piątek, 31 lipca 2015

Wizja świata w latach 80-tych


 Na wstępie pragnę podziękować Wydawnictwu Novae Res za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Z opisu książki wywnioskować można, iż na kartach powieści autor snuje historię zmagań małżeństwa zmagającego się z chorobą swojej córeczki Julii, która przyszła na świat w latach 80-tych z bardzo ciężką wadą serca... Wątek ten rzeczywiście w niniejszej publikacji istnieje jednakże jak dla mnie został on nieco zepchnięty na margines... Natomiast na pierwszy plan wysuwają się dywagacje na temat ustroju politycznego oraz warunków panujących w ówczesnym kraju...

Gdyby nie dominacja w/w wątków historia ta według mnie miałaby nieco inny wydźwięk... Wróćmy jednak nieco do fabuły - z powodu wspomnianej wyżej wrodzonej, niezwykle skomplikowanej wady serca jedynym ratunkiem dla dziewczynki jest operacja poza granicami kraju... Początkowo nadzieję dają Anglicy, którzy koniec końców nie podejmują się zoperowania Juli ze względu na brak pozytywnych rokowań...

Zdesperowani rodzice i przyjaciele rodziny szukają innych opcji rozwiązana tej niezwykle dramatycznej sytuacji, w której upływający nieubłaganie czas nie jest niestety ich sprzymierzeńcem... W toku opowieści dowiadujemy się, iż wybawcami mogą okazać się Brytyjczycy, którzy chcą podjąć się zoperowania dziewczynki... Niestety środki finansowe, które są ku temu niezbędne znajdują się poza wszelkim zasięgiem rodziny dziewczynki... Dzięki pomocy nie tylko przyjaciół lecz także mnóstwa nieznajomych osób przed rodziną zostaje utorowana droga do ich prywatnego można by rzec raju...

Budujące w tej książce są dla mnie opisane przejawy ludzkiej życzliwości i wsparcia okazywanego ludziom, którzy choć nie zawsze osobiście im znani są jednak w potrzebie, więc logicznym jest, iż trzeba im pomóc na miarę własnych możliwości...

Niestety w moich oczach ładunek emocjonalny niniejszej historii mocno studzą, o czym wspomniałam już wcześniej, częste odniesienia do polityki i ustroju, jak również samo zakończenie powieści, które jeśli zechcecie poznacie sami...

Wszystko to razem wzięte złożyło się na taką, a nie inną ocenę tejże książki... Jednak pozostawiam ją do samodzielnej interpretacji każdemu chętnemu czytelnikowi...

Anioły pilnują nas...


Na wstępie pragnę podziękować autorce, Pani Karolinie Wilczyńskiej oraz Wydawnictwu MWK za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Jest to już moje trzecie spotkanie z twórczością tej autorki i muszę powiedzieć, że "Anielski kokon" podobał mi się najbardziej... Książka ma momentami dosyć bajkową konstrukcję, gdyż główna bohaterka widuje w niej anioła...

Z drugiej strony jednak Olga jest typową przedstawicielką naszych czasów czyli trzydziestolatką wykonującą mrówczą pracę na rzecz korporacji... Kobietą ciągle zaganianą... Tkwi w przelotnym niemniej mimo to toksycznym związku... I co jest jej cechą charakterystyczna wręcz uwielbia wszelkiego rodzaju aniołki...

Pewnego razu w jej życiu, początkowo za pomocą jakże popularnej dziś korespondencji e-mailowej, pojawia się tajemniczy ANANKE... I tak oto zaczyna się ta niezwykła historia, w której pod osnową bajki mamy okazję dzięki fantastycznemu pióru autorki śledzić ogromną przemianę człowieka połączoną nierozerwalnie z odkrywaniem na nowo tego wszystkiego co w życiu naprawdę ważne...

Wraz z naszą bohaterką przemierzamy krętą i wyboistą drogę prowadzącą do wewnętrznego wyzwolenia... Mamy szansę uświadomić sobie ogromną prawdziwość porzekadła mówiącego że " nic co wartościowe nie przychodzi łatwo"...

Zapraszam Was do zanurzenia się w tę z pozoru tylko fantastyczną historię, która nie pozwoli Wam się nudzić ani oderwać dopóty, dopóki nie poznacie jej zakończenia...

Polecam!


czwartek, 30 lipca 2015

Od pracy w klinice aborcyjnej do nawrócenia


Na wstępie pragnę podziękować Wydawnictwu Święty Paweł za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Jest to wstrząsająca, a zarazem ogromnie wzruszająca historia ludzkiej przemiany... Abby Johnson otwierając się przed czytelnikami ukazuje nam swoją niezwykle trudną i pełną różnorakich meandrów drogę życiową...

Dziewczyna z dobrego domu, przykładna uczennica... Z małego miasteczka wyjeżdża na studia, gdzie mieszając na uniwersyteckim kampusie coraz bardziej odchodzi od wyznawanych dotąd zasad, w głębi duszy tęskniąc wciąż za uznawanymi dotąd priorytetami...

Jej koleje losu, czego dowiadujemy się z książki wiodą poprzez nieudane małżeństwo i dwie aborcje do dnia, w którym jako młoda studentka pragnąca nieść pomoc kobietom w trudnej sytuacji życiowej zostaje zwerbowana jako wolontariuszka do organizacji Planned Parenthood (organizacja działająca na rzecz praw reprodukcyjnych)...

Abby w dobrej wierze, iż służy pomocą między innymi w edukacji seksualnej kobiet coraz bardziej wnika w szeregi kliniki, a pnąc się po szczeblach kariery zostaje w końcu jej dyrektorem...

Jednak, gdy pewnego dnia staje się naocznym świadkiem aborcji monitorowanej za pomocą ultrasonografu coś, co od bardzo dawna spychała w swoim wnętrzu, nawet przed samą sobą, na głęboki margines życia zaczyna w niej pękać i z każdą kolejną linijką tekstu stajemy się obserwatorami procesu nawrócenia kobiety...

Dziś jest ona orędowniczką życia, współpracuje z Koalicją Dla Życia, którą początkowo ciągle traktowała jak opozycję co bardzo dokładnie opisała w swojej książce...

Opowieść ta stanowi niesamowite świadectwo... Pokazuje, iż mimo, że Bóg prowadzi nas w życiu niekiedy bardzo krętymi ścieżkami i bez względu na to ile zła w życiu się dopuściliśmy, jeśli ostatecznie otworzymy się na Niego i damy Mu poprowadzić to zawsze wyjdziemy na prostą...

Gorąco polecam tę niezwykłą choć trudną opowieść!

środa, 29 lipca 2015

O chorobach i głodzie w Afryce


Na wstępie pragnę podziękować Wydawnictwu Święty Paweł za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

W książce tej poznajemy w pewnym sensie dwie historie, które w toku powieści łączą się w jedną. Stuart Daniels jest amerykańskim fotografem, jego zdjęcia z różnych zakątków świata objętych między innymi działaniami wojennymi zostają bardzo docenione, a mężczyzna otrzymuje prestiżową nagrodę...

Adanna natomiast jest nastoletnią Afrykanką, wraz z matką i dwójką młodszego rodzeństwa mieszka w skrajnej nędzy w dotkniętym epidemią AIDS kraju. Uboga, rozpadająca się lepianka jest ich domem... Dowiadujemy się także, iż matka dziewczynki także jest nosicielką wirusa HIV...

Jakby tego wszystkiego było mało dziewczynka zostaje niejednokrotnie zgwałcona i pobita... wtedy początkowo jedynym oparciem jest dla niej jak sama o nim mówi Świetlisty Przyjaciel...

Gdy życie prywatne i zawodowe Stuarta ulega swego rodzaju załamaniu zostaje on oddelegowany przez wydawcę gazety, w której pracuje do małej afrykańskiej wioski, by dzięki dokumentacji stamtąd odbudować swoją zawodową pozycję...

Dziennikarz staje twarzą w twarz z ogromem cierpienia, ubóstwa, głodu, bólu i śmierci, lecz także z ludźmi o ogromnym harcie ducha pełnymi nadziei, iż mimo wszystko pomoc dla nich nadejdzie...

Tak oto splatają się drogi Stuarta i Adanny, jest to opowieść o ogromie ludzkiego nieszczęścia przybierającego rożne formy, a mimo to jej karty przepełnione są także wiarą i nadzieją na to, że wbrew wszelakim pozorom nigdy nie jesteśmy sami...

Autor ukazuje jak bardzo człowiek może zmienić swoje życie jeśli tylko będzie w stanie otworzyć się na to, co podpowiada mu własne serce... Pokazuje nam także niezwykle charyzmatyczne postacie, takie jak np. pastor Walter czy Tagoze...

Historię tę, choć nie należy ona do łatwych czyta się jednym tchem... Gorąco polecam!

O adaptacji w społeczeństwie


Na wstępie pragnę podziękować Oficynie Wydawniczej Impuls za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Przyznam szczerze, iż ocena tej książki stanowiła dla mnie nie lada kłopot... Tytuł ten jest niezwykle merytoryczny i w związku z powyższym w większości rozdziałów dominuje język naukowy oraz cała masa odwołań do różnorakich teorii psychologicznych i socjologicznych na przestrzeni dziejów...

Wyżej wymienione kwestie sprawiają, że dla przeciętnego czytelnika (zaliczam siebie do tego właśnie grona) jest to lektura dosyć trudna w odbiorze co niewątpliwie znacznie spowalnia jej czytanie...

Z drugiej strony jednak dla osób mających większą styczność i obycie z używaną w niniejszej publikacji terminologią oraz zawartymi w niej założeniami przytaczanych autorytetów zapewne może okazać się niezwykle cennym źródłem informacji na temat obecnej sytuacji osób dorosłych z niepełnosprawnością intelektualną w naszym kraju...

Mnie osobiście najbardziej zainteresowały te rozdziały, w które wplecione są fragmenty wywiadów z w/w osobami oraz ich terapeutami, pracodawcami, rodzicami/opiekunami, a oprócz nich autorka dodaje swoje spostrzeżenia wynikające z przeprowadzonych przez nią w obrębie poruszonej w tematyce książki badań...

Dla wszystkich potencjalnych czytelników chciałabym zaznaczyć, iż moja ocena jest wyłącznie subiektywna, a każdy wyrobi sobie własne zdanie sięgając po te rozważania Beaty Cytowskiej.

* https://www.facebook.com/KsiazkowoLC *

sobota, 25 lipca 2015

Po prostu Lubię żyć

 

Książka „Lubię żyć” jest nietuzinkową rozmową przeprowadzoną przez Agnieszkę Siegert-Litorowicz z Ewą Błaszczyk. Czytając niniejszą publikację niejednokrotnie mamy poczucie, iż siedzimy wraz z obiema paniami przy filiżance kawy/herbaty i przysłuchujemy się  prowadzonej przez nie rozmowie.

W swoim dialogu poruszają one bardzo wiele różnych tematów, od błahych jak chociażby moda, aż po te najtrudniejsze jak szukanie sensu w traumatycznych przeżyciach, których jak wszyscy wiemy w życiu pani Ewy nie brakowało.

Czternaście lat temu jedna z córek pani Ewy, Ola, po tym jak zakrztusiła się tabletką zapadła w śpiączkę (11 maja 2000), w której pozostaje do dnia dzisiejszego. Zdarzenie  to miało miejsce zaledwie trzy miesiące po nagłej śmierci Jacka Janczarskiego – męża aktorki (2 lutego 2000).

Pomimo wielkiego życiowego dramatu aktorka nie załamała się i w roku 2002 wraz z ks. Wojciechem Drozdowiczem założyła fundację "Akogo?" niosącą pomoc dzieciom po ciężkich urazach neurologicznych oraz ich rodzinom. W grudniu 2012 zaczęła działać również klinika „Budzik”, która jako jedyna w naszym kraju zajmuje się dziećmi po ciężkich urazach mózgu. Ma ona na swoim koncie sporo sukcesów.

„Lubię żyć” nie jest jednak książką o smutku i cierpieniu. Wręcz przeciwnie z jej kart bije ogromna siła, optymizm i pasja życia. Zapoznajemy się w niej również z wieloma szczegółami dotyczącymi młodości pani Ewy oraz jej artystycznej drogi, którą przemierza od roku 1977 aż do dzisiaj mimo, iż miewała w tym aspekcie przerwy.

Wywiad rzeka, który czytelnik otrzymał w swoje ręce jest niezwykłą opowieścią o pięknie życia pomimo tego, iż bywa ono bardzo trudne, o niegasnącej przez wiele lat pasji do wykonywanego zawodu; o ogromnej sile, która tkwić może w niepojętej wręcz słabości oraz o  tym, że oprócz dramatycznych momentów wciąż toczy się także zwyczajne, normalne życie, które pomimo wszystkich przeciwności koegzystuje z tym nie należącym do łatwych.

Gorąco polecam! 
 
Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękuję Wydawnictwu FILIA.

* https://www.facebook.com/KsiazkowoLC *

O walce mimo bezsilności


Na wstępie pragnę podziękować Wydawnictwu Święty Paweł za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Ewa Błaszczyk jest znaną aktorką teatralną i filmową, bo któż nie kojarzy jej podwójnej kreacji w serialu "Zmiennicy" w reżyserii Stanisława Barei. Uznaniem cieszą się także jej recitale...

W szczerej rozmowie z Izabelą Górnicką-Zdziech, która w formie wywiadu stanowi meritum tej publikacji pani Ewa bez patosu opowiada o swojej życiowej traumie, którą była nagła śmierć męża oraz trwająca do chwili obecnej śpiączka jednej z jej córek - Oli...

Należy jednak zwrócić uwagę na fakt, iż książka ta traktuje o wielu różnych aspektach życia... Opowiada nieco o pracy zawodowej autorki, o jej relacjach z drugą córką Marysią oraz o tym, że choć niewątpliwie nie jest to łatwe to w każdym "bezsensie" tkwi coś wartościowego, co możemy odnajdywać w każdym dniu naszej codzienności...

Całości dopełniają przepiękne fotografie autorstwa ks. Wojciecha Drozdowicza wraz, z którym autorka założyła Fundację "Akogo?"

piątek, 24 lipca 2015

Trudy życia osłodzone przez miłość i siostrzaną troskę



Na wstępie pragnę podziękować Wydawnictwu Zysk i S-ka za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

"Lilka" to moja kolejna po Trylogii Mazurskiej oraz "Fikołkach na trzepaku" styczność z twórczością Pani Kalicińskiej. Tym razem także się nie zawiodłam chociaż początek tej historii czytało mi się dosyć ciężko...Niemniej jednak z każdą kolejną stroną i rozdziałem było coraz lepiej...

W książce poznajemy Mariannę, kobietę 50+, której życie zaczyna się gmatwać w momencie, gdy najmniej się tego spodziewa... Czytając tę powieść tylko powierzchownie moglibyśmy dojść do wniosku, że jest to dosyć tendencyjna i banalna historia - po 30 latach małżeństwa od Marianny odchodzi mąż...

Jednakże dla mnie osobiście jest to opowieść o wewnętrznym dojrzewaniu kobiety, o przełamywaniu tkwiących głęboko wewnątrz traum i jednoczesnym odkrywaniu kobiecości w każdym wieku...

Autorka traktuje również o tym, że miłość może niesamowicie ewoluować pod wpływem biegnącego czasu i różnorakich wydarzeń składających się na nasze życie, a także o tym, iż silne więzi rodzinne nie koniecznie wynikać muszą z biologicznego pokrewieństwa, a życie wbrew pozorom nie kończy się po pięćdziesiątce... W sposób niezwykle umiejętny został podjęty także wątek umierania, który autorka stara się także nieco "oswoić"...

Polecam!

* https://www.facebook.com/KsiazkowoLC *

czwartek, 23 lipca 2015

Powroty choć niekiedy trudne bywają również komstruktywne


Na wstępie pragnę podziękować autorce - Pani Renacie Kosin - za podesłanie egzemplarza do recenzji.

Kobieta z dwojgiem dzieci po rozpadzie małżeństwa postanawia wrócić do rodzinnej wioski na Podlasie… Początkowo czuje się ona tam bardzo obco, lecz z biegiem czasu, coraz bardziej wtapia się w okoliczną codzienność i angażuje w życie mieszkańców… Wielu z nich to jej dawni przyjaciele z czasów dzieciństwa i młodości, z którymi kontakty z biegiem lat się rozluźniły, a dzięki powrotowi do Bujan mają szansę zacieśnić się na nowo…

Historia Anny opowiedziana została w niezwykle ciekawy sposób...
Jest to opowieść o odnajdywaniu własnej drogi życiowej i układaniu swojego życia na nowo…Książkę czyta się szybko, dla mnie jej niesamowitym atutem jest także to, iż przy całej swojej lekkości i wytchnieniu od szarej codzienności jakie stanowi jej lektura jednocześnie skłania ona do refleksji nad naszymi życiowymi priorytetami… Pokazuje też, że życie nigdy nie poddaje się wyłącznie czaro – białemu schematowi…

Autorka odmalowuje słowem urokliwe krajobrazy, a także smaki i zapachy tamtejszej kuchni… Wisienką na torcie są przepisy na regionalne dania, które znajdujemy na końcu książki…

Polecam na długie jesienno-zimowe wieczory zwłaszcza jeśli na przekór zimowej aurze za oknem macie akurat ochotę usiąść na werandzie porośniętej winobluszczem... ;)

W duecie siła



Na wstępie pragnę podziękować Wydawnictwu Credo za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Książka ta stała się przedmiotem mojego zainteresowania właściwie przypadkowo, gdy w Internecie natknęłam się na artykuł dotyczący plebiscytu "Człowiek bez barier"...

Obie bohaterki tej książki są osobami niepełnosprawnymi, Hanna Pasterny, która jest jednocześnie autorką niniejszej publikacji, pomimo, iż jest niewidoma jest bardzo aktywna społecznie i zawodowo... Postanowiła, więc zostać asystentką znanej profesor z Glasgow, podczas jej pobytu w Polsce...

Helen natomiast choć jest niezwykłym umysłem i tworzy wiele wynalazków ułatwiających życie osobom niepełnosprawnym, sama cierpi na zespół Aspergera, w wyniku którego ma problemy z odnalezieniem się w wielu oczywistych dla przeciętnego człowieka sytuacjach... Jedną z kwestii utrudniających znacznie jej codzienne życie jest nadwrażliwość na hałas...

"Tandem..." jest nie tylko opisem współpracy dwóch niezwykłych kobiet, lecz także narodzin przyjaźni i pogłębianej na każdym kroku akceptacji drugiego człowieka z jego ograniczeniami... Autorka ukazuje w niej, iż nie wszystko musimy rozumieć, powinniśmy jednak starać się uszanować wszelaką odmienność nawet jeśli nie zawsze pojmujemy jej pobudki...

Polecam, ponieważ tekst ten nie tylko prowokuje do refleksji, ale pełny jest humoru i optymizmu pomimo różnych trudności bohaterek wynikających zarówno z niepełnosprawności każdej z nich, jak również na tle ich zawodowej współpracy; okazuje się, że nie ma barier nie do pokonania jeśli staramy się wczuć w sytuację drugiej osoby, jesteśmy gotowi na kompromis, ale gdy jest to konieczne potrafimy pozostać stanowczy.

środa, 22 lipca 2015

Moc nadziei


 Na wstępie pragnę podziękować Wydawnictwu FILIA za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Na lekturę, któregoś z tytułów tej autorki miałam ochotę od dłuższego już czasu... W końcu moje małe marzenie się spełniło, a jego ziszczenie zaowocuje tym, iż w przyszłości na pewno sięgnę po kolejne publikacje, gdyż klimat lektury ogromnie wpasował się w mój gust czytelniczy...

Dzięki głównej bohaterce, która opowiada nam swoją historię ujętą z dwóch perspektyw tj. teraźniejszości oraz dzieciństwa poznajemy dwoje dzieci sześcioletnią Lilianę oraz ośmioletniego Aleksa, którzy nie mając łatwego dzieciństwa i będąc na marginesie grona szkolnych, i nie tylko, rówieśników stają się dla siebie jedynymi przyjaciółmi... Przyjaźń ta naznaczona jest pasmem rozstań i powrotów... A także momentów bolesnych rozczarowań dla obojga bohaterów...

Z biegiem czasu zażyłość ta przeradza się w uczucie, które z pewnych względów staje się dla obojga zarówno błogosławieństwem jak i przekleństwem na całe życie każdego z nich...

Książka pełna jest emocji i trudnych wyborów, dzięki niej uświadamiamy sobie, iż w życiu nie ma rzeczy całkowicie jednoznacznych, a od prawdziwej miłości nie sposób się uwolnić nawet jeżeli niejednokrotnie, w różnych sytuacjach bywa ona źródłem bólu...

Polecam Wam historię Liliany i Aleksa... Każdy z nas bowiem ma swoją Nadzieję, a to, co niekiedy na pierwszy rzut oka wydaje nam się końcem mimo wszystko może okazać się początkiem...


Śmiech najlepszym lekarstwem


Na wstępie pragnę podziękować Oficynie Wydawniczej Impuls za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Książka ta jest pierwszą w Polsce tego typu publikacją traktującą o roli jaką uśmiech i radość pełnią w procesie leczenia czy poprawiania jakości życia podopiecznych różnorakich placówek, jak również środowisk, w których przyszło im żyć...

Powyższe opracowanie napisane zostało niezwykle merytorycznie, może więc według mnie z powodzeniem służyć wzrostowi i pogłębieniu wiedzy społecznej na podjęty przez autora temat...

Któż z nas bowiem nie zna kultowego już dziś filmu pt. "Patch Adams", w którym w rolę tytułową wcielił się Robin Williams... Dzięki przyjrzeniu się na kartach "Doktora klauna!..." niejako z bliska pracy tych zorganizowanych grup, dowiadujemy się między innymi, że pierwowzór tej postaci istnieje naprawdę, a jest nim Hunter Cambell, który jest twórcą tego ruchu na świecie...

Czytając tę książkę uświadamiamy sobie także w jak różnych, często skrajnych warunkach nie tylko psychicznych, ale również fizycznych pracują zawodowi Dr Klauni i wolontariusze... Blaski i cienie pracy z chorymi i cierpiącymi w różny sposób ludźmi ukazane zostały w wypowiedziach Dr Klaunów oraz opisach różnych miejsc i sytuacji, które podczas podejmowanej przez nich misji stawały się ich udziałem...

Dodatkowym atutem publikacji są źródła bibliograficzne, niezbędnik wolontariusza czy też akcesoria przydatne w tworzeniu i późniejszym wykorzystywaniu tzw. sal śmiechu... Dołączona jest również płyta, na której możemy wizualnie zobaczyć pracę Doktorów Klaunów w wielu zakątkach świata...

Zatem nie pozostaje mi nic innego jak tylko z ogromnym uśmiechem zaprosić Was do lektury... A jeśli pomimo mojej powyższej zachęty potrzebujecie dodatkowej rekomendacji niech będzie nią fakt, iż książka ta podczas tegorocznych Targów Książki w Krakowie otrzymała nagrodę internautów w plebiscycie „Najlepsza książka na jesień”.

wtorek, 21 lipca 2015

Na przekór zawrotnemu pędowi czasu


Na wstępie już po raz drugi pragnę podziękować Wydawnictwu Znak za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Z twórczością tego autora miałam styczność już wcześniej i z całą pewnością jeszcze nie raz po nią sięgnę, gdyż według mnie w bardzo przystępny dla czytelnika sposób porusza on niezwykle istotne tematy...Nie boi się dotykać trudnych kwestii jakimi są ludzkie dramaty rozgrywające się w różnych aspektach życia oraz człowieczeństwa...

Niniejsza publikacja jest jak wskazuje nawet sam jej tytuł swoistą podróżą przeglądową, ukazującą niezwykle różnorodną formę wiary chrześcijańskiej w różnych zakątkach świata...

Podczas lektury coś, co początkowo nie mieści nam się w głowie z każdym kolejnym akapitem sprawia, iż pozyskujemy niejako nowe, świeższe i szersze spojrzenie na kwestie religijne czy społeczne...

Na mnie osobiście ogromne wrażenie wywarła informacja, iż w Papui-Nowej Gwinei tłumaczy się Biblię na miejscowy język i dialekty, mimo, że nie raz proces ten zajmuje wiele lat... Robi się to po to, aby ludzie tam żyjący mieli szansę usłyszeć czy przeczytać słowo Boże we własnym języku...

Jeśli chcecie zwiedzić świat niejako w pigułce, dowiedzieć się wielu ciekawostek, a być może też nieco zrewitalizować swoje spojrzenie nie tylko na kwestie religijne, lecz również te ogólnoludzkie w świecie goniącym przede wszystkim za władzą i pieniądzem zapraszam do lektury tej książki...

Na morzu życiowych dysonansów


 Na wstępie pragnę podziękować Wydawnictwu Znak za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Jest to moje drugie spotkanie z twórczością pana J.L. Wiśniewskiego i podobnie jak czytana przeze mnie wcześniej "Samotność w sieci" tak i obecna publikacja spotkała się z bardzo pozytywnym odbiorem z mojej strony...

Jest to opowieść nietuzinkowa, ukazana z dwóch perspektyw, męskiej oraz kobiecej... Poznajemy dwoje ludzi - Strunę, podopiecznego szpitala psychiatrycznego w Berlińskiej dzielnicy Pankov, który jest wielkim pasjonatem muzyki... oraz Annę, pracownicę Moskiewskiego Archiwum tkwiącą w toksycznym i nieszczęśliwym małżeństwie...

Historia ta jednakże nie jest wyłącznie opowieścią o trudnej miłości... Jest to przede wszystkim refleksja nad samotnością, która nie zważając na płeć ani status społeczny czy majątkowy nie oszczędza nikogo, a poczucie osamotnienia czy odrzucenia jest odczuciem wielowymiarowym...

Z drugiej strony w powieści tej ukazane zostało uniwersalne i nieprzemijające ludzkie pragnienie, by być akceptowanym pomimo naszych słabości, szanowanym za to kim jesteśmy oraz podziwianym za naszą pracę, wiedzę czy umiejętności...

Gorąco polecam ten tytuł jeśli macie ochotę w te długie jesienne wieczory wsłuchać się w muzykę płynącą nie tylko z kart tej książki, lecz także z wnętrza każdego z nas... Historia ta jest fascynującym studium ludzkiej psychiki, emocji oraz niejednokrotne głęboko skrywanych przed światem i samym sobą pragnień...

* https://www.facebook.com/KsiazkowoLC *

poniedziałek, 20 lipca 2015

Paryskiej opowieści ciąg dalszy



Na wstępie pragnę podziękować Wydawnictwu Nasza Księgarnia za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Po raz wtóry przenosimy się do Paryża, gdzie Nina, jedna z bohaterek poprzedniej odsłony tej historii, wyrusza by spróbować odnaleźć skradzione obrazy Rose de Vallenord lub jakiekolwiek informacje o nich oraz tajemniczej malarce, o której chce napisać książkę…

Równolegle śledzimy również losy samej Rose osadzone w XIX wiecznym Paryżu. Poznajemy jej codzienne życie oraz perypetie uczuciowe. Tymczasem we współczesności poszukiwania Niny nie przynoszą właściwie żadnych rezultatów. Wraz z przyjaciółką o imieniu Zoe natrafia na trop tajemniczego argentyńskiego biznesmena o imieniu Ruben, który jak się okazuje nabył zamek w Val. W zamku tym przez część swojego życia mieszkała Rose ze swoim mężem i przybraną córką…

W toku opowieści dowiadujemy się, iż stopniowo Nina i Ruben, których początkowo łączą tylko stosunki zawodowe coraz bardziej się do siebie zbliżają… Jednakże mężczyzna, który na początku wzbudzał w Ninie wręcz paniczny lęk i teraz podświadomie wzbudza w niej niepokój. Nina nie jest pewna czystości Jego intencji…

Magiczne wręcz pióro autorki przenosi nas w życie codzienne Paryża, w jego konwenanse oraz niepokoje polityczne… Pani Małgorzata uchyla nam drzwi do świata dwóch żyjących w różnych epokach kobiet, które wciąż poszukują prawdziwej miłości, poczucia bezpieczeństwa oraz akceptacji. Ukazuje też zagmatwane relacje międzyludzkie…

Jeśli, więc chcecie z jednej strony dzięki Rose zanurzyć się w atmosferę Paryża wraz z jego salonami sztuki, z drugiej strony natomiast wraz z Niną odkryć wiele zaskakujących sekretów z przeszłości zapraszam Was do lektury „Podróż do miasta świateł. Rose de Vallenord”.

niedziela, 19 lipca 2015

Losy Polki w Paryżu


Na wstępie pragnę podziękować Wydawnictwu Nasza Księgarnia za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Jest to już moje czwarte spotkanie z twórczością pani Małgorzaty Gutowskiej - Adamczyk i kreowanymi przez nią bohaterami oraz ich światem...

Po pamiętnej "Cukierni pod Amorem", która de facto bardzo trafiła w mój gust literacki moją uwagę przykuła zapowiedź "Podróży do miasta świateł"... I tym razem również się nie zawiodłam...

Choć rzec by można pretekstem do rozwinięcia tej historii jest powrót do pałacu w Zajezierzycach - funkcjonującego obecnie jako hotel, w którym znajduje się obraz przedstawiający hrabiego Tomasza, a właściciele chcą rozwikłać zagadkę czy rzeczywiście wyszedł on spod pędzla Rose de Vallenord, to tak naprawdę w książce tej szczegółowo poznajemy losy Róży Wolskiej, znanej już czytelnikom z tomu pierwszego "Cukierni pod Amorem"...

Śledzenie jej życiowej drogi rozpoczynamy od momentu, w którym wraz z matką mała Róża emigruje do Paryża, by tam podjąć leczenie, gdyż dziewczynka nie mówi...
Nasze bohaterki zamieszkują wraz z wujem Izydorem, który stara się jak może ułatwić i umilić krewniaczkom życie na obczyźnie... Jednakże po jego samobójczej śmierci Krystyna wraz z córką popadają w coraz większą nędzę... Ich niełatwe perypetie życiowe doprowadzają je niemal na skraj ubóstwa...

Róża natomiast stopniowo odkrywa w sobie zainteresowanie malarstwem, co bardzo nie podoba się jej matce, lecz zmuszona sytuacją godzi się by nastoletnia córka pozowała do portretu...
Tak oto rodzi się miłość podlotka do księcia Rogera de Vallenord'a, która jak się później okaże położy się cieniem na całym jej życiu i stosunkach z najbliższymi...

Jeśli chcecie zagłębić się w historię artystki Rose de Vallenord, dzięki niezrównanemu pióru autorki obejrzeć Paryż okresu belle epoque oraz poznać trudy kobiecej egzystencji w tamtych czasach, a także uświadomić sobie, iż toksyczne relacje międzyludzkie funkcjonowały na świecie od zarania dziejów po dziś dzień... No i rzecz jasna poznać rozwiązanie zagadki dotyczącej wspomnianego portretu hrabiego -  Zapraszam do sięgnięcia po ten tytuł w sam raz na długie jesienne wieczory :)

Mnie natomiast pozostaje czekać na tom II, który zapowiadany jest na jesień 2013 roku...

* https://www.facebook.com/KsiazkowoLC *

Jak się nie poddać.


Na wstępie pragnę bardzo serdecznie podziękować wydawnictwu Aetos za udostępnienie mi niniejszej książki do recenzji.

Autorem tej poruszającej publikacji jest blisko trzydziestoletni mężczyzna, który od urodzenia cierpi na fokomelię... Choroba ta objawia się brakiem kończyn...

Nick w opowieści o sobie i swoim życiu zabiera nas w podróż poprzez ludzką codzienność, pełną różnorakich zmagań... warto tutaj zaznaczyć, iż niniejszy pamiętnik nie skupia się tylko i wyłącznie na ograniczeniach wynikających z niepełnosprawności...

Ten młody mężczyzna chce uświadomić czytelnikowi między innymi to, że największe ograniczenia to te, które sami sobie narzucamy... Jego przykład ukazuje również, iż pomimo dużych problemów zdrowotnych przy ogromnym samozaparciu, pomocy innych oraz wierze w Bożą Opatrzność można żyć pełnią życia...

Chociaż dziś Nick jest znanym na całym świecie mówcą ewangelizacyjno-motywacyjnym potrafi mówić otwarcie i bez ogródek, iż nie zawsze był tak pogodzony z Bogiem i samym sobą... Opisuje wiele trudnych momentów ze swojego życia w tym również próbę samobójczą...

Warto sięgnąć po tę książkę, by przy jej lekturze pochylić się nad własnym życiem, a także dostrzec cytując jeden z biblijnych wersetów, że: "...Moc doskonali się w słabości..." (2Kor 12,9b) i uwierzyć, że choć nie na wszystko w życiu mamy wpływ to naprawdę bardzo dużo zależy od nas samych oraz od tego jaką postawę przyjmiemy w stosunku do wydarzeń i ludzi, które tworzą świat każdego z nas...

Polecam również film, o którym mowa na kartach tejże książki pt. "Cyrk motyli"...

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *