Najnowsza powieść autorstwa
Magdaleny Knedler „Moje przyjaciółki z Ravensbruck” to połączenie literatury o
tematyce obozowej z elementami obyczajowymi, które uosabia wątek młodej pisarki
Idy Brezy, która pewnego dnia odnajduje na progu swojego mieszkania tajemniczy
rękopis…
Manuskrypt ten staje się punktem
wyjścia do opowieści o losach kilku więźniarek KL Ravensbruck. Jest to opowieść
o budowaniu wzajemnych relacji w warunkach, śmiało można rzec, skrajnego
upodlenia istoty ludzkiej. Cztery kobiety, których losy splotły się w obozowym
piekle. Każda z nich otrzymuje w książce swój głos i snuje opowieść ze swojej
perspektywy.
Bohaterki wspominają swoje dawne
życie i jakoś próbują funkcjonować w otaczających je nieludzkich warunkach. Wyznacznikiem
przetrwania staje się dla nich to, aby nie zostać zapomnianym. Opowieści tych
kobiet są świadectwem nieustającej wiary w nastanie lepszego jutra i
niegasnącej nadziei wbrew różnorakim przeciwnościom, a hart ich ducha jest dla
nas współczesnych wręcz niewyobrażalny.
„Moje przyjaciółki z Ravensbruck”
to pozycja mocno psychologiczna, a zarazem budząca w potencjalnym odbiorcy całe
mnóstwo różnorodnych odczuć i emocji. Codzienność będąca udziałem Marii, Sabiny,
Bente i Helgi stawia ogrom pytań o sens życia oraz kondycję człowieczeństwa w
opisywanych czasach… I chociaż niezaprzeczalnie powieść ta porusza bardzo
istotny temat to czyta się ją dosyć trudno i nie jest to wyłącznie kwestia
przedstawionej w niej toczącej się za drutem kolczastym egzystencji więźniarek.
Być może taki stan rzeczy
wywołuje z jednej strony często rwana narracja, z drugiej zaś nierzadko
dokonywane przez autorkę przeskoki do współczesności. Przyznam zatem szczerze,
że bardzo trudno jest mi jednoznacznie ocenić niniejszą pozycję wydawniczą.
Z całą pewnością na uwagę
zasługuje obraz obozowej rzeczywistości oraz postawy ludzi, tutaj konkretnie
kobiet które musiały się w niej odnaleźć… Walka toczy się tutaj nie tylko o
byt, lecz również o zachowanie podstawowych wartości, takich jak np. wzajemna pomoc,
wsparcie psychiczne, przyjaźń etc wobec drugiego człowieka, a także o
zachowanie ludzkiej godności tak często w obozie deptanej na wiele rozmaitych
sposobów.
Samo zakończenia było dla mnie
sporym zaskoczeniem. Oprócz efektu zaskoczenia czytelnik ma szansę znów bardzo
dobitnie uświadomić sobie, że teraźniejszość i przyszłość nie istnieją bez
przeszłości, której echa zawsze do nas docierają – pytanie tylko czy zechcemy
je usłyszeć? Czy dopuści je do siebie współczesna nam Ida Breza?
Magdalena Knedler pochyliła się
nad trudnym i bolesnym fragmentem historii, jakim z całą pewnością jest okres
II Wojny Światowej. A jaki jest tego efekt? Niech każdy z Was dokona po
lekturze „Moich przyjaciółek z Ravensbruck” własnej oceny, bo według mnie tak
będzie zwyczajnie najuczciwiej.
Ja chcę po nią sięgnąć, aby wyrobić sobie właśnie swoje zdanie. Czytałam już mnóstwo opinii na jej temat, od mocno pozytywnych po sceptyczne.
OdpowiedzUsuńTak jak napisałam wyżej, według mnie to najlepsza opcja.
UsuńNie słyszałam o tej książce, ale brzmi bardzo interesująco. Chociaż wiem, że nie będzie to łatwy temat, chętnie ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńwww.kulturalnameduza.pl
Miło mi, że Cię zainteresowałam tą pozycją, daj znać po lekturze jak wrażenia.
Usuń