poniedziałek, 22 stycznia 2018

W szponach idyllicznej ułudy...


Niniejsza książka opowiada historię młodej Australijki – Ruth Barron, która podczas wyjazdu ze swoją przyjaciółką do Indii trafia do sekty dowodzonej przez religijnego guru Chidaatma Babę.

Gdy po pewnym czasie okazuje się, iż do kraju wróciła tylko Prue, przyjaciółka Ruth, najbliżsi postanawiają, tuż przed mającą odbyć się w sekcie inicjacją nowych członków, podstępem ściągnąć Ruth na rodzinną farmę, by tam odbyła ona trzydniową sesję terapeutyczną z PJ Watersem, specjalizującym się wydobywaniu zmanipulowanych ludzi z macek sekt.

Książka opisuje głównie trzy dni z życia PJ-a i Ruth, tkwiących w odosobnieniu na farmie, z dala od cywilizacji. Prócz tego pojawiają się także fragmenty ukazujące rzec by można wręcz oderwaną od rzeczywistości i standardowego funkcjonowania rodzinę głównej bohaterki. Relacje poszczególnych jej członków oraz ich podejście do życia porównałabym z obrazem z kalejdoskopu odtwarzanym na taśmie w bardzo dużym przyspieszeniu.

Chociaż powieść ta jest dosyć krótka, liczy jedynie 157 stron, to czyta się ją bardzo ciężko, gdyż jest według mnie niezwykle niespójna i chaotyczna.
Pomysł na znacznie przystępniejsze przedstawienie niniejszej historii znalazł swoje odbicie w adaptacji filmowej. Powstały w roku 1999 film o tym samym tytule, w reżyserii Jane Campion, w którym główne role zagrali: Kate Winslet jako Ruth oraz Harvey Kitel jako PJ Waters znacznie bardziej mnie zainteresował i pochłoną, pomimo trudnej tematyki, niż lektura książki. Nie mam jednak w zwyczaju porzucać rozpoczętych lektur, więc i tym razem dotrwałam do ostatniej strony.

Jeśli ktoś z Was ma ochotę zmierzyć się z tą lekturą i dowiedzieć się jak ostatecznie potoczyły się losy Ruth to mam nadzieję, iż powieść ta trafi do każdego jej potencjalnego czytelnika bardziej niż do mnie – tego Wam życzę – osobiście jednak zdecydowanie polecam film na jej podstawie.

2 komentarze:

  1. W książce została poruszona bardzo ważna tematyka, szkoda tylko, że czyta się ją ciężko.

    OdpowiedzUsuń
  2. No niestety... ten "ciężar" jest na minus właśnie...

    OdpowiedzUsuń