czwartek, 13 maja 2021

"Jeśli możesz pozwolić sobie na to, by nie liczyć uderzeń fali i upływających chwil, jeśli upływ czasu nie wywołuje paniki w twoim umyśle – jesteś naprawdę szczęśliwy." - Janusz A. Zajdel


Jakiś czas temu opowiadałam Wam o książce Pauliny Płatkowskiej „Bądź dobrej myśli”, dziś przyszedł czas na wrażenia po drugiej odsłonie tej historii, czyli „Lepsze czasy”, którą przeczytałam w kwietniu bieżącego roku.

Ponownie spotykamy trzy przyjaciółki znane nam już z poprzedniego tomu: Lonię, Wisię i Halinę. Tym razem jednak autorka najmocniej skupiła się na losach Wisi i Tadeusza, których wieloletnie i jak się dotąd zdawało niezniszczalne małżeństwo przechodzi kryzys…

Dzieje się tak za sprawą pewnej rudowłosej sąsiadki imieniem Teodozja, która po powrocie z Francji zamieszkała nieopodal Wojciechowskich i całkowicie zawróciła Tadeuszowi w głowie.

Wisia, mimo, że na chwilę traci grunt pod nogami jak wiemy to już z poprzedniej części nie jest skłonna do załamywania rąk. Zwołuje więc przyjacielskie, kobiece konsylium licząc na to, iż we trzy na pewno znajdą jakieś rozwiązanie tej kuriozalnej sytuacji.

Przyjaciółki – Lonia i Halina - jak zawsze niezawodnie pomimo dzielącej je odległości i własnych planów stawiają się na wezwanie zdruzgotanej Wisławy, by wesprzeć ją rozmowami, własnymi przemyśleniami i dobrą radą.

Co z tego wszystkiego wyniknie – jak potoczą się losy Wisi, Tadeusza oraz pozostałych bohaterów opowieści? Dowiecie się z kart książki.

Autorka po raz drugi utkała historię o przyjaźni i miłości, na którą nigdy nie jest za późno, tak samo jak na naprawę i odświeżenie wzajemnej relacji pomimo upływu lat. Ta opowieść pokazuje, że jak śpiewał kiedyś Ryszard Rynkowski „Najlepsze dopiero przed nami. Świat dobry jak dobry sen…” i tak naprawdę tylko od każdego z nas zależy czy pozwolimy sobie owo dobro dostrzec i się nim delektować, jak najlepszym deserem.

Nietuzinkowe bohaterki cechuje wiara w lepsze jutro, którą wciąż pobudza w nich wzajemnie wsparcie. Kobiety pokazują sobie nawzajem swoje pozytywne cechy i mocne strony oraz to, jak pełne niespodzianek i zaskoczeń bywa życie, którego nieodłącznym elementem są oczywiście zmiany – metryka nie ma tutaj absolutnie żadnego znaczenia.

Lektura tej książki zapewni Wam miło spędzony czas pełen uśmiechu oraz różnorodnych emocji i wzruszeń. Powieść tę czyta się z dużym zainteresowaniem i bardzo szybko, co oczywiście ułatwia duży i wygodny druk. Myślę, że będzie ona idealnym prezentem dla czytających Mam w srebrnym (i nie tylko) wieku z okazji ich zbliżającego się święta!

Dodatkowym smaczkiem zamieszonym w niniejszej publikacji jest fragment intrygującego debiutu Edyty Kochlewskiej "Siedem ślubów mojej siostry", który mam nadzieję również niebawem ujrzy w całości światło dzienne.

 * https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. A pierwszy tom znasz? Jeśli nie to lepiej zacząć od samego początku tej historii ;).

      Usuń