Dziś przychodzę do Was z kolejnym
reportażem autorstwa Magdy Omilianowicz. Po wstrząsających „Mistrzyniach kamuflażu…” autorka przybliża nam rozmowę zupełnie innego kalibru, poznajemy
bowiem historię Zdzisława N. nazywanego m.in. „Matejką z Monte”, czy „Królem
fałszerzy”.
Życie tego mężczyzny od najmłodszych lat nie należało do łatwych. Wychowywany w patologicznej rodzinie, gdzie alkohol lał się strumieniami, jako młody chłopak trafił do bidula dla trudnej młodzieży w Tarnowie, gdzie wcale, jak się dowiadujemy nie było mu lżej… Właściwie od zawsze przejawiał ogromny talent plastyczny, który był dla niego odskocznią od burej, brutalnej codzienności - kto wie jak potoczyłoby się jego życie, gdyby owe zdolności nie ukierunkowały się w stronę wszelakich fałszerstw, o których dowiecie się całkiem sporo z kart „Przepisu na fałszerza”.
Konwersacja Magdy Omilianowicz ze Zdzisławem N. jest słodko – gorzką opowieścią o meandrach ludzkiego losu. I chociaż w życiu „Matejki” nie brakowało wzlotów i upadków, jego wspomnienia osnute są wyczuwalną nutką nostalgii.
Opowieść ta jest tym ciekawsza, że Zdzisław N. uchyla rąbka tajemnicy dotyczącego różnorodnych sposobów i często wieloetapowych metod ich przeprowadzania w odniesieniu do podrabiania różnych rzeczy, jednocześnie nie zdradzając przy tym najbardziej newralgicznych szczegółów swojej „profesji”.
Książka ta jest ogromnie interesująca i pomimo swojej niewielkiej objętości niesie w sobie ogrom emocji. Jest to bowiem opowieść o losach człowieka, którego pasja, talent i ciągłe dążenie do maksymalnego perfekcjonizmu, zaprowadziły za mury krakowskiego więzienia na Montelupich, gdzie również zyskał pewnego rodzaju renomę.
Jest to opowieść mężczyzny, który nie stara się wybielać i całkowicie szczerze mówi o tym, że przysłowiowo w pewien sposób „ciągnie wilka do lasu” i dlatego z różnych powodów wielokrotnie wracał na przestępczą ścieżkę.
Historia Zdzisława N. jest też doskonałym przykładem na to, że nawet w środowisku, w którym obracał się bohater jest miejsce na miłość, przyjaźń i wzajemną pomoc, czy lojalność chociaż oczywiście nie brakuje też donosicielstwa etc.
„Przepis na fałszerza” to mocna, wciągająca i emocjonująca lektura, która z pewnością pochłonie Was bez reszty dlatego gorąco ją Wam polecam.
Jeśli zaś chodzi o obecną sytuację „Króla fałszerzy” to aktualnie po 40 latach (z przerwami) spędzonych za kratami przebywa on na wolności i po raz kolejny próbuje poukładać sobie życie na wolności oddając się swojej w pełni legalnej pasji, jaką nieodmiennie jest malarstwo.
Być może przyjdzie jeszcze taki moment, że usłyszymy o tym koneserze życia, bo taki właśnie portret Zdzisława N. wyłania mi się z kart tej opowieści, gdy będzie promował wystawę swoich obrazów - tak jak bywało to dawniej, za starych dobrych czasów :).
PS. Książkę możecie nabyć TUTAJ.
Życie tego mężczyzny od najmłodszych lat nie należało do łatwych. Wychowywany w patologicznej rodzinie, gdzie alkohol lał się strumieniami, jako młody chłopak trafił do bidula dla trudnej młodzieży w Tarnowie, gdzie wcale, jak się dowiadujemy nie było mu lżej… Właściwie od zawsze przejawiał ogromny talent plastyczny, który był dla niego odskocznią od burej, brutalnej codzienności - kto wie jak potoczyłoby się jego życie, gdyby owe zdolności nie ukierunkowały się w stronę wszelakich fałszerstw, o których dowiecie się całkiem sporo z kart „Przepisu na fałszerza”.
Konwersacja Magdy Omilianowicz ze Zdzisławem N. jest słodko – gorzką opowieścią o meandrach ludzkiego losu. I chociaż w życiu „Matejki” nie brakowało wzlotów i upadków, jego wspomnienia osnute są wyczuwalną nutką nostalgii.
Opowieść ta jest tym ciekawsza, że Zdzisław N. uchyla rąbka tajemnicy dotyczącego różnorodnych sposobów i często wieloetapowych metod ich przeprowadzania w odniesieniu do podrabiania różnych rzeczy, jednocześnie nie zdradzając przy tym najbardziej newralgicznych szczegółów swojej „profesji”.
Książka ta jest ogromnie interesująca i pomimo swojej niewielkiej objętości niesie w sobie ogrom emocji. Jest to bowiem opowieść o losach człowieka, którego pasja, talent i ciągłe dążenie do maksymalnego perfekcjonizmu, zaprowadziły za mury krakowskiego więzienia na Montelupich, gdzie również zyskał pewnego rodzaju renomę.
Jest to opowieść mężczyzny, który nie stara się wybielać i całkowicie szczerze mówi o tym, że przysłowiowo w pewien sposób „ciągnie wilka do lasu” i dlatego z różnych powodów wielokrotnie wracał na przestępczą ścieżkę.
Historia Zdzisława N. jest też doskonałym przykładem na to, że nawet w środowisku, w którym obracał się bohater jest miejsce na miłość, przyjaźń i wzajemną pomoc, czy lojalność chociaż oczywiście nie brakuje też donosicielstwa etc.
„Przepis na fałszerza” to mocna, wciągająca i emocjonująca lektura, która z pewnością pochłonie Was bez reszty dlatego gorąco ją Wam polecam.
Jeśli zaś chodzi o obecną sytuację „Króla fałszerzy” to aktualnie po 40 latach (z przerwami) spędzonych za kratami przebywa on na wolności i po raz kolejny próbuje poukładać sobie życie na wolności oddając się swojej w pełni legalnej pasji, jaką nieodmiennie jest malarstwo.
Być może przyjdzie jeszcze taki moment, że usłyszymy o tym koneserze życia, bo taki właśnie portret Zdzisława N. wyłania mi się z kart tej opowieści, gdy będzie promował wystawę swoich obrazów - tak jak bywało to dawniej, za starych dobrych czasów :).
PS. Książkę możecie nabyć TUTAJ.
Myślę, że mimo wszystko nie jest to powieść dla mnie :/
OdpowiedzUsuńA mogę zapytać dlaczego?
Usuńgdzie mogę kupić ?
OdpowiedzUsuńNiestety chyba już tylko z tzw drugiej ręki trzeba by szukać tego tytułu.
Usuń