piątek, 28 lutego 2025

Drugie spotkanie z nieidealnymi mamami.

 „Mamy kłopot” to druga odsłona cyklu: Mamy w tarapatach, autorstwa Anny Król – Bocheńskiej. W tej części śledzimy dalsze perypetie bohaterów znanych nam z powieści „Mamy w tarapatach”, ponownie wracamy na urokliwe osiedle Bytków, gdzie toczy się zwyczajne życie.

Również w tym tomie autorka porusza ważne i bliskie życiu tematy, jak np. depresja poporodowa, odejście rodzica, rozwód i układanie sobie po nim życia na nowo, bez względu na wiek, czy ukierunkowanie na karierę, które po przemyśleniach dokonanych przez jedną z bohaterek zmienia się w szukanie równowagi pomiędzy pracą a rodziną.

Książkę tę czyta się szybko i z uśmiechem na twarzy, choć nie brakuje w niej także momentów do zamyślenia się nad opisanymi sytuacjami i wydarzeniami. Tak, jak w poprzedniej części autorka sporo miejsca poświeciła kwestii macierzyństwa, a zwłaszcza tego, czy powinno się ono stać centralną osią życia matki. Jak wiadomo, jest to kwestia indywidualna i każda z pań powinna podjąć odpowiednią do własnych przekonań, odczuć i sytuacji życiowej decyzję w tym zakresie.

Losy różnorodnych bohaterów, zwłaszcza jeśli chodzi o postacie kobiece, które stanowią istną mozaikę charakterów, są pełne życiowych wzlotów i upadków, a to z kolei czyni je bardzo bliskimi czytelnikom, gdyż łatwo wczuć się dzięki temu w przeżycia i emocje bohaterów.

Jest to także opowieść o relacjach w bardzo różnych aspektach i konfiguracjach. Jak wiadomo, często nie są one łatwe… Bywają poszarpane, a często nawet zerwane na wiele lat – czy w takim przypadku uda się je odbudować? Zapraszam do lektury.

Na uwagę zasługuje również fakt, iż opisywane osoby mieszczą się w bardzo różnym przedziale wiekowym – od dzieci do seniorów, co również sprawia, że ich światy są bliskie wielu grupom czytelników, bo w powieści tej właściwie każdy znajdzie coś dla siebie.

W książce mowa jest również o przyjaźni, miłości oraz rodzinnej tajemnicy, która przynosi ze sobą sporo zmian w życiu jednej z bohaterek. Czy będą one pozytywne, czy też nie? – tego dowiecie się z książki.

Jeżeli poszukujecie lekkiej, lecz jednocześnie realistycznej opowieści o ludziach, których spokojnie moglibyśmy przyrównać do naszych sąsiadów, współpracowników, czy osób mijanych każdego dnia na ulicy to zachęcam Was do lektury pozycji „Mamy kłopot”. Jeśli podobała Wam się część pierwsza to myślę, że i z drugą miło spędzicie czas.

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

piątek, 21 lutego 2025

„Na człowieka składają się wybory i okoliczności. Nikt nie ma władzy nad okolicznościami, ale każdy ma władzę wyboru.” – Éric-Emmanuel Schmitt.

Książka, o której chcę Wam dzisiaj opowiedzieć dla części czytelników może jawić się jako dosyć kontrowersyjna, ponieważ opowiada m.in. o odchodzeniu z tego świata na własnych warunkach…

Wszystko to jednak osadzone zostało w bogatej fabule. Na kartach poznajemy małżeństwo Evelyn i Josepha, którzy spędzili ze sobą wiele lat, mają troje wspaniałych dorosłych już dzieci, a sami są już w podeszłym wieku. Dodatkowo okazuje się, iż Evelyn cierpi na chorobę Parkinsona, która błyskawicznie postępuje… Kobieta nie chce stać się ciężarem, przyczyną bólu oraz zmartwień dla swojej rodziny, dlatego wraz z mężem postanawiają dać sobie i dzieciom ostatni wspólny rok, a potem odejść jednocześnie, ponieważ nie potrafią bez siebie żyć.

Opowieść ta jest bardzo wielowątkowa, przybliża nam życie pary na przestrzeni lat – od dzieciństwa, (zawsze mieszkali po sąsiedzku) i niełatwej młodości – nierozerwalnie wiążącej się ze stratą, jaka jeszcze bardziej ich połączyła – poprzez rodzące się stopniowo uczucie, małżeństwo i rodzicielstwo, aż po czasy współczesne.

Ich wspólne życie rodzinne było bogate w miłość, wsparcie i zaufanie, lecz jednocześnie nie brakowało w nim nieobcych nikomu wzlotów i upadków, które również odcisnęły na nich swoje piętno.

Oprócz historii dotyczącej bezpośrednio dwojga głównych bohaterów poznajemy także losy każdego z ich dzieci, które rzecz jasna mają własny, niemały bagaż doświadczeń. Śledzimy zatem ich życiowe zmagania i to w jak różny sposób każde z nich podchodzi do decyzji podjętej przez ich ukochanych rodziców, którzy byli przy nich zawsze i w każdej nawet najtrudniejszej sytuacji obdarzali ich bezwarunkową miłością oraz stanowili oparcie.

Jak możecie się domyślać jest to książka niezwykle emocjonalna, wzruszająca i dająca wiele do myślenia. Autorka poruszyła w niej wątek wielkiej miłości i wieloletniej namiętności. Bowiem związek Evelyn i Josepha bywał także bardzo burzliwy. Ukazane w tej powieści różnorodne relacje międzyludzkie postawione zostają w obliczu zaistniałej choroby i związanego z nią nieuchronnego odchodzenia, nie tylko w aspekcie fizycznym…

Jeśli chcecie dokładniej poznać losy bohaterów to koniecznie zajrzyjcie na karty tej niesamowicie głębokiej i chwytającej za serce opowieści. Jak przyznaje sama Amy Neff praca nad tą powieścią zajęła jej aż dekadę, co zdecydowanie widać w przenikającym istotę rzeczy, subtelnym, a jednocześnie wyrazistym wydźwięku tej publikacji.

„Dni, gdy kochałem Cię najbardziej” to opowieść o przyjaźni, miłości i pięknym, choć niepozbawionym smutku i cierpienia życiu. Jest to także historia o odchodzeniu i pewnego rodzaju pogodzeniu się z takim stanem rzeczy, lecz także o wewnętrznym dojrzewaniu do takiego pogodzenia.

Czy Evelyn i Joseph ostatecznie spełnią swój plan? Co jeszcze przyniesie im rok, który zdecydowali się darować sobie i bliskim? Czy w tym czasie spełnią jeszcze jakieś swoje marzenia? Przekonajcie się sami sięgając po tę niespieszną, a jednoczenie ogromnie wciągającą powieść o ludziach ich wzajemnych relacjach i życiu pełną piersią.


  

 * https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

czwartek, 20 lutego 2025

"Wiemy o sobie tyle, ile zdążyliśmy przeżyć..."

Anna H. Niemczynow jest autorką kilkunastu powieści, na swoim koncie ma już również sporo wznowień, a także wzięła udział w kilku antologiach.

Ja książki tej pisarki poznaję stopniowo i powiem Wam, że każda z nich dotyka mnie w jakiś inny sposób, a zarazem tak, że zawsze po lekturze mam ochotę sięgnąć po następną, której jeszcze nie znam…

Niespełna miesiąc temu na prośbę czytelników swojego wznowienia doczekała się książka pt. „Jej portret”. Jest to historia rodziny Preisów – Mai, Marcela oraz czwórki ich dzieci.

Cała szóstka wiedzie spokojne, szczęśliwe i stabilne życie w Bawarii. Maja jest pisarką, zajmuje się domem i dziećmi. Natomiast Marcel pracuje w firmie konstruującej samochody i choć czasem jest bardzo mocno skoncentrowany na swojej karierze to absolutnie nie można odmówić mu tego, że kocha żonę do szaleństwa i dba o swoją rodzinę.

Maja, choć odniosła sukces to aktualnie doświadcza blokady pisarskiej i podejmuje decyzję, by wyjechać samotnie na krótki urlop do Polski, gdzie mieszka jej wieloletnia przyjaciółka Ewa. Myśli, że dzięki temu złapie przysłowiowy oddech, a w efekcie pojawią się nowe inspiracje.

Tak oto rozpoczyna się ta pozornie jednoznaczna historia, która z każdą kolejną stroną nabiera niezwykle emocjonalnego wyrazu, gdy droga Mai, po wielu latach, krzyżuje się z jej dawną, zawiedzioną miłością – Danielem – ma to również pewien związek z pamiętnikiem sprzed lat.

Jest to opowieść o miłości, przyjaźni, emigracji, trudnych życiowych wyborach i o tym, że tak naprawdę nic nie jest nam dane raz na zawsze. Anna H. Niemczynow pokazuje, że problemy mogą dotknąć każdą, nawet najszczęśliwszą rodzinę… A innych ludzi oceniamy bardzo często zdecydowanie za łatwo...

Powieść ta porusza bardzo istotny temat, jakim są ludzkie słabości oraz namiętności. Postać Mai dobitnie ukazuje, jak wiele różnorodnych oblicz drzemie w każdym z nas. Czy kobieta zdoła się opamiętać? Czy w sytuacji, która zaistniała Marcel pozostaje całkowicie bez winy? – tego dowiecie się z książki.

„Jej portret” to bardzo złożony i ogromnie sensytywny obraz relacji międzyludzkich, lecz także burzliwej relacji człowieka z samym sobą. Książkę tę czyta się właściwie jednym tchem, nie mogąc przy tym odciąć się od refleksji nad tym, jak sami postąpilibyśmy będąc w podobnej sytuacji…

Dodatkowo skrywana od wielu lat rodzinna tajemnica niewątpliwie kładzie się cieniem na życiu bohaterów tej opowieści, lecz o co dokładnie chodzi oczywiście Wam nie zdradzę.

Jeżeli szukacie lektury pełnej emocji to bardzo polecam Wam „Jej portret”. W mojej pamięci historia ta na pewno pozostanie na bardzo długo, a po książki pani Ani z całą pewnością sięgnę jeszcze nie jeden raz.


 

 * https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

poniedziałek, 17 lutego 2025

„Każdy przeszczep narządu ma swoje źródło w decyzji o wielkiej wartości etycznej, decyzji, aby bezinteresownie ofiarować część własnego ciała z myślą o zdrowiu i dobru innego człowieka..." - Jan Paweł II

Nie wiem, jak wygląda to u Was, ale ja co jakiś czas sięgam po reportaże. Ostatnio nadszedł moment na literaturę tego gatunku, a sięgnęłam po wydany w roku 2016 przez Wydawnictwo Czarne tytuł „Serce pasowało. Opowieść o polskiej transplantologii”, którego autorką jest Pani Anna Mateja.

Dziennikarka w swojej publikacji przybliżyła czytelnikom początki i rozwój w naszym kraju niezwykle ważnej i według mnie ogromnie potrzebnej w medycynie dziedziny, jaką jest transplantologia.

Bazę stanowią m.in. rozmowy, które autorka przeprowadziła w latach 2013 – 2014 z lekarzami zajmującymi się tą dziedziną. Unaoczniają one w sposób bardzo obrazowy, z jakimi trudami musieli zmagać się medycy na przestrzeni lat. Czytając, uświadamiamy sobie, że transplantacje to nie tylko prof. Zbigniew Religa, którego nazwisko kojarzy niemal każdy, ale także wielu innych lekarzy, którzy byli prekursorami niektórych zabiegów w Polsce, a jeśli tylko dostawali szansę uczyć się w Europie to skwapliwie z niej korzystali.

Jak wiadomo ta dziedzina medycyny jest niezwykle delikatna i nie mam tu na myśli jedynie kwestii cielesnych, lecz również aspekty etyczne i moralne, które od wielu lat są sprawą mocno dyskusyjną społecznie. Jednocześnie z biegiem lat widać, iż podejście do transplantologii w tych właśnie aspektach zaczyna bardzo mocno ewoluować na korzyść osób, które potrzebują przeszczepienia, aby żyć.

Pani Anna Mateja w swojej publikacji wykonała olbrzymią pracę dokumentalną, dzięki której mamy szansę zajrzeć niejako „za kulisy” pracy lekarzy i zespołów medycznych kiedyś i dziś.

Zatem jeśli zdarza Wam się sięgać po reportaże i jesteście ciekawi, jak rozwijała się akurat ta dziedzina medyczna, z jakimi trudnościami borykali się lekarze i jak sobie radzili? To polecam tę publikację Waszej uwadze.

Jest w niej zawarta nie tylko spora dawka faktów i około tematycznej wiedzy. Na jej kartach poruszone zostały również czysto ludzkie dylematy i rozterki, jakie były udziałem ówczesnych lekarzy i personelu, bo przecież w tej dziedzinie, aby ktoś mógł żyć, ktoś inny musi umrzeć… A bywało również i tak, że niezawinione niedostatki wiedzy i braki sprzętowe powodowały również zgon pacjenta po przeszczepieniu… A to z kolei wymagało ogromnej odporności psychicznej osób, które były zaangażowane w samo przeszczepienie oraz opiekę nad pacjentem przed i po nim.

Nie jest to łatwa do lektury publikacja, ale według mnie zdecydowanie warto się nad nią pochylić, by zyskać nieco szersze spojrzenie na tę niezwykłą dziedzinę medycyny.


 * https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

czwartek, 13 lutego 2025

"Dary losu - i to coś, co sprawia jaki człowiek jest..."

 

Ta niewielka objętościowo książeczka niesie w sobie gigantyczny ładunek emocjonalny.

W swojej publikacji Marzena Lićwinko wprowadza czytelnika do swojego świata ukazując mu wspomnienia związane z podejmowanymi przez nią i jej męża Michała próbami zmierzającymi do posiadania potomstwa.

Droga ku temu jest długa, wyboista i naznaczona wieloma zakrętami. A toczy się pomiędzy Polską a Holandią. Trudne, bolesne, często skomplikowane dla przeciętnego człowieka procedury oraz bardzo różnorodne często skrajne podejścia medyków to „codzienność” opisana w tej historii.

Wszystko to zostało opisane w taki sposób, że czujemy się tak, jakbyśmy niemalże doświadczali wszystkiego, co przeżyła autorka. Ogrom odczuć, z jakimi boryka się będąca w takiej sytuacji kobieta oraz jej bliscy staje się momentami wręcz nie do udźwignięcia… Stąd chwile załamania, lęku, niepewności i ogromnego stresu, lecz także wciąż tlącej się nadziei na powodzenie…

Po wielu trudach pragnienia się ziszczają. Po chwili euforii okazuje się jednak, że dziecko przyjdzie na świat z zespołem Downa… I znów przed autorką i jej małżonkiem rozpościera się może obaw i niepewności, bo przecież tyle przeszli i nie tak miało być.

Pani Marzena Lićwinko dokonała jednak rzeczy niesamowitej… Potrafiła, choć zapewne doszło do tego z niemałym trudem, ułożyć wszystko w sobie tak, aby pomimo choroby uznać swoje dziecko za dar.

Obecnie Pani Marzena i Pan Michał są rodzicami Maxa (i nie tylko), którego choroba, choć wiadomo, iż w żaden magiczny sposób nie zniknęła i każdego dnia muszą stawiać jej czoła, absolutnie nie sprawia, że nie są oni szczęśliwą rodziną, a wręcz przeciwnie.

Jeśli sami w pewien sposób chcecie się o tym przekonać to możecie zajrzeć do nich na Instagramie: maksimiliankove_love.

„Dar” to publikacja niezwykła. A jej główne przesłanie akcentują poszczególne litery tytułu: 

– (nie)Dołować

– Akceptować

– Rozumieć

Osobiście myślę, że jest to kwintesencja tego, co możemy zrobić, by wspierać osoby w różnego typu trudnych życiowych sytuacjach.

Książka ta traktuje o walce z przeciwnościami losu, nadziei, odwadze i akceptacji, która nie zubaża, a może całkowicie odmienić życie.

Maxowi życzę dużo zdrówka i radości życia oraz czerpania z niego pełnymi garściami, a jego bliskim sił, wytrwałości i niegasnącego, pomimo napotkanych trudów, optymizmu w podjętej, życiowej drodze.

Choć nie jest to lektura łatwa to w mojej ocenie zdecydowanie jest ona warta poznania. Może pomóc zmienić perspektywę i nieco przewartościować własne problemy.

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta * 

środa, 12 lutego 2025

(...) największym darem, jaki można komuś dać, jest obecność.

Jak dotąd nie znałam twórczości Pana Jakuba Bączykowskiego, mimo iż ma on już na swoim koncie kilka tytułów. Jednakże gdy zobaczyłam informację na temat jego najnowszej pozycji pt. „Zadzwoń, jak dojedziesz” to od razu wiedziałam, że będę chciała ją przeczytać.

W opowieści przedstawionej przez autora poznajemy owdowiałego Ryszarda, będącego już w podeszłym wieku oraz troje jego dzieci – najmłodszego Mateusza, środkową Annę i najstarszą Renatę. Rozpiętość ich wieku to od 40+ do 50+. Każde z nich ma swoje życie i rodzinę/związek, a co za tym idzie plany na przyszłość.

Rodzina spotyka się w trzecią rocznicę śmierci Wandy, aby ją powspominać. Jednak familijne spotkanie przeradza się w pełną tajemnic, wzajemnego rozczarowania, pretensji, żalu i prób zajęcia się tematem opieki nad pogrążonym w depresji staruszkiem nasiadówkę…

Jest to książka, która porusza bardzo delikatny temat relacji na linii rodzic – dziecko, zwłaszcza wtedy, gdy role się odwracają oraz kwestie relacji pomiędzy rodzeństwem.

Na przykładzie swoich bohaterów autor snuje dające wiele do myślenia refleksje na temat tego, kto powinien podjąć się opieki nad rodzicem? Jakie i czy w ogóle powinny być co do tego konkretne kryteria?

Jak wiele tajemnic kryje w sobie rodzina? Czy trzeba rezygnować z własnych planów dla dobra innych? Czy brak własnych dzieci definiuje nas jako tych, którzy przede wszystkim powinni wspierać naszych seniorów? Jak łatwo przychodzi nam ocenianie innych ludzi, choć przecież nigdy nie wiemy o nich wszystkiego.

„Zadzwoń, jak dojedziesz” to książka mocno nostalgiczna i refleksyjna. Opowiada o stracie, tęsknocie, samotności i o tym, że nikt nie chce być dla innych ciężarem. Mowa w niej również o wewnętrznym rozdarciu i niemocy, kryciu się za różnorodnymi maskami, poczuciu odpowiedzialności i winy, ale również o miłości i sile rodzinnych więzi.

Opowieść ta jest niezwykle melancholijna i niełatwa w odbiorze, uważam jednak, że jest ona książką bardzo potrzebną. Otwiera bowiem oczy na wielopłaszczyznowość międzyludzkich relacji, które, mimo że się kochamy, bywają mocno skomplikowane.

Temat opieki nad seniorem jest według mnie tym bardziej na czasie, że społeczeństwo niestety coraz bardziej się starzeje, a co za tym idzie coraz mniej będziemy w stanie odizolować się od konsekwencji, jakie fakt ten ze sobą niesie…

Historia ta, choć słodko – gorzka, jak dla mnie, finalnie niesie w sobie mimo wszystko pozytywny przekaz. Pokazuje, że to, co najlepszego otrzymaliśmy od rodziców/opiekunów zostaje z nami i w nas już na zawsze, a jednocześnie nikt z nas nie jest niczyją własnością. Każdemu należy się szacunek, a bycie uważnym na potrzeby drugiej osoby na równi z własnymi jest ogromnie istotne. Niezwykle ważne jest także to, aby wsparcie, którego komuś udzielamy nie wywoływało w osobie wspieranej poczucia, że jest ona obciążeniem dla innych. Czasem wystarczy po prostu być...

Jeśli macie ochotę na lekturę, która skłoni Was do bardzo wielu przemyśleń to najnowsza książka Pana Jakub Bączykowskiego jak najbardziej wpisze się właśnie w takie oczekiwania. Ja sama zaś absolutnie nie wykluczam, że jeszcze kiedyś sięgnę po wcześniejsze publikacje autora.

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

poniedziałek, 10 lutego 2025

"Cuda jednak mają to do siebie, że nie potrzebują ani poklasku, ani innego aplauzu..."

„Wiosna cudów” to pierwszy tom cyklu Przystań śpiących wiatrów. W powieści tej Magdalena Kordel przestawia czytelnikom losy Stelli Saganek, która wraz ze swoim synkiem, Frankiem, mieszka w małej miejscowości o wdzięcznej nazwie Kotkowo.

Niewielkie miasteczko, jak się domyślacie, rządzi się swoimi prawami, które autorka nakreśliła w bardzo plastyczny, a zarazem ciekawy dla odbiorcy sposób. Prym wiodą właścicielki miejscowej piekarni – siostry Kazimierczakówny, staruszki, które zawsze, wszystko, o wszystkich wiedzą.

Stella ma tzw. nosa do wyczuwania aury emanującej z domów i budynków. Współpracuje więc ze swoją przyjaciółką Aldoną, której ma się stać już niebawem formalną wspólniczką. Niestety Aldona pokazuje swoją prawdziwą twarz, przez co życie naszej bohaterki z dnia na dzień zmienia się o przysłowiowe 180 stopni.

Jakby tego było mało, przeszłość zaczyna upominać się o Stellę w najkoszmarniejszy dla niej i jej bliskich sposób… - o co dokładnie chodzi? Przeczytacie na kartach książki. W tym niełatwym czasie ogromną podporę dla kobiety stanowi jej rodzeństwo – Mela, Julka, a zwłaszcza najmłodszy bart Beniamin.

W swojej opowieści autorka położyła duży nacisk na relacje międzyludzkie, umieszczając je w bardzo różnych kontekstach, co nadaje temu aspektowi opowieści wyjątkowej wyrazistości.

Ukazani tutaj bohaterowie są różnorodni – pozytywni, negatywni oraz tacy, którzy w toku lektury nieco ewoluują.

Przez większość powieści próbujemy rozgryźć, kim właściwie jest mroczny i mówiąc delikatnie mocno niesympatyczny Henryk… Oczywiście ja Wam tego nie zdradzę. Gwarantuję jednak, że gdy już się tego dowiecie to będziecie mocno zaskoczeni.

Ponadto moje czytelnicze serce, oprócz sióstr Kazimierczakówien rzecz jasna, skradła pani Helenka, emerytowana nauczycielka, i jej wierny towarzysz Bohun.

Jeżeli szukacie ciepłej, barwnej, niespiesznie toczącej się, lecz nie wyłącznie cukierkowej historii „Wiosna cudów” powinna spełnić Wasze oczekiwania.

Poznajcie intrygujące, a momentami bardzo burzliwe losy Stelli. Dowiedzcie się, czy kobiecie uda się wyjść z tarapatów obronną ręką i spełnić głęboko skrywane, dziecięce marzenie.

„Wiosna cudów” to opowieść o rodzinnym wsparciu, przyjaźni, rodzącym się uczuciu, spełnianiu marzeń, ale także lęku przed mackami niezawinionej przeszłości, która usilnie chce zniszczyć to, co tu i teraz… lecz czy jej się to uda? – po odpowiedź odsyłam Was do książki.

W kalendarzu wiosna zbliża się coraz większymi krokami, a ja raz jeszcze bardzo serdecznie zapraszam Was na karty „Wiosny cudów” – Magdaleny Kordel.

To jak – zajrzycie do Kotkowa? Ja sama bardzo chętnie tam powrócę za sprawą drugiego tomu tego cyklu, który mam w planach przeczytać już niedługo.

A póki co polecam Waszej czytelniczej uwadze tom pierwszy!


  

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

piątek, 7 lutego 2025

„Ich życiorysy były różne, podobnie jak powody ich ucieczki..."

„Niepokorne” to najnowsza powieść autorstwa Sylwii Markiewicz. Książka ta była moim trzecim spotkaniem z twórczością pisarki i było ono równie udane, jak te poprzednie więc na pewno będą także kolejne.

Na kartach opowieści splatają się ze sobą losy trzech kobiet – Anety, Mileny i Justyny, które będąc na różnych etapach swojego życia i kierując się zupełnie innymi pobudkami, postanawiają w Sylwestra wybrać się w podróż, której celem dla każdej z nich jest zupełnie inna miejscowość.

Kobiety jadą w jednym przedziale i nieco ze sobą rozmawiają. Najbardziej skryta z nich jest najmłodsza – Justyna, która, jak dowiadujemy się w toku lektury, ma trudną rodzinną historię. Aneta to zabiegana i zapracowana mama trójki dzieci, choć ma kochającego męża to jest tak zarzucona wszelakimi obowiązkami, iż marzy o chwili oddechu w samotności. Milena natomiast to zaradna mama kilkuletniego Antosia, która postanawia uwolnić się od toksycznego partnera…

Podróż przebiega w spokojnej atmosferze, do czasu, gdy okazuje się, iż trakcja kolejowa uległa awarii i pociąg zatrzymał się w polach. Na szczęście po podróżnych mają zostać podstawione autobusy i tak się dzieje, więc nasze bohaterki wsiadają do jednego z nich za panią, którą widziały również w swoim pociągu.

Jednakże na skutek pewnych zawirowań okazuje się, że pomyliły autobusy i zupełnie dla nich niespodziewanie znalazły się w Gdańsku… Tak zaczyna się historia niezwykłej relacji i otwierania się na drugiego człowieka. Śledzimy losy bohaterek i coraz bardziej zagłębiamy się w ich życiowe historie.

Okazuje się, że dokładnie tak, jak wiele z nas czasem mają one ochotę rzucić wszystko i uciec, gdzie pieprz rośnie, bo czują się zwyczajnie przeciążone i przytłoczone. Chcą lepszego życia dla siebie i bliskich, a mimo to tak trudno poprosić im o pomoc, a nawet nie bardzo potrafią to zrobić.

Przymusowy pobyt nad morzem staje się dla każdej z nich szansą na refleksję nad własnym życiem i przewartościowaniem (lub dowartościowaniem) pewnych kwestii. Niestety jednak nawet tutaj dotykają je pewne komplikacje, o których dowiecie się z książki.

Jeśli chcecie bliżej poznać te trzy zupełnie różne kobiety i dowiedzieć się jak wiele mimo wszystko je ze sobą łączy, a oprócz tego ciekawi Was jak potoczyły się ich dalsze relacje oraz dokąd doprowadzą je kręte życiowe ścieżki i nieplanowany pobyt nad morzem to sięgnijcie po „Niepokorne”.

W tych kobietach można się przejrzeć niczym w lustrze, a podejmowane przez nie decyzje, dokonywane wybory oraz ich konsekwencje skłaniają czytelnika do zadawania samemu sobie wielu pytań i szukania na nie odpowiedzi.

Myślę, że w tej mocno refleksyjnej, ale również emocjonalnej lekturze każda z nas znajdzie coś o sobie i dla siebie. Chociaż książka ta skierowana jest głównie do pań, uważam, że również panowie mogliby odnaleźć w niej pewne cenne wskazówki dotyczące relacji rodzinnych, partnerskich etc., jeśli tylko zdecydują się ją przeczytać.

Jeżeli szukacie opowieści o korelacjach między ludźmi, które potrafią wiele zmienić, choć niekiedy nawiązują się w bardzo zaskakujących okolicznościach i o tym, że warto się przełamać i czasem poprosić o pomoc, bo często zwyczajnie zbyt dużo na siebie bierzemy to „Niepokorne” będą dla Was bardzo dobrym czytelniczym wyborem.

Polecam!


czwartek, 6 lutego 2025

Czy zajdziesz w sobie odwagę, by wniknąć w głąb?

Katarzyna Bonda od wielu już lat uznawana jest za współczesną Królową Polskiego Kryminału i w zasadzie nie ma w tym nic dziwnego, gdyż ma na swoim koncie wiele tytułów składających się na serie i cykle, a także pojedyncze publikacje oraz udział w kilku antologiach.

Mimo tego, że wybór jest tak duży, a los zetkną mnie z Panią Kasią lata temu to tak się jakoś złożyło, że dopiero teraz sięgnęłam po jej książkę „W głąb”, która, chociaż stanowi 5 tom cyklu o detektywie Jakubie Sobieskim, nie powoduje to jednak najmniejszego problemu przy lekturze, ponieważ każdy tom to jednocześnie odrębna sprawa.

W tej części autorka osadziła akcję w szpitalu psychiatrycznym dla młodzieży znajdującym się w fikcyjnej podkrakowskiej miejscowości. W placówce dochodzi do morderstwa, a oskarżona w tej sprawie jest Gabrysia, a w zasadzie Ryś, gdyż nastolatka zmaga się z dysforią płciową. Ofiarą jest młoda dziewczyna, która trafiła do szpitala po policyjnej interwencji dotyczącej spożywania alkoholu w niedozwolonym miejscu, a jej pobyt tam miał być bardzo krótki… Dyrekcja placówki, z pewnych powodów, bardzo chce uniknąć rozgłosu w tej sprawie.

Jakub ma wątpliwości czy podejmować się tej sprawy, bo wydaje się ona z góry przegrana, jednak za namową przyjaciółki decyduje się przyjąć ww. zlecenie. Okazuje się, że z każdym kolejnym odkrywanym elementem misternie wykreowanej przez autorkę układanki niniejsza sprawa zatacza coraz szersze kręgi, a jej dno znajduje się coraz głębiej.

„W głąb” to nie tylko rozwiązywanie kryminalnej zagadki i dochodzenie do tego, co wydarzyło się naprawdę, lecz również, a może nawet przede wszystkim wstrząsająca podróż do mrocznego świata psychiatrii dzieci i młodzieży.

Najtrudniejsze do pojęcia wydaje się chyba to, że z jednej strony coraz więcej dzieci i młodzieży potrzebuje pomocy z tego zakresu medycyny, a jednocześnie dziedzina ta zapada się w coraz większą przepaść, a właściwie w wielu miejscach, śmiało można rzec, w ogóle nie funkcjonuje…

Brak personelu, odpowiednich miejsc do leczenia i terapii oraz ciągły brak funduszy to dramatyczny obraz tej specjalizacji. A przecież nieubłaganie pociąga to za sobą dramaty i tragedie młodych ludzi i ich rodzin.

Pod płaszczykiem sprawy Rysia widzimy, jak wiele powinno ulec zmianie w tym zakresie i powinno się to wydarzyć w jak najkrótszym czasie.

Wracając zaś do wątku fabularnego to, akcja książki intryguje i trzyma czytelnika w napięciu. Na kartach tej historii pojawiają się różnorodni bohaterowie, a sieć ich wzajemnych podwiązań okazuje się być tak misterna jak zaskakującą.

Kto tutaj jest kim i właściwie, o co w tym wszystkim chodzi? Jak trudne i skomplikowane bywają rodzinne relacje? Oczywiście niczego Wam w tej kwestii nie zdradzę, lecz zapraszam Was do zanurzenia się „W głąb” tej pochłaniającej opowieści. Na pewno nie pożałujecie!

 

środa, 5 lutego 2025

"Oboje jesteśmy straceni. Ty i ja... " - Barbara Wysoczańska

Barbara Wysoczańska debiutowała w roku 2021, a od tamtej pory wydała 7 powieści i wzięła udział w jednej antologii. U mnie akurat tak się złożyło, że przygodę z jej twórczością zaczęłam od „Siły kobiet” i przepadłam w jak najlepszym tego słowa znaczeniu. Sięgałam więc po kolejne książki, jak tylko się ukazywały, aż w końcu przyszedł czas by zapoznać się z debiutem, który nosi tytuł „Narzeczona nazisty”.

To właśnie tę książkę chciałabym Wam dziś nieco przybliżyć, gdyż jest ona równie porywająca i poruszająca, jak wszystkie pozostałe publikacje tej autorki – kto zna, ten wie, a kto jeszcze nie zna, niech szybciutko nadrabia, nie pożałujecie!

Akcja książki rozpoczyna się, gdy poznajemy Hanię Wolińską, do której z pewną delikatną sprawą przyjeżdża dystyngowana Niemka – Nina Howard. Czego chce od Hani i co je niegdyś połączyło? Dowiecie się z kart opowieści.

Spotkanie to staje się punktem wyjścia do snucia przez autorkę retrospekcji, tak aby czytelnik mógł dowiedzieć się, co do niego doprowadziło.

Cofamy się do roku 1938, gdzie podczas wakacji w Wolnym Mieście Gdańsku, młodziutka Hania dorabia sobie, jako towarzyszka majętnej, niemieckiej hrabiny Irene von Richter.

Podczas powrotu z ostatniego samotnego spaceru nad morzem Hania trafia w ręce SS i zostaje aresztowana. Z aresztu wyciąga ją wnuk pracodawczyni – Johann von Richter, młody, przystojny i niesamowicie ujmujący mężczyzna.

Jak się domyślacie, między tą dwójką zaczyna iskrzyć, choć oboje nie chcą się do tego przyznać. Sprawę komplikuje dodatkowo fakt, że oboje mają już partnerów, a poza tym w powietrzu wisi wojna…

Wakacyjny wyjazd się kończy, a każde z młodych wraca do codziennego życia. Hania w Warszawie, a Johann w Monachium. Jednak Irene koniecznie chce zeswatać ze sobą tych dwoje i ściąga Hanię do Richterhause. Jak tego dokonuje — przeczytajcie sami.

Tak oto rozpoczyna się płomienna, a jednocześnie bolesna historia wielkiej, gorącej miłości. Dotyka ona dwojga młodych zwyczajnych ludzi, którzy totalnie nie z własnej winy wrzuceni zostali w tryby wojennej machiny, a ich jedynym przewinieniem było to, że przyszło im żyć w tak mrocznych i niepodlegających żadnemu logicznemu, ani cywilizowanemu prawu czasach.

Jest to opowieść o zakazanej miłości, honorze, patriotyzmie, różnorodnych ludzkich rozterkach i wątpliwościach, o bólu, stracie, rozpaczy, zwątpieniu i trudnych wyborach, lecz także o nadziei, która nie pozwala się poddać.

Powieść tę, mimo że osadzona jest w trudnej, wojennej, tematyce czyta się właściwie jednym tchem, a postacie w niej ukazane z każdą kolejną przeczytaną stroną stają się nam, na różne sposoby, coraz bliższe, więc coraz mocniej pochłaniają nas ich trudne i burzliwe losy.

Jeśli szukacie wzruszającej i niepozwalającej się odłożyć opowieści o miłości i ludziach, którzy wpadają w jej siła, choć absolutnie nie powinni to książka ta będzie dla Was idealna, zwłaszcza że nie jest to wyłącznie romans, lecz historia nasycona wieloma różnobarwnymi emocjami. Kalejdoskop wydarzeń, które stają się udziałem bohaterów również nie pozostawia czytelnika obojętnym.

Serdecznie polecam Wam niniejszą powieść, a sama czekam na kolejną książkę tej autorki i mam nadzieję, że nie potrwa to już zbyt długo. 

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

poniedziałek, 3 lutego 2025

"Rodzina jest tym, co tworzymy razem, niezależnie od różnic." – Richard Bach

Czy znacie książki Moniki Chodorowskiej? Jeśli jeszcze nie to dzisiaj przybliżę Wam najnowszą z nich zatytułowaną „Rodzinne bezdroża”, miała ona swoją premierę pod koniec października ubiegłego roku, a ukazała się nakładem Wydawnictwa Lucky.

Autorka rozpoczyna swoją opowieść od bardzo mocnego akcentu, jakim jest próba samobójcza podjęta przez Marię Bednarczyk, jedną z głównych bohaterek tej historii. Już na pierwszych stronach poznajemy właśnie Marię, jej sąsiadkę Jaśminę, a następnie męża Kubę i pozostałych bohaterów.

Jak już wspomniałam, powieść rozpoczyna się z wysokiego C, by następnie prowadzić nas przez meandry podstępnej i wyniszczającej po cichu choroby, jaką niewątpliwie jest depresja oraz poprzez bardzo skomplikowane relacje małżeńskie, rodzinne oraz ogólnie rzecz biorąc międzyludzkie w bardzo szeroko pojętym zakresie.

Bohaterowie wykreowani przez Monikę Chodorowską skrojeni są na miarę codziennych życiowych zmagań zwyczajnego człowieka, który każdego dnia boryka się z życiowymi wzlotami i upadkami. Ma swoje marzenia i pragnienia, niekiedy bardzo głęboko ukryte, ale również niedostatki, różnego rodzaju lęki czy wypierane traumy, które prędzej czy później i tak dochodzą do głosu.

Każda z postaci reprezentuje sobą inny, ważny do nakreślenia i przekazania potencjalnemu odbiorcy, życiowy aspekt.

Maria ukazuje żmudną i mozolną, lecz jednocześnie możliwą do przejścia drogę ku wyzwoleniu się z okowów depresji.

Dzięki postaci Kuby widzimy, że do życiowych zmian można dojrzeć i ostatecznie dokonać ich w swoim życiu.

Elżbieta jest symbolem pewnego odwrócenia ról na linii matka – dziecko i pewnego rodzaju wychodzenia z tego typu relacji.

Jaśmina pokazuje, iż pomimo obaw można i trzeba walczyć o swoje marzenia.

A pozostali bohaterowie? - Zajrzyjcie do powieści, a na pewno coś Was z nimi połączy.

W nakreślonej przez siebie historii autorka nie stroni od trudnych tematów i mocno pokomplikowanych relacji. Z jednej strony nie oszczędza swoich bohaterów, z drugiej natomiast sprawia, że często pomimo gęstego na pierwszy rzut oka mroku dookoła, zaczynają oni w końcu dostrzegać przysłowiowe światełko w tunelu.

Czy ich życiowe zamierzenia się powiodą? Czy spełnią swoje marzenia i odnajdą swoje miejsce w życiu? Czy uzdrowią zagmatwane, obrosłe bólem i rozczarowaniem wobec siebie i innych, relacje?

Po odpowiedzi na te oraz wiele innych pytań zapraszam Was na karty „Rodzinnych bezdroży”. Dodam jeszcze, iż książka ta również znalazła się w gronie moich ubiegłorocznych patronatów.

Polecam!

 

https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *