środa, 18 maja 2016

Retrospekcje Zuzanny...



„Wszystkie kolory snów” to debiut literacki Urszuli Jaworskiej. Historię rozpoczęła ona w chwili, gdy Zuzanna leży na stole operacyjnym tuż przed operacją serca, jakiej za chwilę ma zostać poddana. Przed podaniem narkozy anestezjolog pyta kobietę, jakiego koloru chce mieć sny, może wybrać sobie kilka ich barw.

Od tej chwili przenosimy się we wspomnienia naszej bohaterki. Retrospekcję tę śledzimy rozpoczynając od niełatwego dzieciństwa i wczesnej młodości, traumatycznego wejścia w dorosłość, a co za tym idzie szybkiego rozpoczęcia życia na własną rękę – czyli z jednej strony znajdujemy się na płaszczyźnie stricte osobistej, z drugiej zaś poznajemy Zuzannę na gruncie typowo zawodowym.

Kobieta jest psychologiem w szpitalu psychiatrycznym, więc  mamy wgląd w całe mnóstwo historii, różnorodnych traum i życiowych dramatów, jakie stały się udziałem pacjentów w/w lecznicy będących pod pieczą Zuzy.

Problemy i życiowe trudności, z jakimi borykają się podopieczni pani psycholog bardzo często i na różne sposoby niejako nakładają się na niewyleczone traumy samej Zuzanny. W pewnej chwili można odnieść wrażenie, iż przy pomocy pacjentów dokonuje ona swoistej autoterapii.

Mimo, iż z opisu okładkowego wynikało, że powieść ta będzie bardzo interesująca, koniec końców okazała się jednak być ogromnie ciężka w odbiorze i to wcale nie ze względu na jej treść samą w sobie, lecz w związku z tym, że została skonstruowana szalenie chaotycznie.

Autorka przeskakuje z tematu na temat bez choćby najmniejszego ostrzeżenia, wspomnienia z życia prywatnego Zuzanny przepychają się wręcz na kartach powieści z historiami jej podopiecznych – ten wszechobecny bezład mnie osobiście bardzo utrudniał lekturę, co z całą pewnością miało znaczny wpływ na całościowy odbiór powieści.

Książka ta przepełniona jest emocjami tymi uświadomionymi oraz tymi, które tkwią w nas bardzo głęboko i w ukryciu.
Pani Urszula Jaworska poruszyła w swoim debiucie bardzo wiele istotnych kwestii głęboko zakorzenionych w ludzkiej psychice i emocjonalności. Tym, co przytłoczyło jednak dość mocno tę historię była jednak jak już wcześniej wspomniałam forma przekazu, która być może w zamyśle autorki miała oddawać różne perspektywy, a w moim odczuciu stała się źródłem mętliku, który nieodparcie odczuwałam czytając dosyć obszerne, bo 430 stronicowe „Wszystkie kolory snów”.

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękuję Wydawnictwu W.A.B.

2 komentarze:

  1. Z jednej strony intrygujący pomysł, z drugiej- chaos... i on mnie nieco przeraża.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka na swój sposób ciekawa, ale chaos cóż...niezaprzeczalnie spory...

      Usuń