Małgorzata Lis zadebiutowała jesienią 2019 roku powieścią „Kocham cię mimo wszystko” opowiadającą o burzliwych losach miłości mocno wierzącej Ani i Marcina, który jest ateistą… Więcej szczegółów na temat pierwszej części znajdziecie w jej recenzji.
W lutym bieżącego roku na rynku wydawniczym pojawiła się kontynuacja, która nosi tytuł „Przebaczam ci” i o tej właśnie pozycji będzie mowa w moim dzisiejszym tekście.
Po obfitującym w wiele trudów i
różnych zmian roku Ania i Marcin są już małżeństwem. Bardzo szybko okazuje się
również, że Jastrzębscy spodziewają się dziecka, co, mimo, iż początkowo jest
dla nich sporym zaskoczeniem błyskawicznie przeradza się w ogromną falę radości
i jeszcze pełniejszego szczęścia.
Sielanka nie trwa jednak zbyt długo, gdyż Ania z niewiadomych przyczyn traci oczekiwaną córeczkę. Młodzi małżonkowie popadają w rozpacz, a mimo to Marcin stara się być jak najmocniejszym oparciem dla ukochanej żony. Niestety po tym, co ich dotknęło oboje coraz bardziej się od siebie oddalają, a kondycja ich wzajemnej relacji wydaje się coraz słabsza.
Autorka pokazuje nam też, jak
komplikują się losy Patrycji i Mikołaja znanych czytelnikom z poprzedniej
odsłony historii. Małgorzata Lis w tej części zdecydowanie nie oszczędza swoich
bohaterów, nie tylko głównych, lecz także tych będących na nieco dalszym planie
i tych, którzy dopiero się pojawiają.
Opowieść ta pełna jest życiowych zawirowań oraz moralnych dylematów, z którymi przychodzi zmagać się każdej z osób pokazanych w tej powieści. Dzięki sytuacjom i okolicznościom, w jakich autorka osadziła opisywane postacie możemy obserwować zmiany, jakie zachodzą w nich samych oraz ich podejściu do życia w kontekście wyznawanych zasad i wartości, jakimi się kierują.
Jest to książka o miłości i stracie, o godzeniu się ze sobą i Panem Bogiem oraz o tym, że życie, choć pisze bardzo skomplikowane scenariusze to jednocześnie dzięki Opatrzności są one najlepszymi z możliwych, a skoro tak właśnie jest to pod żadnym pozorem nie należy wyzbywać się nadziei i o tym także mówi ta książka.
Na przykładzie zawikłanych relacji rodzinnych autorka ukazuje, że prawda chociaż niekiedy bywa trudna do udźwignięcia to finalnie może okazać się wyzwalająca. A przebaczenie i trudna przeszłość - mimo, iż tej ostatniej nie da się zmienić i zawsze będzie jakoś do nas wracać - jednocześnie mogą stać się budulcem nowych, silniejszych fundamentów do życia w teraźniejszości oraz planowania przyszłości.
Jeśli jesteście zainteresowani dalszymi losami Ani, Marcina i pozostałych bohaterów to zajrzyjcie na karty powieści „Przebaczam ci”.
Mnie osobiście książkę tę czytało się dobrze, chociaż w pewnym momencie ilość powiązań pomiędzy postaciami była jak dla mnie nieco przyciężkawa w odbiorze, ale jest to wyłącznie moja subiektywna ocena, a Was zachęcam do wyrobienia sobie własnego zdania na temat tej powieści.
Dodam jeszcze, iż niniejsza książka jest kolejną wchodzącą w skład serii Opowieści z Wiary.
Sama nie wiem. Nie do końca czuje się przekonana.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Czasem tak bywa ;)
UsuńNie czytałam jeszcze pierwszej części, więc wszystko przede mną.
OdpowiedzUsuńRozumiem :).
UsuńŚliczna recenzja. Bardzo lubię tę serię.
OdpowiedzUsuńDziękuję :). Znasz całą tę serię? bo ja tylko częściowo.
Usuń