O powieściach Marii Paszyńskiej pisałam już wielokrotnie. Dziś chciałabym opowiedzieć Wam o najnowszej z nich zatytułowanej „Skrawki nadziei”, która jest kontynuacją „Cudów codzienności”.
Jak zapewne się domyślacie są to dalsze losy rodziny Ciszaków osadzone w latach 1920 – 1938 . W tym czasie autorka po raz kolejny rozsnuwa przed czytelnikami pełne różnorodnych perypetii losy mieszkańców stróżówki na Smolnej.
Młode pokolenie Ciszaków osiąga coraz większą dojrzałość snując własne plany na życie i dokonując własnych wyborów. Maciej i Staszka wchodzą zaś w wiek średni, co nie przeszkadza im w życiu na tzw. pełnych obrotach i wspieraniu swych ukochanych dzieci na ich życiowych ścieżkach.
Michał, Bogna Nawojka i Amelka to tygiel różnorodnych charakterów i temperamentów. Zwłaszcza jeśli chodzi o dziewczęta – każda z nich ma bardzo odmienne spojrzenie na życie i świat. Każda z nich posiada różne priorytety i inne rzeczy są dla niej istotne, niemniej jednak dla wszystkich bardzo ważną osią życia jest rodzina, w której Ciszakowie przyszli na świat i się wychowali.
Jeśli zaś chodzi o Michała to po 10 latach powraca on niejako do świata żywych z odmętów powojennej traumy, która zamknęła go na otoczenie na tak wiele lat…
W książce jak to zwykle bywa w przypadku Marii Paszyńskiej nie brak, emocji i wzruszeń oraz niełatwych wyborów przed jakimi z różnych powodów stają bohaterowie. Wyraziste postacie ukazują ludzi z krwi i kości, którzy każdego dnia przeżywają życiowe wzloty i upadki, a także borykają się z kłopotami, rozterkami i ogromem odczuć, jakie nimi targają.
Autorka w swej opowieści po raz kolejny zakorzeniła losy bohaterów w odpowiednim dla czasu akcji tle historycznym, co jest cechą znamienną dla jej i powieści i zawsze tworzy jeszcze bogatszy literacko klimat dla potencjalnego odbiorcy.
Jeśli szukacie powieści, którą czyta się jednym tchem, a losy bohaterów przeżywa się tak, jak gdyby samemu było się ich naocznym świadkiem to „Skrawki nadziei” z całą pewnością będą czytelniczym strzałem w 10-tkę.
Opowieść ta jest barwna i przepełniona emocjami, a jednocześnie nie brakuje w niej również nut refleksji, nostalgii i zadumy nad tym, co minione, ale i nad tym, co może przynieść przyszłość. Splatają się w niej miłość, radość, smutek, ból, ale także nadzieja na lepsze jutro i na to, że w gruncie rzeczy nie ma sytuacji bez wyjścia. W historii tej pokazane zostało także fundamentalne znaczenie rodziny w życiu człowieka oraz miłości, która jak okazuje się po raz kolejny nie jedno ma imię i nie jedną twarz…
Polecam Wam „Skrawki nadziei” podobnie jak każdą przeczytaną przeze mnie dotąd książkę Marii Paszyńskiej i mam nadzieję, że zakochacie się w jej twórczości podobnie jak ja!
Muszę wreszcie zagościć u tej rodziny.
OdpowiedzUsuńMyślę, że Ci się u nich spodoba ;). A ja po cichutku liczę, że jeszcze kiedyś wrócą... :)
UsuńJa raczej nie sięgnę po tą powieść, bo to zupełnie nie moje klimaty. Jednak to super, że dobrze wspominasz czas z tą książką. Mam nadzieję, że to co teraz czytasz również Ci się podoba.
OdpowiedzUsuńIlu czytelników, tyle gustów :). Tak teraz czytam pewną inspirującą książkę, o której na pewno tutaj napiszę.
UsuńPozdrawiam :).