Najnowsza powieść Doroty Gąsiorowskiej nosi tytuł „Dwór rusałek”, jest to również drugi, po „Pamiętniku Szeptuchy”, tom serii Dni Mocy.
Jak zwiastuje to już sam tytuł czytelnik może spodziewać się magicznej i intrygującej historii, w którą w pewien sposób uwikłani są znani nam już bohaterowie.
Tym razem autorka postanowiła skupić się bardziej na losach Olgi, której życie wywraca się do góry nogami. Kobieta traci swoją ukochaną księgarnię w Wilnie, a na skutek wielu różnorodnych wydarzeń i ich konsekwencji rozpada się jej związek z Daliusem…
Po burzy, jaka przetoczyła się przez życie Olgi szuka ona ukojenia w Starych Głaziskach u ukochanego wujka Joachima. Podczas jednego ze spacerów poznaje nietypową rodzinę – psa Nilsona, mocno nietuzinkową Lorenę i jej tatę Leszka – mieszkańców majestatycznego, położonego nad jeziorem dworu na Jesionce.
Lori choć mocno
nieufna wobec ludzi od razu maksymalnie lgnie do Olgi i zdradza jej pewien
sekret… Owo spotkanie i wszystko, co ze sobą pociągnęło staje się początkiem niesamowitej
opowieści, w której teraźniejszość nierozerwalnie łączy się z przeszłością, a
dawne tajemnice zaczynają wychodzić na światło dzienne i domagać się wyjaśnienia?
O co dokładnie chodzi dowiecie się z kart książki, gdyż nie ma sensu, abym psuła Wam frajdę z lektury.
Jedno jest
pewne Dorota Gąsiorowska potrafi tworzyć niesamowicie klimatyczne historie. W
opowieściach tych losy bohaterów z krwi i kości misternie splecione są z tym,
co magiczne, a czasem wręcz ledwo wyczuwalne. A dawne czasy, ludzie, podania i
wierzenia stają się idealnym wręcz tłem dla tego, co dzieje się tu i teraz. Tak
oczywiście jest również i tym razem.
Olga przeżywa
swoje wzloty i upadki, targają nią różnorakie emocje. Stopniowo jednak
odnajduje spokój, a wraz z nim swoje miejsce i niejako nową siebie, czym sama
niejednokrotnie jest mocno zaskoczona. Ta krucha i eteryczna dziewczyna z
biegiem czasu odkrywa w sobie niewiarygodną wewnętrzną siłę.
„Dwór rusałek” to niesamowicie barwna i nasycona emocjami opowieść o poszukiwaniu własnego miejsca na świecie. O trudnej przeszłości, której nie da się zmienić, ale nie znaczy to wcale, iż nie można zacząć budować relacji od teraz. Autorka bardzo plastycznie ukazuje czytelnikom dawne legendy i zagadki, które towarzyszą nam po dziś dzień. W sposobie, w jaki Dorota Gąsiorowska opisuje przyrodę dostrzec można ogromny zachwyt naturą, co także jest atutem tej publikacji.
Jeśli macie ochotę na książkę pełną emocji, uśmiechu i wzruszeń, a oprócz tego z nutkami tajemniczości i magii prastarych wierzeń to zapraszam Was do lektury „Dworu rusałek” i niech nie zraża Was jego objętość (ponad 600 stron), bo czyta się naprawdę dobrze.
Polecam, a sama czekam na trzecią odsłonę tej serii.
Ja jeszcze nie przeczytałam ,,Szept syberyjskiego wiatru", a od dawna mam tę książkę.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
"Szept syberyjskiego wiatru" to jednotomowa historia. Czytałam już jakiś czas temu, wciągająca opowieść :).
UsuńJa również mam jeszcze do nadrobienia pierwszą część.
OdpowiedzUsuńTo mnóstwo dobrej lektury przed Tobą ;).
Usuń