środa, 30 grudnia 2015

Uśmiech z zaświatów ukryty w mozaice wspomnień


Najnowsza powieść autorstwa Moniki Orłowskiej pt. „Całuję. Mama” jest moją pierwszą stycznością z twórczością tej autorki. Śmiało mogę powiedzieć, iż spotkanie to było bardzo pozytywne i z całą pewnością pociągnie za sobą kolejne, gdyż na mojej półce na swoją kolej czeka „Cisza pod sercem”, która również wyszła spod pióra Pani Moniki.

Wróćmy jednak do książki najnowszej – poznajemy w niej losy trzech sióstr: Beaty, Joanny oraz Pauliny, które po śmierci swojej matki porządkują jej mieszkanie, by móc je wynająć.

Beata najstarsza z trzech bohaterek jest już od dawna żoną i matką. Swoje pożycie małżeńskie i rodzinne rozpoczęła ona w bardzo młodym wieku będąc na początku studiów. Aktualnie wiedzie ustabilizowane życie, którego fundamentem są jej mąż i dzieci.

Dziesięć lat młodsza od swojej siostry Joanna jest dyrektorem banku, doskonale wiedzącą czego chce od życia kobietą z aspiracjami. Od pewnego czasu również jest zamężna – jej mąż Marek jest artystą. Para ma właściwie ugruntowaną pozycję zawodową i status majątkowy, a do pełni szczęścia pomimo usilnych wręcz starań brakuje im jednak potomka. Mimo podejmowania przez Joannę i Marka wysiłków każda kolejna próba powiększenia rodziny niestety kończy się fiaskiem. Sytuacja ta coraz bardziej frustruje Joannę, a mimo to nie dzieli się ona z nikim przytłaczającym ją ciężarem i przybiera maskę „twardzielki”…

Najmłodsza z sióstr Paulina jest młodą, wkraczającą dopiero w dorosłe życie kobietą. Wróciła z Londynu, gdzie zapoczątkowała swoją karierę projektancką i obecnie szuka dla siebie miejsca w zastanej rzeczywistości.

Te trzy, mimo, iż ze sobą spokrewnione, diametralnie odmienne od siebie właściwie pod każdym względem kobiety porządkując rzeczy matki muszą stanąć twarzą w twarz ze wspomnieniami z przeszłości. Podczas tej retrospekcji dowiedzą się bardzo wiele nie tylko o swoich rodzicach, lecz również o sobie nawzajem. Mało tego każda z nich odkryje także sporo prawd o samej sobie.

Bohaterki będą niezmiernie zaskoczone nie tylko nietypową wiadomością jaką po swoim odejściu zostawiła dla nich mama, ale także sposobem, w jaki zostanie im ona przekazana.

Jeśli chcecie dowiedzieć się, co konkretnie mam na myśli koniecznie sięgnijcie po tę ciepłą i refleksyjną powieść opowiadającą o relacjach rodzinnych, które choć niekiedy bywają trudne są również nieodzowne w życiu każdej i każdego z nas, bo przecież każdy wywodzi się z jakiejś rodziny.

Gratuluję autorce umiejętności wykreowania tak wielowymiarowych i prawdziwych postaci oraz snutej w sposób bardzo pochłaniający opowieści, która jednocześnie nie ocieka przesadnym czy sztucznym melodramatyzmem.


Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękuję Wydawnictwu Replika.

„Żaden człowiek siły swojej nie zna, dopóki jej w potrzebie z siebie nie dobędzie”


Niniejsza książka jest autobiograficznym zapisem wspomnień 36-letniej dziś Amy Purdy, która w wieku 19 lat z niewiadomych przyczyn zachorowała na zapalenie opon mózgowych połączone z ciężkim zakażeniem krwi, w ten dramatyczny sposób życie młodej kobiety najpierw zawisło na przysłowiowym włosku, a potem musiało zostać właściwie całkowicie przeorganizowane przez wzgląd na kwestie zdrowotne.

Stan Amy był w zasadzie krytyczny, lekarze mimo, iż z ogromną determinacją walczyli o jej życie byli niemal pewni, że dziewczyna umrze. Nasza bohaterka będąc w tym czasie w śpiączce, jakkolwiek nieprawdopodobnie może to zabrzmieć dla wielu z Was, otwarcie mówi o tym, że odbyła podróż w zaświaty i postawiona przed wyborem odejść czy zostać wybrała życie.

Pomimo bardzo wielu traumatycznych chwil z jakimi przyszło zmierzyć się Amy jest ona przykładem ogromnego hartu ducha, determinacji w dążeniu do wciąż stawianych sobie kolejnych celów oraz niesamowitej kreatywności w ich realizacji i choć jej egzystencja już nigdy nie będzie wyglądać tak samo jak dawniej, gdyż na skutek potwornie wyniszczającej organizm choroby straciła nie tylko obie nerki, śledzionę i fragment płuca, ale także obie nogi poniżej kolan (w wyniku problemów z krążeniem w kończynach, a ostatecznie całkowitym jego zatrzymaniu musiały one zostać amputowane poniżej kolan).

Ze względu na brak nóg musi ona korzystać z protez, a mimo to nauczyła się na nowo chodzić, ponownie podjęła pracę zawodową, a mało tego wróciła do uprawianej przed chorobą jazdy na snowboardzie i w roku 2014 zdobyła w tej dyscyplinie medal na Zimowych Igrzyskach Paraolimpijskich w Soczi.  

Amy wraz ze swoim ówczesnym parterem, a obecnie mężem Danielem, założyła również fundację Adaptive Action Sports, która zajmuje się pomocą niepełnosprawnym sportowcom na różnych polach.

Młoda kobieta wystąpiła w wielu programach telewizyjnych, w tym także w jednej z edycji emitowanego przez stację ABC programu Dancing with the Stars, gdzie wraz ze swoim scenicznym partnerem Derekiem dotarła aż do finału tego show. Amy jest również uznawaną mówczynią motywacyjną i realizuje się na wielu różnych egzystencjalnych płaszczyznach.

Jeśli macie ochotę przeczytać tę niesamowitą i ogromnie budującą historię opowiadającą między innymi o tym, że kalectwo wcale nie musi ograniczać, a w dużej mierze od nas samych zależy jak podejdziemy do tego, co nas w życiu spotyka to ta książka zdecydowanie jest dla Was.

Jest to opowieść o nadziei, ufności, miłości i wsparciu rodzinnym oraz wytrwałości w walce o swoje marzenia. Amy swoją postawą pokazuje nam co to tak naprawdę jest apetyt na życie i odwaga w wychodzeniu mu naprzeciw pomimo wszystko.

Gorąco polecam! 

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Życiowo tematyczny misz masz.


Autorki tej książki nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Tym razem w ręce czytelników za pośrednictwem Wydawnictwa Filia trafiła pozycja dosyć nietypowa, a mianowicie zbiór notek z prowadzonego przez autorkę, Panią Małgorzatę Kalicińską, bloga.

W pisanych przez siebie felietonach (jak sama je żartobliwie nazywa felkach) autorka porusza bardzo wiele różnorodnych tematów, które jak się domyślam są bliskie wielu z nas.

Moją szczególną uwagę przykuł np. jeden z pierwszych felietonów pt. „Czas! CZAS!” dotyczący nie czego innego, jak właśnie czasu, a właściwie jego chronicznego wręcz braku. W dobie gdy tak wiele mamy przecież różnorakich technologicznych ulepszeń, które jak zapewniają nas producenci mają oszczędzić nasz cenny czas, wciąż mamy go jednak zbyt mało, aby móc zwyczajnie cieszyć się życiem – czyż nie jest to paradoks, że gonimy ciągle za tym co ma ułatwić nam życie, a w efekcie i tak nie mamy na nic czasu?

Pani Małgosia pisze również sporo o swojej (jak sama mówi patchworkowej) rodzinie, wzajemnych relacjach panujących w niej i poza nią. Uchyla nam również rąbka tajemnicy w kwestii swoich przekonań i poglądów na różne aspekty życia. Pisze o nich w sposób jasny i klarowny nie narzucając ich jednak innym i będąc w pełni otwartą na to, iż ktoś może mieć całkowicie odmienne od niej zdanie na ten sam temat.

W książce znajdziemy również sporo interesujących odniesień dotyczących zagadnień kulturalnych kiedyś i dziś. Autorka opowiada również o swoich podróżach i niejako z nich wynikających fascynacjach kulinarnych. Prócz tego pani Małgosia pisze nieco o swoich upodobaniach np. lubianych bądź nie przez nią filmach, wykonawcach i utworach muzycznych etc.

Jest to pozycja mająca w sobie całą gamę różnorodnych emocji od humorystycznych anegdot, poprzez refleksje i zadumę nad tym co minęło, aż po ogromną wdzięczność za każdą przeżytą chwilę.

Zapiski ujęte w książce obejmują czas od listopada 2011 do lutego 2015

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękuję Wydawnictwu FILIA.

"... Aż do końca wierząc, że los inny mi pisany jest..."


Zaledwie kilka książek wstecz miałam przyjemność zapoznać się z pierwszym tomem cyklu Czas zamknięty, po tej lekturze nieuniknionym było sięgnięcie po jego drugą odsłonę noszącą tytuł „Pokonani”.   

W niniejszej powieści poznajemy dalsze losy Włodka Hallmana oraz bohaterów poprzedniej części, nie zabrakło jednakże nowych postaci i wątków.

Główny bohater chce wrócić do normalnego życia i rozpocząć poniechane w młodości studia medyczne lecz przewrotny los wciąż staje mu na drodze do spełnienia owych zamierzeń. Jak wiemy już z tomu pierwszego wielka miłość Włodka – Lila – żyje. Po tym jak drogi dwojga naszych bohaterów znów się przecinają postanawiają oni się pobrać i założyć rodzinę.

Początkowo wszystko układa się pomyślnie, Lila zachodzi w ciążę więc Halmanowie nie posiadają się ze szczęścia. Włodek cały czas służy w wojsku choć ciągle myśli o tym, aby w końcu rzucić mundur, niestety w  powojennej rzeczywistości nie jest to łatwe zadanie…
Dla Lilki nadchodzi czas rozwiązania niestety ona i dziecko umierają na skutek komplikacji okołoporodowych w związku z powyższym na Włodka spada kolejna życiowa trauma.

Przytłoczony mężczyzna wchodzi w różnorodne związki, ma coraz większe problemy z własną tożsamością, co zapewne jest również efektem wielu dramatycznych, wojennych przeżyć z przeszłości. Halman nie radzi sobie sam ze sobą do tego stopnia, iż popada w alkoholizm. Zaistniałej sytuacji nie polepsza także fakt, iż Halman cały czas tkwi w wojsku…

Relacje Włodka z kobietami są ciągłym poszukiwaniem szczęścia, akceptacji i stabilizacji wciąż na nowo degradowanym przez projekcje zwichrowanej psychiki, aby je choć trochę uciszyć mężczyzna coraz częściej zagląda do kieliszka, co z kolei powoduje nasilającą się depresję oraz napady agresji…

W swojej powieści autorka w sposób bardzo obrazowy ukazała powojenną, pełną zakłamania i wszechobecnej obłudy rzeczywistość, w której nic nie jest wyłącznie białe lub czarne. W powstającym śmiało można rzec z popiołów świecie jest całe mnóstwo odcieni szarości.

Na kartach „Pokonanych” zostaje rozwikłanych wiele tajemnic, które swój początek miały w tomie pierwszym.
Jeśli więc pierwsza część niniejszego cyklu przypadła Wam do gustu to jego druga odsłona także Was nie zawiedzie. Z całą pewnością spędzicie w towarzystwie znakomicie wykreowany przez panią Hannę bohaterów wiele emocjonujących i wzruszających chwil, w których uśmiech będzie przeplatał się z niejednokrotnym zaskoczeniem, a także przysłowiową łezką w oku.          

 * https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

niedziela, 20 grudnia 2015

Święta tuż, tuż...

Moi Drodzy z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia, a także nadchodzącego Nowego Roku dla Was wszystkich, którzy tutaj zaglądacie, a niejednokrotnie również zostawiacie ślad swej obecności w postaci komentarzy...


PS. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na bardzo długo i być może dzięki Wam w nadchodzącym roku dołączą do nas kolejne osoby :)

piątek, 18 grudnia 2015

Dwanaście nowych lekcji



Regina Brett od momentu wydania swojej debiutanckiej książki „Bóg nigdy nie mruga…” zyskała rzesze wiernych fanów, który z niecierpliwością czekają na jej kolejne publikacje jej autorstwa.

W listopadzie bieżącego roku pojawiła się na rynku wydawniczym czwarta już odsłona twórczości Reginy Brett, tym razem jest to gratka dla fanów pozycji nietypowych. Nakładem Wydawnictwa Insignis ukazał się dziennik połączony z kalendarzem. Publikacja ta nosi tytuł „Twój dziennik. 12 nowych lekcji i myśli na każdy dzień” jest to niecodzienny notatnik, który wraz z autorką możemy tworzyć w sposób bardzo osobisty.

W niniejszej książce znajduje się dwanaście felietonów pani Brett – każdy kolejny miesiąc otwiera felieton – w większości dotyczą one pobytów autorki w Polsce i związanych z nimi różnorodnych spostrzeżeń.

Miejsce na nasze prywatne zapiski przeplatane jest z krótkimi myślami z książek autorki, na kartach notatnika widnieją również symbole obrazujące myśli, o których wspomniałam wyżej. Istnieje również możliwość tworzenia własnych znaków, które są dla nas w taki czy inny sposób istotne.

Jeśli więc macie ochotę spędzić w towarzystwie Pani Reginy cały kolejny rok, a oprócz tego lubicie niekonwencjonalne kalendarze ta publikacja zdecydowanie jest przeznaczona dla Was.

„Twój dziennik. 12 nowych lekcji i myśli na każdy dzień” według mnie nadaje się również idealnie na prezent dla wszystkich tych, którzy potrzebują czegoś praktycznego - co pomoże im uporządkować i zorganizować całą masę codziennych spraw – a jednocześnie lubiących otaczać się dodatkami inspirującymi i wysmakowanymi w swojej formie.   

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękuję Wydawnictwu Insignis.

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

piątek, 11 grudnia 2015

Sen na ja­wie, ja­wa we śnie


Historia z pogranicza jawy i snu, której głównym bohaterem, a jednocześnie narratorem jest 30-letni Soran.
Ukazuje on w swojej opowieści różnorodne wizje wewnętrznego świata, wypełnionego po brzegi dysharmonicznymi emocjami.

Odczucia te w połączeniu z obrazami, jakie jawią się Soranowi, targają wnętrzem naszego bohatera niczym statkiem będącym akurat na pełnym morzu w trakcie sztormu o nieokiełznanej mocy.

Jest to opowieść o ludzkim życiu, które jest odwieczną wędrówką, o jego radościach i smutkach. O tym, iż prócz wielu chwil zadowolenia jakie są naszym udziałem bardzo często czujemy się zagubieni, osamotnieni i brak nam tego co przeminęło, a wspomnienia potrafią "zaatakować" nas z niebagatelną siłą.

W debiucie tym niewątpliwie tkwi potencjał, który jednakże wymaga jeszcze nieco dopracowania i oszlifowania.

Za udostępnienie tekstu do recenzji dziękuję autorowi - panu Krzysztofowi Szczycińskiemu.


czwartek, 10 grudnia 2015

W małej książeczce - wielka uczta dla wyobraźni


Ta niewielka książeczka trafiła w moje ręce dosyć przypadkowo podczas tegorocznych Targów Książki w Krakowie. Gdy po raz kolejny odwiedzałam stoisko Wydawnictwa Media Rodzina ku mojemu sporemu zaskoczeniu otrzymałam ją po prostu w prezencie.

W ostatnim czasie na rynku wydawniczym panuje boom na wszelkiego rodzaju książki kreatywne. Czy wszystkie spośród tytułów przypisanych do wyżej wymienionego nurtu takie właśnie są to już temat na zupełnie inną polemikę… Jednakże przechodząc do meritum mimo, iż przygody Harolda mają już ponad 50 lat, historyjka ta jest dla mnie niesamowitym przykładem kreatywności.

W bajce poznajemy historię czteroletniego Harolda i jego fioletowej kredki. Pewnej księżycowej nocy chłopiec wybiera się na spacer, podczas którego przydarzają mu się różne przygody. Aby z powrotem trafić do swojego domu i łóżeczka nasz mały lecz bardzo rezolutny bohater przy użyciu swojej magicznej kredki oraz dzięki swojej niebagatelnej pomysłowości stopniowo dorysowuje sobie wszystko, czego potrzebuje, by odnaleźć powrotną drogę do bezpiecznego, ciepłego domu.

Jeśli chcecie dokładnie poznać losy Harolda koniecznie sięgnijcie po tę opowiastkę, gdyż jest ona świetną zabawą zarówno dla dzieci jak i dorosłych.

We mnie osobiście perypetie malca wzbudziły skojarzenie z rodzimym „Zaczarowanym ołówkiem” (serialem animowanym realizowanym w latach 1964-1977 przez Se-ma- for), którego głównym bohaterem jest Piotrek i jego tytułowy zaczarowany ołówek.

Dodatkowym atutem tej wydanej przez Media Rodzinę publikacji jest to, iż ukazała się ona w wersji dwujęzycznej. Oprócz tekstu w języku polskim mamy również te same frazy w języku angielskim.

Zatem jeśli szukacie dla swoich milusińskich książeczki, która rozwija wyobraźnię, uczy, bawi, a oprócz tego gwarantuje mile spędzony czas dla małych i dużych gorąco polecam Wam przygody Harolda i jego fioletowej kredki.

środa, 9 grudnia 2015

Czas, jak fortuna - kołem się toczy


Powieści autorstwa Hanny Cygler obecne są na mojej czytelniczej ścieżce już od dłuższego czasu. Gdy tylko natknęłam się na informację, że w marcu bieżącego roku nakładem Domu Wydawniczego Rebis ukaże się wznowienie wydanej po raz pierwszy w roku 2007 książki pt. „Czas zamknięty” było dla mnie kwestią wręcz oczywistą, że po nią sięgnę.

Jest rok 1939 - poznajemy młodego Włodka Hallmana, który po śmierci ojca mieszka wraz z siostrą Laurą oraz przybrana matką Helen w Wolnym Mieście Gdańsku. W przededniu II Wojny Światowej panuje coraz bardziej napięta sytuacja, dlatego też Helen chce wraz z dziećmi wyjechać do Anglii, do swojego ojca.

Włodek początkowo nie chce o niczym słyszeć, gdyż mimo, że jego marzeniem są podróże to nie w smak mu akurat teraz opuszczać dom i swoją pierwszą, młodzieńczą miłość Krysię.
Tuż przed wyjazdem chłopaka młodzi spędzają ze sobą upojną noc. Niestety na skutek psikusa jakiego dopuszczają się względem nich miejscowe dzieciaki zamykając parę w szopie nasz bohater spóźnia się na statek płynący do Anglii i w na skutek tego zostaje sam w mieście… Tak rozpoczyna się całe mnóstwo perypetii Włodka, który ze względu na swoje skomplikowane korzenie nie ma w ówczesnych czasach łatwego życia.

Musi walczyć o przetrwanie na różnych polach. Śledzimy więc jego pogmatwane losy, z zapartym tchem. Wielokrotnie zmienia swoją tożsamość, by przeżyć w rozgorzałej już na dobre wojennej zawierusze… Na szczęście na swojej drodze spotyka również życzliwych ludzi, jak choćby dawny przyjaciel ojca doktor Marszewski.

Poznajemy też losy sporego grona osób, z którymi życie styka naszego bohatera. Pewnego dnia na jego drodze staje Lila rudowłosa piękność (chociaż początkowo bardzo wymizerowana na skutek wielomiesięcznego ukrywania się wraz z przyjaciółmi w ziemiance). Młody Hallman wraz ze swoim przyjacielem Feliksem pomagają ukrywającym się. W ten oto sposób z biegiem czasu, na skutek różnych życiowych zawirowań, o których dowiecie się z kart powieści między Włodkiem, a Lilą wybucha gorące i niepohamowane w swej mocy uczucie.

Książka ta nie jest jednak z całą pewnością ckliwym romansem. Opowiada ona o losach ludzi na tle wojennej pożogi, o represjach wobec Żydów i wywózkach na Syberię.
Jest to opowieść o egzystowaniu w niezwykle trudnych czasach, pełnych lęku o życie własne i swoich najbliższych. Autorka ukazuje w niej wiele dramatycznych wyborów, przymusowych rozstań i traumatycznych przeżyć.

Historia ta nie epatuje jednak tragizmem, ukazuje czytelnikowi bohaterów, którzy pomimo realiów, w jakich przychodzi im żyć, a zaznaczyć trzeba, iż są one bardzo niestabilne, w miarę możliwości starają się układać sobie możliwie jak najbardziej normalne życie, w którym jest miejsce  na przyjaźń, miłość, bliskość, cieszenie się każdym najdrobniejszym chociażby okruchem codzienności.

Hanna Cygler jak zwykle po mistrzowsku splata ze sobą tematy niezwykle trudne i bolesne z codzienny życiem zwykłych ludzi, które nie szczędzi im rozmaitych wydarzeń i wielobarwnej gamy przeżywanych na swój sposób przez każdego z bohaterów emocji.

Polecam. A sama niebawem zabieram się za wznowienie tomu drugiego niniejszej historii, który nosi tytuł „Pokonani”.      
   

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękuję Domowi Wydawniczemu REBIS.

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Między Niemcami i Polską...



Po raz pierwszy z twórczością Pani Iwony Menzel spotkałam się w roku 2014 przy okazji lektury „Szeptuchy”. Kiedy więc w zapowiedziach wydawniczych ukazała się informacja o wznowieniu przez Wydawnictwo MG książki „W poszukiwaniu zapachu snów” opatrzonej miłą dla oka okładką oraz kuszącym opisem, jaki na niej widnieje postanowiłam sięgnąć po raz drugi po literaturę autorki.

Bohaterką powieści jest mieszkająca na stałe w Niemczech kobieta, samotnie wychowuje ona dziesięcioletniego Jana. Krążąc pomiędzy Polską, a Niemcami lat 90-tych snuje rozważania na temat swoich bardziej lub mniej udanych związków, które i tak finalnie kończą się fiaskiem…
Najnowszą fascynacją naszej bohaterki jest Josh. Czytając o nim odniosłam wrażenie, iż jest on wymuskanym amantem, który pojawia się i znika w zależności od tego, jak w danej chwili akurat jest mu wygodnie.

Oprócz perypetii natury damsko – męskiej nasza bohaterka ukazuje nam swoją ogromną pasję, którą są konie.  Dzięki opisywanym przez autorkę przygodom głównej bohaterki z charakterną Lukrecją momentami lektura staje się dosyć zabawna.

W książce mowa jest również o przyjaźni, poszukiwaniu miłości, wpływie rodzinnych więzów na nasze życie bez względu na to gdzie i na jakim etapie swojego życia aktualnie się znajdujemy.

Tłem do dywagacji snutych w opowieści jest sytuacja społeczno- ekonomiczna panująca w burzliwych latach 90-tych tj. czasach kiedy w Polsce obalona zostaje komuna,  upada mur berliński, a Niemcy dążą do zjednoczenia.

Chociaż mnie opowieść ta nie porwała, a czytając ją często miałam wrażenie, iż jest ona zlepkiem różnych historii połączonych postacią głównej bohaterki, wcale nie jest wykluczone, że dla kogoś z Was okaże się ona interesująca i spotka się w Waszych oczach z całkowicie odmienną niż moja interpretacją – w końcu ilu czytelników, tyle opinii.
   

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękuję Wydawnictwu MG.

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *


piątek, 4 grudnia 2015

Życie nie zaw­sze porównywalne do baj­ki


„Inna bajka” to już trzeci tytuł autorstwa Katarzyny Bulicz – Kasprzak, jaki przeczytałam.

Karolinę Jabłońską, studentkę ostatniego roku chemii poznajemy w chwili, gdy orientuje się ona, że najprawdopodobniej jest w ciąży. Zaznaczyć należy, iż ciąża ta jest nieplanowana - stan ów jest efektem zaledwie jednej płomiennej nocy…

Jako, że nasza bohaterka lada moment kończy studia i ma skonkretyzowane plany na swoją przyszłość początkowo ma jeszcze niewielkie złudzenia, co do tego, że jednak nie nosi pod sercem dziecka. Wizyta u lekarza pozbawia ją jednak tej płonnej nadziei.

Świat młodej kobiety ulega całkowitej reorganizacji, a ona sama czuje się bardzo zagubiona i pozbawiona perspektyw na przyszłość. Postanawia nic nie mówić ojcu dziecka, a decyzję tę podejmuje z dwóch powodów. Po pierwsze słabo zna Rafała obawia się więc reakcji młodego mężczyzny na tak ważkie informacje, a po drugie wie, że Rafał podoba się jej przyjaciółce i wygląda na to, że zaczyna ich ze sobą łączyć coraz poważniejsza relacja.

Książka podzielona jest na rozdziały, a każdy z nich opisuje perypetie bohaterki w każdym kolejnym miesiącu ciąży – zaczynając od rozdziału noszącego tytuł Poczęcie, a kończąc na fragmencie zatytułowanym Rozwiązanie.

Taki układ powieści ma wg mnie wymowę symboliczną. Autorka ukazała w ten sposób niemalże krok po kroku wiele trudów i radości, jakie przez 9 miesięcy stają się udziałem przyszłej mamy.

Zaznaczyć jednak należy, iż w „Innej bajce” poznajemy nie tylko losy Karoliny.
Śledzimy również różnorodne perypetie jej przyjaciół: Ani, Kingi, jej narzeczonego Tomka i zakochanego w Kindze na zabój Piotra.

Perturbacje pozostałych postaci bywają bardzo skomplikowane, a życie niektórych z nich także zmienia się o 180 stopni – o co dokładnie chodzi dowiecie się sięgając po tę książkę.

Jest to opowieść o przyjaźni, miłości oraz przewartościowywaniu swojego życia. Na przykładzie Karoliny mamy możliwość przypomnieć sobie, że niekiedy to co na pierwszy rzut oka wydaje nam się totalną katastrofą w ostatecznym rozrachunku może okazać się naszym największym szczęściem.

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękuję Wydawnictwu Świat Książki.

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

czwartek, 3 grudnia 2015

Po raz drugi w Argentynie



Podczas tegorocznych Targów Książki w Krakowie swoją premierę miał drugi tom sagi argentyńskiej, który Sofia Caspari zatytułowała „W krainie srebrnej rzeki”.

W powieści śledzimy dalsze losy bohaterów poprzedniej części, a także poznajemy nowe postacie i ich zawiłe perypetie.
Po raz kolejny znajdujemy się w XIX-wiecznej Argentynie, gdzie życie opisywanych przez autorkę ludzi toczy się bardzo różnymi meandrami.

W książce nie zabrakło nowych wątków jak np. zakazana miłość Miny i Franka, czy też walka o przetrwanie Corazon i Blanki w mrokach najstarszego zawodu świata…

Przyglądamy się także życiu Marleny i Estelli, które w tym tomie są już młodymi kobietami. Stopniowo odkrywają one swoje marzenia, które nie zawsze są zgodne z tym, czego pragnęli by dla nich rodzice.
Nasze bohaterki zakochują się co niestety nie wpływa zbyt dobrze na ich przyjaźń. Jednakże z czasem kryzys zostaje zażegnany i obie kobiety wspierają się nawzajem, zwłaszcza w momentach, gdy ich życie nie układa się tak, jak to sobie wymarzyły.

Książka ta podobnie jak jej poprzednia część porusza wiele różnorodnych zagadnień. Autorka w sposób niezwykle barwny przedstawia je z perspektywy różnych bohaterów poprzez pryzmat doświadczeń jakie przyniosło im w przeszłości i nadal niesie ze sobą życie.

Jest to powieść ukazująca różne aspekty ludzkiej egzystencji. Opowiada ona między innymi o miłości, która nie zawsze spełnia nasze oczekiwania, o przyjaźni, która bywa trudna, o spełnianiu marzeń, za które czasem płacimy wysoką cenę.

Autorka naświetliła w niej także w sposób dosyć szeroko zakrojony sytuację polityczną, a także społeczno – gospodarczą ówczesnej Argentyny dzięki czemu historia ta nabiera dodatkowego realizmu.

Zapraszam Was więc do Krainy srebrnej rzeki, niech ta wielobarwna powieść oderwie Was od szarości jesienno - zimowych dni!

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękuję Wydawnictwu Otwarte.

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *