piątek, 28 marca 2025

Nasze zdjęcia to nasze ślady. To najlepszy sposób, aby powiedzieć ludziom, że tu byliśmy...

Moi stali obserwatorzy doskonale wiedzą, iż powieści z gatunku literatury pięknej i obyczajowej są zdecydowanie w moim czytelniczym guście, więc bardzo często po nie sięgam. Kiedy zobaczyłam zapowiedź historii pt. „Pamiętam tylko ogień” autorstwa Anny Musiałowicz to wiedziałam, że będę chciała ją przeczytać i dzięki uprzejmości Wydawnictwa Pulp Books tak się stało.

Pozycja ta opowiada o losach dwóch kobiet. Nieco ekscentrycznej starszej pani o imieniu Konstancja oraz jej siostrzenicy zwanej Malutką, choć jest ona już dojrzałą kobietą. Śledzimy serdeczną relację obu kobiet, ich wspomnienia i wzajemną bliskość. Ich życie toczy się dosyć spokojnie i stabilnie do czasu, gdy pewnego dnia Konstancja z przerażeniem okrywa, iż nie wiadomo dlaczego zniknęła z rodzinnych zdjęć, jakby nigdy jej tam nie było…

Malutka, dla której po śmierci Mamy, Konstancja stała się jedyną bliską osobą po początkowym etapie niedowierzania – bo przecież takie rzeczy się nie dzieją – postanawia pomóc cioci rozwikłać tę zagadkę. Czy to się uda? I czego dowie się o samej sobie młodsza z bohaterek? – odpowiedź znajdziecie na kartach książki.

Ta stosunkowo niewielka objętościowo publikacja niesie w sobie ogromny ładunek refleksyjno – emocjonalny. Autorka porusza w niej bardzo ważne tematy takie jak rodzina i istota korzeni w naszym życiu, powolne, acz nieuchronne przemijanie, czy bardzo różnorodne życiowe role kobiet – każda nieco inna, lecz tak samo potrzebna i istotna jak wszystkie pozostałe, które zna świat. Pokazuje też ich ewoluowanie na różnych etapach życia.

W „Pamiętam tylko ogień” bardzo plastycznie odmalowana została również polska wieś. Anna Musiałowicz ukazuje nie tylko krajobrazy, lecz także idealnie oddaje słowami niespieszny rytm wiejskiego życia oraz całą jego specyficzną kwintesencję.

Książka ta jest również melancholijna i nostalgiczna. Opowiada o mierzeniu się i godzeniu z własnym przeznaczeniem, od którego nader często próbujemy uciekać. Mowa w niej także o tym, jak ważne jest posiadanie wspomnień. Są one bowiem swego rodzaju łącznikiem z tym, co minione i swoistym fundamentem tego, kim jesteśmy.

W opowieści tej bardzo przypadł mi do gustu element magiczny, czyli historia Trolla mieszkającego pod wiekowym mostem.

Jeśli lubicie historie nietuzinkowe, skłaniające do przemyśleń i traktujące o kobietach z całą gamą ich doświadczeń i emocji to książka ta z pewnością przypadnie Wam do gustu. Zachęcam Was do lektury tej krótkiej, acz treściwej opowieści, w której każdy z pewnością znajdzie coś dla siebie.

 

 

https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

czwartek, 27 marca 2025

"Świat jest dla nas jak wielki las, który według własnej uznania i fantazji, musimy odtworzyć w świadomości..." - Tomasz Mann


„Las we mnie” to moje pierwsze spotkanie z prozą Jowity Kosiby, skłoniła mnie do niego przyciągająca spojrzenie okładka oraz zamieszczony z jej tyłu opis.

Bohaterką pierwszoplanową jest Sara, wzięta psychoterapeutka, która przez kilkanaście ostatnich lat żyła i praktykowała w Lublinie, jednak z pewnych względów kobieta postanawia wrócić do rodzinnej wioski i domu pod lasem.

Chociaż dla jej otoczenia decyzja o przeprowadzce w leśne ostępy jest mocno niedorzeczna to Sara od początku jest przekonana o słuszności dokonanego wyboru i wynikających z niego działań.

Życie na prowincji toczy się swoim spokojnym, powolnym rytmem. Również tutaj nasza bohaterka zamierza praktykować, bo praca jest dla niej powołaniem, a wszędzie znajdą się ludzie potrzebujący wsparcia.

Tak oto pod opiekuńcze skrzydła terapeutki trafia młoda kobieta – Jaśmina – która kilka lat temu, jako 14 – latka przeżyła pewną traumę, z którą zmaga się do tej pory. Jaśmina jest postacią dosyć osobliwą, żyjącą w całkowitej zgodzie z naturą i mającą własny, pod wieloma względami odosobniony świat. W związku z tym bliscy bardzo często jej nie rozumieją, a przez to nie potrafią do niej dotrzeć. Czy Sarze się to uda? Czas pokaże.

Na kartach książki obserwujemy intrygującą i niezwykle silną relację tych dwóch bohaterek. A oprócz tego opowieść o perypetiach rodziny Sary rozciąga się na wiele pokoleń wstecz, bowiem autorka osadziła ją w latach 1915 – 2019, a wszystko to ujęte w strukturę bardzo zgrabnie krzyżujących się ze sobą linii czasowych. Sami więc widzicie, iż jest rozlegle, a przy tym bardzo ciekawie i niejednokrotnie zaskakująco. Bywa również nieco mrocznie.

Jeżeli szukacie szeroko zakrojonej, pełnej tajemnic i niedopowiedzeń rodzinnej historii, która zawiera w sobie również elementy magiczne, choć nie jest książką fantasy to „Las we mnie” moim zdaniem dobrze wpisuje się w te oczekiwania.

Odkrywająca się stopniowo przed czytelnikiem historia Jaśminy, również nadaje tej prozie subtelnego, a zarazem wyrazistego wydźwięku. Jak potoczą się losy obu kobiet? Jakie tajemnice z przeszłości wyjdą na jaw i co ze sobą przyniosą? Z czym przyjdzie zmierzyć się obu bohaterkom na drodze swojego życia? – odpowiedzi na te i wiele innych stawianych sobie podczas lektury pytań znajdziecie na kartach tej książki.

Dzięki opisom autorki mamy również okazję zanurzyć się w prowincjonalnym życiu z wszystkimi jego plusami i minusami. Jak możecie się domyślić w niewielkiej społeczności życie wbrew temu co znane i będące normą „od zawsze” nie jest łatwe – każdy kto jakkolwiek od tego odstaje jest na świeczniku otoczenia.

„Las w mnie” to opowieść zaliczana do kategorii literatura piękna, według mnie łączy ona jednak w sobie kilka gatunków. Znajdziemy w niej sagę rodzinną, szczyptę grozy oraz elementy magiczne i wiele innych różnorodnych detali.

Mimo takiej mozaiki powieść czyta się dobrze, a opisane w niej kobiety borykają się z podobnymi kłopotami, wewnętrznymi rozterkami i emocjami, jakie mogłyby dotknąć właściwie każdą z nas.

Opowieść Jowity Kosiby jest niesamowicie plastyczna i pochłaniająca odbiorcę swoją wieloaspektowością dlatego zachęcam Wam do jej przeczytania. 

 

https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

środa, 26 marca 2025

Opowieść stanowiąca wielowątkowy mix gatunkowy.

Dziś opowiem Wam o książce, która jest wspólnym literackim dzieckiem pisarskiego duetu – Pani Pauliny Klimentowskiej oraz Pana Radka Puchały.

„Skaza w krysztale”, bo taki właśnie tytuł nosi niniejsza opowieść, to historia rzec można wielogatunkowa, gdyż znajdziemy w niej motywy przygodowo – naukowe, jak też romans i wątek mafijny oraz wiele innych kwestii. Sami więc widzicie, że jest to bardzo ciekawy mix.

Jedną z głównych bohaterek historii jest Urszula Kętrzyńska, młoda, ogromnie pochłonięta swoją karierą naukową chemiczka, która wyrusza na wyprawę, na jedną z atlantyckich wysp, by tam przeprowadzić badania nad kryształami, która to analiza może przybliżyć ją do nagrody Nobla.

Drugim głosem tej opowieści jest Ian van Heerden, geolog, który na ww. wyspie również prowadzi pewne swoje poszukiwania. Ścieżki tych dwojga krzyżują się na statku transportującym ich na atol Tristan da Cunha, a ze względu na pewne anomalie rejs nieco się wydłuża, a znajomość zacieśnia, choć oboje się przed tym bronią…

Autorzy w bardzo zgrabną, ciekawą i niesamowicie wciągającą opowieść ubrali ten literacki dwugłos. Z każdą kolejną przeczytaną stroną czytelnik jest coraz bardziej pochłonięty zarówno relacją bohaterów, jak i tym, co im się jeszcze przydarzy i jakie będą tego wszystkiego konsekwencje.

Akcja powieści mknie niczym pendolino i nie sposób się oderwać od lektury. Na kartach „Skazy…” bywa wesoło, romantycznie, ale także mrocznie i przerażająco. Wydarzenia będące udziałem bohaterów bardzo często zasiewają w głowie czytelnika sporą niepewność co do tego, jak wszystko potoczy się dalej.

Jeśli lubicie opowieści osadzone na krańcu świata, toczące się w hermetycznych społecznościach, gdzie jednocześnie bardzo wiele się dzieje to książka ta na pewno Wam się spodoba.

Jak już wcześniej wspomniałam, w historii tej znajdziecie wiele bardzo różnorodnych tematów i wątków, a wszystkie one są misternie, lecz jednocześnie bardzo zgrabnie ze sobą połączone, co sprawia, że „Skazę w krysztale” bardzo dobrze się czyta.

Jeżeli zechcecie poznać Ulę i Iana oraz ich zmagania nie tylko z zagadnieniami naukowymi, lecz również samymi sobą, ich emocjami i różnorakimi rozterkami oraz niemałym bagażem doświadczeń, jakie każde z nich w sobie nosi to zapraszam Was serdecznie na wyprawę na Tristan da Cunha, wulkaniczną wyspę osadzoną na szerokich wodach Atlantyku. Pobądźcie tam razem z bohaterami i dowiedzcie się, jakie koleje losu staną się ich udziałem. Czy wyjdą oni obronną ręką ze wszystkiego, co im się przydarzy? Czy miłość okaże się ponad wszystko? - dowiecie się z kart książki.

Pozycja ta ma w sobie bardzo duży potencjał na jej drugą odsłonę i osobiście mam nadzieję, że się jej doczekamy ;).

Historia idealna dla miłośników, akcji, przygody, naukowych smaczków oraz szczypty romansu, więc każdy znajdzie w niej coś dla siebie.

Polecam!

 

https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

wtorek, 25 marca 2025

Kunsztowne połączenie poezji i prozy.


Niniejsza książka trafiła w moje ręce zupełnie przypadkowo, lecz skoro już tak się stało to pomyślałam, że oczywiście ją przeczytam i powiem Wam, że absolutnie nie żałuję poświęconego jej czasu.

„Przysłona” napisana przez Panią Jadwigę Malinę to proza poetycka, w której pierwsze skrzypce grają bohaterki. Emilia, która emigruje z kraju za chlebem oraz jej babcia Rózia, dzięki której poznajemy historię życia tej starszej kobiety, z II Wojną Światową w tle. Oprócz tych są oczywiście również inne bohaterki, ale nie będę ich opisywać, by nie psuć Wam tej niewielkiej objętościowo lektury nadmiernymi opisami.

Niniejsza publikacja podzielona została na dwie części.

Jest to książka wręcz gęsta od różnorodnych emocji, a relacja babci i wnuczki zdecydowanie nie należy do łatwych. W „Przysłonie” wraz ze wszystkimi swoimi blaskami i cieniami ukazana została polska wieś, z której młoda Emilia, z jednej strony chce jak najszybciej się wyrwać, a z drugiej, kiedy już tak się dzieje to gdzieś w głębi serca bardzo tęskni za domem i babką. Tym bardziej że Rózia właściwie zastępowała jej ojca i matkę oraz tworzyła dom, jak najlepiej potrafiła…

Okazuje się, że gdziekolwiek się w życiu znajdziemy, tęsknimy za tym, co nam znane od najmłodszych lat, a z drugiej strony na obczyźnie staramy się stworzyć swój własny, jak najbardziej komfortowy dla nas świat, mający naszą indywidualną aurę i będący odzwierciedleniem tego, co w sobie nosimy.

Tak właśnie postrzegam pierwszą część tej wielopoziomowej i wieloznacznej książki.

W drugiej części swojej opowieści autorka za sprawą tajemniczego zdjęcia sprzed lat, które jakimś cudem nie uległo zniszczeniu, przybliża nam dramatyczną rodzinną historię. Wątek ten ukazuje ogromny wpływ przeszłości na teraźniejszość, a oddziaływanie to trwa latami, i wciąż powraca echem do kolejnych pokoleń.

Jeżeli chcecie poznać perypetie Emilii, Rózi i innych nietuzinkowych bohaterek i zanurzyć się w subtelną, a zarazem napisaną pięknym językiem oraz nasyconą przeżyciami, refleksjami i odczuciami opowieść to sięgnijcie po tę subtelną, a jednocześnie głęboko poruszającą prozę poetycką. Dostrzec w niej można wszystkie barwy pełnego wzlotów i upadków ludzkiego życia.

Ukazana przez Panią Jadwigę Malinę historia jest nostalgiczna, a przy tym pochłaniająca czytelnika – stanowi zatem bardzo dobre połączenie poezji i prozy, co dodaje jej jeszcze głębszego wyrazu. 

 

https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

poniedziałek, 24 marca 2025

Czytelnicze rozczarowanie...

Nie pamiętam, w jaki sposób książka ta trafiła w moje ręce, ale na swój czas czekała bardzo długo. Jednak niestety nie było to spotkanie czytelniczo udane, a książkę skończyłam w zasadzie wyłącznie dlatego, że nie porzucam rozpoczętych lektur, zawsze dając im szansę do samego końca.

Głównym bohaterem opowieści jest Emil Śledziennik – pisarz – chory od zawsze i właściwie na wszystko… W końcu trafia on do szpitala, gdzie oczekuje na operację usunięcia kamieni żółciowych.

Z powodu bólów brzucha właściwie większość tego czasu oczekiwania spędza w opiatowych objęciach ketonalu, snując przy tym swoją psychodeliczną opowieść o życiu, miłości, samotności oraz szpitalnej rzeczywistości, która rządzi się własnymi, specyficznymi prawami.

W osobliwych dywagacjach Emila, na wiele tematów przewija się cała plejada różnorodnych postaci w osobach pacjentów i personelu szpitala. Prym wiedzie jednak Władysław Kadłubek, zagorzały, okaleczony patriota, któremu mocno ironiczny rys nadaje jego seplenienie.

Jak dowiadujemy się w trakcie lektury na terenie szpitala działa również mafia lekowa z niejakim Amupułą na czele, której nasz bohater zamierza się przeciwstawić oczywiście przy wsparciu innych współtowarzyszy szpitalnej niedoli – czy to się uda? Jeśli chcecie się dowiedzieć, przeczytajcie sami.

Niestety przez całą książkę miałam nieodparte wrażenie, że Emil, będąc na nieustannym haju, plecie androny, miejscami usilnie próbując wtłoczyć w nie ważne tematy, takie jak np. samotność, cierpienie, wyizolowanie, przemijanie etc.

Pozycja ta nie była dla mnie ani zabawna, ani skłaniająca do głębszych refleksji. A odniesienia do osób, które odeszły i różnych wspomnień dodawały jej w moich oczach jeszcze większego odrealnienia.

Lektura „Walizek hipochondryka”, choć nie są one przesadnie obszerne w swojej objętości, zmęczyła mnie i maksymalnie znużyła, a nie wniosła zbyt wiele pod kątem ewentualnego przekazu.

Być może są tacy, którym pozycja ta przypadła lub przypadnie do gustu, jeśli zdecydują się z nią zapoznać. Ja niestety, co bardzo rzadko mi się zdarza, nie polecam tej lektury. A ponieważ jest mi z nią zupełnie nie po drodze to nie będę już sięgać po książki tego autora.

 

 

https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

piątek, 21 marca 2025

"Po doświadczeniu tego wszystkiego zacząłem myśleć o tym, jak zażartą walką jest ludzki żywot."

Szeroko pojęta literatura azjatycka od dłuższego czasu święci triumfy na rynku wydawniczym, a ponieważ zdarza mi się sięgać po książki z Serii z Żurawiem ukazującej się pod szyldem Wydawnictwa Bo.wiem, w moje ręce trafiła książka „O zmierzchu”, której autorem jest Hwang Sok-Yong.

Bohaterem opowieści jest Park Minu, który po długiej nieobecności, na skutek pewnej wiadomości, powraca do rodzinnej wioski. Jako chłopiec wychowujący się w slumsach poprzysiągł sobie, iż jako dorosły zajdzie bardzo daleko – ile go to kosztowało i czy się to udało? Przeczytajcie.

Drugi głos w tej opowieści należy do kobiety, która całe swoje życie spędziła w slumsach, będąc niemalże niemym świadkiem kapitalistycznych przemian, które zachodziły w Korei Południowej na przestrzeni lat.

Opowieść snuta na dwa głosy przez Parka Minu oraz Jeong U-hui jest melancholijną i ogromnie nostalgiczną historią o miłości, zdradzie, utracie, samotności oraz o tym jak różnie toczą się ludzkie losy.

Historia bohaterów jest słodko – gorzka, bowiem tak naprawdę w pewien sposób żadne z nich nie jest w miejscu, gdzie czuje się w pełni szczęśliwe. Czy wysoka cena za spełnienie marzeń okazała się tego warta? Czy pozostanie w tym samym miejscu niesie ze sobą tylko pozytywne, czy również negatywne skutki? – dowiedzcie się z pozycji „O zmierzchu”.

Autor snuje swą refleksyjną i nieco nonkonformistyczna opowieść w bardzo niespieszny, specyficzny sposób, dlatego też, mimo że książka ta nie jest zbyt obszerna, czyta się ją wolno. Niemniej jednak uważam, że służy to temu, aby jak najgłębiej wejść w emocje i refleksje bohaterów.

Jeśli lubicie prozę azjatycką, która jest mocno specyficzna, ale również na swój sposób przyciągająca czytelnika swoim przekazem i nieco odmiennym niż europejskie spojrzeniem na pewne kwestie to myślę, że śmiało możecie sięgnąć po tę pozycję.

„O zmierzchu” to opowieść o ludziach, ich rozterkach oraz trudnych emocjach, o nie zawsze trafionych wyborach i decyzjach oraz bagażu doświadczeń, jaki każdy z nas nosi na swoich barkach, co automatycznie odciska się w naszej codzienności.

 

 https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

czwartek, 20 marca 2025

"...najważniejsze jest życie, nic więcej się nie liczy".


„Niezapominajka” to druga książka Eweliny Klimko. Autorka na jej kartach rozsnuwa przed czytelnikami trzy różnorodne perspektywy czasowe, w których osadza losy trzech bohaterek.

Miejscem rozpoczęcia akcji powieści są okolice dzisiejszej wioski Bierzwnik (woj. zachodniopomorskie), gdzie do klasztoru sióstr Cysterek tajemnicza kobieta przynosi swoją nowo narodzoną córeczkę Nawojkę… Póki co nie wiemy, co stoi za tak dramatyczną decyzją kobiety, lecz losy dziecka już od samego początku mocno intrygują.

Drugi nurt opowieści przenosi nas w czasy współczesne, do roku 2007. Poznajemy 35-letnią Matyldę, która mieszka i pracuje w Łodzi. W ramach prezentu urodzinowego kobieta wyrusza do Kołobrzegu, gdzie spotyka ją coś nietuzinkowego – co takiego? – dowiecie się z lektury Podczas powrotu z ww. wyjazdu, wraz ze swoją najlepszą przyjaciółką Olą, trafiają na tajemnicze pozostałości zabudowań. W ruinach średniowiecznego kościoła Matylda znajduje zagadkowy list, napisany w nieznanym jej języku i dosyć nietypowymi literami…

Kobieta jest na tyle zaintrygowana tym znaleziskiem, że szuka kogoś, kto będzie w stanie tę korespondencję przetłumaczyć. W toku tych poszukiwań drogi Matyldy krzyżują się z Jakubem oraz panią Zofią, której życie i losy podczas II Wojny Światowej stanowią trzeci tor tej opowieści.

Przyznajcie sami, czyż takie połączenie nie wydaje Wam się ogromnie interesujące i skłaniające do tego, aby poznać historię ukrytą w „Niezapominajce”?

Koleje losów tych trzech postaci bardzo wyraźnie ukazują fakt, że uniwersalnym pragnieniem człowieka jest doświadczenie prawdziwej miłości i właśnie do tego mniej lub bardziej świadomie dążymy.

Jest to mocno wciągająca opowieść o kobietach, których życie na różne sposoby nie oszczędzało, mimo tego zawsze walczyły one o to, co było dla nich najistotniejsze i starały się iść przez życie z podniesioną głową, pomimo przeciwności.

Co kryje w sobie tajemniczy list i jakie zmiany zdobyta poprzez jego treść wiedza przyniesie w życiu Matyldy? Co łączy ze sobą te trzy oddzielone epokami kobiece bohaterki? Przekonajcie się o tym sami sięgając po tę książkę. Mnie ta historia porwała i urzekła zarówno samą opowieścią, jak i niezwykłej umiejętnościami autorki polegającej na niesamowicie płynnym przenikaniu się opisywanych czasów oraz dziejów bohaterek.

Polecam Wam lekturę „Niezapominajki”, a sama mam w planach sięgnąć po debiut autorki, czyli „Czerwony pamiętnik”, który czeka na swój czas w mojej domowej biblioteczce.

 

 https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

środa, 19 marca 2025

"Ta choroba się nie zatrzymuje. Coś odda, coś zabierze..."

W ostatnich latach o chorobie Alzheimera zrobiło się dosyć głośno we wszelkich środkach masowego przekazu. Społeczeństwo ma szansę nieco więcej dowiedzieć się na temat tego, z czym zmagają się osoby doświadczające tej podstępnej i stopniowo, acz nieuchronnie odbierającej tożsamość oraz sprawność choroby, która niezwykle demokratycznie właściwie nie zna płci ani wieku.

Jednakże bardzo często zapomina się o opiekunach osób chorych. Matkach, żonach, mężach, partnerkach i partnerach oraz wszelakich osobach, które przez całą dobę wspierają swoich dotkniętych tą chorobą bliskich, bo jak wiadomo, gdy choruje jedna osoba, choruje również cała rodzina.

Pani Paulina Wójtowicz, dziennikarka z kilkunastoletnim stażem w swoim reportażu pt. „Nie mój Alzheimer. Historie opiekunów” oddaje głos przede wszystkim tym, którzy opiekują się chorymi członkami rodziny, czyniąc to najczęściej w warunkach domowych.

Kilkunastu rozmówców przedstawia swoje historie przeplecione dodatkowo rozdziałami na temat tego, czym właściwie jest ta jednostka chorobowa, gdzie można udać się po pomoc i jak wygląda sytuacja osób i rodzin opiekujących się nimi w naszym kraju.

Jak zapewne się domyślacie, taka diagnoza jest druzgocąca zarówno dla osoby chorej, jak i jej bliskich. Jednak początkowo z całą pewnością nie są oni do końca świadomi, z czym przyjdzie im się zmierzyć.

Reportaż ten to przejmujący opis zmagań z tym, co niesie ze sobą ta niezwykle wyniszczająca na wielu polach, nieuleczalna choroba. Zmęczenie, osamotnienie, poczucie bezsilności – te emocje możemy znaleźć na kartach tej publikacji, jednak bije z nich także ogromna miłość, poświęcenie, współczucie i chęć zapewnienia możliwie jak najlepszej opieki i warunków dla chorego.

Autorka pokazała też „dziury” w systemie opieki zdrowotnej, z którymi muszą się na co dzień mierzyć osoby i tak już maksymalnie obciążone zarówno fizycznie, jak i psychicznie, gdyż opieka nad chorym na Alzheimera jest szczególnie wyczerpująca. A co za tym idzie osoby opiekujące się również potrzebują wsparcia i pomocy nie tylko w zakresie fizycznym. Niestety często skupiając się na osobie, którą się opiekują zapominają o sobie samych, co z kolei prowadzi do wypalenia psychicznego i zdrowotnego.

Dlatego tak ważne jest, aby i oni, na pierwszy rzut oka mniej potrzebujący otrzymywali potrzebne wsparcie i pomoc tam, gdzie tego potrzebują i nie wstydzili się o nie zawalczyć, bo tylko dzięki temu będą w stanie udźwignąć to, z czym przyszło im się zmierzyć.

Myślę, że reportaż ten powinna przeczytać każda osoba zainteresowana tą tematyką, ponieważ jest on bardzo rzetelny, a przy tym mocno empatyczny w swoim przekazie. Wszyscy jego bohaterowie są osobami, które możemy każdego dnia spotkać w sklepie, na ulicy etc. i bardzo często nie zdajemy sobie nawet w minimalnym stopniu, sprawy, z czym taka osoba boryka się w swoim domu.

Ta książka bardzo mocno otwiera oczy na to jak heroiczną, choć nierówną walkę toczą bliscy chorych osób. Autorce gratuluję oddania głosu tym, których najczęściej nie słychać, a bohaterom reportażu odwagi w dzieleniu się swoimi trudnymi i często bolesnymi doświadczeniami.

Bardzo polecam Wam lekturę tego trudnego, ale według mnie bardzo potrzebnego i wartościowego tytułu.

 

 https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

poniedziałek, 17 marca 2025

"Życie bywa iluzją..."

Z prozą Pana Krzysztofa Kotowskiego spotkałam się po raz pierwszy przy okazji lektury powieści „Krew na placu lalek”, o której chcę Wam dziś opowiedzieć.

Jedną z głównych bohaterek jest Maria Chorodecka, która pewnego ranka budzi się w zrujnowanym pałacu na przedmieściach, nie bardzo wiedząc jak się tam znalazła. Jednocześnie uświadamia sobie, że została okradziona z podręcznego bagażu, który miała ze sobą podczas poszukiwań swojej nastoletniej córki, a jakby tego wszystkiego było jeszcze za mało, nie wiadomo skąd pojawia się obok niej 8-letnia dziewczynka, która prosi Marię o pomoc…

Na samym początku opowieści poznajemy jednak policjanta – Kamila Symeona – i jego kompanów. Kamil po dosyć dziwnym zajściu dochodzi do siebie w szpitalu. W jego rękach jest pamiętnik Marii, w którym opisuje ona swoje perypetie, a te z kolei dają wiele do myślenia, ponieważ są bardzo mocno nietypowe.

Okazuje się, że kobieta wręcz wyparowuje z pamięci osób, które miały z nią styczność, gdy tylko zniknie im z oczu… Wyjątkiem od tej reguły jest wcześniej wspomniana Justysia i tajemniczy, starszy jegomość – Andre Prado, który pomaga Marii i Justysi, kiedy jest to konieczne.

Czy współpracownicy Kamila zwanego Chudym dadzą wiarę jego opowieści i podążą śladami pamiętnika Marii? Kim tak naprawdę są Maria i Andre? Czym jest tytułowy plac lalek? - odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziecie w powieści.

Jest to historia dosyć mocno metafizyczna z elementami kryminału i science fiction, więc jeśli lubicie takie klimaty będzie to dla Was ciekawa pozycja. Mnie książkę tę czytało się nieźle, bo pomysł sam w sobie jest ciekawy.

W pewnym momencie zaczęło mnie jednak irytować ciągłe kluczenie wokół faktu, że kobieta jest wciąż zapominana – miałam poczucie, że kręcimy się w kółko w tym temacie i to mocno spowalniało moje czytanie.

Niemniej jednak, jak już wcześniej wspomniałam, pomysł na historię sam w sobie jest interesujący. Autor porusza wątek ewentualnego współistnienia światów równoległych oraz snuje rozważania dotyczące tego, czym jest jednostka ludzka w trybach ogromnej machiny zwanej światem.

Nie potrafię jednoznacznie polecić Wam lub odradzić tej pozycji, ponieważ pod wieloma względami jest ona mocno enigmatyczna i wieloaspektowa, a na pewno na swój niepowtarzalny sposób dająca do myślenia.

Zatem jeśli zdecydujecie się zmierzyć z książką „Krew na placu lalek” to wyróbcie sobie o niej własne, subiektywne zdanie.


 

 https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

piątek, 14 marca 2025

Finałowa odsłona smoczego cyklu!

„Triumf” to czwarta, a zarazem ostatnia odsłona cyklu Imperium Smoczej Blizny autorstwa Wiktorii Czyżyckiej.

Tom ten rozpoczyna się, gdy królowa Varila i księżniczka Lirian wraz z orszakiem i starszym księciem Pustyni Malesserem są w drodze na Szmaragdową Pustynię, by tam poprzez małżeństwo Lirian i Dareta przypieczętować sojusz Arandanii z Pustynią. W drodze dochodzi do mrożącego krew w żyłach zajścia, którego finał na szczęście nie jest aż tak tragiczny, jak mógłby być, lecz co takiego się wydarzyło – dowiecie się z książki.

Równolegle armia i pobratymcy Arandanii, pod wodzą księcia Edhgarma wyruszają na Wyżyny Echa, gdzie ma dokonać się ostateczny rozrachunek z Nierzucającymi Cienia… Czy misja ta się powiedzie? Czy księżniczka Sersien dokonała wszystkiego, co było konieczne, by odnieść w tej materii pełen sukces? Tego, rzecz jasna Wam nie zdradzę. Sami musicie dać się ponieść wartkiemu i pełnemu zwrotów akcji biegowi wydarzeń.

Varila czuje się coraz bardziej zagubiona wewnętrznie – z jednej strony martwi się o to, jak jej mała siostrzyczka poradzi sobie w obcym kraju, z drugiej coraz bardziej gubi się we własnych emocjach i uczuciach, do których nie chce się przyznać nawet sama przed sobą.

Po raz kolejny, młoda autorka, Wiktoria Czyżycka wykreowała bardzo bogaty i różnorodny świat, w którym bohaterowie zmagają się z wieloma trudnościami, stają w obliczu mnóstwa wyzwań, muszą dokonywać trudnych wyborów oraz podejmować ryzykowne decyzje.

Jak już wspomniałam, akcja powieści toczy się szybko, a jej fabuła intryguje czytelnika z każdą kolejną przeczytaną stroną coraz mocniej.

Jeśli znacie poprzednie części tego cyklu to nie możecie przejść obojętnie obok tego tomu, tym bardziej że jego zakończenie dosłownie wbija w fotel, a Wiktoria zaserwowała swoim odbiorcom mega twista.

Natomiast jeżeli jeszcze nie znacie tetralogii Imperium Smoczej Blizny to bardzo polecam Wam jej lekturę.

Jeśli lubicie wielowątkowe historie osadzone w bardzo rozbudowanym, intrygującym świecie pełnym smoków, magii, ale także walki o honor, silnych międzyludzkich więzi oraz świetnie wykreowanych postaci to myślę, że ten cykl pochłonie Was bez reszty.

Kto z Was wyruszy na podbój Imperium Smoczej Blizny?


 https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

poniedziałek, 10 marca 2025

"...O życie chodzi, które mamy jedno".

„Wieczorne gody” to trzecia, a zarazem ostatnia odsłona cyklu Saga o ludziach ziemi. Jak możecie się domyślić poznajemy dalsze losy rodziny Józwiaków, znanych nam już z poprzednich tomów.

Tym razem jednak autorka skupiła się przede wszystkim na losach przedstawiciela młodego pokolenia – Stanisława Józwiaka, który od najmłodszych lat był ogromnie ciekawy życia i świata, co niezbyt przystawało do realiów, w których przyszło mu żyć.

Nie jest to jednak jedyna postać, której autorka na kartach tej opowieści poświęciła sporo miejsca, gdyż kolejną bardzo istotną postacią w niniejszym tomie jest Marianna Betowa, kobieta jest zamożną wdową w średnim wieku, która samotnie wychowuje synów. Staje się więc ona łakomym kąskiem dla wszelkiej maści absztyfikantów, co przysparza jej nie mało dodatkowych życiowych zawirowań.

Tak, jak miało to miejsce w poprzednich tomach, również i tutaj Anna Fryczkowska nakreśla nam z jednej strony ówczesne realia życia ludzi, przybliżając czytelnikowi szerokie społeczno – obyczajowe tło, które bardzo często bywa zapominane, z drugiej natomiast wplata do snutej przez siebie historii wiele informacji o nowinkach z przeróżnych dziedzin oraz o wydarzeniach, które wówczas rozgrywały się nie tylko na rodzimym podwórku, lecz także w szerokim świecie.

Bohaterowie opisani w tej książce są bardzo różnorodni, a na ich losy możemy spoglądać z wielu perspektyw. Tym dobitniej uświadamia to współczesnemu czytelnikowi, że choć świat bardzo poszedł do przodu i mamy dostęp do wielu możliwości, o których niegdysiejsi ludzie nie śmieli nawet śnić to jednocześnie dziś dokładnie tak samo jak dawniej ludzie mają swoje marzenia i pragnienia, do których dążą. Każde pokolenie boryka się również z codziennymi problemami i różnego typu rozterkami, czy nawiązuje mniej lub bardziej udane relacje, które rzutują na życie i podejmowane decyzje. Ludzie opisani w tej książce uwikłani są również w liczne konwenanse, co niestety również nie ułatwia im życia i generuje kolejne wewnętrzne wahania...

Ta część podobnie jak poprzednie napisana jest pięknym i barwnym, a jednocześnie bardzo przystępnym językiem, co dodaje całej historii literackiego smaku i aromatu. Przez trzy tomy zżywamy się z ich bohaterami, więc wielka szkoda, że to już koniec sagi.

Jeśli szukacie lektury wielowątkowej, interesującej i takiej, w której bohaterowie mają odwagę, na różnych płaszczyznach, wyprzedać swoje czasy, a ponadto gustujecie w historiach przybliżających dawne czasy to bardzo polecam Wam całą Sagę o ludziach ziemi.

 

   

piątek, 7 marca 2025

"Czwarte sikanie Bożenki Kowalskiej przerywało ciszę każdego poranka..."


Czy zdarza Wam się sięgać po komedie kryminalne? Mnie szczerze mówiąc dosyć rzadko, ale w przypadku tej opowieści skusiły mnie na równi tytuł, okładka oraz nazwisko autora.

Bo jak tu przejść obojętnie obok „Czwartego sikania Bożenki Kowalskiej” – no powiedzcie sami ;).

Rzecz dzieje się w domu spokojnej starości, gdzie zaczynają znikać pensjonariusze. Na skutek pewnych okoliczności dwoje emerytów zaczyna snuć teorie, iż na terenie placówki dochodzi do morderstw…

Uwielbiający Taniec z Gwiazdami i śniący o Magdzie Gessler – Antoni, wraz ze zgryźliwą i dosyć trudną w koegzystencji Sabiną rozpoczynają śledztwo, które doprowadzić ma do rozwikłania zagadki znikających nagle pensjonariuszy.

Narracja powieści nakreślona jest z perspektywy obojga bohaterów. Raz więc poznajemy historię oczami Antoniego, by w następnym rozdziale zapoznać się ze spojrzeniem Sabiny na zaistniałe wydarzenia.

Jacek Galiński niezwykle umiejętnie balansuje na granicy humorystycznej opowieści, która jednocześnie ukazuje blaski i cienie jesieni życia, a jak wiadomo, nie jest to łatwy do opisania temat.

Historia ta jest lekka, sympatyczna i zabawna, lecz zarazem absolutnie nieprześmiewcza. Perypetie skrajnie różniącej się od siebie dwójki bohaterów ostatecznie coraz bardziej ich do siebie zbliżają. A snute przez nich i inne postacie różnorakie teorie spiskowe niejednokrotnie doprowadzają czytelnika do łez wywołanych przez ataki śmiechu.

„Czwarte sikanie Bożenki Kowalskiej” to jednak również opowieść o przemijaniu i odchodzeniu. Mowa w niej także o samotności i potrzebie bycia dostrzeganym, akceptowanym i kochanym niezależnie od wieku oraz miejsca, w jakim przebywamy.

Czy seniorzy rozwikłają tajemnice wydarzeń zachodzących w domu opieki? Czy uda im się wprowadzić w życie plan ucieczki, który z pewnych względów postanawiają wdrożyć? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w książce.

Przygody Antoniego, Sabiny i ich współmieszkańców oraz personelu są bardzo sympatyczną odskocznią od trudniejszych, bardziej wymagających lektur. Jednakże pod płaszczykiem ich lekkości, autor w swojej opowieści zawiera również przesłanie, iż w każdym wieku można odnaleźć sens i radość życia, a dobrzy ludzie, którzy są wokół nas, choć nie zawsze są naszą rodziną to także mogą zadbać o nasz dobrostan, choć czasem wydaje nam się, że jest zupełnie inaczej.

Macie ochotę wraz z Antonim i Sabiną przeistoczyć się w śledczych, a także dowiedzieć się, co im samym przyniesie los? Jeśli tak to zapraszam Was do przeczytania tej powieści.

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta * 

czwartek, 6 marca 2025

"Bądź silny. Nie bój się zacząć działać z tym, co masz. Nie bój się mierzyć wyżej." - Regina Brett

 
 

Publikacja, którą chcę Wam dziś przybliżyć, pojawiła się w mojej domowej biblioteczce po ubiegłorocznych Targach Książki w Katowicach, podczas których uczestniczyliśmy wraz z mężem w spotkaniu z jej autorem Panem Mariuszem Kędzierskim, który jest niezwykle pozytywną i charyzmatyczną osobą.

Czy zastanawialiście się kiedykolwiek i chociaż przez krótką chwilę, jak to jest żyć bez rąk? Szczerze mówiąc, myślę, że nie… Pan Mariusz natomiast od urodzenia mierzy się z taką właśnie sytuacją…

Publikacja „Marzenia tworzą zmiany”, bo to o niej właśnie mowa ukazuje życiową drogę autora, która zwłaszcza w wieku nastoletnim nie należała do łatwych, od jej początków aż do miejsca, w jakim znajduje się on obecnie.

Książka, choć niewielka w swojej objętości niesie w sobie ogromny przekaz zarówno emocjonalny, jak i motywacyjny. Pokazuje, że pasja i ciężka, wytrwała praca, mogą stać się motorem do zmian, ale także ratunkiem i odskocznią w trudnych chwilach.

Jest to lektura, dzięki której czytelnik może całkowicie zmienić optykę w odniesieniu do własnych problemów i spojrzeć na własne życie nieco inaczej.

Historia Pana Mariusza, od jej trudnych początków, aż po chwilę obecną daje ogrom motywacji dla osób, które zmagają się z różnego rodzaju trudnościami, których nie da się mówiąc kolokwialnie „usunąć”, lecz jak się okazuje można próbować je obejść szukając w każdej sytuacji własnych patentów.

Autor swoją opowieścią uświadamia, że mimo tego, iż bywa naprawdę bardzo ciężko i pojawiają się chwile bezsilności oraz zwątpienia to przenigdy nie należy się poddawać. Zawsze warto walczyć o swoje marzenia, pragnienia i to, co dla nas ważne.

Dziś Pan Mariusz jest szczęśliwym mężem i ojcem. A także mówcą motywacyjnym, osobą spełniającą się artystycznie i zawodowo. Jego działalność można także śledzić w internecie, więc jeśli macie ochotę dowiedzieć się jeszcze więcej to dołączcie do obserwatorów autora.

A jeśli szukacie lektury nakreślonej przystępnym językiem, a jednocześnie takiej, która daje do myślenia i wytrąca ze strefy komfortu, a równocześnie staje się kierunkowskazem w stronę pozytywnych zmian, chociażby we własnym myśleniu to z całego serca polecam Wam tę pozycję!

A na koniec dołączam sympatyczne wspomnienie z ubiegłorocznych Targów Książki w Katowicach 😉


  

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

poniedziałek, 3 marca 2025

"Gdy wokół jest ciemno, pozostaje tylko spokojne czekanie, aż oczy przywykną do mroku." — Haruki Murakami

Pani Danka Braun ma spory dorobek literacki. Jakiś czas temu w moje ręce trafiła jej powieść pt. „Oczy Adrianny”, wydana w roku 2021 pod szyldem Wydawnictwa Prozami.

Opowiedziana w niej historia dotyczy głównie dwóch sióstr – Adrianny i 3 lata od niej starszej Karoliny. Wzajemne relacje młodych kobiet ukazane są z obu perspektyw, co nadaje powieści szerokiego spektrum spojrzenia na ich stosunki obarczone miłością do jednego mężczyzny. Opisana zostaje siostrzana rywalizacja, a momentami bardzo silna niechęć, lecz również wzajemna miłość – czy ostatecznie okaże się ona ponad wszystko? Tego dowiecie się z książki.

W opowieści poznajemy także Patryka, który przez przypadek nawiązuje znajomość z Adą. Ich zażyłość, jak możecie się domyślić, z czasem ewoluuje, ale jak i w którą stronę wszystko ostatecznie się potoczy? Po odpowiedź również zapraszam Was do lektury.

W „Oczach Adrianny” autorka poruszyła m.in. bardzo trudny temat, jakim jest odnalezienie się w sytuacji nagłego stania się osobą ociemniałą, czyli taką, która straciła wzrok w pewnym momencie swojego życia. Zaznaczona została także różnica między byciem niewidomym a ociemniałym, co dla laika może być dosyć zaskakującą wiedzą.

Na uwagę niewątpliwie zasługuje również wątek Sebastiana, jego perypetie i metamorfoza jego postaci. Jego historia swoistą klamrą otacza całą niniejszą opowieść i daje czytelnikowi sporo do myślenia.

Oprócz perypetii sióstr poznajemy też, nieco z przymrużeniem oka, funkcjonowanie krakowskiego półświatka w osobie Reksia i jego kompanów. Co też dodaje opowieści pewnego nietuzinkowego klimatu.

Danka Braun skupia się jednak w dużej mierze na postaci Adrianny. Przybliżając czytelnikom jej żmudną walkę o oswojenie świata ciemności, a później jej dalsze niełatwe przeżycia.

Na jej przykładzie bardzo wyraźnie ukazana została parabola losu człowieka, którego życie w ułamku sekundy zmienia się o 180 stopni...

Dzięki jej postaci możemy też jednak uświadomić sobie, jak wielki hart ducha nosi w sobie człowiek, gdyż to, czy podniesiemy się z kłopotów, jakie stały się naszym udziałem, w dużej mierze zależy nie tylko od otrzymanego wsparcia, ale przede wszystkim od naszej determinacji.

Książka ta pokazuje również, jak silne może być toksyczne uczucie, jak duży wpływ miewa na nas rodzina i jak bardzo mogą różnić się od siebie siostry. Jednakże jak pokazuje ta historia, bez względu na wszelakie życiowe zawirowania siostry na zawsze pozostaną siostrami i nie są to jedynie puste słowa, choć życie nie jeden raz je zaskoczy.

„Oczy Adrianny” to interesująca opowieść o uczuciach i emocjach, o radzeniu sobie z przeciwnościami losu i traumami, o pokonywaniu lęków i bliskości, bez której nikt z nas w gruncie rzeczy nie jest w stanie żyć.

Co zaś tyczy się niepełnosprawności to może ona dotknąć każdego, właściwie w każdej chwili, nikt więc nie powinien być z jej powodu dyskryminowany w żadnym aspekcie życia, ani wytykany przez innych palcami – nigdy o tym nie zapominajmy.

Jeśli zasiałam w Was ziarenko ciekawości na temat tego, co kryje się na kartach tej książki to zapraszam Was do jej lektury. Być może skłoni Was ona do refleksji lub zmiany perspektywy co do własnego życia, może wzruszy, albo sprawi, że się uśmiechniecie…

To jak – kuszą Was „Oczy Adrianny”? Mam nadzieję, że tak!


* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

piątek, 28 lutego 2025

Drugie spotkanie z nieidealnymi mamami.

 „Mamy kłopot” to druga odsłona cyklu: Mamy w tarapatach, autorstwa Anny Król – Bocheńskiej. W tej części śledzimy dalsze perypetie bohaterów znanych nam z powieści „Mamy w tarapatach”, ponownie wracamy na urokliwe osiedle Bytków, gdzie toczy się zwyczajne życie.

Również w tym tomie autorka porusza ważne i bliskie życiu tematy, jak np. depresja poporodowa, odejście rodzica, rozwód i układanie sobie po nim życia na nowo, bez względu na wiek, czy ukierunkowanie na karierę, które po przemyśleniach dokonanych przez jedną z bohaterek zmienia się w szukanie równowagi pomiędzy pracą a rodziną.

Książkę tę czyta się szybko i z uśmiechem na twarzy, choć nie brakuje w niej także momentów do zamyślenia się nad opisanymi sytuacjami i wydarzeniami. Tak, jak w poprzedniej części autorka sporo miejsca poświeciła kwestii macierzyństwa, a zwłaszcza tego, czy powinno się ono stać centralną osią życia matki. Jak wiadomo, jest to kwestia indywidualna i każda z pań powinna podjąć odpowiednią do własnych przekonań, odczuć i sytuacji życiowej decyzję w tym zakresie.

Losy różnorodnych bohaterów, zwłaszcza jeśli chodzi o postacie kobiece, które stanowią istną mozaikę charakterów, są pełne życiowych wzlotów i upadków, a to z kolei czyni je bardzo bliskimi czytelnikom, gdyż łatwo wczuć się dzięki temu w przeżycia i emocje bohaterów.

Jest to także opowieść o relacjach w bardzo różnych aspektach i konfiguracjach. Jak wiadomo, często nie są one łatwe… Bywają poszarpane, a często nawet zerwane na wiele lat – czy w takim przypadku uda się je odbudować? Zapraszam do lektury.

Na uwagę zasługuje również fakt, iż opisywane osoby mieszczą się w bardzo różnym przedziale wiekowym – od dzieci do seniorów, co również sprawia, że ich światy są bliskie wielu grupom czytelników, bo w powieści tej właściwie każdy znajdzie coś dla siebie.

W książce mowa jest również o przyjaźni, miłości oraz rodzinnej tajemnicy, która przynosi ze sobą sporo zmian w życiu jednej z bohaterek. Czy będą one pozytywne, czy też nie? – tego dowiecie się z książki.

Jeżeli poszukujecie lekkiej, lecz jednocześnie realistycznej opowieści o ludziach, których spokojnie moglibyśmy przyrównać do naszych sąsiadów, współpracowników, czy osób mijanych każdego dnia na ulicy to zachęcam Was do lektury pozycji „Mamy kłopot”. Jeśli podobała Wam się część pierwsza to myślę, że i z drugą miło spędzicie czas.

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

piątek, 21 lutego 2025

„Na człowieka składają się wybory i okoliczności. Nikt nie ma władzy nad okolicznościami, ale każdy ma władzę wyboru.” – Éric-Emmanuel Schmitt.

Książka, o której chcę Wam dzisiaj opowiedzieć dla części czytelników może jawić się jako dosyć kontrowersyjna, ponieważ opowiada m.in. o odchodzeniu z tego świata na własnych warunkach…

Wszystko to jednak osadzone zostało w bogatej fabule. Na kartach poznajemy małżeństwo Evelyn i Josepha, którzy spędzili ze sobą wiele lat, mają troje wspaniałych dorosłych już dzieci, a sami są już w podeszłym wieku. Dodatkowo okazuje się, iż Evelyn cierpi na chorobę Parkinsona, która błyskawicznie postępuje… Kobieta nie chce stać się ciężarem, przyczyną bólu oraz zmartwień dla swojej rodziny, dlatego wraz z mężem postanawiają dać sobie i dzieciom ostatni wspólny rok, a potem odejść jednocześnie, ponieważ nie potrafią bez siebie żyć.

Opowieść ta jest bardzo wielowątkowa, przybliża nam życie pary na przestrzeni lat – od dzieciństwa, (zawsze mieszkali po sąsiedzku) i niełatwej młodości – nierozerwalnie wiążącej się ze stratą, jaka jeszcze bardziej ich połączyła – poprzez rodzące się stopniowo uczucie, małżeństwo i rodzicielstwo, aż po czasy współczesne.

Ich wspólne życie rodzinne było bogate w miłość, wsparcie i zaufanie, lecz jednocześnie nie brakowało w nim nieobcych nikomu wzlotów i upadków, które również odcisnęły na nich swoje piętno.

Oprócz historii dotyczącej bezpośrednio dwojga głównych bohaterów poznajemy także losy każdego z ich dzieci, które rzecz jasna mają własny, niemały bagaż doświadczeń. Śledzimy zatem ich życiowe zmagania i to w jak różny sposób każde z nich podchodzi do decyzji podjętej przez ich ukochanych rodziców, którzy byli przy nich zawsze i w każdej nawet najtrudniejszej sytuacji obdarzali ich bezwarunkową miłością oraz stanowili oparcie.

Jak możecie się domyślać jest to książka niezwykle emocjonalna, wzruszająca i dająca wiele do myślenia. Autorka poruszyła w niej wątek wielkiej miłości i wieloletniej namiętności. Bowiem związek Evelyn i Josepha bywał także bardzo burzliwy. Ukazane w tej powieści różnorodne relacje międzyludzkie postawione zostają w obliczu zaistniałej choroby i związanego z nią nieuchronnego odchodzenia, nie tylko w aspekcie fizycznym…

Jeśli chcecie dokładniej poznać losy bohaterów to koniecznie zajrzyjcie na karty tej niesamowicie głębokiej i chwytającej za serce opowieści. Jak przyznaje sama Amy Neff praca nad tą powieścią zajęła jej aż dekadę, co zdecydowanie widać w przenikającym istotę rzeczy, subtelnym, a jednocześnie wyrazistym wydźwięku tej publikacji.

„Dni, gdy kochałem Cię najbardziej” to opowieść o przyjaźni, miłości i pięknym, choć niepozbawionym smutku i cierpienia życiu. Jest to także historia o odchodzeniu i pewnego rodzaju pogodzeniu się z takim stanem rzeczy, lecz także o wewnętrznym dojrzewaniu do takiego pogodzenia.

Czy Evelyn i Joseph ostatecznie spełnią swój plan? Co jeszcze przyniesie im rok, który zdecydowali się darować sobie i bliskim? Czy w tym czasie spełnią jeszcze jakieś swoje marzenia? Przekonajcie się sami sięgając po tę niespieszną, a jednoczenie ogromnie wciągającą powieść o ludziach ich wzajemnych relacjach i życiu pełną piersią.


  

 * https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

czwartek, 20 lutego 2025

"Wiemy o sobie tyle, ile zdążyliśmy przeżyć..."

Anna H. Niemczynow jest autorką kilkunastu powieści, na swoim koncie ma już również sporo wznowień, a także wzięła udział w kilku antologiach.

Ja książki tej pisarki poznaję stopniowo i powiem Wam, że każda z nich dotyka mnie w jakiś inny sposób, a zarazem tak, że zawsze po lekturze mam ochotę sięgnąć po następną, której jeszcze nie znam…

Niespełna miesiąc temu na prośbę czytelników swojego wznowienia doczekała się książka pt. „Jej portret”. Jest to historia rodziny Preisów – Mai, Marcela oraz czwórki ich dzieci.

Cała szóstka wiedzie spokojne, szczęśliwe i stabilne życie w Bawarii. Maja jest pisarką, zajmuje się domem i dziećmi. Natomiast Marcel pracuje w firmie konstruującej samochody i choć czasem jest bardzo mocno skoncentrowany na swojej karierze to absolutnie nie można odmówić mu tego, że kocha żonę do szaleństwa i dba o swoją rodzinę.

Maja, choć odniosła sukces to aktualnie doświadcza blokady pisarskiej i podejmuje decyzję, by wyjechać samotnie na krótki urlop do Polski, gdzie mieszka jej wieloletnia przyjaciółka Ewa. Myśli, że dzięki temu złapie przysłowiowy oddech, a w efekcie pojawią się nowe inspiracje.

Tak oto rozpoczyna się ta pozornie jednoznaczna historia, która z każdą kolejną stroną nabiera niezwykle emocjonalnego wyrazu, gdy droga Mai, po wielu latach, krzyżuje się z jej dawną, zawiedzioną miłością – Danielem – ma to również pewien związek z pamiętnikiem sprzed lat.

Jest to opowieść o miłości, przyjaźni, emigracji, trudnych życiowych wyborach i o tym, że tak naprawdę nic nie jest nam dane raz na zawsze. Anna H. Niemczynow pokazuje, że problemy mogą dotknąć każdą, nawet najszczęśliwszą rodzinę… A innych ludzi oceniamy bardzo często zdecydowanie za łatwo...

Powieść ta porusza bardzo istotny temat, jakim są ludzkie słabości oraz namiętności. Postać Mai dobitnie ukazuje, jak wiele różnorodnych oblicz drzemie w każdym z nas. Czy kobieta zdoła się opamiętać? Czy w sytuacji, która zaistniała Marcel pozostaje całkowicie bez winy? – tego dowiecie się z książki.

„Jej portret” to bardzo złożony i ogromnie sensytywny obraz relacji międzyludzkich, lecz także burzliwej relacji człowieka z samym sobą. Książkę tę czyta się właściwie jednym tchem, nie mogąc przy tym odciąć się od refleksji nad tym, jak sami postąpilibyśmy będąc w podobnej sytuacji…

Dodatkowo skrywana od wielu lat rodzinna tajemnica niewątpliwie kładzie się cieniem na życiu bohaterów tej opowieści, lecz o co dokładnie chodzi oczywiście Wam nie zdradzę.

Jeżeli szukacie lektury pełnej emocji to bardzo polecam Wam „Jej portret”. W mojej pamięci historia ta na pewno pozostanie na bardzo długo, a po książki pani Ani z całą pewnością sięgnę jeszcze nie jeden raz.


 

 * https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

poniedziałek, 17 lutego 2025

„Każdy przeszczep narządu ma swoje źródło w decyzji o wielkiej wartości etycznej, decyzji, aby bezinteresownie ofiarować część własnego ciała z myślą o zdrowiu i dobru innego człowieka..." - Jan Paweł II

Nie wiem, jak wygląda to u Was, ale ja co jakiś czas sięgam po reportaże. Ostatnio nadszedł moment na literaturę tego gatunku, a sięgnęłam po wydany w roku 2016 przez Wydawnictwo Czarne tytuł „Serce pasowało. Opowieść o polskiej transplantologii”, którego autorką jest Pani Anna Mateja.

Dziennikarka w swojej publikacji przybliżyła czytelnikom początki i rozwój w naszym kraju niezwykle ważnej i według mnie ogromnie potrzebnej w medycynie dziedziny, jaką jest transplantologia.

Bazę stanowią m.in. rozmowy, które autorka przeprowadziła w latach 2013 – 2014 z lekarzami zajmującymi się tą dziedziną. Unaoczniają one w sposób bardzo obrazowy, z jakimi trudami musieli zmagać się medycy na przestrzeni lat. Czytając, uświadamiamy sobie, że transplantacje to nie tylko prof. Zbigniew Religa, którego nazwisko kojarzy niemal każdy, ale także wielu innych lekarzy, którzy byli prekursorami niektórych zabiegów w Polsce, a jeśli tylko dostawali szansę uczyć się w Europie to skwapliwie z niej korzystali.

Jak wiadomo ta dziedzina medycyny jest niezwykle delikatna i nie mam tu na myśli jedynie kwestii cielesnych, lecz również aspekty etyczne i moralne, które od wielu lat są sprawą mocno dyskusyjną społecznie. Jednocześnie z biegiem lat widać, iż podejście do transplantologii w tych właśnie aspektach zaczyna bardzo mocno ewoluować na korzyść osób, które potrzebują przeszczepienia, aby żyć.

Pani Anna Mateja w swojej publikacji wykonała olbrzymią pracę dokumentalną, dzięki której mamy szansę zajrzeć niejako „za kulisy” pracy lekarzy i zespołów medycznych kiedyś i dziś.

Zatem jeśli zdarza Wam się sięgać po reportaże i jesteście ciekawi, jak rozwijała się akurat ta dziedzina medyczna, z jakimi trudnościami borykali się lekarze i jak sobie radzili? To polecam tę publikację Waszej uwadze.

Jest w niej zawarta nie tylko spora dawka faktów i około tematycznej wiedzy. Na jej kartach poruszone zostały również czysto ludzkie dylematy i rozterki, jakie były udziałem ówczesnych lekarzy i personelu, bo przecież w tej dziedzinie, aby ktoś mógł żyć, ktoś inny musi umrzeć… A bywało również i tak, że niezawinione niedostatki wiedzy i braki sprzętowe powodowały również zgon pacjenta po przeszczepieniu… A to z kolei wymagało ogromnej odporności psychicznej osób, które były zaangażowane w samo przeszczepienie oraz opiekę nad pacjentem przed i po nim.

Nie jest to łatwa do lektury publikacja, ale według mnie zdecydowanie warto się nad nią pochylić, by zyskać nieco szersze spojrzenie na tę niezwykłą dziedzinę medycyny.


 * https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

czwartek, 13 lutego 2025

"Dary losu - i to coś, co sprawia jaki człowiek jest..."

 

Ta niewielka objętościowo książeczka niesie w sobie gigantyczny ładunek emocjonalny.

W swojej publikacji Marzena Lićwinko wprowadza czytelnika do swojego świata ukazując mu wspomnienia związane z podejmowanymi przez nią i jej męża Michała próbami zmierzającymi do posiadania potomstwa.

Droga ku temu jest długa, wyboista i naznaczona wieloma zakrętami. A toczy się pomiędzy Polską a Holandią. Trudne, bolesne, często skomplikowane dla przeciętnego człowieka procedury oraz bardzo różnorodne często skrajne podejścia medyków to „codzienność” opisana w tej historii.

Wszystko to zostało opisane w taki sposób, że czujemy się tak, jakbyśmy niemalże doświadczali wszystkiego, co przeżyła autorka. Ogrom odczuć, z jakimi boryka się będąca w takiej sytuacji kobieta oraz jej bliscy staje się momentami wręcz nie do udźwignięcia… Stąd chwile załamania, lęku, niepewności i ogromnego stresu, lecz także wciąż tlącej się nadziei na powodzenie…

Po wielu trudach pragnienia się ziszczają. Po chwili euforii okazuje się jednak, że dziecko przyjdzie na świat z zespołem Downa… I znów przed autorką i jej małżonkiem rozpościera się może obaw i niepewności, bo przecież tyle przeszli i nie tak miało być.

Pani Marzena Lićwinko dokonała jednak rzeczy niesamowitej… Potrafiła, choć zapewne doszło do tego z niemałym trudem, ułożyć wszystko w sobie tak, aby pomimo choroby uznać swoje dziecko za dar.

Obecnie Pani Marzena i Pan Michał są rodzicami Maxa (i nie tylko), którego choroba, choć wiadomo, iż w żaden magiczny sposób nie zniknęła i każdego dnia muszą stawiać jej czoła, absolutnie nie sprawia, że nie są oni szczęśliwą rodziną, a wręcz przeciwnie.

Jeśli sami w pewien sposób chcecie się o tym przekonać to możecie zajrzeć do nich na Instagramie: maksimiliankove_love.

„Dar” to publikacja niezwykła. A jej główne przesłanie akcentują poszczególne litery tytułu: 

– (nie)Dołować

– Akceptować

– Rozumieć

Osobiście myślę, że jest to kwintesencja tego, co możemy zrobić, by wspierać osoby w różnego typu trudnych życiowych sytuacjach.

Książka ta traktuje o walce z przeciwnościami losu, nadziei, odwadze i akceptacji, która nie zubaża, a może całkowicie odmienić życie.

Maxowi życzę dużo zdrówka i radości życia oraz czerpania z niego pełnymi garściami, a jego bliskim sił, wytrwałości i niegasnącego, pomimo napotkanych trudów, optymizmu w podjętej, życiowej drodze.

Choć nie jest to lektura łatwa to w mojej ocenie zdecydowanie jest ona warta poznania. Może pomóc zmienić perspektywę i nieco przewartościować własne problemy.

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *