poniedziałek, 31 sierpnia 2020

"Sama, sama zupełnie sama, w tym samym miejscu ale w innym czasie, sama, sama jak drzewo na pustyni..."


Książka, którą chciałabym Wam dzisiaj przybliżyć to powieść Agnieszki Lis „Listy w góry”, tą właśnie pozycją pisarka rozpoczęła współpracę z Wydawnictwem Skarpa Warszawska. Autorka nadała tej publikacji formę listów, a cała historia, choć fikcyjna to szkieletowo oparta jest na losach Jerzego Kukuczki i jego rodziny.

Historia ta rozpoczyna się pod koniec lat 70-tych, a czasy nie należą do najłatwiejszych. Poznajemy młodą kobietę, która z tęsknoty i ogromnego lęku o swojego męża himalaistę zaczyna pisać do niego listy, które są jednocześnie jej pamiętnikiem.

Śledzimy wewnętrzne zmagania narratorki z samotnością, tęsknotą, lękiem o ukochaną osobę, a w późniejszym czasie także właściwie samotne wychowywanie przez nią synów i borykanie się z trudami dnia codziennego na przestrzeni wielu lat.

Zapytacie czy jest to książka o miłości i poświęceniu? – Tak, ale jest to także książka o egoizmie i chorobliwej wręcz pasji, która doprowadziła do najgorszego. Owszem jak najbardziej uważam, iż pasja w życiu jest potrzebna, ale czy należy stawiać ją ponad wszystko, nawet rodzinę, szafując przy tym własnym życiem? Nie wiem jak Wy, ale ja uważam, że nie…

Powieść ta jest dobrze napisana, a poruszone w niej tematy są trudne i bardzo często bolesne. Muszę jednak uczciwie powiedzieć, że chociaż doceniam mocny przekaz zawarty w tej opowieści to postawa głównej bohaterki ogromnie mnie irytowała. Czytając jej listy czułam się tak, jak gdybym miała przed sobą dwie diametralnie różne osoby.

Z jednej strony Matkę Polkę walczącą o byt i przetrwanie rodziny w trudnych czasach, w jakich przyszło jej żyć. Z drugiej natomiast kobietę totalnie uległą i zdominowaną przez ambicje własnego męża, który przecież MUSI pojechać na kolejną wyprawę, a w związku z powyższym, gdy już jest w domu to i tak albo ciągle coś załatwia na kolejną podróż, albo przez ich małe mieszkanie ciągle przewijają się tabuny ludzi, no, ale przecież jej nie wypada zwrócić im uwagi, że są trochę za głośno... etc

Momentami było mi żal tej zagubionej, a zarazem ewidentnie rozdartej wewnętrznie kobiety. Czasem jednak miałam ochotę nią potrząsnąć, aby wreszcie choć trochę się ocknęła… Czy w końcu do tego doszło dowiecie się z kart książki.

Swoistym panaceum na samotność i życiowe troski była dla kobiety odnowiona relacja z jej dawną szkolną koleżanką Moniką. Jak się jednak okazuje w toku lektury ta skomplikowana więź z pewnych względów koniec końców również kładzie się cieniem na życiu narratorki.

„Listy w góry” to opowieść wręcz buzująca emocjami. Ich ilość i różnorodność nie pozwalają czytelnikowi przejść obok tej historii obojętnie. W moim odczuciu jest to jedna z takich opowieści, których nie sposób jednoznacznie ocenić. Jak już wcześniej wspomniałam jej dodatkowym „smaczkiem” jest nietuzinkowa forma.

Czy skusicie się na lekturę niniejszej powieści? – Mam nadzieję, że tak, a po jej przeczytaniu być może zechcecie podzielić się ze mną Waszymi wrażeniami. Jestem bardzo ciekawa Waszego odbioru.

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

4 komentarze:

  1. Brzmi dobrze, chociaż chyba mam zbyt duży stosik hańby, żeby dodawać do niego jeszcze kolejne książki :P

    Pozdrawiam!
    Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam ten ból, ale wiem też, jak ciężko się powstrzymać ;).

      Usuń
  2. Jestem ciekawa tej książki, więc mam nadzieję, że uda mi się ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń