Regina Brett już od kilku lat inspiruje polskich czytelników swoimi niezwykłymi książkami. We wrześniu bieżącego roku nakładem Wydawnictwa Insignis ukazała się według mnie najbardziej osobista publikacja autorki (spośród tych, które dotąd czytałam), która nosi tytuł „Trudna miłość. Mama i Ja”.
Regina dzieli się z czytelnikami
swoimi najintymniejszymi wspomnieniami z dzieciństwa. Szczerze i otwarcie pisze
o rodzinnych relacjach, które jak się dowiadujemy nie należały do łatwych.
Jak wskazuje już sam tytuł sporo miejsca w swojej opowieści autorka poświęciła ogromnie skomplikowanej więzi ze swoją mamą Mary, której to więzi w pewnym sensie wcale nie było… Regina Brett poprzez swoje retrospekcje pokazuje czytelnikom swoją krętą i wyboistą drogę, jaką przebyła, aby wybaczyć matce, a także samej sobie.
Jak zapewne się domyślacie życie
w dużej rodzinie nie jest łatwe, a w drugiej połowie lat 50-tych (autorka
przyszła na świat w roku 1956) opieka nad dziećmi i zajmowanie się
gospodarstwem domowym spoczywało wyłącznie na barkach kobiety.
Mary Brett miała 11 dzieci, męża i dom do ogarnięcia. W związku z tak dużym obciążeniem psychofizycznym, każdy kolejny poród nasilał u niej depresję i sprawiał, że coraz bardziej zapadała się w sobie. Dlatego opieka nad młodszym rodzeństwem spadała na starsze dzieci, które na skutek zmagań Mary z życiem i samą sobą, w dzieciństwie miały deficyty emocjonalne, które w różnym stopniu rzutowały na ich późniejsze życie.
Autorka snując swoją opowieść porusza wiele tematów trudnych i bardzo bolesnych, gdyż książka ta jest dla niej samej formą autoterapii. Po wielu latach, różnych perypetiach oraz przy wsparciu specjalistów Regina uświadomiła sobie bowiem, iż aby pójść dalej trzeba przepracować trudne emocje i traumy, a tym samym w końcu zrzucić ich ciężar ze swych barków.
„Trudna miłość…” to słodko –
gorzka opowieść o ludzkim zagubieniu, wielu różnorodnych emocjach i trudnych
relacjach między najbliższymi. Wiele w niej wartych pochylenia się nad nimi
życiowych refleksji. Pozycja ta jest głębokim świadectwem wybaczenia drugiemu
człowiekowi, ale też samemu sobie. Autorka udowodniła, że można pokochać na
nowo i zbudować niezwykłą relację nawet wtedy, gdy wydaje się, że wszystko jest
już na zawsze stracone.
Zapraszam Was serdecznie do sięgnięcia po tę wielopoziomową jak ludzka egzystencja historię. Książka ta wzrusza, uczy pokory i pochylenia się nad życiem i człowiekiem. Pozycja ta jest w gruncie rzeczy optymistyczna, gdyż opowiada o budowaniu, mimo, że na przysłowiowych gruzach i dostrzeżcie, że trudne nie zawsze oznacza niemożliwe. Przy tej lekturze zdarzy Wam się z całą pewnością także rozbawiony uśmiech.
Aby dodatkowo uplastycznić swoje wspomnienia autorka podzieliła się z czytelnikami nie tylko słowem pisanym, ale także fotografiami ze swojego rodzinnego archiwum.
Polecam!
To może być ciekawa. 11 dzieci wszystkie na jej głowie.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Lektura warta uwagi.
UsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki, więc to może być dobry początek. 😊
OdpowiedzUsuńWarto, aczkolwiek akurat ta książka autorki jest inna niż pozostałe. Jeśli chcesz to tutaj: https://ksiazkowoczyta.blogspot.com/search/label/Regina%20Brett możesz poczytać sobie inne moje recenzje jej książek :).
Usuń