niedziela, 30 kwietnia 2017

(...) każdego dnia dostaje się za darmo dwadzieścia cztery godziny życia (...)


Po książki autorstwa Magdaleny Witkiewicz sięgam już od dłuższego czasu i choć może nie czytam ich zazwyczaj tuż po ukazaniu się to zawsze robię to z niekłamaną przyjemnością płynącą z ich lektury.

Tym razem autorka zabiera nas do małego miasteczka, na ulicę Przytulną 26, gdzie właśnie wprowadziła się jedna z bohaterek powieści zwana Gigą. Dawno temu  mieściła się na tutejszym parterze pracownia krawiecka babci Pelagii, teraz zaś żaden inny biznes nie utrzymuje się tam zbyt długo… Dzieje się tak do czasu, gdy wnuk Pelagii, Florian, postanawia porzucić kompletnie niezajmujące go studia i zająć się tym, co naprawdę kocha. W ten oto sposób na Przytulnej rusza kwiaciarnia zwana pracownią dobrych myśli. Florian podobnie jak jego babcia przekazuje swoim klientom, a zarazem przyjaciołom dobre myśli. Pelagia czyniła to szyjąc, on natomiast tworząc kwiatowe bukiety i obdarowując nimi innych.

Oczywiście bohaterów tej historii jest znacznie więcej i w toku lektury stają się nam oni coraz bliżsi, ze względu na to, że podobnie jak każdy z nas borykają się z codziennymi troskami, mają swoje radości i smutki oraz bagaż doświadczeń, który autorka w sposób charakterystyczny dla siebie nam przybliża.

Skoro jest więc charakterystycznie dla Magdaleny Witkiewicz to jeśli czytaliście już którąkolwiek z jej książek na pewno wiecie, że możecie spodziewać się ogromnej dawki humoru, ale także nutek nostalgii, tam gdzie opowieść tego wymaga.

Jak już wcześniej wspomniałam bohaterowie powieści są bardzo różnorodni i niezwykle barwni. Spora rozpiętość wiekowa postaci sprawia, iż właściwie każdy czytelnik może znaleźć w tej książce kogoś, z kim śmiało będzie mógł się utożsamić.

„Pracownia dobrych myśli” to opowieść o miłości, której każdy z nas szuka, a która jak się okazuje może być tuż obok przez całe nasze życie, ale też i takiej, która nie jedno ma imię… O przyjaźni pomagającej przetrwać wiele życiowych burz i krytycznych sytuacji oraz o spełnianiu marzeń, na które nigdy nie jest za późno.

Magdalena Witkiewicz znana jako specjalistka od szczęśliwych zakończeń, posiada również niebagatelną umiejętność pisania o sprawach trudnych w sposób lekki, a jednocześnie nie płytki. Nie pozostaje to z całą pewnością bez wpływu na fakt, iż jej książki są tak lubiane i popularne wśród szerokiego grona odbiorców.

Zapraszam Was wraz z autorką i wykreowanymi przez nią bohaterami, na czele z panią Wiesią, która nie lubi problemów ;), na ulicę Przytulną, gdzie pisarka ulokowała kolejną w swoim dorobku ciepłą, lecz nie nadmiernie przesłodzoną opowieść o szczęściu, które się mnoży, gdy dzielimy je z innymi!
 

sobota, 29 kwietnia 2017

Porwanie po dziś dzień owiane tajemnicą...


„Ostatnia wizyta” autorstwa Jacka Ostrowskiego jest już kolejną odsłoną ukazującej się od pewnego czasu pod szyldem Wydawnictwa Od deski do deski serii Na F/Aktach.

Tym razem mamy okazję zapoznać się ze zbeletryzowaną wersją zbrodni dokonanej w latach 70-tych. Sprawa dotyczy porwania znanej poznańskiej lekarki Stanisławy Krzemińskiej, która uprowadzona została ze swojego domu i ślad po niej zaginął. Pomimo wieloletniego śledztwa sprawa nigdy nie została wyjaśniona.

Narratorem powieści autor uczynił Zbigniewa Pielacha, żyjącego pod zmienionym nazwiskiem, mającego wiele twarzy degenerata. Zbigniew znęca się nad swoją żoną (dwaj synowie już dawno wynieśli się z rodzinnego domu m.in. ze strachu przed ojcem) psychicznie i fizycznie, w końcu kobieta tego nie wytrzymuje i próbuje popełnić samobójstwo, zostaje jednak odratowana i koszmar zaczyna się od nowa…

Dla otoczenia Zbigniew Pielach jest natomiast porządnym obywatelem. Mimo, iż bywa porywczy i niezbyt sympatyczny w obyciu to odbierany jest przez otoczenie jako osoba pomocna, zwłaszcza dla tych, z których sam może mieć jakąś korzyść.

Ze względu na to, iż Pielach jest zaangażowanym Ormowcem ma bardzo szerokie znajomości, a to z kolei ułatwia mu lawirowanie między całą masą wierzycieli, u których jest gigantycznie zadłużony. Wszystko układa się w miarę pomyślnie dopóki nie odnajdują go starzy „przyjaciele” z KGB… To właśnie od nich otrzymuje zlecenie „zajęcia się” dr Krzemińską.

Jacek Ostrowski kreśląc postać Pielacha dokonał głębokiej retrospekcji ludzkiej psychiki. Mężczyzny bezwzględnego, niemającego żadnych skrupułów ani wyrzutów sumienia wynikających z tego, co zrobił czy robi. Niezwykle skupionego na przygotowywaniu, a następnie wprowadzaniu w czyn zamierzonych wcześniej działań. Zmierzającego do celu z ogromną determinacją i premedytacją. Zbigniew Pielach jest bowiem w stanie posunąć się do wszystkiego, czytelnik przekona się o tym niejednokrotnie na kartach tej książki.

Jest to nie tylko opowieść o zbrodni, która choć wstrząsnęła ówczesną rzeczywistością to jej tajemnica nigdy nie została rozwikłana.
Ukazano w niej także z jednej strony postać bezkompromisowego zwyrodnialca, którym jest Pielach, z drugiej natomiast jego kompletnie bezradnej, zagubionej i rozdartej między poczuciem obowiązku, iż żona zawsze powinna stać przy mężu, a ogromnym strachem przed tyranem żony – Hanki.

W „Ostatniej wizycie” autor doskonale przybliża nam obraz działania władzy ludowej oraz wymiaru sprawiedliwości w latach 70-tych, gdyż tłem całej opowieści są czasy PRL - u z wieloma charakterystycznymi dla nich detalami jak chociażby wysłużony trabant, którym przemieszcza się główny bohater oraz wiele innych niuansów, jakie można odnaleźć podczas lektury.
 

piątek, 28 kwietnia 2017

Każdy ma jakieś przeznaczenie...


Agnieszka Monika Polak zadebiutowała w roku 2011 powieścią „Mimo wszystko”, z którą miałam przyjemność się zapoznać. Po bardzo udanym według mnie debiucie przyszło dość długo czekać czytelnikom na kolejną historię stworzoną przez autorkę.

Jednakże 5 maja swoją premierę mieć będą aż dwie powieści napisane przez Agnieszkę Monikę Polak. Książki te ukażą się Pod szyldem Wydawnictwa Czarna Kawa i nosić będą następujące tytuły:

- „Ślad przeznaczenia”
- „Dalekie podróże z Bliską

Dziś chciałabym opowiedzieć Wam nieco o pierwszej z nich, czyli o powieści „Ślad przeznaczenia”.

Główną bohaterką historii jest Monika Bliska, która stanowi jednocześnie alter ego autorki. Książkowa Monika właśnie wydała swoją pierwszą powieść i zaczyna ją promować na spotkaniach autorskich, które opisuje na kartach „Śladu przeznaczenia”. Spotkania te mają charakter nie tylko literacki, ale również muzyczny, gdyż Monika okrasza je także swoją grą na skrzypcach, co z całą pewnością dodaje im niepowtarzalnego klimatu i uroku. Jednakże podróże bohaterki związane z promocją książki oraz poznawaniem dzięki temu wielu nowych ludzi i ciekawych miejsc, nie są wyłącznie literackie, gdyż dzięki jej wspomnieniom z dzieciństwa oraz opowieściom snutym przez jej babcię czytelnik ma wraz z nią możliwość odbycia sentymentalnej, pełnej ciepła i niesamowicie barwnej podróży w przeszłość.

W powieści nie brakuje też zagadnień dotyczących aspektów metafizycznych ludzkiego życia. Poprzez nie Monika staje się coraz bardziej świadomą samej siebie kobietą. Uświadamia sobie jednocześnie potęgę przeznaczenia, którego w gruncie rzeczy nie jesteśmy w stanie uniknąć ani oszukać, gdyż to, co nam pisane wydarzy się bez względu na wszystko, a od nas samych zależy, jakie lekcje na przyszłość wyciągniemy dla siebie z tego, co stało się naszym udziałem.

Autorka w sposób niebywale prostolinijny otwiera nam drzwi do wielu elementów własnej codzienności, którą postanowiła podzielić się z czytelnikiem. Ukazuje ona nie tylko wydarzenia ze swojego życia, wtajemnicza także w całe mnóstwo doświadczeń i emocji, jakie właściwie w każdym momencie życia towarzyszą jej, jak i wielu z nas. Agnieszka Monika Polak opisuje zarówno pozytywne, jak i negatywne emocje, z którymi stykamy się praktycznie na każdym kroku, nie stroni także od mówienia głośno o wątpliwościach czy różnego rodzaju obawach, które niejednokrotnie targają człowiekiem, w tym także Moniką Bliską w wielu sytuacjach i na różnych etapach ludzkiej egzystencji.

„Ślad przeznaczenia” jest niesamowicie barwną opowieścią o sile kobiecego charakteru i intuicji. Ogromna szczerość, na jaką zdobyła się na jej kartach autorka misternie przeplata się z poczuciem humoru, a niekiedy również nutkami nostalgii, pomiędzy którymi to emocjami autorka doskonale się odnajduje.

Książkę czyta się szybko i przyjemnie oraz z dużym zaciekawieniem. Myślę, że dzieje się tak dlatego, iż niewątpliwie jest to opowieść o tym, że w życiu nie ma przypadków, a wiara w spełnianie marzeń z całą pewnością jest tym, co konsekwentnie przybliża nas do osiągnięcia stawianych sobie celów, a w efekcie ziszczenia się tego, czego pragniemy.

Uważam, że bardzo dobrą puentą dla istoty przekazu, jaką niesie w sobie „Ślad przeznaczenia będą słowa P. Coelho pochodzące z książki „Alchemik”:

„Kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały Wszechświat działa potajemnie, by udało Ci się to osiągnąć.”

Nie bójcie się więc marzyć i realizować swoje marzenia!

Zapraszam Was wraz autorką do świata Moniki Bliskiej, którego podwoje gościnnie otwierają się przed czytelnikami na kartach powieści „Ślad przeznaczenia”, która ukaże się na rynku wydawniczym już 5 maja.
  

poniedziałek, 24 kwietnia 2017

(...) Człowiek w swej mądrości musi wybrać (...)



Jak wspominałam w jednym z moich poprzednich wpisów już niebawem, bo 26 kwietnia Wydawnictwo Znak odda w ręce czytelników książkę „Czas burzy”, która to opowieść jest kontynuacją wydanego w roku 2014 „Czasu tęsknoty”.

Najnowsza powieść Adriana Grzegorzewskiego odsłania przed nami dalsze perypetie znanych nam już z poprzedniej części bohaterów: Piotra Ochockiego, jego wybranki Swiety Horodyło oraz kościelnego Witalija i sanitariuszki Marty oraz całego mrowia innych postaci.

Jak wiemy z poprzedniej części w przededniu II Wojny Światowej uczucie Polaka i Ukrainki nie było akceptowane przez otoczenie, a wojenna zawierucha, która ostatecznie się rozpętała na długi czas rozdzieliła kochanków. Odnajdują się oni na początku 1944 roku w Warszawie… Tak oto uczucie, które pomimo kilkuletniej rozłąki nigdy nie wygasło wręcz eksploduje ponownie ze zwielokrotnioną siłą, mimo, iż czasy nadal pozostają niespokojne, a Piotr działa w konspiracji, co nie wiąże się wyłącznie z działaniami zbrojnymi nasi bohaterowie próbują na nowo układać sobie życie w realiach, w jakich przyszło im teraz żyć…

Nie jest to jednak opowieść wyłącznie o miłości. Mowa w niej także o trudnych życiowych wyborach narzucanych przez czasy, w których przyszło żyć opisanym postaciom. O brutalnie gasnących nadziejach, gdy wraca się w rodzinne strony i znajduje wszystko, co znało się i kochało zrównane z ziemią… O poczuciu krzywdy i ludzkiej niemocy, w chwilach, gdy na oczach bohaterów giną i cierpią na wiele sposobów ich najbliżsi oraz niewinni ludzie, gdzie ani jednym, ani drugim nie można w żaden sposób pomóc…

Chociaż niezaprzeczalnie jest to historia rozgrywająca się w mrocznych i krwawych czasach, a autor ukazuje ten stan poprzez sporą ilość scen batalistycznych i wielu innych mrożących czytelnikowi krew w żyłach – takich jak na przykład brutalne gwałty czy mordy, które pomimo ukazanego w nich okrucieństwa doskonale dopełniają całą opisaną historię nie jest to również książka jedynie ponura i przytłaczająca.

Ukazane zostały w niej zarówno relacje międzyludzkie takie jak np. przyjaźń czy lojalność, które choć nie łatwe do utrzymania w czasach, gdy nie było wiadomo, kto tak naprawdę jest przyjacielem, a kto wrogiem jednak wciąż trwają pomimo „burzy” przetaczającej się nad głowami Piotra, Swiety i pozostałych postaci.

Autor w sposób bardzo plastyczny kreśli wiele wątków historycznych, bez których z całą pewnością „Czas burzy” nie miałby obecnego kształtu. Adrian Grzegorzewski pokazuje czytelnikowi całe morze odwagi i waleczności żołnierzy, którzy poświęcili swoje zdrowie, a wielu oddało życie za wolność i godną egzystencję swych współbraci. Na podkreślenie zasługuje według mnie fakt, iż autor czyni to bez przesadnego patosu, nie ujmując jednocześnie niczego z wagi zaistniałych wydarzeń, ani z hołdu oddanego walczący, poległym i ludności cywilnej, która zmagała się z całą tą sytuacją. Jednocześnie nie wtłaczając przedstawionej przez siebie opowieści w sztywne, wyłącznie historyczno - akademickie ramy, co dla mnie jest niewątpliwie dodatkowym atutem tej książki.

Bowiem gdyby zastanowić się ilu takich bohaterów, jak Ci opisani w powieści nosiła ziemia w tamtych czasach to niechybnie doszlibyśmy do wniosku, że wszystko, co od pierwszej do ostatniej strony opisał Adrian Grzegorzewski mogło wydarzyć się naprawdę.

Jeśli zatem potrzebujecie niebanalnej, nieoczywistej i fenomenalnie wpisanej w tło historyczne opowieści o życiu i ludziach to powieść ta jest właśnie dla Was. Znajdziecie w niej także nadzwyczajne studium istoty ludzkiej, która pomimo różnorakich traum, z jakimi przyszło jej się zmierzyć i całego bagażu doświadczeń, który nosi w sobie każda z postaci, gdzieś na samym dnie swojego jestestwa wbrew wszystkiemu dąży do tego by odrodzić się niczym mityczny Feniks z popiołów, by odbudowywać swe życie nawet na zgliszczach i gruzach, by kochać i być kochanym…

Co stało się z Witalijem, Martą i wieloma innymi bohaterami „Czasu burzy”? Jak potoczyła się historia miłości Swiety i Piotra? Tego Wam oczywiście nie zdradzę, odpowiedź na te i wiele innych pytań z całą pewnością znajdziecie na kartach powieści. Wyjawię Wam jedynie tyle, iż zakończenie jest iście poetyckie i zapewne Was zaskoczy, ponieważ nic tutaj nie jest jednoznaczne, a różne zachowania bohaterów także nie zawsze są tak oczywiste na jakie początkowo wyglądają.

Gorąco polecam!

środa, 19 kwietnia 2017

Wiecznie młodzi z o. Leonem Knabitem.



Autora tej książki nie trzeba chyba nikomu specjalnie przedstawiać i to nie tylko dlatego, iż o. Leon ma już w swoim dorobku całe mnóstwo różnego rodzaju publikacji.

Ten niezwykle sympatyczny, emanujący ogromnym ciepłem i niespożytą wręcz energią mnich znany jest chyba wszystkim (a przynajmniej wielu), chociaż ze słyszenia. Jego niegasnący uśmiech na twarzy, dystans do samego siebie, zdrowe podejście do spraw otaczającego świata oraz ogromna łatwość nawiązywania kontaktu z każdym człowiekiem są jego wizytówką.

W książce „Młodość to nie tylko wiek. Młodość to stan ducha” o. Leon pokazuje nam, zaczynając już od samej okładki, iż młodość jest niczym innym jak właśnie kondycją ducha przede wszystkim, który to stan rzecz jasna nie pozostaje bez wpływu na naszą nieustającą ciekawość świata i otwartość na człowieka. Jednym słowem pojęcie i poczucie młodości nie jest nierozerwalnie związane z metryką, czego najlepszym dowodem jest sam autor.

W tej niewielkiej objętościowo publikacji czytelnik znajdzie całe mnóstwo zabawnych anegdot i sytuacji, którymi o. Leon przysłowiowo sypie jak z rękawa. Niemniej jednak nie zabrakło również tekstów i wypowiedzi mających na celu wywołanie własnych refleksji nad życiem, istotą ludzką w odniesieniu zarówno do Boga jak i otaczającego świata etc.

Wszystko to zaś zaserwowane czytelnikowi z charakterystyczną dla ojca Leona pokorą i zamyśleniem, jednocześnie doprawione nutkami pozytywnej przekory i ironii, oraz niebagatelnym poczuciem humoru.

Jeśli więc macie ochotę na lekturę niezbyt długą, ale treściwą, a do tego przeznaczoną tak naprawdę dla każdego zapraszam do zapoznania się z niniejszą publikacją. Czas jej poświęcony z pewnością nie będzie czasem straconym.

I oczywiście pamiętajmy:

"Keep Calm and Ora et Labora" - zachowaj spokój - módl się i pracuj.

Kwintesencja życia według o. Leona :) !

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

sobota, 15 kwietnia 2017

Zapowedź książki "Czas burzy" - Adriana Grzegorzewskiego

Moi Drodzy.

Już niebawem, bo 26.04 nakładem Wydawnictwa Znak ukaże się najnowsza książka Adriana Grzegorzewskiego "Czas burzy".


Jest to druga osłona losów bohaterów znanych nam z książki "Czas tęsknoty", której recenzję możecie przeczytać TUTAJ .


W związku z tym, iż Książkowo czyta ma ogromną przyjemność objąć powieść "Czas burzy" patronatem medialnym począwszy od jutra, aż do dnia premiery każdego dnia na moim fanpage'u na Facebooku będą pojawiać się grafiki z cytatami pochodzącymi z powieści. 

Niebawem także spodziewajcie się recenzji "Czasu burzy".

czwartek, 13 kwietnia 2017

"Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to co, już masz w sobie."


„Przed oczami” czekało na mojej półce na swoją kolej dosyć długo zważywszy, iż książka ta ukazała się na rynku wydawniczym w roku 2013. Bywają takie lektury, które muszą zaczekać na właściwy czas, by ich odbiór był dla czytelnika pełnowartościowy. Utwór, o którym dzisiaj piszę zdecydowanie do takich należy.

Książki autorstwa Moniki Sawickiej zawsze są ogromnie życiowe i przepełnione emocjami, gdyż jak sama mówi inspirację do ich tworzenia czerpie ona z obserwacji ludzi i ich zachowań, oraz wzajemnych relacji. Nie stroni również od analizowania codziennej egzystencji oraz przyglądania się otaczającemu światu.

W związku z powyższym także w książce „Przed oczami” nie mogło zabraknąć pochylenia się nad realiami, w których przyszło nam żyć. Opisana została cała gama przeżyć, jakie w różnych momentach życia stają się udziałem człowieka.

Dla uważnego czytelnika lektura ta może stanowić pewnego rodzaju „lustro”, w którym wielu, a może nawet każdy z nas może dostrzec samego siebie, gdy stajemy twarzą w twarz z różnorakimi życiowymi zawirowaniami.

Monika Sawicka w charakterystyczny dla siebie sposób subtelnie i poetycko, a zarazem z pełną szczerością pisze o człowieku z jego wadami i zaletami, atutami i słabościami. Niekiedy z uśmiechem, ale bywa także, iż z łezką kręcącą się w oku… bo człowiek jest wulkanem cech i emocji, których kumulacja przybierać może bardzo różne i ciągle zmieniające się formy.

Autorka znana jest także z tego, że w swoich publikacjach daje szansę debiutantom, więc i tym razem kilkunastu autorom dane było podzielić się z czytelnikiem tym, co tworzą. Ich teksty bardzo dobrze ze sobą współgrają.

Zapraszam Was do zapoznania się z tym stosunkowo niewielkim objętościowo, lecz równocześnie niosącym ze sobą ogromny ładunek emocjonalny zbiorem tekstów o życiu i ludziach.

środa, 12 kwietnia 2017

Spojrzenia na życie...


Książka ta jest drugim, nieco rozszerzonym wydaniem „Widoku z mojego okna”, który po raz pierwszy ukazał się w roku 2010.

Jest to zbiór krótkich acz niesamowicie treściwych felietonów, które sama autorka nazywa „felkami”. Teksty te pochodzą częściowo spośród opublikowanych już wcześniej w miesięczniku „Bluszcz”, a częściowo z bloga autorki.

Lektura tej publikacji w dzisiejszym pędzącym i coraz bardziej skomercjalizowanym świecie stanowi według mnie doskonałą okazję do zatrzymania i pochylenia się nad wieloma istotnymi kwestiami dotyczącymi naszego codziennego życia.

Z poglądami autorki na poruszane w tekstach tematy można się zgadzać lub nie, ale z całą pewnością nie sposób odmówić jej spostrzegawczości w obserwowaniu ludzi, ich wzajemnych relacji i zachowań oraz otaczającego świata. Małgorzata Kalicińska posiada niebywałą umiejętność opisywania w sposób niespłycony, lecz także nie przesadnie patetyczny różnorodnych emocji, tych pozytywnych i tych negatywnych także, które towarzyszą ludzkiej egzystencji.

Książka napisana została lekkim językiem. W niektórych fragmentach odnaleźć możemy nutkę nostalgii, w innych natomiast charakterystyczne dla stylu autorki przymrużenie oka, gdyż pani Małgorzata ma niebagatelną wręcz zdolność łączenia dywagacji na poważne tematy, z poczuciem humoru i zdrowym dystansem.

Dodatkowy smaczek nowych „Widoków z mojego okna…” stanowi dobrany do każdego tekstu przepis kulinarny. A oko czytelnika cieszą także odnoszące się do tematyki felietonów ilustracje.

Jeśli macie ochotę na lekturę lekką i przyjemną, a jednocześnie taką, w której nie brak dającego do myślenia przekazu to uważam, że niniejsza książka spełni Wasze oczekiwania w tej kwestii. 

wtorek, 11 kwietnia 2017

(...) Jabłoń kwitnie nadal...


Postaci kultowej aktorki, zmarłej w czerwcu 2014 roku, Małgorzaty Braunek nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. W sercach widzów zapisała się ona dzięki wielu wspaniałym kreacjom aktorskim takim jak chociażby Oleńka Bilewiczówna czy Izabela Łęcka z adaptacji filmowych kultowych powieści. Na mniejszym ekranie wcieliła się zaś między innymi w niezwykle ciepłą i sympatyczną postać Barbary, bohaterki serialu „Dom nad rozlewiskiem”.

W maju 2015 roku, blisko rok po odejściu pani Małgorzaty ukazała się książka autorstwa Artura Cieślara, która nosi tytuł „Listy do Małgosi. Jabłoń kwitnie nadal”. Publikacja ta jest niezwykle osobistą, ujętą w formie listów próbą pogodzenia i oswojenia się z fizyczną nieobecnością bliskiej osoby, którą z całą pewnością była dla autora Małgorzata Braunek.

Każda strona niniejszej książki wręcz przesycona jest emocjami i wspomnieniami wspólnych chwil, które stały się udziałem dwojga przyjaciół. Opisy te, choć przepełnione nostalgią są według mnie swoistym podziękowaniem autora za wszystko to, czego dane mu było doświadczyć dzięki tej niezwykle silnej przyjacielskiej relacji.

Z opatrzonych datami not autora wyłania się obraz kobiety z jednej strony niezwykle ciepłej i empatycznej, z drugiej natomiast silnej i stąpającej twardo po ziemi wyznawczyni buddyzmu wraz z jego różnymi aspektami jak np. reinkarnacja.

„Listy do Małgosi. Jabłoń kwitnie nadal” pomimo stosunkowo niewielkiej objętości są z całą pewnością lekturą niezwykle poruszającą i skłaniającą do wielu refleksji na temat życia, przyjaźni, przemijania i wielu, wielu innych kwestii. Niewątpliwie jest to pozycja dosyć specyficzna w związku z tym zapewne  ilu czytelników tyle będzie też różnych spojrzeń na treść tego zbioru listów.

Dodatkowo smaku i klasy lekturze dodaje fakt, iż cała korespondencja zamknięta została w twardej oprawie z przepięknym zdjęciem pani Małgosi na okładce, które wykonane zostało przez Pawła Raźniewskiego. Na w/w fotografii Małgorzata Braunek uśmiecha się do czytelnika swoim zachwycającym uśmiechem, który był zawsze jej nieodłącznym atrybutem.

Jeśli więc lubicie czytać listy i macie ochotę na garść wspomnień płynących z pięknej przyjaźni - w których jedna osoba mówi/pisze, a druga jest jak gdyby słuchaczem, ponieważ listy te stały się pewnego rodzaju alternatywą dla prowadzonych między przyjaciółmi każdego poranka rozmów telefonicznych - to koniecznie sięgnijcie po tę książkę.