do maksymalnego perfekcjonizmu, zaprowadziły za mury krakowskiego więzienia na Montelupich, gdzie również zyskał pewnego rodzaju renomę.

Jest to opowieść mężczyzny, który nie stara się wybielać i całkowicie szczerze mówi o tym, że przysłowiowo w pewien sposób „ciągnie wilka do lasu” i dlatego z różnych powodów wielokrotnie wracał na przestępczą ścieżkę.

Historia Zdzisława N. jest też doskonałym przykładem na to, że nawet w środowisku, w którym obracał się bohater jest miejsce na miłość, przyjaźń i wzajemną pomoc, czy lojalność chociaż oczywiście nie brakuje też donosicielstwa etc.

„Przepis na fałszerza” to mocna, wciągająca i emocjonująca lektura, która z pewnością pochłonie Was bez reszty dlatego gorąco ją Wam polecam.

Jeśli zaś chodzi o obecną sytuację „Króla fałszerzy” to aktualnie po 40 latach (z przerwami) spędzonych za kratami przebywa on na wolności i po raz kolejny próbuje poukładać sobie życie na wolności oddając się swojej w pełni legalnej pasji, jaką nieodmiennie jest malarstwo.

Być może przyjdzie jeszcze taki moment, że usłyszymy o tym koneserze życia, bo taki właśnie portret Zdzisława N. wyłania mi się z kart tej opowieści, gdy będzie promował wystawę swoich obrazów - tak jak bywało to dawniej, za starych dobrych czasów :).

PS. Książkę możecie nabyć TUTAJ.

środa, 26 sierpnia 2020

"W cudzym domu" po raz ostatni...


Moja przygoda z książkami autorstwa Hanny Cygler rozpoczęła się cztery lat temu od powieści „Grecka mozaika” i od tamtej pory biorę w ciemno wszystkie jej publikacje, dzięki czemu przeczytałam już sporo pozycji autorki (chociaż jeszcze nie wszystkie).

Najnowsza powieść „Po cudze pieniądze” jest długo wyczekiwanym tomem zamykającym cykl „W cudzym domu”.

Akcja toczy się w latach 1905-1910. Ponownie spotykamy się z rodzinami Hallmanów i Szuszkinów. W ich życiu, jak to zwykle w historiach tworzonych przez Hannę Cygler bywa, bardzo wiele się dzieje, od tajemniczego zabójstwa w Nowym Jorku poczynając, poprzez skandal obyczajowy w armii niemieckiej aż po rodzinną tragedię i przymusową emigrację oraz mnóstwo innych frapujących wydarzeń.

Wraz z bohaterami wędrujemy po świecie poprzez miasta, kraje, a nawet kontynenty. Na scenę wkracza także ponownie Maksymilian Kwilecki, który pozostaje czarnym charakterem knującym intrygi gdzie tylko się da, tak, aby wyjść na swoje.

W opowieści snutej przez autorkę odnajdujemy bardzo wiele wątków miłość, zdradę, śmierć, rozpacz, nienawiść, strach, ale również radość, nadzieję i pomyślne wiatry. Podobnie jak w realnym życiu postacie nakreślone przez Hannę Cygler doświadczają zarówno wzlotów, jak też bolesnych na różne sposoby upadków. Ich hart ducha pozwala im jednak zawsze się po nich podnieść.

Na uwagę zasługuje również bardzo merytorycznie, a zarazem ciekawie i plastycznie ukazane tło historyczne, w jakim osadzone są losy bohaterów. Poznając perypetie ludzi niejako mimochodem dowiadujemy się również całkiem sporo o historii dziejącej się w opisywanym czasie. Nie zabrakło również kwestii dotykających tematyki społeczno - obyczajowej, która zawsze przewija się w opowieściach Hanny Cygler.

Jeśli zatem macie ochotę na opowieść wielowątkową, napisaną barwnym, a jednocześnie przystępnym językiem oraz taką, w której nie brak całej gamy emocji, tajemnic i różnorakich intryg to koniecznie przeczytajcie „Po cudze pieniądze”.

Jednocześnie gorąco zachęcam Was do zapoznania się z całym cyklem „W cudzym domu”, zwłaszcza, że książki te czyta się właściwie jednym tchem.

Na zachętę poniżej znajdziecie linki do recenzji poprzednich tomów:

Tom 1

poniedziałek, 24 sierpnia 2020

Są wydarzenia zmieniające wszystko...


Książka, o której chcę Wam dzisiaj napisać oparta jest na kanwie wydarzeń z roku 1997, gdy południowa i zachodnia część naszego kraju zmagały się z powodzią. Czwórka nastoletnich chłopców rozpoczyna właśnie wakacje. Kacper, Grzesiek, Darek i Józek obserwują nadchodzącą powódź, która jawi im się jako okazja do przeżycia wielkiej przygody. Jednocześnie kompletnie nie zdają sobie oni sprawy, jak bardzo ten gigantyczny żywioł zmieni ich życie nie tylko w kontekście strat materialnych, które jak się ostatecznie okazuje są jedynie wierzchołkiem przysłowiowej góry lodowej.

Zmagania z żywiołem stanowią w niniejszej powieści tło dla wewnętrznych trudności, z jakimi zmagają się młodzi bohaterowie w małomiasteczkowej społeczności Głuchołaz. Pierwsze męskie przyjaźnie, zatargi, miłości i związane z nimi różnorakie zawirowania emocjonalne oraz trudne relacje rodzinne to swego rodzaju oś tej opowieści. Poprzez trwającą powódź i związane z nią wydarzenia bohaterowie zmuszeni są przejść przyspieszony proces dojrzewania. Podobnie, jak przez okoliczne ziemie, przez życie każdego z nich przetaczają się „fale”, które na zawsze pozostawią niezatarty ślad w każdym z nich. O tym, co dokładnie mam tutaj na myśli dowiecie się z kart książki, ponieważ nie chciałabym spojlerować.

Autor nakreślił głównych bohaterów w taki sposób, że śmiało mogliby być oni kumplami z sąsiedztwa każdego z czytelników. Ich początkowe wybryki, pierwsze fajki i alkohol czy kradzione komiksy wywołają u wielu z nas nostalgiczny uśmiech. Dzięki temu na pewno łatwiej nam jest utożsamić się z przeżyciami oraz różnorodnymi rozterkami młodych bohaterów.

Zagadkowości całej opowieści dodają również fragmenty opatrzone mianem „luźnej kartki”, które chociaż początkową wydają się całkowicie wyrwane z kontekstu to finalnie okazują się znakomitym dopełnieniem całości.

„Topiel” jest książką przepełnioną ogromem emocji, które jak to bywa w młodzieńczych latach bardzo często są głęboko ukrywane. W powieści w sposób mocno nietuzinkowy autor ukazał jak często pozory mylą, a to, co wydaje się być oczywiste wcale takie nie jest.

Książka mocno psychologiczna z elementami thrillera i kryminału – takiego de facto bardzo zgrabnego w moim subiektywnym odczuciu połączenia dokonał Jakub Ćwiek w swojej najnowszej powieści z nutką nostalgii przenosząc przy tym czytelnika w na swój sposób barwne lata 90-te.

Jeśli zaś chodzi o zakończenie cóż mogę napisać… po prostu wbija w fotel!

Zachęcam Was do zapoznania się z perypetiami czworga przyjaciół w obliczu niszczycielskiego żywiołu, którym jest tutaj nie tylko woda. Dajcie się pochłonąć „Topieli”.

Polecam.

 * https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

piątek, 7 sierpnia 2020

"To, co za nami, i to, co przed nami, niewiele znaczy w porównaniu z tym, co tkwi w nas." - Ralph Waldo Emerson


Całkiem niedawno, bo zaledwie 29 lipca swoją premierę miała najnowsza powieść autorstwa Maxa Czornyja pod bardzo wymownym tytułem „Córka nazisty”. Jest to już 17 (wraz z kilkoma antologiami) pozycja w dorobku autora. Jednakże tym razem pisarz postawił na zupełnie inny niż dotychczas klimat opowieści. „Córka nazisty” utrzymana jest w konwencji psychologiczno-obyczajowej oraz historycznej poruszony został w niej bowiem temat Holocaustu.

Główną bohaterką przedstawionej historii jest Greta Rott, kobieta jest już w podeszłym wieku i zmaga się z chorobą Alzheimera, która niestety coraz skuteczniej odcina starszą panią zarówno od rzeczywistości jak i wspomnień. Bywają jednak i takie chwile, gdy bohaterka jest w pełni świadoma i wtedy boryka się z jeszcze inną traumą z przeszłości, kobieta jest przekonana, że nosi w sobie gen zła, ponieważ jej ojcem był oficer SS – Martin Rott, który działał w jednym z obozów koncentracyjnych.

Greta za wszelką cenę i na wszelkie możliwe sposoby stara się odpokutować nie swoje winy. Z chorobą i wyrzutami sumienia pomaga uporać się staruszce jej terapeutka Alicja. Tajemniczą i wiodącą przez wiele meandrów drogą ku osiągnięciu spokoju sumienia staje się także pamiętnik, który na skutek pewnego eksperymentu trafia w ręce Grety. Na jego kartach poznajemy Annę i jej matkę oraz ich niełatwą i bolesną historię.

Czy dzięki lekturze pamiętnika Greta osiągnie upragniony wewnętrzny spokój? Czy wybaczy? Ojcu, a może samej sobie? Tego dowiecie się z kart książki.

Dla mnie opowieść ta jest majstersztykiem. Autor w sposób niezwykle umiejętny łączy w niej przeszłość z teraźniejszością, wywołując w czytelniku snutą opowieścią całą gamę różnorodnych emocji. Historia Grety spleciona z pamiętnikiem Anny porusza najczulsze struny człowieczeństwa, a odbiorca znajduje w niej uśmiech i łzy, strach i niepewność jutra, lecz także nadzieję wbrew przeciwnościom i wielką ludzką determinację.

Książkę tę czyta się jednym tchem pomimo jej trudnej tematyki. Max Czornyj ukazał w niej walkę człowieka nie tylko w kontekście historycznym, lecz również w jej indywidualnym wydaniu, czyli zmaganiu się z własnymi demonami i traumami – Greta toczy ten bój każdego dnia.

Jest to opowieść o głębi ludzkiej egzystencji, w której jest miejsce zarówno na chorobę, zapominanie, powolne odchodzenie etc, ale też na miłość, przyjaźń, przebaczenie, odkrywanie prawdy i wiele innych odczuć.

Uwierzcie mi, że bardzo trudno jest pisać o tej pozycji tak, aby nie spojlerować, a tym samym nie psuć Wam samodzielnego odkrywania sekretów niniejszej opowieści. Mimo, iż książek o tematyce wojennej jest aktualnie na rynku bardzo wiele to „Córka nazisty” jest zupełnie inna od tych, które do tej pory przeczytałam (a było ich sporo), dlatego bardzo serdecznie zachęcam Was do zapoznania się z najnowszą publikacją Maxa Czornyja i gwarantuję, że długo o niej nie zapomnicie.

czwartek, 6 sierpnia 2020

"Szczęście nie jest stacją, do której przyjeżdżasz, lecz sposobem podróżowania." - Margaret Lee Runbeck


Czy macie w swoim otoczeniu małych milusińskich? Jeśli tak to myślę, że moja dzisiejsza propozycja czytelnicza będzie dla nich w sam raz, a i Wy dorośli zapewne będziecie się dobrze bawić czytając im tę opowieść.

Mamy środek lata i wakacji, a jak wiadomo jest to czas wielu niesamowitych wypraw i przeżywania różnych przygód. Jednak ze względu na aktualną sytuacją zdecydowanie bezpieczniej jest teraz postawić na podróże i ciekawe przeżycia odbywające się na książkowych kartach, a „Zebrulik” jest do tego wręcz idealny!

Ta niewielka objętościowo książeczka ukazała się na rynku wydawniczym nakładem Wydawnictwa Alegoria jesienią 2017 roku. Jej autorką jest Urszula Giewoń, która postanowiła ożywić poduszkę w kształcie zebry obdarzając ją wdzięcznym imieniem Zebrulik i wysyłając swojego bohatera na ogromnie ciekawą, obfitującą w różne perypetie eskapadę w poszukiwaniu okruszków szczęścia.

W kilkunastu krótkich, lecz niezwykle treściwych odsłonach wraz z bohaterem mały czytelnik ma szansę przeżywać całą gamę odczuć i emocji, jakie nieodmiennie towarzyszą Zebrulikowi na różnych etapach jego podróży.

Małej, sympatycznej zebrze dokładnie tak, jak w życiu bywa i wesoło i smutno, czasem czuje się podekscytowana, a niekiedy samotna, przestraszona i odrobinę zagubiona. Na szczęście na drodze Zebrulika pojawiają się różni ludzie, którzy pomagają mu wciąż wytrwale podążać do obranego na początku celu.

Książeczka ta bawi i uczy. Pokazuje jak ważne jest to by mieć marzenia oraz pomimo przeciwności losu nie rezygnować ze swoich pragnień. Urszula Giewoń pokazała w niej również w sposób bardzo wyraźny znaczenie i siłę przyjaźni okraszając dodatkowo tę opowieść wspaniałymi ilustracjami własnego autorstwa.

Czy decyzja już zapadła i wasze dzieciaki będą towarzyszyć Zebrulikowi w poszukiwaniu okruszków szczęścia? – Mam nadzieję, że tak!
Ja ze swojej strony bardzo polecam Wam tę barwną i bardzo ciekawą historię, którą Książkowo czyta miało przyjemność objąć patronatem medialnym.

środa, 5 sierpnia 2020

"Nigdy nie trać cierpliwości – to jest ostatni klucz, który otwiera drzwi..." - Antoine de Saint-Exupéry



Dorota Gąsiorowska zadebiutowała zaledwie pięć lat temu, w marcu 2015 roku, powieścią „Obietnica Łucji”, a po niej pojawiło się dziewięć kolejnych historii. Najnowszą spośród nich jest „Pamiętnik Szeptuchy”, który swoją premierę miał 17 czerwca, a tytuł ten stanowi otwarcie nowej serii DNI MOCY.
                                                                                                                                          
Jedną z głównych bohaterek opowieści, którą poznajemy już na samym początku jest Natasza Potocka, młoda, śliczna dziewczyna, która od najmłodszych lat pod czujnym okiem matki perfekcjonistki rozwija swoją karierę w branży modelingowej. Przychodzi jednak moment, w którym dziewczyna jest już zmęczona nieustającą presją, apodyktycznością i bezkompromisowością Elżbiety oraz całym swoim dotychczasowym, zaganianym życiem, w którym czuje się jedynie pionkiem… Wiedziona nagłym impulsem i nie informując o tym fakcie nikogo postanawia wybrać się do przyjaciółki na Podlasie, jednak jak to się niekiedy zdarza GPS wyprowadza ją w przysłowiowe pole i w ten oto sposób, zupełnie niespodziewanie jej życiowe ścieżki krzyżują się z postacią miejscowej szeptuchy o imieniu Salma.

Po zaskakującym tygodniu, który ostatecznie Natasza spędza w chacie staruszki, życie młodej kobiety zaczyna stopniowo podążać właściwym torem, a ona sama odnajduje wewnętrzny spokój i samozadowolenie.   

Jeśli chcecie poczytać opowieść iście letnią, tchnącą magicznym słowiańskim klimatem, a przy tym pełną zawiłych ludzkich losów i rodzinnych tajemnic, które stopniowo odsłaniają się przed naszymi bohaterami to koniecznie zajrzyjcie na karty „Pamiętnika Szeptuchy”.

Autorka w sposób niezwykle wyrafinowany, a zarazem ogromnie plastyczny splata przeszłość z teraźniejszością. Oprócz tego czytelnik ma szansę przyjrzeć się niełatwym relacjom rodzinnym oraz ogólnoludzkim, których jak się okazuje nigdy nie należy oceniać jedynie po pozorach, czy różnorakich domysłach.

Zawartość niniejszej książki jest jedynym w swoim rodzaju koktajlem uczuciowo-emocjonalnym, który coraz bardziej porywa odbiorcę z każdą kolejną przeczytaną stroną. Jeżeli marzycie o lekturze nieoczywistej i wciągającej, w której baśniowa opowieść nierozerwalnie łączy się z ważnym przesłaniem dotyczącym tego, iż w życiu ogromnie ważna jest równowaga właściwie w każdej jego dziedzinie, a jej brak prowadzi człowieka na różnego rodzaju egzystencjalne manowce to koniecznie zapoznajcie się z losami Nataszy, tajemniczej Salmy oraz zawartością pamiętnika zagadkowej Mildy, a także z perypetiami wszystkich pozostałych bohaterów, z których każdy wnosi szczyptę niezwykłości do tej historii. Gwarantuję, że się nie zawiedziecie, a wypieki na twarzy podczas tej lektury są w pakiecie.

Gorąco polecam Wam tę powieść i z niecierpliwością wyczekuję na jej drugi tom!

 * https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *