poniedziałek, 31 grudnia 2018

Ostatni Spacer Aleją Róż...


To już ostatnia część cyklu Spacer Aleją Róż autorstwa Edyty Świętek. W tej odsłonie autorka ukazuje nam losy swoich bohaterów w latach 1977-1990. Ustrój socjalistyczny coraz bardziej staje się kolosem na glinianych nogach, a społeczeństwo jest zmęczone i coraz mocniej zniesmaczone tym, co dzieje się dookoła.

Jak wiemy z poprzednich tomów los nigdy nie oszczędzał rodzin Szymczaków i Pawłowskich, a mimo to okazuje się, iż czara niepokoju i goryczy nie została jeszcze przelana. Śledzimy zmiany społeczno-obyczajowe, które stopniowo stają się codziennością naszych bohaterów.

Autorka jak ma to w swoim zwyczaju poprowadziła swą opowieść dwutorowo. Z jednej strony obserwujemy losy postaci, z którymi w ciągu poprzednich tomów bardzo mocno się już zżyliśmy. Starsze pokolenie powoli odchodzi w cień ustępując miejsca młodym szukającym swojej życiowej drogi, spragnionym działania, staczającym własne boje i popełniającym własne błędy, które są rzecz jasna nieodłączną częścią życia. Natomiast z drugiej strony przyglądamy się wciąż zachodzącym w Nowej Hucie zmianom, tym współczesnym dla naszych bohaterów, jak również tym wynikającym z bardzo bogatej nowohuckiej historii.

Nie sposób nie zauważyć jak ogromną pracę musiała wykonać Edyta Świętek, aby przybliżyć swoim odbiorcom bardzo wiele faktów historycznych z życia Nowej Huty oraz panującego wówczas w kraju stanu społeczno-politycznego, bowiem cała ta 5-tomowa saga z pewnością będzie gratką nie tylko dla fanów powieści obyczajowych, ale również dla miłośników historii, w której znajdą oni również szczyptę socjologii.

Pozwolicie, że nie będę Wam tutaj opisywać perypetii bohaterów, ponieważ po pierwsze musiałaby to być bardzo długa notka, a po drugie odebrałabym Wam w ten sposób całą frajdę z lektury. Zaznaczę więc jedynie, iż nakreślone przez autorkę postacie są bardzo wyraziste, dlatego też koleje ich życia stają się nam jeszcze bliższe.

Rozstania zawsze bywają trudne, więc tak samo rzecz ma się z tą niezwykłą sagą, ale na otarcie łez zdradzę Wam, że z młodszymi jej bohaterami możecie spotkać się raz jeszcze w nowym cyklu „Nowe czasy”, który póki co obejmuje dwa tomy – pierwszy z nich jest już dostępny na rynku wydawniczym i nosi tytuł „Nie czas na łzy”, drugi natomiast trafi w ręce czytelników w nadchodzącym roku.

Póki co zapraszam Was jednak do ostatniego spaceru Aleją Róż – delektujcie się nim jak najdłużej!

PS. Dla przypomnienia poniżej zamieszczam recenzje poprzednich czterech tomów niniejszego cyklu:


 * https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *   

niedziela, 30 grudnia 2018

"Bo nigdy nie jest za późno, by spojrzeć na świat inaczej i dostrzec w nim to, co przez wiele lat kryło się w mroku..."


Całkiem niedawno pod szyldem Wydawnictwa Czwarta Strona ukazała się najnowsza powieść autorstwa Moniki Sawickiej zatytułowana „Gdyby nie ty”. Autorka opisała w niej losy Elizy, która wychowywała się w dysfunkcyjnej rodzinie, z niestroniącym od domowej przemocy ojcem alkoholikiem, zastraszoną przez niego matką oraz dwojgiem rodzeństwa.

W związku z powyższym dziewczyna od zawsze złakniona była miłości, uwagi i akceptacji ze strony otoczenia, mając przy tym bardzo mocno zaniżone poczucie własnej wartości. Gdy Eliza kończy 18 lat ojciec, funkcjonariusz MO, wysyła ją do pracy przy zbiorze pomarańczy i winogron w Hiszpanii. Dla Elizy sytuacja ta wydaje się początkiem drogi do raju pozwalającym wyrwać się w końcu z domowego piekła…

Początkowo wszystko układa się dobrze i pomimo nielekkiej pracy dziewczyna jest zadowolona wiodąc w miarę spokojne życie i zarabiając niezłe pieniądze. W pewnym momencie poznaje przystojnego, szarmanckiego i dużo starszego od niej Marca, w którym zakochuje się bez pamięci.

Niestety w tym momencie rozpoczyna się jej dramat, którego nie jest jeszcze świadoma… Mężczyzna zabiera ją na Sycylię i stopniowo przeobraża się z czułego kochanka i przyjaciela w alfonsa i oprawcę.

Monika Sawicka w swojej książce poruszyła bardzo trudne i delikatne kwestie – są nimi handel ludźmi i zmuszanie do prostytucji. Jej bohaterka po raz wtóry trafia do piekła, które zdaje się nie mieć dna. Wykorzystywana seksualnie, bita i poniżana popada w stan totalnej beznadziei. Z jednej strony myśli o samobójstwie, z drugiej kurczowo trzyma się życia. Gdy wydaje jej się, że jest skazana na porażkę pojawia się ratunek w postaci Paola… Dzięki niemu Eliza wraca do Polski i próbuje stanąć na nogi, podejmuje pracę w fundacji pomagającej kobietom, które przeszły to samo, co ona. Na skutek pewnych działań, o których dowiecie się z książki i ich późniejszych konsekwencji staje się mamą Amelki.

Niestety historia zatacza koło i dorosła już Amelia przez Internet poznaje Marca, który nadal uprawia nikczemny proceder. Oczywiście udaje mu się wirtualnie zmanipulować i rozkochać w sobie młodą dziewczynę… Eliza zrobi wszystko, aby jej córka nie trafiła w łapy Marca – decyduje się więc opowiedzieć Amelii swoją dramatyczną historię. Jaki będzie skutek tej rozmowy? Przekonajcie się zaglądając na karty „Gdyby nie ty”.

Monika Sawicka stworzyła bardzo drastyczną, a zarazem wyrazistą historię, w której postać Elizy z całą pewnością może być swego rodzaju lustrem dla wielu kobiet na całym świecie. Historia bohaterki, choć przerażająca i bolesna pokazuje również, iż z najcięższych nawet traum istnieje wyjście i pomimo różnorodnych życiowych dramatów można wyjść na prostą, lecz żeby tego dokonać musimy nie tylko otrzymać pomoc, ale przede wszystkim podjąć decyzję, iż tego właśnie chcemy.
Relacja Elizy z Amelią jest świadectwem tego, jak relacje międzyludzkie mogą uratować człowieka przed różnego rodzaju zatraceniem się.

„Gdyby nie ty” to nabrzmiała emocjami opowieść, która choć mroczna to ostatecznie tchnie nadzieją na lepsze jutro – jedynym warunkiem jest się nie poddać, wbrew wszystkiemu… nigdy…

Gorąco polecam Wam lekturę tej powieści, gdyż losy Elizy śledzi się z zapartym tchem, a jej opowieść zapewne zostanie z Wami na długo.

sobota, 29 grudnia 2018

Wobec chaosu świata, tylko miłość jest czymś pewnym...


Natasza Socha jest autorką wielu poczytnych powieści, które cieszą się uznaniem pośród dużego grona czytelniczek. W listopadzie bieżącego roku, pod szyldem Wydawnictwa Edipresse ukazała się jej najnowsza publikacja nosząca tytuł „Pokój kołysanek”.

Bohaterem historii jest 85-letni Joachim, który udziela się jako wolontariusz na oddziale noworodkowym Poznańskiego szpitala. Zajmuje się tam przytulaniem maluchów, które najbardziej tego potrzebują, a dodatkowym urozmaiceniem tych wizyt są snute przez mężczyznę opowieści. Mężczyzna dzieli się z małymi podopiecznymi barwnymi wspomnieniami ze swojego życia. Opowiada im o swoich podróżach i miłości, która choć ostatecznie niespełniona na zawsze odmieniła jego życie.

Poznajemy historię Koralików – domu dziecka, w którym Joachim spędził fragment swojego życia wspomagając jego mieszkańców drobnymi naprawami i wszelką pomocą, do jakiej tylko mógł się przydać. Właśnie tam spotkał Helenę…

„Pokój kołysanek” to opowieść o tym, że rodzinę tworzyć mogą nie tylko osoby ze sobą spokrewnione. Autorka w swojej powieści ukazuje, jak ogromne znaczenie (nie tylko dla nas samych) mają podejmowane przez nas decyzje, z których konsekwencjami bardzo często przychodzi nam się zmagać przez całe życie.

Jest to historia o poszukiwaniu siebie, które postępuje bardzo różnymi drogami. O miłości i strachu przed odpowiedzialnością za drugiego człowieka spowodowaną poczuciem, iż nie podołamy temu wyzwaniu.
A także o tym, że powinniśmy wystrzegać się oceniania innych, gdyż tak do końca nigdy nie wiemy, jakie czynniki wpływają na wybory dokonywane przez innych ludzi.

Książka nasycona różnorakimi uczuciami w sposób bardzo subtelny, przez co jeszcze bardziej prawdziwy. Postać głównego bohatera wzorowana jest na Davidzie Deutchmanie, który jest „przytulaczem” w jednym ze szpitali w Atlancie. Natomiast opowieści o podróżach w usta Joachima włożyła autorka w oparciu o zapiski własnego dziadka.

Dzięki takiemu stanowi rzeczy książka ta jako całość staje się jeszcze bardziej wyrazista w swoim przekazie, a zawarte w niej emocje poruszają czytelnika do głębi.

Gorąco polecam!
   

piątek, 28 grudnia 2018

Na świecie mie­szkają Anioły. Czy pot­ra­fisz je odnaleźć?


Shannon Dittemore zadebiutowała w roku 2014 powieścią „Oczy anioła”. Po 4 latach od debiutu nakładem Edycji Świętego Pawła ukazała się druga odsłona losów Brielle i Jack’a, które podobnie jak miało to miejsce w poprzedniej części również trzymają w napięciu.

Losy Brielle zaczynamy śledzić na nowo w momencie, gdy coraz częściej zaczynają nawiedzać ją przerażające nocne koszmary, których znaczenia dziewczyna kompletnie nie pojmuje.  Jak gdyby tego było mało Jake staje się coraz bardziej tajemniczy i przygaszony… Ojciec dziewczyny znów zaczyna nadużywać alkoholu, a na domiar złego spotyka się ze sporo młodszą od siebie Oliwią, na którą bardzo źle reaguje posiadana przez Brielle aureola.

Shannon Dittemore bardzo umiejętnie wprowadza swoich czytelników w ten skomplikowany splot wydarzeń i różnych wątków, aby koniec końców doprowadzić odbiorców do rozwikłania tego, jaką symbolikę niosą w sobie złe sny Brielle.

Po raz kolejny obserwujemy odwieczną walkę dobra ze złem, ponieważ dzięki niezwykłemu darowi naszej bohaterki niekiedy możemy widzieć, co dzieje się w niedostępnym dla ludzkich oczu Nadziemiu.

Tak jak miało to miejsce w poprzednim tomie tej historii losy ludzi nierozerwalnie połączone są z obecnością ich anielskich opiekunów. Na łamy opowieści powracają również antagoniści z przeszłości, którzy z całą pewnością uprzykrzać będą życie naszych bohaterów.

Na skutek pewnych wydarzeń Brielle dokona wstrząsającego odkrycia na temat śmierci swojej matki. Początkowo demistyfikacja ta będzie dla niej potężnym wstrząsem, stopniowo jednak doprowadzi ona dziewczynę do rozwiania jej niewiedzy związanej z odejściem rodzicielki.

„Złamane skrzydła” to książka skierowana głównie do młodzieży. Opowiada o trwającej nieprzerwanie walce pomiędzy siłami światła i ciemności oraz o odwadze młodych bohaterów, gdyż Książę Ciemności nigdy nie zaprzestaje swoich szemranych działań. Tym razem w kręgu jego najwyższych zainteresowań znajdą się Brielle i Jake, których niesamowite umiejętności chce on zagarnąć dla siebie.

Walka z siłami ciemności jest więc nieunikniona… tylko czy Brielle jej podoła? Czy mrocznym siłom uda się ją w jakiś sposób osłabić?  

Tego dowiecie się z powieści „Złamane skrzydła”, w której autorka podjęła próbę plastycznego, dzięki swoim opisom, przybliżenia czytelnikom ukrytego przed ludzkimi oczyma świata i jego wpływu na egzystencję jednostki ludzkiej.

Czy jej się to udało? – Według mnie tak, a Wy oceńcie sami – Zapraszam do przeczytania tej opowieści.

czwartek, 27 grudnia 2018

Czy koniec może stać się początkiem?


„Karmelowa jesień” jest kontynuacją „Magicznego lata”, które rozpoczęło czterotomowy cykl autorstwa Aleksandry Tyl.
Niniejsza powieść opowiada o losach znanych nam już z poprzedniej części bohaterek, tym razem jednak autorka skupiła się głównie na perypetiach Marianny Olech.
Dziewczyna po śmierci swojej ukochanej babci, a niewiele wcześniej także obojga rodziców, popada w totalną apatię. Jednakże porządkując dokumenty po zmarłym ojcu Marianna natrafia na ślad zagadkowych przelewów skierowanych do niejakiej Rosie Rosso mieszkającą w Sewilli. Marianna pod wpływem impulsu postanawia pojechać do Hiszpanii, by dowiedzieć się, kim jest tajemnicza Rosie i co łączyło ją z panem Olechem.

Wyjazd ten zaowocuje wieloma nietuzinkowymi przygodami i kolejną rewolucją w życiu naszej bohaterki, ale o szczegółach dowiedzcie się sami z kart „Karmelowej jesieni”.

Jeśli zaś chodzi o moje odczucia i refleksje po lekturze niniejszej powieści to w moich oczach jest ona bardzo barwną i plastyczną opowieścią o kobietach. Wykreowane przez autorkę bohaterki są bardzo różnorodne pod wieloma względami. Mam tutaj na myśli ich wiek, pochodzenie, doświadczenia życiowe, czy temperament.

„Karmelowa jesień” opowiada nie tylko o rozpaczy i samotności po stracie najbliższych. Autorka ukazała w niej również, że nigdy nie jest za późno na to, aby spełniać marzenia i wiek nie ma tutaj absolutnie nic do rzeczy. Liczy się tylko samozaparcie i chęć do działania oraz pomocna dłoń osób, które nas otaczają.

W powieści nie brakuje również wątków miłosnych i humorystycznych. Aleksandra Tyl chociaż porusza w swojej książce sporo poważnych tematów, takich jak np. skomplikowane relacje rodzinne, nie stroni też od zabawnych sytuacji i postaci, które potraktować należy z przymrużeniem oka.

„Karmelowa jesień” to słodko-gorzka opowieść o ludziach i życiu, które pisze bardzo zaskakujące scenariusze. Aura za oknami, jaka jest każdy widzi, więc może macie ochotę wyruszyć do słonecznej, pachnącej karmelem Hiszpanii? Dowiedzcie się, czy Marianna rozwiąże nurtującą ją zagadkę i odzyska utracony spokój oraz wewnętrzną stabilizację - co jeszcze los ma dla niej w zanadrzu i czy nasza bohaterka da się ponieść temu, co przyniesie jej życie?

Autorka swoim lekkim piórem zdradzi Wam te oraz wiele innych tajemnic z losów swoich literackich przyjaciół, a bohaterowie znani z poprzedniej części również nie pozwolą Wam całkowicie o sobie zapomnieć.

Zapraszam Was do lektury tej ciepłej i bogatej w wiele emocji opowieści.

piątek, 21 grudnia 2018

Tarnów sprzed wieków w objęciach mrocznego Mordarza...


Książka, o której chcę Wam dzisiaj opowiedzieć jest debiutem powieściowym Krystiana Janika. Akcja „Pomsty” toczy się w moim rodzinnym mieście Tarnowie.

Opowieść snuta jest głównie w roku 1700, w toku lektury znajdujemy jednak rozdziały osadzone we wcześniejszym czasie. Uwagę czytelnika przykuwa zarówno sama intryga i postać zagadkowego Mordarza, jak również staropolski język, którym sprawnie posługuje się autor w całej swojej powieści.

Nie sposób nie zauważyć jak ogromną pracę musiał wykonać Krystian Janik, aby przybliżyć swoim odbiorcom bardzo wiele historycznych ciekawostek oraz legend z dziejów miasta Tarnowa oraz czasów jego powstawania.

Wykreowani przez autora bohaterowie wręcz idealnie wpasowują się w klimat powieści, gdyż opisani zostali w najdrobniejszych właściwie detalach. Ich różnorodny status społeczny oraz wiążące się z tym prawa, obowiązki i zasadny im tryb życia doskonale w wkomponowują się w realia, w jakich ich osadzono.

W „Pomście” trup ściele się gęsto, a krew leje strumieniami, podobnie jak trunki wszelakie, nie brakuje również opisów suto zastawionych staropolskim jadłem stołów i królujących na nich przysmaków. Możemy też poobserwować różnorodne siedemnastowieczne obyczaje, spośród których wiele jest dziś zapomnianych.

Jeśli chcecie przekonać się, jakimi metodami śledczymi posługuje się konsyliarz Bartosz Sędowicz oraz jego kompani to koniecznie zagłębcie się wraz z nimi w rozwikłanie zagadki mrocznego Mordarza – kim jest owa tajemnicza postać i dlaczego swoje ofiary pozbawia życia w taki właśnie makabryczny sposób? Odpowiedź na to oraz wiele innych pytań nasuwających się w toku lektury z całą pewnością znajdziecie na kartach „Pomsty”.

Książka ta będzie nie lada gratką dla miłośników historii, kunsztownego języka, wyrazistych postaci oraz mrocznej zagadki kryminalnej będącej kanwą całej opowieści.

Zapraszam do lektury.

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

czwartek, 20 grudnia 2018

Stella Lerska powraca...


Niniejsza powieść jest kontynuacją wydanej w roku 2016 książki „Pewna pani z telewizji”. W drugiej odsłonie historii poznajemy dalsze losy znanej nam już z poprzedniego tomu dziennikarki Stelli Lerskiej, która próbuje dojść do siebie po traumie, jaką zgotował jej Jacek Miliński – syn jej zmarłego kochanka Marka.

Aby jak najszybciej zapomnieć o tym, co się wydarzyło nasza bohaterka decyduje się nie wnosić oskarżenia przeciwko Jackowi, ma nadzieję, że to, co do tej pory stało się jego udziałem da mężczyźnie wystarczająco mocną nauczkę na przyszłość. Niestety tak się nie dzieje. Żądny zemsty Miliński nadal knuje przeciw Stelli, a ona ponownie musi zawalczyć o siebie i swoją karierę.

Na przykładzie różnorodnych perypetii Stelli autorka w sposób bardzo wyrazisty ukazała niestety nie zawsze barwne oblicze pracy w branży telewizyjnej, gdzie jak możemy się domyślać na co dzień pracuje się pod ogromną presją czasu. Wyniki oglądalności i możliwość osiągnięcia przez stację dużych wpływów finansowych bardzo często stoją ponad wieloletnią przyjaźnią, a także prowadzić mogą do zniekształcenia przekazywanej odbiorcom prawdy, aby tylko uzyskać jak lepszą oglądalność. Na szczęście są od tej reguły pewne wyjątki i autorka nie omieszkała tego zaznaczyć w swojej książce.

W powieści poruszony został również wątek rodzinny, gdyż w życiu kobiety pojawia się nieznany jej dotąd ojciec…, Czego w związku z powyższym Stella dowie się o swojej przeszłości i jak potoczą się dalsze relacje tych dwojga? Tego dowiecie się czytając, ale zdradzę Wam, że na pewno będziecie zaskoczeni.

W życiu Stelli pojawia się też dosyć nietypowy, kiełkujący bardzo powoli wątek damsko – męski, z wygadaną papugą w tle. Dywagacje sympatycznego ptaka doprowadzały mnie w trakcie lektury do niepohamowanych wybuchów śmiechu, więc jak widzicie będzie wesoło.

„Zemsta na ekranie” to powieść psychologiczna, w której Anna Mentlewicz skupiła się z jednej strony na dokładniejszym przybliżeniu czytelnikom sposobów działania mediów. Z drugiej strony natomiast pokazała, jak istotne są podejmowane przez bohaterów decyzje, które bez wątpienia kształtują ich dalsze losy.

Co wymyśli młoda kobieta, by wybrnąć z bardzo trudnej sytuacji, w jakiej po raz kolejny postawiło ją życie? Jaka będzie jej zemsta na ekranie? Zapraszam Was do lektury powieści, aby rozwikłać te oraz wiele innych tajemnic kryjących się na jej kartach.

Zdradzę Wam również, iż rynku wydawniczym jest już dostępna trzecia część cyklu o Stelli Lerskiej. Nosi ona tytuł „Nigdy ci nie wybaczę” i czeka już na mojej półce na lekturę. Nie wiem jak Wy, ale ja jestem ciekawa, co tym razem przydarzy się Stelli, czy ułoży sobie ona w końcu życie prywatne, a Jacek da jej w końcu spokój.

środa, 19 grudnia 2018

A droga długa jest...


Dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam nieco o książce, która wydana została w serii Reportaż ukazującej się pod szyldem Wydawnictwa Czarnego.

Jacek Hołub w swojej książce „Żeby umarło przede mną. Opowieści matek niepełnosprawnych dzieci” dotyka bardzo trudnego, a zarazem wciąż będącego ogromnie aktualnym tematu, jakim są codzienne zmagania rodziców/opiekunów osób z różnego rodzaju niepełnosprawnościami.

Autor przybliża czytelnikom historie 5 kobiet zamieszkujących różne części naszego kraju. Są to opowieści boleśnie prawdziwe, na co wskazuje już sam tytuł publikacji. Nie od dzisiaj wiadomo, iż sytuacja osób z niepełnosprawnościami i ich bliskich zdecydowanie nie należy w naszym kraju do najłatwiejszych. Chociaż oczywiście uległa ona pewnym zmianom przez ostatnie powiedzmy ćwierć wieku to równie niezaprzeczalnym jest fakt, iż wszystko to dzieje się zdecydowanie za wolno i zbyt opieszale, a wiele „rozwiązań” wprowadzanych jest tak bezmyślnie, że wręcz generują kolejne problemy.

Jacek Hołub z zegarmistrzowską precyzją opisuje życie bohaterów swojej książki i ich zmagania z całą masą trudów dnia codziennego, o których przeciętny człowiek nawet by nie pomyślał wstając rano z łóżka. Obnażona zostaje tutaj również indolencja systemu socjalnego oraz wiele nazwijmy to braków w służbie zdrowia.

Jednak dla mnie nie to jest istotą tej książki, są nią natomiast ludzie z krwi i kości borykający się właściwie każdego dnia z wieloma dylematami natury psychoemocjonalnej, moralnej, a koniec końców również fizycznej, gdyż czysto po ludzku brakuje im już sił.
Ten przejmujący reportaż nie służy jednak przede wszystkim do wylewania żalów, czy pretensji do ludzi i świata. Według mnie ma on za zadanie ukazać z jednej strony ogromne poczucie osamotnienia i wyizolowania bohaterów wynikające z ich sytuacji życiowych, z drugiej natomiast może uświadomić społeczeństwu jak stosunkowo łatwo możemy podać pomocną dłoń tym, którzy bardzo często są tuż obok nas. Można zrobić to chociażby poprzez nieocenianie drugiej osoby, darowanie sobie złośliwości pod adresem wyglądających inaczej niż my, czy zwyczajne zapytanie czy możemy jakoś pomóc, gdy widzimy, że ktoś sam męczy się z pokonaniem zbyt wysokiego krawężnika lub samoczynnie zamykającymi się drzwiami etc.

Jest to lektura trudna, ale skłaniająca również do głębokiej refleksji nad tym, jak wiele jeszcze musi się zmienić, aby matki nie chciały pochować własnych dzieci nim same odejdą, gdyż w obecnej sytuacji obawiają się, że w przeciwnym razie ich latorośle znikąd nie otrzymają niezbędnej im pomocy właściwie w żadnym zakresie.

Autorowi gratuluję odwagi w podjęciu tematu oraz bycia cichym acz wnikliwym i uważnym słuchaczem głosu tych, których na co dzień prawie nikt nie słyszy.
A Was bardzo mocno zachęcam do zapoznania się z tym reportażem.

poniedziałek, 17 grudnia 2018

Ucie­czka nicze­go nie rozwiązuje. Lecz cza­sem trze­ba uciec, by móc wrócić.


„Ucieczka przed życiem” to najnowsza książka autorstwa Ewy Bauer. Autorka podjęła się w niej między innymi opisania równie trudnego, co delikatnego tematu toksycznej relacji pomiędzy matką, a córką.

Główną bohaterką powieści jest Cecylia, która przez swoją rodzicielkę zostaje wręcz wtłoczona w niespełnione z różnych powodów ambicje Wandy. Z biegiem lat niestety stan ten powoduje coraz większy rozdźwięk między matką, a córką, a sama Cecylia staje się coraz bardziej sfrustrowana i wycofana we własny wewnętrzny świat… Targający nią wewnętrzny stres powoduje u Cecylii napady mutyzmu, czyli brak kontaktu werbalnego przy nieuszkodzonych ośrodkach mowy.

Napięta sytuacja w rodzinie Krzepczyńskich trwała przez lata, więc po śmierci matki, dziewczyna czuje ulgę, a jednocześnie poczucie winy, iż notorycznie nie spełniała oczekiwań Wandy, przez co tamta zachorowała na raka i zmarła… Prawda oczywiście jest zupełnie inna, lecz nasza bohaterka potrzebować będzie czasu i pomocy, aby to sobie uświadomić, autorka dała swoim czytelnikom szansę prześledzenia tego procesu wielostronnie opisując perypetie Cecylii.

Jak już na początku wspomniałam jest to historia o relacjach na linii matka – córka, ale nie tylko. Ewa Bauer porusza w niej także temat przyjaźni opierającej się różnicom społecznym oraz wielorakim przeciwnościom losu.

Jest to również opowieść o mozolnym odnajdywaniu własnego ja, poczucia akceptacji i własnej wartości oraz swojego miejsca w otaczającym świecie. Autorka na przykładzie swoich bohaterek uświadamia czytelnikom, jak ogromny wpływ na swoje dzieci mają rodzice i ich wzajemne relacje. Ewa Bauer ukazuje, iż oddziaływanie to nie kończy się wraz z osiągnięciem przez ich dziecko pełnoletniości, czy nawet wraz z usamodzielnieniem się. W skrajnych przypadkach niezrealizowane pragnienia rodziców kładą się cieniem nie tylko na dzieciństwie, ale też na całym życiu ich latorośli.

Zaznaczyć trzeba również, iż autorka opisując stosunek Wandy do Cecylii bardzo jasno nakreśliła fakt, iż w dużej mierze wyniknął on z doświadczeń Wandy z jej własnego dzieciństwa oraz wczesnej młodości, gdy do wszystko musiała dochodzić zupełnie sama. Chcąc zaoszczędzić tego znoju własnemu dziecku jednocześnie uwikłała córkę w niedościgniony ideał samej siebie sprzed lat.

Opisane w książce postacie i ich losy bardzo wyraziście oddają zmagania jednostki ludzkiej z różnoraki traumami natury nie tylko psychoemocjonalnej, ale też czysto fizycznej, ponieważ jednej z bohaterek niespodziewanie przychodzi borykać się z nabytą niepełnosprawnością ruchową.

Jeśli chcecie dokładniej poznać historię Cecylii i dociec, czy ostatecznie uda jej się zakończyć swoją ucieczkę przed życiem oraz zapoznać się z kolejami losu pozostałych bohaterów to zapraszam Was do lektury powieści Ewy Bauer.

piątek, 14 grudnia 2018

Życie to huśtaw­ka uczuć i emoc­ji...


Książki Agnieszki Lis już od kilku lat cieszą się sporą popularnością wśród czytelniczek.  Jeśli o mnie chodzi to tak się jakoś złożyło, iż „Huśtawka” była moim pierwszym spotkaniem z twórczością tej autorki.

Narracja powieści prowadzona jest z zaświatów przez zmarłą seniorkę rodu – Wandę, a pozostałymi bohaterkami są jej dwie córki: Małgorzata i Katarzyna oraz wnuczka Joanna.

Cztery kobiety, chociaż jak widzimy są spokrewnione różnią się od siebie właściwie pod każdym możliwym względem… Oczywiście w toku lektury czytelnik może odnaleźć też sporo im wspólnych, choć skrzętnie przez każdą z nich ukrywanych obaw, życiowych rozterek i refleksji na wiele tematów.

Autorka w sposób niezwykle umiejętny „zderzyła” ze sobą zarówno różne pokolenia, jak też całkowicie odmienne od siebie nawzajem typy bohaterek. Głos Wandy pozwala nam patrzeć na opowiadaną historię dwutorowo, z jednej strony patrzymy niejako „Z góry”, czyli z pewnego dystansu, ale często przenosimy się też w sam środek rodzinnych perypetii.

Bardzo wyraziste portrety psychologiczne bohaterek są niewątpliwie dodatkowym atutem tej książki. Agnieszka Lis nie stroni od podejmowania trudnych tematów, jakimi są choroba, odmienna orientacja seksualna, chorobliwa zazdrość oraz jej konsekwencje i wiele, wiele innych zagadnień, z którymi stykamy się w codziennym życiu. Koleje losów czterech kobiet plączą się i zazębiają niczym w życiowej huśtawce… Dlatego też według mnie tytuł idealnie pasuje do treści książki.

Jest to opowieść o różnorodnych aspektach relacji międzyludzkich ukazanych przez autorkę pod bardzo wieloma kątami. Książka ta ma w sobie wiele przesłań i myślę, że pośród nich każdy czytelnik znajdzie coś dla siebie. Jedną z jej myśli przewodnich jest pogląd, iż nigdy i nikogo nie powinniśmy oceniać po pozorach, gdyż człowiek bardzo często z wielu powodów przybiera różnego rodzaju pozy i maski w kontaktach z innymi.

Jeśli macie ochotę na lekturę nieco nietypową, nienależącą do najłatwiejszych, w zamian jednak skłaniającą do głębszej refleksji nad wieloma kwestiami to książka ta zdecydowanie będzie odpowiednia dla Was. Być może dzięki niej zmienicie Wasze spojrzenie na codzienność i zaczniecie bardziej doceniać tych, którzy są wokół Was oraz to, co macie, a czego czasami być może w egzystencjalnym biegu nie dostrzegacie.

Czy zdecydujecie się zatem usiąść na „Huśtawce” i poświęcić jej kilka chwil swojego cennego czasu? - Ja szczerze polecam.

czwartek, 13 grudnia 2018

Nie ma spraw oczywistych...


Autorka, której książkę chcę Wam dzisiaj opisać ma już w swoim literackim dorobku kilkanaście powieści. Książka „Sprzeczne sygnały” ukazała się na rynku wydawniczym w bieżącym roku nakładem Wydawnictwa Edipresse.

Kasia Bulicz – Kasprzak tym razem stworzyła powieść sensacyjną dla kobiet, której głównymi bohaterkami są siostry bliźniaczki – Ludmiła i Iza. Ich perypetie zaczynają się, gdy Ludmiła na prośbę swojego brata Krzysztofa jedzie do urzędu miasta po dokumenty, których tamten zapomniał, a są mu one wręcz niezbędne do pewnej biznesowej rozmowy.
Gdy kobieta natrafia w gabinecie na zwłoki przyjaciela swego ojca, postanawia skontaktować się ze swoją przebojową bliźniaczką, aby to ona wzięła na siebie zawiadomienie i pozostałe kontakty z policją…

Tak oto zaczyna się ta elektryzująca i trzymająca w napięciu historia. Nie jest to jednak wyłącznie książka mówiąca o zbrodni, wątek ten jest jedynie swego rodzaju kanwą snutej opowieści. Autorka poruszyła w niej bardzo wiele wątków obyczajowych, jak na przykład siostrzane relacje Ludmiły i Izy, które zdecydowanie nie należą do najłatwiejszych i w gruncie rzeczy pozostawiają bardzo wiele do życzenia. Prócz tego podjęty został także temat traumy związanej z molestowaniem seksualnym, ponieważ denat przez kilka lat wykorzystywał jedną z bohaterek.

W powieści „Sprzeczne sygnały” do końca nic nie jest jasne ani oczywiste. Trzypokoleniowa, mieszkająca w niewielkim miasteczku rodzina, z której wywodzą się Ludmiła i Iza skrywa bowiem wiele tajemnic. Z różnych względów, o których dowiecie się z kart książki nie powinny one ujrzeć światła dziennego, ale czy to się uda? – Nie zdradzę Wam odpowiedzi na to pytanie.

Powieść ta dotyka przede wszystkim skomplikowanych relacji międzyludzkich i tego jak wydarzenia, które kiedyś stały się naszym udziałem oraz dokonane przez nas wybory oddziałują na teraźniejszość.
Autorka ukazała w niej również, że można naprawić pewne błędy z przeszłości, chociaż droga do osiągnięcia tego celu nie jest łatwa ani krótka.

Jeśli macie ochotę rozwikłać zagadkę, kto zabił? Zagłębiając się przy tym w interesującą historię obyczajową, która nie jest pozbawiona nutki kontrowersji to zapraszam Was do lektury „Sprzecznych sygnałów”.

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

środa, 12 grudnia 2018

"Wszyscy chcą zapomnieć, żyć dalej..."


Jak dotąd na polskim rynku wydawniczym ukazały się dwa tytuły tej autorki. Są nimi zekranizowana w roku 2016 przez Tate’a Taylora „Dziewczyna z pociągu” oraz „Zapisane w wodzie”, które chcę Wam dziś nieco przybliżyć.

Akcja powieści toczy się w małym miasteczku o nazwie Beckford. Życie jego mieszkańców upływałoby się spokojnie, a wręcz leniwie, gdyby nie mroczne miejsce w zakolu rzeki, nazywane przez miejscowych Topieliskiem, które na przestrzeni lat przyciągnęło już do siebie wiele kobiet chcących rozstać się z życiem.

Tym razem jest nią Nel Abott pisarka i pasjonatka fotografii. Po jej nagłej śmierci tworzą się różne spekulacje na temat przyczyn tego, co zaszło. Do miasteczka przejeżdża siostra ofiary topieliska – Jules. Mimo, iż kobiety od lat nie utrzymywały ze sobą kontaktu to Jules chce nie tylko rozwikłać zagadkę dosyć enigmatycznej śmierci swojej siostry, lecz również zająć się jej nastoletnią córką…

W powieści ukazany został minorowy, małomiasteczkowy klimat. W toku lektury kolejni mieszkańcy miasteczka stopniowo odsłaniają swoje tajemnice i mroczną przeszłość. Jaki związek ma to wszystko ze śmiercią Nel? – Tego dowiecie się z kart książki.

Mimo, że fabuła powieści jest mocno intrygująca, a rozdziały są krótkie, co sprzyja szybkiemu czytaniu to nie sposób nie zaznaczyć, że akcja w całej tej publikacji jest wręcz do przesady rozciągnięta. Niestety działa to na niekorzyść względem całej opowieści. Taki stan rzeczy sprawił, iż nie potrafiłam dać się pochłonąć tej lekturze i w gruncie rzeczy mówiąc kolokwialnie zmęczyła mnie ona.

Natomiast na swego rodzaju osłodę autorka bardzo wyraziście nakreśliła psychologiczne rysy swoich bohaterów, co sprawiło, że czytając czułam się jak gdybym przyglądała się całemu mnóstwu różnorodnych osobowości niemalże przez szkło powiększające.

Fakt ten przesądził o tym, iż mimo wszystko za jakiś czas zamieszam dać szansę „Dziewczynie z pociągu”, która czeka na mojej półce.

Jeśli zaś chodzi o „Zapisane w wodzie” to jak już zapewne się domyślacie mam mocno mieszane uczucia, co do tej książki… Dlatego też proponuję Wam podjąć ryzyko i samodzielnie przekonać się, co sądzicie o tej powieści.

Na pewno tajemnica Topieliska odsłoni przed Wami swe oblicze, a część z Was z całą pewnością będzie nim zaskoczonych, bo nic tutaj nie jest proste ani oczywiste. 

wtorek, 11 grudnia 2018

" Jeśli budzisz się rano, to znaczy, że jest dobry dzień."


O okrucieństwach wojny i losach więźniów Auschwitz napisano już całe mnóstwo książek. Niemniej jednak, gdy tylko zobaczyłam zapowiedź wydanego pod szyldem Wydawnictwa Marginesy „Tatuażysty z Auschwitz” wiedziałam, że muszę przeczytać tę książkę.

Jest to historia 26-letniego wówczas Lalego Sokołowa, który w roku 1942 trafił do Auschwitz i dzięki pomocy jednego ze współtowarzyszy niedoli stał się najpierw pomocnikiem, a z biegiem czasu samodzielnym tatuażystą. Poprzez tę niewdzięczną pracę poznał on miłość swojego życia – młodziutką, Gitę, która trafiła do obozu mając zaledwie 18 lat…

Perypetie tych dwojga w brutalnej obozowej rzeczywistości w oparciu o opowieść samego Lalego postanowiła spisać Heather Morris. Mężczyzna opowiedział jej w sposób niezwykle otwarty o tym, jak trudne i bardzo często wynaturzone były realia funkcjonowania w obozie. Z drugiej strony jednak przy całym wszechobecnym rozbestwieniu żołnierzy względem więźniów Lale opisuje rodzącą się na przekór obozowej codzienności miłość między nim, a Gitą.

Uczucie dwojga głównych bohaterów jest niczym rozbłyskająca latarnia pośród gęstwiny wszechogarniającego mroku. Opisana przez autorkę historia ukazuje, iż miłość sięga wyżej i dalej niż wszelakie przeciwności losu i traumy, z jakimi bohaterowie nieustannie musieli się zmagać żyjąc w ciągłej niepewności jutra.

Oczywiście w opowieści Lalego nie brak ludzkich dramatów, śmierci, strachu, głodu, wszechobecnego brudu czy dziesiątkujących więźniów chorób. Mężczyzna nie koloryzuje w żaden sposób tego, co przeżył i widział.

Równie dobitnie ukazuje jednak fakt, iż miłość do Gity stała się dla niego ratunkiem. Uchroniła tych dwoje od pogrążenia się w totalnej apatii i nie pozwoliła ulec panującemu dookoła odczłowieczeniu.

Jest to boleśnie piękna historia o miłości, która zdołała przetrwać obóz, gdyż bohaterowie odnaleźli się po wojnie i stworzyli szczęśliwą rodzinę. Lale i Gita osiedlili się w Australii i zostawili po sobie syna Gary’ego.

Gita zmarła w roku 2003, natomiast Lale zaledwie trzy lata później. Historia jego życia ujrzała światło dzienne dopiero po śmierci żony.

Chociaż główną oś opowieści stanowią losy dwojga pierwszoplanowych bohaterów nie można odmówić autorce tego, że bardzo wyraziście nakreśliła również pozostałe postacie. Z niezwykła subtelnością opisała wypowiedzianą przez Lalego historię o życiu i śmierci, rozpaczy i nadziei oraz o miłości i nienawiści, jakie nieustannie wrzały w apokaliptycznym tyglu obozowej szarzyzny i różnorodnego psychofizycznego znoju.

Gorąco polecam Wam tę trudną, a zarazem piękną historię.

PS. Dodam jeszcze, iż miałam przyjemność spotkać Heather Morris na tegorocznych Targach książki w Krakowie.


poniedziałek, 10 grudnia 2018

"Nie możesz zmienić przeszłości, ale przeszłość zaw­sze pow­ra­ca, żeby zmienić Ciebie. Zarówno twoją te­raźniej­szość jak i przyszłość."


Jak zapewne doskonale wiecie autorka ta znana jest z wielu ciepłych i barwnych, wielowątkowych powieści. W marcu 2018 oddała w ręce czytelników swoje kolejne literackie dziecko, czyli pierwszy tom nowej sagi Dziedzictwo rodu. Nosi on tytuł „Przekroczyć rzekę” i opowiada o losach osieroconej w dzieciństwie Julii Zarzewskiej.

Początkowo śledzimy losy kilkuletniej dziewczynki wychowywanej przez ciotkę. Czas mija, Julia dorasta i staje się kobietą, a im jest dojrzalsza tym bardziej uświadamia sobie, jak niewiele pamięta ze swojego dzieciństwa. Życie jednakże biegnie swoim torem i gdy zdobywa ona stosowne wykształcenie podejmuje pracę guwernantki. Niestety pomimo tego, że wkłada w swą pracę całe serce oraz na skutek pewnych nieprzyjemnych okoliczności zostaje wydalona z posady. Wtedy podejmuje decyzję o powrocie w rodzinne strony, aby dowiedzieć się więcej o swojej przeszłości…

Nasza bohaterka nie przypuszcza jednak, jak wielkie niebezpieczeństwo czyha na nią w miejscowym dworze.

Autorka w charakterystyczny dla siebie sposób splata całe mnóstwo wątków tej pełnej rodzinnych tajemnic sagi. Nakreślone przez Annę J. Szepielak postacie są, takie jak ludzie z krwi i kości. Zmagają się z kłopotami i cieszą radościami dnia codziennego. Mają swoje wady i słabości, a niejednokrotnie ukrywają mroczną przeszłość.

Książka „Przekroczyć rzekę” nie jest jednak wyłącznie dramatyczną opowieścią. Czytelnik znajdzie w niej również miłość, całą gamę różnorodnych emocji wynikających z perypetii bohaterów oraz nadzieję, którą żywi Julia na rozwikłanie, pomimo przeciwności, nurtujących ją spraw.

Dodatkowym atutem powieści jest interesująco nakreślone tło historyczne, gdyż akcja toczy się w czasach, kiedy nasz kraj znajdował się pod zaborami. A obyczaje i konwenanse miały ogromny wpływ na życie ludzi, zwłaszcza kobiet.

Autorka dzięki lekkości swojego pióra i umiejętności malowania słowem niezwykle plastycznych wizji przedstawionego w powieści świata z łatwością przenosi czytelników w wykreowaną przez siebie rzeczywistość, od której nie można się oderwać nie rozwikławszy uprzednio rodzinnej tajemnicy Julii.

Historię tę czyta się bardzo szybko, czekam, więc na jej kontynuację, ponieważ takowa podobno jest planowana.


czwartek, 15 listopada 2018

"Jutro jest zawsze niewiadome. Dzisiaj jest happy end.”


W sierpniu pod szyldem Wydawnictwa Literackiego ukazała się najnowsza książka uwielbianej przez czytelników Katarzyny Grocholi. Publikacja ta jest zbiorem kilkudziesięciu felietonów o wieloznacznym tytule „Pocieszki”.
Opisywane historie są zaczerpnięte z życia, o czym na wstępie informuje nas sama autorka. Pani Kasia w sposób niezwykle błyskotliwy wyłapuje z otaczających ją wydarzeń i historii te, którymi według niej warto podzielić się z czytelnikami tak, aby wywołać u potencjalnych odbiorców uśmiech, nutkę wzruszenia czy też chęć zatrzymania się w codziennym pędzie i pochylenia nad tym, co liczy się naprawdę.

Niewątpliwym atutem tej książki jest to, że z jednej strony jest ona lekka, a jednocześnie skłaniająca do refleksji na wiele tematów. Zaznaczyć należy również, iż na kartach „Pocieszek” autorka w żaden sposób nie narzuca czytelnikom swoich poglądów czy odczuć w odniesieniu do poruszanych kwestii. Przedstawia jedynie swoje indywidualne spojrzenie na opisywaną sytuację. Tym bardziej, że większość z w/w w większym lub mniejszym zakresie dotyczy jej samej.

Krótkie dywagacje w poszczególnych nazwijmy to rozdziałach ujmowane są z dużą dawką humoru oraz dystansu do siebie, świata i innych ludzi. Dla mnie kwintesencją tej książki są słowa „Świat nie jest taki zły, świat nie jest wcale mdły…” padające w piosence wykonywanej przed laty przez Halinę Kunicką. Doskonale obrazują bowiem one to, co moim zdaniem Katarzyna Grochola chce przekazać czytelnikom poprzez swoje „Pocieszki” – a mianowicie to, że chociaż otaczający nas świat ma bardzo różne oblicza, a nad naszymi głowami bywa niekiedy szaro, buro i ponuro nie tylko dosłownie, lecz także w przenośni powinniśmy przystanąć i uświadomić sobie, że z całą pewnością jest to stan wyłącznie przejściowy.

Jeśli zatem macie ochotę na szczyptę humoru, refleksji i wielu innych, różnorodnych emocji na jesienne (i nie tylko) dni zajrzyjcie do „Pocieszek”, którym dodatkowego smaku dodaje piękna w swojej prostocie okładka oraz subtelne ilustracje wykonane przez Andrzeja Pągowskiego.

Serdecznie polecam!

wtorek, 13 listopada 2018

Trzecia odsłona Kolekcji pod jemiołą R. P. Evansa


Za oknami mamy listopad, w tym roku z iście wiosenną aurą, a ja przychodzę dzisiaj do Was z książką osadzoną w zimowym, grudniowym klimacie. Wszystko to za sprawą najnowszej powieści Richarda Paula Evansa, która już niebawem zawita na księgarniane półki.

Głównym bohaterem powieści jest Alex, który po rozwodzie z żoną próbuje na nowo odnaleźć się w zupełnie nowej dla niego codzienności. Przyjaciele namawiają go, aby założył konto na portalu randkowym. Mężczyzna początkowo jest bardzo sceptycznie nastawiony do tego pomysłu, lecz pewnej bezsennej nocy postanawia wypełnić online stosowny formularz. Podczas tego jak się okazuje długo trwającego procesu Alex natrafia na blog tajemniczej nieznajomej.

Kobieta posługuje się wyłącznie inicjałami LBH i nie zdradza zbyt wiele szczegółów na temat tego, z jakiej części globu się pisze. Naszego bohatera urzeka jednak zbieżność odczuć blogerki z jego własnymi dotyczącymi głębokiego poczucia osamotnienia obojga w otaczającym każde z niech świecie.

Pod wpływem bijącej z blogowych wpisów wrażliwości i szczerości nasz bohater wiedziony niewytłumaczalnym impulsem posiadając jedynie szczątkowe, wyłuskane z bloga, informacje na temat LBH postanawia ją odnaleźć.

Tak oto zaczyna się magiczna nie tylko w sensie fizycznym, ale także emocjonalno-duchowym podróż Alexa do odnalezienia na nowo siebie samego, ponownego nadania sensu własnemu życiu oraz nawiązania wielu nowych, nietuzinkowych znajomości.

Historie wykreowanych przez R. P. Evansa bohaterów, jak autor ma to w zwyczaju, niosą ze sobą bardzo duży ładunek emocjonalny. Skomplikowane losy Alexa, LBH oraz pozostałych postaci uświadamiają czytelnikom, iż w dzisiejszym świecie pomimo wielu możliwości kontaktu z otoczeniem samotność jednostki osiąga skalę wręcz globalną.

Autor dla kontrastu z wyżej wymienioną świadomością daje jednakże swoim odbiorcom przysłowiowe światełko w tunelu pokazując, iż tak naprawdę bardzo dużo zależy od nas samych i od tego czy dzięki różnorodnym drogom podejmiemy ryzyko wydostania się z własnej samotności. Ryzyko, ponieważ relacje z innymi zawsze niosą ze sobą ponowną możliwość bycia zranionym, zawiedzionym, a nawet odrzuconym… Niemniej jednak na drugiej szali ten nienamacalnej wagi są miłość, przyjaźń, poczucie szczęścia i własnej wartości osadzone na właściwym poziomie oraz wiele, wiele innych pozytywnych uczuć i emocji.

Jeśli chociaż odrobinę udało mi się zachęcić Was do zapoznania się z najnowszą publikacją R. P. Evansa to koniecznie sięgnijcie po tę klimatyczną, pachnącą Bożym Narodzeniem i osadzoną w przepięknej Szwajcarskiej scenerii opowieść o życiowej odwadze, do której lektury bardzo serdecznie Was zachęcam.

PS. Mimo, iż jest to już trzecia odsłona Kolekcji pod jemiołą to zapewniam Was, że książki te bez obaw można czytać całkowicie rozdzielnie i bez względu na kolejność ich ukazywania się na rynku wydawniczym.

 * https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *