„Wszystkie kolory snów” to debiut literacki Urszuli Jaworskiej. Historię rozpoczęła ona w chwili, gdy Zuzanna leży na stole operacyjnym tuż przed operacją serca, jakiej za chwilę ma zostać poddana. Przed podaniem narkozy anestezjolog pyta kobietę, jakiego koloru chce mieć sny, może wybrać sobie kilka ich barw.
Od
tej chwili przenosimy się we wspomnienia naszej bohaterki. Retrospekcję tę
śledzimy rozpoczynając od niełatwego dzieciństwa i wczesnej młodości, traumatycznego
wejścia w dorosłość, a co za tym idzie szybkiego rozpoczęcia życia na własną
rękę – czyli z jednej strony znajdujemy się na płaszczyźnie stricte osobistej,
z drugiej zaś poznajemy Zuzannę na gruncie typowo zawodowym.
Kobieta
jest psychologiem w szpitalu psychiatrycznym, więc mamy wgląd w całe mnóstwo historii,
różnorodnych traum i życiowych dramatów, jakie stały się udziałem pacjentów w/w
lecznicy będących pod pieczą Zuzy.
Problemy
i życiowe trudności, z jakimi borykają się podopieczni pani psycholog bardzo
często i na różne sposoby niejako nakładają się na niewyleczone traumy samej
Zuzanny. W pewnej chwili można odnieść wrażenie, iż przy pomocy pacjentów
dokonuje ona swoistej autoterapii.
Mimo,
iż z opisu okładkowego wynikało, że powieść ta będzie bardzo interesująca,
koniec końców okazała się jednak być ogromnie ciężka w odbiorze i to wcale nie
ze względu na jej treść samą w sobie, lecz w związku z tym, że została
skonstruowana szalenie chaotycznie.
Autorka
przeskakuje z tematu na temat bez choćby najmniejszego ostrzeżenia, wspomnienia
z życia prywatnego Zuzanny przepychają się wręcz na kartach powieści z
historiami jej podopiecznych – ten wszechobecny bezład mnie osobiście bardzo
utrudniał lekturę, co z całą pewnością miało znaczny wpływ na całościowy odbiór
powieści.
Książka
ta przepełniona jest emocjami tymi uświadomionymi oraz tymi, które tkwią w nas
bardzo głęboko i w ukryciu.
Pani
Urszula Jaworska poruszyła w swoim debiucie bardzo wiele istotnych kwestii
głęboko zakorzenionych w ludzkiej psychice i emocjonalności. Tym, co
przytłoczyło jednak dość mocno tę historię była jednak jak już wcześniej
wspomniałam forma przekazu, która być może w zamyśle autorki miała oddawać
różne perspektywy, a w moim odczuciu stała się źródłem mętliku, który
nieodparcie odczuwałam czytając dosyć obszerne, bo 430 stronicowe „Wszystkie
kolory snów”.
Za udostępnienie
egzemplarza do recenzji dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
Z jednej strony intrygujący pomysł, z drugiej- chaos... i on mnie nieco przeraża.
OdpowiedzUsuńKsiążka na swój sposób ciekawa, ale chaos cóż...niezaprzeczalnie spory...
Usuń