wtorek, 17 lipca 2018

"Wiem, to brzmi jak oczywistość, ale być może wszystko, czego ci trzeba, żeby się uleczyć, to ludzie, którzy cię kochają."


Już 18.07 Wydawnictwo Znak Między Słowami odda w ręce czytelników debiutancką powieść Sally Fransom. Książka, której mam przyjemność być jedną spośród ambasadorek, zatytułowana jest „Jak upolować pisarza?”

Bohaterką opowieści jest Casey Pedergast. Młoda kobieta piastuje stanowisko dyrektor kreatywnej w jednej ze znanych agencji reklamowych. Casey wraz ze swoim zespołem opracowuje nową kampanię. Projekt o nazwie Nanu dotyczyć ma połączenia korporacyjnych marek pewnych produktów ze znanymi postaciami ze środowiska pisarzy, a wszystko to dzieje się pod czujnym okiem nieco despotycznej szefowej Celeste…

Jedną z pierwszych twarzy projektu ma być Ben Dickinson, tak więc nasza bohaterka jak ma to w swoim zwyczaju zarzuca na niego swoje marketingowe sieci, a możecie być pewni, że dla osiągnięcia postawionego sobie celu Casey jest w stanie zrobić i poświęcić naprawdę bardzo wiele.

Czy jednak i tym razem pójdzie jej tak łatwo, jak zwykle?? Tego dowiecie się już z kart książki, bo przecież streszczanie fabuły nie ma najmniejszego sensu.

Chciałabym jednak zwrócić tutaj Waszą uwagę na kilka innych kwestii, gdyż wg mnie autorka w historii tej nakreśliła w sposób bardzo realistyczny rządzące współczesnym światem realia. W dzisiejszym świecie bowiem jesteśmy w stanie, a nawet poniekąd do tego zmuszeni, poświęcać prawie wszystko w pogoni za pieniędzmi, karierą, prestiżem etc. Dokładnie tak, jak do pewnego momentu robi to bohaterka książki.

W związku z powyższym początkowym podejściem Casey do życia, nie sposób jej pierwotnie polubić. Zapatrzoną w siebie, lubiącą zbytek oraz życie w otoczeniu wszechobecnego blichtru i dążącą po trupach do celu – taką właśnie ją poznajemy. Jednak w toku lektury, pod wpływem poznawanych osób i tego, co wydarza się dookoła niej mając jednocześnie wymierny wpływ na jej życie, nasza bohaterka przechodzi gruntowną przemianę, której jesteśmy świadkami.

Książka ta jest pełna humoru i spojrzenia na życie z przymrużeniem oka, a jednocześnie niebanalna i chwilami słodko-gorzka. Autorka opisuje w niej nie tylko tzw. Wielki świat show - biznesu, ale również rozterki młodej kobiety, która stopniowo, na własnych błędach uczy się wybierać to, co w życiu naprawdę ważne.  Casey na nowo odkrywa wartość prawdziwej przyjaźni i miłości, a oprócz tego przypomina sobie o dawno porzuconych marzeniach, które przecież nadal czekają, aby je spełnić.

Sally Franson nie bała się również poruszyć kwestii niezwykle delikatnej, jaką z całą pewnością są trudne relacje na linii rodzic – dziecko, a konkretnie matka – córka oraz tego, jak owe relacje wpływają na życie obu dorosłych już przecież kobiet.

Czy zechcecie wraz z Casey Pedergast podjąć próbę upolowania pisarza, a zarazem poznać ją samą, która ma w sobie coś z każdej z nas? Ja ze swojej strony gorąco polecam Wam tę barwną, ciekawą i dobrze napisaną opowieść.

Dodatkowo mam dla czytelników bloga kod rabatowy na zakup powieści na znak.com.pl, wystarczy w polu kod rabatowy wpisać: CASEY , a otrzymacie 30% rabatu :)

czwartek, 12 lipca 2018

Kiedy myślisz, żeby się poddać – pomyśl też o tym, co nie pozwoliło zrobić tego wcześniej...


„Słoneczne jutro” to trzecia część cyklu Kolory uczuć, powieścią tą autorka powróciła na rynek wydawniczy po kilkuletniej przerwie. Zaznaczyć też należy, że poprzednie części niniejszego cyklu tj. „W nadziei na lepsze jutro” oraz „Kruchość jutra” w rozszerzonej wersji zostały również wznowione.

Wróćmy jednak do meritum, czyli powieści „Słoneczne jutro”, której bohaterką jest znana nam już z poprzednich tomów Anna. Tym razem przenosimy się wraz z nią do Barcelony, gdzie razem z synami ma ona nadzieję rozpocząć nowe, spokojne życie z daleka od trudnej i bolesnej przeszłości, w której los zdecydowanie Anny nie oszczędzał.

Zaczynanie od zera nigdy nie jest łatwe, tym bardziej z dwoma małymi chłopcami u boku oraz gigantycznym bagażem gorzkich doświadczeń, które niestety pozostają w psychice Anny bez względu na miejsce jej pobytu. Kłopoty ze znalezieniem mieszkania i pracy oraz nagła choroba jednego z synów dodatkowo komplikują całą sytuację. Jak gdyby tego było mało to wciąż wracają do Anny echa przeszłości, która w Polsce ma swój dalszy ciąg, ponieważ proces jej byłego partnera – Michała – nadal trwa, a jego siostra Agata usiłuje namówić Annę, by skontaktowała się z mężczyzną…

Jednakże kobieta spotyka na swojej drodze również przychylnych i wspierających ją ludzi, co niewątpliwie staje się dla niej w tych najtrudniejszych momentach przysłowiowym światełkiem w tunelu na nowo, cierpliwie budowanego życia.

Jak potoczą się losy bohaterki? Tego Wam oczywiście nie zdradzę. Jest jednak coś, czym mogę się z Wami podzielić otóż w moich oczach autorka nakreśliła bohaterkę pełną życiowej determinacji i niegasnącej wiary w to, że pomimo wszelakich życiowych huraganów najlepsze dopiero przed nami.

Anna nie jest jednak postacią ani trochę wyidealizowaną. Jest to kobieta, która boryka się z wieloma problemami, a jednocześnie szuka azylu dla siebie i swoich dzieci. Oprócz tego przeżywa całe mnóstwo wewnętrznych rozterek, jakie w codziennym życiu spotykają właściwie każdego człowieka. I chociaż oczywiście miewa ona także chwile zwątpienia, rozczarowania, czy strachu to nigdy nie pozwala sobie popaść w ów marazm na zbyt długi czas, bo zdaje sobie sprawę, iż stan ten do niczego dobrego nie doprowadzi, ani jej samej, ani chłopców.

Historia Anny jest zatem wciągająca i koniec końców tchnąca pozytywną energią. Opowieść zawartą na kartach „Słonecznego jutra” doskonale parafrazują słowa utworu „Jest taki samotny dom” wykonywanego przez Budkę Suflera, a brzmią one następująco: „…A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój…”
Zapraszam Was do zapoznania się z perypetiami Anny na tle urokliwej Barcelony, z jednej strony dzięki barwnym opisom stworzonym przez autorkę poczujecie się być może trochę jak na zagranicznych wakacjach, z drugiej natomiast fabuła wciągnie Was i zapewne niejednokrotnie zaskoczy.

PS. Podlinkowane w niniejszym tekście odsyłacze do recenzji dotyczą pierwszych wydań tomów I i II w/w cyklu Kolory uczuć.

środa, 11 lipca 2018

(...) bo nieba co w marzeniach spełnia się albo zmienia skłonni jesteśmy szukać (...)


„Nowe niebo” to 19 powieść w dorobku literackim Hanny Cygler. Akcja powieści toczy się na przełomie XIX i XX wieku. Spora część mieszkańców Kaszub, by poprawić swój byt decyduje się wyemigrować do Ameryki, wśród nich znalazła się również kiedyś Matylda Halman, która opuszczając niegdyś rodzinną wieś postawiła wszystko na jedną kartę.

Aktualnie obserwujemy życie bohaterów toczące się w miasteczku Winona. Autorka ukazuje nam w sposób bardzo realistyczny blaski i cienie życia na obczyźnie, a nakreślone przez nią postacie są mocno wyraziste. Jak zazwyczaj dzieje się to w powieściach Hanny Cygler, tak i tym razem pisarka na pierwszym planie postawiła postacie kobiece. Matylda, Helena, Felicja i Wiera są niewiastami o mocno różniących się od siebie charakterach i odmiennym temperamencie. Warto, więc prześledzić ich zawiłe losy, przy których lekturze nie sposób się nudzić.

„Nowe niebo” to opowieść o szukaniu własnego miejsca w życiu i otaczającym bohaterów, tak odmiennym od znanego im świecie. O nadziejach na nowy, lepszy początek na „udomawianej” stopniowo ziemi.

Jest to historia, w której każdy czytelnik może odnaleźć pewną cząstkę siebie, bo któż z nas nie poszukuje miłości, szczęścia, nadziei na lepszą przyszłość dla siebie i najbliższych oraz nie próbuje spełniać swoich mniejszych lub większych marzeń.

W niniejszej publikacji autorka położyła również duży nacisk na rolę relacji rodzinnych i ogólnie międzyludzkich, które są wręcz niezbędne by dzielić razem zarówno wszelkie życiowe wzloty i radości, a także katastrofy, upadki i smutki.

Jest to opowieść o ludziach z krwi i kości, którzy podobnie jak każdy z nas borykają się z różnego rodzaju egzystencjalnymi rozterkami. Ich losy opisane zostały w sposób przystępny, a jednocześnie niezwykle barwny.

Dodatkowym atutem powieści jest dla mnie również fakt, iż Hanna Cygler dosyć szczegółowo kreśli też tło historyczne ówczesnych czasów, nie pomijając istniejących wówczas podziałów nie tylko ze względu na płeć, ale też na przynależność rasową bohaterów, co nadaje tej książce jeszcze jedną, dodatkową perspektywę.

Dla mnie ta wielowątkowa historia jest zapierającym dech w piersiach, choć nie zawsze kolorowym obrazem życia na emigracji, a także portretem różniących się od siebie, lecz niezłomnych w swoich uczuciach i przekonaniach, potrafiących walczyć o rodzinę, siebie i spełnienie własnych pragnień i zamierzeń, kobiet, którym autorka oddała główny głos na kartach „Nowego nieba”.

Gorąco polecam Wam lekturę tej niezwykłej powieści. Odnajdźcie wraz z jej bohaterami swoje nowe niebo.

poniedziałek, 9 lipca 2018

Dziecko - najbystrzejszy obserwator życia.


Książka Matthew Kneale’a „Rzymianami bendąc” to publikacja dosyć nietypowa ze względu na swoją narrację, gdyż, mimo, że jest to książka dla dorosłych to jej narratorem, a zarazem jednym z głównych bohaterów jest tutaj 9-letni chłopiec. Lawrence po rozstaniu rodziców mieszka ze swoją mamą – Hannah oraz młodszą siostrą Jemimą.

Hannah postanawia jednak ze względu na bezpieczeństwo swojej rodziny wyjechać z dziećmi do Rzymu. Uważa, że znajdą tam bezpieczną przystań, ponieważ jest to miasto, w którym niegdyś studiowała, miała przyjaciół i dobrze się czuła.

Lawrence relacjonuje czytelnikom całą wyprawę z charakterystyczną dla dziecka swobodą, mnogością detali i dziecięcym apetytem na przeżywanie przygód.

Pamiętnik Lawrence’a to jednak coś znacznie głębszego w swej treści. Autor bardzo plastycznie ukazuje w nim spojrzenie kilkulatka na niezrozumiały i pogmatwany świat dorosłych. Larry opisując wszystko w swoim pamiętniku, na typowo dziecięcy sposób, czyli z całą masą błędów ortograficznych i przekręconych słów, co jest według mnie genialnym zabiegiem literackim wdrożonym na potrzeby tej powieści przez autora, próbuje, chociaż trochę usystematyzować to, co dzieje się w wywróconym aktualnie do góry nogami życiu jego, Jemimy i mamy.

Czy mu się to uda? Tego dowiecie się z kart „Rzymianami bendąc”. To, co mogę Wam zdradzić, bez szwanku dla późniejszej lektury, to fakt, iż jest to książka wręcz naszpikowana emocjami. Nic nie jest w niej takie oczywiste, jak może się wydawać na początku czytania. Autor niejako przypomina dorosłym, że dzieci wiedzą i rozumieją znacznie więcej niż nam się na co dzień wydaje, lecz aby nie czuły się aż tak zagubione w otaczającej je, bardzo często błyskawicznie (jak na dziecięcą percepcję) zmieniającej się rzeczywistości powinniśmy, jako rodzice/opiekunowie/mentorzy wyjaśniać im w miarę możliwości na bieżąco zmiany, które zachodzą w ich życiu najczęściej w wyniku różnorakich decyzji podejmowanych przez dorosłych.

Jak potoczą się losy bohaterów? Czy ich wyprawa do Wiecznego Miasta przyniesie im to, czego oczekiwali? A może finał tej historii będzie zupełnie inny? Przekonajcie się sami podczas lektury tej pouczającej i jedynie powierzchownie mogącej się wydawać banalną opowieści, która skrywa w sobie wiele wątków mogących wzbudzić w czytelniku niejedną refleksję.
Zapraszam do zaczytania się w tej nietuzinkowej prozie M. Kneale’a.

niedziela, 8 lipca 2018

Kadry ludzkiej egzystencji...


Najnowsza książka J. L. Wiśniewskiego to zbiór kilkunastu esejów. Autor we właściwym dla swojej twórczości subtelnym stylu porusza wiele często kontrowersyjnych tematów, takich jak np. odmienna orientacja seksualna, czy bycie odpowiedzialnym za wykonywanie kary śmierci.

Książka, mimo, iż niewielka objętościowo swoją zawartością z całą pewnością skłania do refleksji i pochylenia się nad kwestiami, w które zwykle nie lubimy się zagłębiać z różnych powodów.

J.L. Wiśniewski z ogromną wnikliwością wsłuchuje się w opowieści snute przez bohaterów poszczególnych tekstów. Nie ocenia on jednak swoich interlokutorów, ani nie osądza wyborów, jakich dokonali. W sposób niezwykle subtelny ukazuje jedynie, z czym zmagają się na tle wydarzeń i sytuacji, w jakich się znajdują.

W „Spowiedzi niedokończonej” opisana została cała gama ludzkich emocji, a także różnorodne, niestety nie zawsze pozytywne, przewartościowania dokonujące się we współczesnym, mocno zdominowanym przez rozwój szeroko pojętej technologii świecie. Bohaterowie tego zbioru są z jednej strony pełni nostalgii, z drugiej zaś buntu na to, co ich otacza…

Zbiór ten jest subtelnym wsłuchaniem się autora w różnorodne głosy jednostek ludzkich. Lekturą, na którą każdy czytelnik powinien spojrzeć przez własny pryzmat, do czego oczywiście Was zachęcam.

Publikacja ta jest według mnie także obrazem ludzkiego zagubienia oraz wewnętrznej niepewności jednostki w dzisiejszym zapędzonym, właściwie nie wiadomo dokąd, świecie.

piątek, 6 lipca 2018

"Fajnie byłoby mieć mapę z zaznaczonym miejscem, gdzie leży szczęście."


Dzisiaj słów kilka o pozycji dosyć nietypowej, lecz według mnie genialnej w swojej prostocie – mam tu na myśli książkę „GPS Szczęścia, czyli jak wydostać się z Czarnej D.” autorstwa Magdaleny Witkiewicz i Marzeny Grochowskiej z fantastycznymi ilustracjami wykonanymi przez Joannę Zagner-Kołat.

Nieszablonowość niniejszej publikacji polega m.in. na tym, iż jest ona pisana dwutorowo. M. Witkiewicz, na przykładzie dziennikarki prasowej Wincentyny Zwyczajnej-Takiejjakty (oraz innych bohaterów) piórem powieściopisarki w rozdziałach zatytułowanych Bajka niebajka opisuje różnorodne znane nam doskonale z codziennego życia sytuacje.

Marzena Grochowska natomiast spogląda na nie okiem specjalistki coachingu oraz psychologii pozytywnej rozkłada je na czynniki pierwsze i bardzo przejrzyście wyjaśnia, dlaczego w danych sytuacjach zachowujemy się tak, a nie inaczej i co możemy zrobić, aby wydostać się z zaprezentowanego impasu.

„GPS Szczęścia…” nie jest jednak drętwym poradnikiem, których przecież wydaje się obecnie na pęczki. Jest to pouczająca, ale w żadnym razie nie przesadnie patetyczna propozycja dla wszystkich tych, którzy z jednej strony chcą czegoś się nauczyć i przy tej okazji zmienić coś w swoim życiu, z drugiej strony natomiast potrzebują motywacji, dobrego słowa i znacznie więcej uśmiechu oraz optymizmu na co dzień.

M. Witkiewicz i M. Grochowska w sposób bardzo plastyczny, a zarazem lekki i przystępny w swojej książce pokazują, iż z Czarnej D. zawsze jest jakieś wyjście, a znalezienie się w niej nie jest czymś, aż tak dramatycznym jak nam się zazwyczaj początkowo wydaje, bo któż z nas nie odwiedził nigdy w życiu Czarnej D.? Najważniejsze by nie zadomawiać się w niej na dobre!

Dla mnie książka ta jest swoistą „pigułką” poprawiającą samopoczucie i nastrój, którą każdy czytelnik może, a nawet powinien, sam sobie regularnie aplikować. Z całą pewnością jest to pozycja, którą czytać można na wyrywki i wracać do niej wielokrotnie.

Myślę, że zdecydowana większość z nas bardzo dobrze utożsami się z perypetiami Wincentyny Zwyczajnej-Takiejjakty. Jeśli macie więc ochotę na lekturę mądrą, a jednocześnie zabawną i nieprzytłaczającą, pomimo, że jest ona poradnikiem gorąco zachęcam Was do wyruszenia wraz z autorkami na poszukiwanie GPS-u Szczęścia, który tak naprawdę jest w zasięgu ręki każdej i każdego z Was.

Ja nie żałuję ani chwili, którą poświeciłam tej fantastycznej książce i powiem Wam jeszcze jedno – zaopatrzcie się w kredki, z pewnością się przydadzą! :)

czwartek, 5 lipca 2018

Czy to koniec, czy początek?


Grażyna Plebanek ma w swoim dorobku literackim kilkanaście powieści. Dzisiaj chciałabym przybliżyć Wam jedną ze starszych pozycji, a mianowicie książkę „Pudełko ze szpilkami”.

Główną bohaterką opowieści jest Marta, która po wyjeździe z rodzinnej prowincji zaczyna nowe, samodzielne życie w Warszawie. Wszystkie jej dotychczasowe plany ulegają jednak totalnej zmianie, kiedy okazuje się, że kobieta jest w ciąży, w dodatku ze swoim szefem…

Sytuacja ta jest dla Marty ogromnym zaskoczeniem, czuje się ona totalnie nieprzygotowana do bycia matką. Przecież miała korzystać z uroków wielkomiejskiego życia, robić karierę, zarabiać spore pieniądze etc a tym czasem musi kompletnie przeorganizować swoją egzystencję.

Książka pisana jest w formie pamiętnika, w którym kobieta opisuje zarówno wydarzenia z życia, jak i własne przemyślenia oraz rozmaite rozterki, które rzecz jasna nie są jej obce.

Autorka przez pryzmat głównej bohaterki opisuje dylematy wielu młodych kobiet zwłaszcza w obecnych czasach. Są nimi np. wybór miedzy rodziną, a pracą, czy konieczność zawarcia związku małżeńskiego wyłącznie ze względu na mające przyjść na świat dziecko.

Czy Marta i jej partner oraz pozostałe osoby z otoczenia odnalazły się w tej niespodziewanej dla wszystkich sytuacji? Tego na pewno dowiecie się z kart powieści, być może „koniec” okaże się dla wszystkich zupełnie nowym początkiem, bo przecież życie lubi zaskakiwać. 

Chociaż publikacja poruszą z całą pewnością ważny, a zarazem delikatny temat, jakim jest nieplanowana ciąża i wiążące się z nią na późniejszym etapie macierzyństwo to dla mnie osobiście czegoś w niej zabrakło… Według mnie miejscami dywagacje snute przez Martę są nieco nużące, co niestety znacznie utrudniało mi lekturę. Dodatkowo w podejściu bohaterki do niektórych opisywanych przez nią aspektów sytuacji, w jakiej się znalazła wg mnie wyczuwalny był nadmierny dystans, co z kolei wytworzyło u mnie poczucie zbyt powierzchownego podejścia do pewnych tematów. Niemniej jednak są to wyłącznie moje, subiektywne odczucia. 

Tak więc dla mnie książka ta jest ciekawa, choć nieporywająca. Nie zmienia to jednak faktu, iż z całą pewnością sięgnę jeszcze po coś z twórczości tej autorki.
A Ty drogi czytelniku sam zdecyduj czy chcesz zajrzeć do „Pudełka ze szpilkami :).

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

środa, 4 lipca 2018

Tom Hanks tym razem w literackiej odsłonie.


Tom Hanks od lat jest aktorem znanym z wielu ról filmowych między innymi tytułowego Forresta Gumpa oraz Paul Edgecombe’ a więziennego strażnika z filmu „Zielona mila”.

Tym razem jednak Hanks postanowił zabrać się za pisanie i tak powstał zbiór 17 opowiadań pt. „Kolekcja nietypowych zdarzeń”, który ukazał się nakładem Wydawnictwa Wielka Litera.

Większość z opowiadań utrzymana jest dosyć mocno w amerykańskim klimacie i chociaż są one różnorodne to mają jeden punkt wspólny. Jest nim maszyna do pisania, na niej bowiem koncentruje się oś tekstów zawartych w wyżej wymienionym zbiorze. Dodatkowym akcentem podkreślającym ów fakt są poprzedzające każde z opowiadań czarno-białe zdjęcia różnych modeli maszyn do pisania.

Autor nadaje nakreślonym przez siebie postaciom wiele różnorodnych cech charakteru, aby czytelnik mógł odnaleźć w nich człowieka z krwi i kości, z całą gamą targających nim emocji, a niejednokrotnie pełnego sprzeczności, zawieszonego pomiędzy rzeczywistością, a marzeniami.

Tematyka opowiadań jest zróżnicowana, tak samo jak różnorakie jest spojrzenie autora na poruszane w nich kwestie. Na wiele rzeczy przecież patrzeć można pod rozmaitymi kątami i zmieniając perspektywę, co z kolei wywołuje subiektywne refleksje, które nie są obce także samemu autorowi.

Mnie osobiście jedne teksty podobały się bardziej, a inne nieco mniej. Przypuszczam, że z Wami będzie podobnie, choć same preferencje, co do konkretnych tekstów mogą być oczywiście inne.

Niemniej jednak książka ta jest swoistym literackim pudełkiem czekoladek w wykonaniu Toma Hanksa, więc jeśli chcecie skosztować co nieco i przekonać się jak sprawdził się w roli pisarza to zapraszam do lektury.

wtorek, 3 lipca 2018

"Ameryka, gwiaździsty sztandar Czujesz klimat, na pewno tak..."


W dniu dzisiejszym chciałabym podzielić się z Wami opinią o książce, która jakiś czas temu ukazała się nakładem Wydawnictwa Alegoria. Jest to drugie wydanie powieści autorstwa Jacka Ślusarczyka „Zebra w barze… czyli Polak potrafi”. Głównymi bohaterami powieści są trzej młodzi mężczyźni, którzy poznają się tuż przed wyjazdem na praktyki rolnicze do Nowego Jorku, dzieje się to na przełomie lat 70tych i 80-tych.

Filip, Daniel i Jędrek ze względu na wykształcenie lub to czym parają się w życiu otrzymali od autora adekwatne pseudonimy i tak z każdą przeczytaną stroną poznajemy coraz bliżej perypetie Filozofa, Doktora i Mamuśki.

Obserwujemy ich zmagania z życiem na emigracji, które jak się okazuje nie jest jedynie kolorowym i słodkim zagranicznym snem. Jak w każdej przysłowiowej beczce miodu znajduje się również łyżka dziegciu… Śledząc perypetie bohaterów uświadamiamy sobie, że owych „łyżek” jest nawet znacznie więcej niż tylko jedna…

Niemniej jednak nie sposób pominąć także faktu, iż troje przyjaciół podczas pobytu na obczyźnie nabywa też wiele nowych, pozytywnych doświadczeń, które według mnie sporo uczą ich zarówno o sobie samych, jak również o ich wzajemnych relacjach. Ludzie, z którymi styka ich los są dla bohaterów często jedynymi w swoim rodzaju „lekcjami”, dzięki nim otwierają się oni coraz bardziej na nieznany im dotąd świat oraz odmienne od rodzimych ludzkie mentalności.

Atutem powieści jest spora dawka zdrowej ironii i sarkazmu, jakie niekiedy aż kipią z kart tej książki. Zaznaczyć należy też fakt, że chociaż na pierwszy rzut oka wykreowane przez autora postacie są dosyć mocno karykaturalne to, gdy przyjrzymy się im bliżej nabierają zupełnie innego charakteru. Okazuje się, że pod  pozorem groteskowości Jacek Ślusarczyk ukazuje człowieka, który próbuje odnaleźć się na zupełnie obcym dla niego terenie, w nieznanym środowisku. Istotę ludzką zmagającą się z lękami i obawami, ale jednocześnie pełną wiary w marzenia, skrywanych pragnień oraz nadziei na ich spełnienie.

Jeśli macie więc ochotę na nietuzinkową i wymagającą od czytelnika odrobiny przymrużenia oka lekturę to „Zebra w barze…” będzie dla Was strzałem w dziesiątkę!

poniedziałek, 2 lipca 2018

"Wiedza tkwi w każdym z nas. Bierze się z doświadczenia życiowego oraz przeżyć naszych ojców i dziadów."


Zapewne większość z Was jest już po lekturze V tomu niniejszej sagi, ja jednak dzisiaj przychodzę do Was z kilkoma zdaniami na temat czwartej odsłony tego cyklu, czyli powieści „Szarość miejskich mgieł”.

Akcja tej części toczy się na przełomie lat 60-tych i 70-tych XX w. Autorka skupia się tym razem nieco bardziej na losach młodego pokolenia Szymczaków, które swoje korzenie ma już typowo na nowohuckiej ziemi. Od najmłodszych lat wychowywani w socjalistycznej codzienności postrzegają otaczający ich świat nieco inaczej niż miało to miejsce w poprzednim pokoleniu.

Obserwujemy młodych ludzi, których myśli przepełniają ideały dotyczące osiągnięcia przez naród autonomii społecznej. W ich młodzieńczej ciekawości życia i świata przyglądamy się wzlotom i upadkom bohaterów na różnych polach. Jak to w życiu bywa pociągają one za sobą rozmaite konsekwencje, które autorka bardzo ciekawie i barwnie na kartach swojej powieści opisuje.

Nie brakuje również wątków dotyczących dalszych losów starszych bohaterów powieści. Jak wiemy z poprzednich tomów życie w zasadzie nigdy ich nie oszczędzało, więc mijający czas i wszystko to, z czym musieli się dotąd zmierzyć odciska na nich nieubłaganie swoje piętno. Na ścieżkach codziennej egzystencji opisanych postaci radość miesza się ze smutkiem, nadzieja ze zwątpieniem, a rodzące się nowe życie jednych z nieubłaganym przemijaniem innych…

„Szarość miejskich mgieł” nasycona jest również wątkami historycznymi, jak to ma miejsce w przypadku całej sagi „Spacer Aleją Róż”. Tak jak w poprzednich tomach myślę, iż będzie to nie lada gratka dla pasjonatów tego typu tematyki.

Bohaterowie powieści są bardzo realistycznie i barwnie nakreśleni. A dzięki temu, iż w trakcie lektury mamy okazję przyglądać się bardzo wielu różnorakim przeżywanym przez nich rozterkom, a także niejednokrotnie śledzić ich wewnętrzną transformację stają się nam oni poprzez to jeszcze bliżsi.

Przez wzgląd na wszystko to, co opisałam powyżej, a także wiele innych smaczków, które z pewnością sami odkryjecie podczas czytania zdecydowanie polecam wam lekturę tej powieści!


 * https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *