poniedziałek, 8 kwietnia 2024

„Mówią, że ciemność jest niczym bez światła, tak jak światło jest niczym bez ciemności…"

Czy zdarza Wam się sięgać po lektury znacznie wykraczające poza strefę Waszego czytelniczego komfortu? U mnie zdarza się to niezbyt często, ale bywają takie sytuacje. Tak właśnie stało się za sprawą powieści dark fantasy autorstwa Sonii Korty i Piotra T. Dudka zatytułowanej „Za kamień i za ciemność”.

Akcja opowieści toczy się dwupoziomowo – w górnym Baraghod czyli na powierzchni oraz w dolnym Baraghod czyli w przepastnych, pełnych tuneli kopalniach soli. W całą historię wprowadza nas szczurołap imieniem Rafi.

Książka ta to misternie skonstruowany przez autorów bogaty w różnorodne detale świat, w który wielbiciele gatunku z całą pewnością z satysfakcją się zatopią.

Jeśli lubicie pozycje, w których bardzo wiele się dzieje, a atmosfera w nich jest mroczna i duszna to tutaj znajdziecie to wszystko. Na kartach tej powieści nie brakuje także walk, intryg, polityki, magii, krwi i gryzoni, które stanowią ważny element.

Aby było jeszcze bardziej intrygująco pojawia się również mrożąca krew w żyłach tajemnica sprzed stuleci, w którą uwikłane są opisane w tej pozycji rody, a zwłaszcza jeden z nich. Jak możecie się domyślić w opowieści mnóstwo jest różnych układów i układzików, a część z jej bohaterów pała żądzą władzy, zemsty lub mocno wypaczoną ideą naprawiania świata.

Mam nadzieję, że poczuliście się zaciekawieni, bo oczywiście więcej Wam nie zdradzę – odsyłam do samodzielnej lektury.

Jak już wcześniej wspomniałam totalnie nie jest to mój gatunek, więc książkę czytało mi się dosyć mozolnie, zwłaszcza że jest ona dosyć obszerna – liczy sobie ponad 600 stron. Mimo to uważam, że „Za kamień i za ciemność” jest pozycją wartą uwagi dla osób, które gustują w tego typu literackich klimatach. Myślę, że po lekturze będziecie zadowoleni.

Oprócz wszystkiego, o czym napisałam Wam już wcześniej jest jeszcze jedna rzecz, która nieco mnie w tej opowieści uwiera… Według mnie losy Rafiego, z którym wchodzimy w tę historię, zostają urwane, gdyż właściwie nie wiadomo jak finalnie zakończyły się jego perypetie… Być może autorzy zamierzają powrócić do tej postaci w drugim tomie – (z tego, co się orientuję ma być druga część) – moim zdaniem dobrze byłoby gdyby taki powrót nastąpił, a losy szczurołapa zastały w jakiś sposób zamknięte.

Pomimo wszystkich moich, całkowicie subiektywnych, wyżej wspomnianych zastrzeżeń, jeśli dark fantasy jest bliskie Waszemu czytelniczemu sercu i gustujecie w tematach, o których pisałam powyżej to zachęcam Was do lektury książki „Za kamień i za ciemność”.


* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

piątek, 5 kwietnia 2024

"Życie jest zbyt krótkie, by oglądać się za siebie. Przyszłość jest o wiele ciekawsza. Wiesz dlaczego? Bo jest jeszcze nieodkryta."

„Mniej złości, więcej miłości” to druga część cyklu: Garść pierników, szczypta miłości autorstwa Natalii Sońskiej.

Bohaterką tej części jest Kinga, która w pierwszym tomie niniejszego cyklu była postacią drugoplanową, a tym razem to właśnie jej losy śledzimy. Kobieta ma stabilną pracę i jest w szczęśliwym, dobrze rokującym związku z Danielem.

Jedynym, co aktualnie spędza jej sen z powiek są zawirowania w wieloletniej relacji z jej najlepszą przyjaciółką Hanią oraz samotność, która doskwiera jej w biurze, gdyż jeszcze do niedawna było ono dwuosobowe, a od pewnego czasu kobieta pracuje w pojedynkę oczekując na nowego współpracownika.

Na skutek pewnych wydarzeń sytuacja między przyjaciółkami ulega poprawie, a ich przyjaźń wraca na dawne tory, w związku z tym Kinga czuje ogromną ulgę. Miłość także nadal kwitnie u obu przyjaciółek. Podczas jednego z lunchów z Danielem dochodzi do niefortunnej sytuacji, przy okazji której Kinga poznaje pracującą w restauracji Mirkę, wtedy nie przypuszcza jednak jak bardzo splotą się ich losy…

Daniel spełnia się w swojej pracy fotografa i otrzymuje propozycję trzymiesięcznego wyjazdu do Afryki Postanawia przekazać swej miłości najnowsze wieści podczas kolacji… Kobieta jest mocno zaskoczona, ale nie chce stawać na drodze rozwojowi zawodowemu ukochanego. Sytuacja komplikuje się dodatkowo, ponieważ prawie w tym samym czasie Kinga orientuje się, że jest w ciąży… Gdy dzieli się tą nowiną z Danielem okazuje się, że zupełnie nie jest on gotowy na dziecko nie zrezygnuje ze swoich planów… Para się kłóci, a mężczyzna mimo wszystko wyjeżdża z kraju.

Kinga jest zdruzgotana, tym bardziej że kontakt pary całkowicie się urywa. Kobieta jedzie do rodzinnego domu, gdzie zawsze znajdowała ukojenie, dzieje się tak i tym razem jednak przy okazji odkrywa ona pewną tajemnicę, którą postanawia rozwikłać, by zająć czymś skołataną głowę.

Po powrocie do pracy okazuje się, że nową współpracowniczką Kingi jest nie kto inny jak właśnie Mirka. Dowiadujemy się, iż jest ona uwikłana w pewną sprawę kryminalną, a dobroduszna Kinga zaczyna jej pomagać… Z czym przyjdzie zmierzyć się obu kobietom? Jaką rolę odegra w tym wszystkim brat Mirki – Kamil? Jakie tajemnice skrywa rodzinny dom Kingi? Czy Daniel jest aż tak niedojrzałym emocjonalnie egoistą, a może skrywa jakiś sekret? Czy para pomimo zawirowań odnajdzie nić porozumienia? – tego dowiecie się z kart książki.

Jest to niespieszna, choć momentami pełna wartkiej akcji historia o życiowych wzlotach i upadkach, o ludzkich emocjach i trudnych wyborach, o tajemnicach sprzed lat oraz o tym, że nie zawsze wszystko jest tak oczywiste jak nam się początkowo wydaje.

Opowieść ta jest interesująca, choć muszę przyznać, że pierwszy tom bardziej przypadł mi do gustu. Niemniej jednak za jakiś czas na pewno sięgnę po tom trzeci, który stanowi zamknięcie tego cyklu. A Was zapraszam do zapoznania się z nim.

Ja, póki co w ramach przypomnienia zostawiam Wam odnośnik do mojej recenzji tomu pierwszego:

 


* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

środa, 3 kwietnia 2024

Tylko jeden dzień...

„Dwunasty” to druga historia spod pióra Aldony Reich, którą miałam okazję przeczytać. Jest ona zupełnie inna niż jej poprzedniczka, gdyż niniejsza powieść to thriller psychologiczny.

Rzecz dzieje się w pewną wigilię Bożego Narodzenia na jednym z zielonogórskich komisariatów, a dzień ten zapowiada się leniwie i sennie. Jednak ku zaskoczeniu komisarza Kmity i sierżanta Eliasza, którzy pełnią wówczas dyżur otrzymują oni informację o odnalezieniu zwłok. W związku z powyższym rusza policyjne śledztwo, a to dopiero początek wstrząsającej serii wydarzeń, która będzie miały tego dnia miejsce.

Poznajemy również tajemniczego Jerry’ego, który w sposób tak metodyczny, jak nieoczywisty wymierza sprawiedliwość… Kim jest tajemniczy osobnik? Jakie pobudki nim kierują? Czy policja i prokuratura w końcu wpadnie na jego trop, a tym samym rozwikła zagadkę mrocznych i tajemniczych wydarzeń? - Po odpowiedź odsyłam Was do wnętrza opowieści.

Autorka wykreowała misterną i dopracowaną w każdym calu opowieść o ludzkich motywacjach, determinacji w dążeniu do obranego celu i dotrzymywaniu obietnic bez względu na upływający czas i okoliczności. Pozycja ta jest z całą pewnością nietuzinkowa i warta czytelniczej uwagi.

Aldona Reich w sposób niezwykle umiejętny zapętla tropy toczącego się w powieści śledztwa niejednokrotnie sprowadzając czytelnika na manowce w rozwiązywaniu całej zagadki.

Jeśli o mnie chodzi, to od pewnego momentu miałam swoje podejrzenia w odniesieniu do niektórych bohaterów, lecz do samego końca nie było 100% pewności. Niemniej jednak okazało się, że mój czytelniczy nos nie zawiódł ;).

Jeśli macie ochotę na zagadkową opowieść z niepospolitymi bohaterami, w której absolutnie wszystko ma znaczenie to polecam Wam lekturę niniejszej powieści. Autorka rozsnuła przed czytelnikiem misterną mozaikę wydarzeń dotykających istotę ludzką i popychających ją w swoich następstwach do podejmowania nieoczywistych decyzji oraz idących za nimi mocno niejednoznacznych działań.

Mam nadzieję, że skusiłam Was do odkrycia tajemnic skrywających się na kartach „Dwunastego”.

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

piątek, 29 marca 2024

Pożegnanie z Sagą Krynicką.

„Uroki promiennych dni” to czwarta, a zarazem ostatnia odsłona cyklu Saga Krynicka, który stworzyła Edyta Świętek.

Choć wydaje się, że to, co najgorsze już za bohaterami to życie po odzyskaniu przez Polskę niepodległości wcale nie należy do najłatwiejszych. Aurelia zamartwia się o Teosię, która wciąż pracuje w lwowskim szpitalu, a przecież szaleje epidemia hiszpanki.

Nie tylko zawodowe zaangażowanie Teosi budzi obawy jej protektorki. Znacznie większym lękiem napawa ją samotność podopiecznej, którą traktuje jak własną córkę. Czas biegnie nieubłaganie, a Teodozja wciąż jest samotna i popada w coraz większe zgorzknienie… Czy wydarzy się coś, co w końcu odmieni jej życie? - Tego dowiecie się z kart książki.

Pozostali bohaterowie wiodą dosyć uporządkowane życie, choć na jaw wychodzą tajemnice, które jak dotąd pozostawały w ukryciu. Rzucają one nowe światło na wiele minionych wydarzeń i sytuacji powodując sporo zawirowań. Finalnie jednak wnoszą one również dużo pozytywów, które prostują wzajemne relacje bohaterów.

Autorka sporo uwagi poświęciła również Nikiforowi. Jego samotnym losom i prymitywistycznemu malarskiemu talentowi, o którym po pewnym czasie, jak dzisiaj wiemy, zrobi się naprawdę głośno, choć w tamtych czasach nikt w to nie wierzył.

Na tle ówczesnej malowniczej wciąż Krynicy pojawiają się także inne autentyczne postacie, m.in. Jan Kiepura, bardzo znany śpiewak i aktor inwestujący w tamtejszym kurorcie.

W niniejszym tomie, jak możecie się domyślić, domykają się perypetie poznanych dotychczas postaci. Nie brakuje różnorodnych emocji, uniesień, wzruszeń, a niekiedy pewnego rodzaju zwrotów wykreowanej przez Edytę Świętek akcji.

Jeśli zaglądacie do mnie od dłuższego czasu, to wiecie, że uwielbiam sagi rodzinne, nie inaczej jest więc także z Sagą Krynicką. Muszę Wam jednak powiedzieć, że ten ostatni tom podobał mi się najmniej z całej tej tetralogii.

Nie znaczy to oczywiście, że był on słabą lekturą, gdyż autorka nadal niezmiennie trzyma poziom. Po prostu między mną a tym konkretnym tomem jakoś niespecjalnie zaiskrzyło, lecz absolutnie nie zmienia to faktu, iż cała Saga Krynicka była według mnie fantastyczna i zdecydowanie warta poświęconego jej czasu oraz uwagi.

Polecam Wam gorąco zapoznanie się z tą sagą, a sama czekam na kolejną książkę autorki.

Recenzje poprzednich tomów:

 


* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

czwartek, 28 marca 2024

"Gdy zapragniemy żyć w pełni słońca, nie tylko odrodzi się nasza nadzieja, ale i życie zaskoczy nas spełnieniem pragnień..."

Podobnie jak w poprzednim tekście dziś również opowiem Wam o zamknięciu pewnego cyklu, a jest nim Saga nadmorska napisana przez Dorotę Milli.

„Kobieta w słońcu” to trzeci tom niesamowicie mądrej, emocjonalnej i ciepłej trylogii o perypetiach trzech kobiet. Początkowo są one sobie całkowicie obce, a w toku lektury, na przestrzeni kolejnych tomów stają się najlepszymi przyjaciółkami, mimo iż różnią się od siebie właściwie wszystkim.

Tym razem pierwsze skrzypce otrzymuje Aletta, natomiast Eryka i Julia wciąż obecne w opowieści znajdują się nieco na drugim planie. Aletta z racji swojego zawodu i według mnie także określonych cech osobowości oraz charakteru zawsze skupiała się bardziej na innych niż na sobie… Taki stan rzeczy zaowocował zupełnym brakiem życia prywatnego kobiety.

Nasza psychoterapeutka powoli otrząsa się po śmierci mentora Bo i staje na własnych nogach. Coraz bardziej intryguje ją jednak ukryta w cieniach przeszłości Aniela, jak wszystko na to wskazuje, niespełniona miłość mentora.

Gdy Aletta coraz głębiej szpera w odległej przeszłości, w czym niestrudzenie pomaga jej znany z poprzednich tomów detektyw Wysocki, okazuje się, że historia Anieli jest bardzo mocno związana z przeszłością samej Aletty… Na jaw wychodzą wieloletnie przemilczenia matki kobiety, która chcąc chronić córkę przed trudną prawdą zataiła przed nią wiele spraw.

Podporą dla zagubionej pośród kolejnych odkrywanych faktów kobiety są jej niezawodne przyjaciółki. Wspierają one Alettę dobrym słowem oraz nienachalną, aczkolwiek odczuwalną obecnością.

Oczywiście losy Eryki i Julii także się w tym tomie domykają, a w ich codzienność na dobre wkraczają stabilizacja, spokój i „słoneczna aura”.

Dorota Milli na kanwie sytuacji życiowej, w jakiej osadziła Alettę pokazuje, jak poznanie prawdy o swoich korzeniach może wywrócić do góry nogami oparty na zdawałoby się solidnych fundamentach świat. Niemniej jednak drugą perspektywą tej sytuacji jest ocena postępowania matki – czy aby na pewno można jej dokonać jednoznacznie? Przeczytajcie i sami zobaczcie.

Jest to opowieść o przyjaźni, mierzeniu się z życiem, wychodzeniu na prostą, odnajdywaniu siebie i otwieraniu się na miłość.

Cała ta seria urzekła mnie swoim przekazem i w gruncie rzeczy pozytywnym przesłaniem. W związku z powyższym polecam Wam jej lekturę, a na zachętę zostawiam Wam moje recenzje poprzednich tomów:

 


* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

środa, 27 marca 2024

"On dostał twój list – na pamięć go zna... Prezenty już wziął i w worku je ma... " - Ewelina Flinta

Czy uważacie, że powieści świąteczne należy czytać wyłącznie pod koniec lub na początku roku, czyli w tzw. okresie świątecznym? Ja tak nie uważam – myślę, że wybór lektury powinien zależeć przede wszystkim od nastroju czytelnika i od tego, co w danym momencie ma on ochotę poczytać.

W związku z powyższym, mimo iż kiedy czytałam tę książkę ww. okres był już za nami to zdecydowałam się sięgnąć po książkę „Kochany Święty Mikołaju” autorstwa Debbie Macomber. Główną bohaterką tej opowieści jest Lindy Carmichael, która po trudnym roku w Seattle wraca na Boże Narodzenie do rodzinnego domu i miasteczka.

Młoda kobieta jest zmęczona i przytłoczona minionymi wydarzeniami i ma nadzieję na odpoczynek, poprawę nastroju i nabranie dystansu do tego, co ją spotkało.

Mama Lindy, widząc przygnębienie córki, wyjmuje pudełko z jej listami do Świętego Mikołaja, które córka pisała mając zaledwie 5 lat… Namawia też młodą kobietę do nietypowego projektu – o co dokładnie chodzi przeczytacie w powieści.

Mimo że wydaje się to Lindy niedorzeczne i w zasadzie zabawne po początkowym wahaniu uznaje, że właściwie nie ma nic do stracenia i postanawia podjąć podsunięte wyzwanie. Jakie będą tego skutki? Czy podobnie jak w dzieciństwie tak i teraz zadziała siła pragnień i magia zbliżających się świąt? Przeczytajcie, a sami się przekonacie :).

Jest to opowieść ciepła, sympatyczna, kojąca w swoim przekazie, a zarazem budująca i dająca wiarę w spełnienie marzeń, a także nadzieję na lepsze jutro no i rzecz jasna na prawdziwą przyjaźń i miłość.

Jeśli szukacie lektury lekkiej, relaksującej i otulającej niczym ciepły pled to myślę, że niniejsza opowieść idealnie wpasuje się w takie oczekiwania.

Powieść tę czytało mi się sympatycznie i jak się zapewne domyślacie dosyć szybko. Chociaż niektórzy z Was stwierdzą zapewne, że jest ona mocno cukierkowa i wyidealizowana to mi czytało się ją przyjemnie i była świetną odskocznią od bardziej wymagających tytułów.

Myślę, że będzie to coś w sam raz dla fanów i poszukiwaczy świątecznych lektur.

 

https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *  

wtorek, 26 marca 2024

"Każdy człowiek ma w sobie dobro, ciepło, tylko niektórzy gdzieś głęboko schowane..."

„Tylko jedna chwila” była moim pierwszym spotkaniem z twórczością Pani Sylwii Markiewicz, którą miałam przyjemność osobiście poznać podczas ubiegłorocznych Targów Książki w Krakowie.

W powieści tej poznajemy Joannę, kobietę w średnim wieku, która dotąd nie założyła rodziny. Opiekuje się matką, która po śmierci swojej drugiej córki Aleksandry popadła w depresję i uzależnienie od alkoholu.

Życie Joanny kręci się właściwie wyłącznie wokół pracy i opieki nad zdruzgotaną, coraz bardziej zgorzkniałą rodzicielką. Jeśli chodzi o relacje między siostrami to od dawna były one dosyć chłodne, chociaż nie zawsze tak było…

Aleksandra i Joanna to dwa przeciwieństwa – pierwsza przebojowa, sięgająca zawsze i bez względu na koszty po to czego chciała, miała wszystko i była od zawsze hołubiona przez matkę… Druga cicha i skromna, dbająca bardziej o innych niż o siebie była oczkiem w głowie taty, który niestety już nie żyje.

Gdy Aleksandra ginie pod kołami samochodu, jej kilkuletnia córeczka Anastazja zostaje pół sierotą, a właściwie sierotą, gdyż okazuje się, że mąż Aleksandry – Gracjan – nie był biologicznym ojcem dziewczynki…

Wychodzi również na jaw, że małżeństwo Aleksandry i Gracjana nie było tak idealne jak się wszystkim wydawało… Mężczyzna tworzy nową rodzinę, czuje się mocno zagubiony i nie chce jeszcze bardziej destabilizować życia Anastazji, która uważa go za ukochanego tatusia…

Wspólnie z Joanną podejmują więc decyzję, że to ona na jakiś czas przejmie opiekę nad małą. Kobieta, choć ma spore wątpliwości co do tego, czy da sobie radę, kocha siostrzenicę całym sercem więc podejmuje się tej bardzo odpowiedzialnej roli…

Jak potoczą się dalsze losy bohaterów tej opowieści? Odpowiedź skrywa się na kartach książki.

Jest to niesamowicie przejmująca historia o różnorodnych międzyludzkich relacjach oraz o tym, że nie należy oceniać po pozorach, gdyż najczęściej nie jest tak, jak wydaje się na pierwszy rzut oka.

Autorka w stworzonej przed siebie historii ukazuje wiele perspektyw, poprzez które przyglądamy się skomplikowanym powiązaniom między bohaterami. Powieść ta, choć toczy się niespiesznie przepełniona jest całą gamą emocji. Ukazuje blaski i cienie ludzkiego życia, pośród których musi on dzień po dniu wytyczać ścieżkę, jaką podąża.

Podczas czytania nasuwa się odbiorcy mnóstwo refleksji dotyczących m.in. straty, żałoby, samotności, tęsknoty, braku akceptacji i zaniżonej samooceny, która za nim podąża, egzystencjalnego zagubienia i rozgoryczenia oraz wielu, wielu innych istotnych kwestii.

Historia ta wywołuje łzy wzruszenia, ale także uśmiech na twarzy czytelnika. Zżywamy się z jej bohaterami i bardzo im kibicujemy. Oprócz Joanny i Anastazji moje serce skradła także Franciszka – nieco ekscentryczna ciotka Joanny. Jestem bardzo ciekawa czy Wam również ta postać przypadnie do gustu.

Jeżeli szukacie wartościowej lektury poruszającej trudne, ale bardzo ważne tematy to bardzo polecam Wam zapoznanie się z niniejszą powieścią. Sama na pewno sięgnę jeszcze po książki autorki, tym bardziej że są one obecne na półkach mojej domowej biblioteczki.

 

https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *  


poniedziałek, 25 marca 2024

„Każdy nowy dzień zaczyna się głęboką nocą... Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie gaś nigdy światła nadziei”. - Bob Dylan

Książki Małgorzaty Lis są mi już znane i chętnie odkrywam kolejne tytuły spod jej pióra. Pozycja, o której dziś Wam opowiem czekała na swoją kolej przez pewien czas, ale gdy w końcu po nią sięgnęłam czytało mi się ją bardzo dobrze, choć poruszonych jest w niej wiele trudnych tematów.

„Odzyskać nadzieję”, bo właśnie o tej powieści mowa to kolejny tytuł wydany w serii Opowieści z Wiary. Nie jest to typowa kontynuacja, choć poznajemy w niej dalsze losy Alicji i Julii, które obecne były już na kartach powieści „Wybrać miłość”, nie jest jednak konieczna znajomość tamtej historii, aby móc swobodnie czytać tę.

Opowieść rozpoczyna się od tego, że na skutek pewnych trudnych wydarzeń, które zaszły w życiu matki i córki, Alicja podejmuje decyzję o przeprowadzce do brata, który wraz z rodziną prowadzi gospodarstwo agroturystyczne w Zagórze – malowniczej podbeskidzkiej wiosce.

Dla bohaterek ma to być niejako nowy start. Czy tak się stanie? – czas pokaże. Chociaż początki, jak to zazwyczaj bywa, są dosyć trudne to w końcu kobiety, a zwłaszcza Julka, stają na nogi i powoli snują plany na przyszłość.

W gospodarstwie pojawia się także mało sympatyczny biznesmen Piotr Bednarek, mężczyzna sprawia wrażenie mocno nieprzystępnego dla otoczenia, gburowatego etc. Cóż poradzić kiedy jest on stałym bywalcem siedliska…

Jeśli zaś chodzi o Julię to po odzyskaniu równowagi postanawia powrócić do ukochanej aktywności i wraz z przyjaciółmi odbyć wędrówkę Głównym Szlakiem Beskidzkim. Niestety nie wszystko idzie zgodnie z pierwotnym planem i wygląda na to, że nic nie wyjdzie z ww. wyprawy, Julia jednak nie chce rezygnować i wyrusza w drogę w pojedynkę. Na szlaku poznaje tajemniczego, pięknookiego Dominika… Od razu powiem Wam jednak, że absolutnie nie jest to cukierkowy, ckliwy romans, co to, to nie.

Książka ta podzielona została na kilka części. W każdej z nich inny z bohaterów otrzymuje od autorki głos i rozsnuwa przed czytelnikami swoją historię, która jak okazuje się w toku lektury bardzo wiele wnosi do całej tej opowieści.

Małgorzata Lis stworzyła kolejną wielowątkową historią, w której po raz wtóry dotknęła wielu najczulszych strun ludzkiej, egzystencji nie stroniąc przy tym od trudnych, bolesnych i mocno poruszających odbiorcę tematów.

W powieści tej czytelnik znajdzie ogrom ludzkich emocji, odczuć i różnorodnych postaw wobec wydarzeń, które były lub na bieżąco stają się udziałem bohaterów. Jest to opowieść o budowaniu świata na nowo, wybaczaniu sobie i innym, wychodzeniu z traum, a także o odnajdywaniu siebie i swojego szczęścia, jakie daje otwarcie się na nową miłość oraz zrzucenie z barków tajemnicy wywołującej ogromne poczucie winy, rozgoryczenie i zawód, które latami nie pozwalały oddychać pełną piersią.

Towarzyszymy świetnie nakreślonym postaciom na ich krętych życiowych ścieżkach, na których muszą oni dokonać bardzo wielu trudnych wyborów. Czy każda z nich odnajdzie własną przystań i oprze się zwątpieniu i marazmowi, które nie raz zapukają do ich drzwi?

Dowiedzcie się sięgając po „Odzyskać nadzieję” i sami odkryjcie jej niezwykle bogatą treść, w której właściwie każdy, jeśli tylko zechce, odnajdzie przynajmniej cząstkę własnego odbicia.

Polecam.


https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta * 

piątek, 8 marca 2024

"Uczucia są mocne na tyle, na ile ludzie je pielęgnują..."

Na początku tego roku opowiadałam Wam o ciekawym debiucie Sylwii Strzelaczak, którym była książka pt. „Baca” otwierająca cykl Po drugiej stronie gór. Aktualnie jestem już jakiś czas po lekturze tomu drugiego, który również jest dostępny na rynku wydawniczym.

W powieści „Jagna” śledzimy dalsze losy Kasi – bohaterki poprzedniego tomu. Po dramatycznych wydarzeniach z udziałem Bacy kobieta próbuje odnaleźć się na nowo w otaczającej ją rzeczywistości, co nie jest łatwą sprawą. Na jej drodze pojawia się młoda dziewczyna imieniem Jagna, która staje się dla Kasi bardzo dużym wsparciem.

Zwłaszcza że głównej bohaterce przyjdzie zmierzyć się z trudną sytuacją związaną z jej serdecznym przyjacielem Jędrkiem… Co takiego się wydarzy? – odpowiedź znajdziecie w książce. Spodziewajcie się jednak istnego rollercoastera emocji.

Oczywiście w tomie tym również nie zabrakło słowiańskości i magii. Kasia stara się odnaleźć Bacę i przywrócić go do świata. Jak się okazuje, może jej w tym pomóc znana czytelnikom z poprzedniego tomu Babka, czy jednak zdecyduje się to zrobić, a jeśli tak, to jaka będzie za to cena?

Światło dzienne ujrzy także pewien sekret, gdyż Babka skrywa w sobie tajemnicę, ale o tym sza… Przeczytajcie sami.

Jeśli lubicie lektury, w których rzeczywistość przeplata się z magią osadzoną w przeszłości to i tym razem się nie zawiedziecie.

Jest to lektura poruszająca i ukazująca, jak ważna w naszym życiu jest przyjaźń oraz jak silna może być taka więź. Wraz z bohaterami przeżywamy w niej różnorodne odczucia i dochodzimy do wielu refleksji nad życiem, człowieczeństwem, relacjami etc.

Jak w tym wszystkim odnajdzie się Kasia? Czego doświadczy i z czym przyjdzie jej się zmierzyć? – tego dowiecie się z kart opowieści.

Jeśli szukacie klimatycznej historii, która oprócz realności nosi w sobie tchnienie słowiańskości z elementami magii to koniecznie poznajcie opowieść zamkniętą na kartach „Jagny”, tym bardziej że autorka ukazuje w niej nie tylko perypetie wspomnianej już niejednokrotnie Kasi, lecz również tajemnicze losy tytułowej bohaterki.

Historia opowiedziana przez autorkę doskonale ukazuje trwające właściwie nieustannie starcie między dobrem a złem… A w tym wszystkim ludzi zmagających się z wieloma egzystencjalnymi burzami, którzy dzięki wsparciu i pomocy innych wciąż na nowo uczą się tańczyć w deszczu.

Polecam.

 

https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta * 

czwartek, 8 lutego 2024

Ahoj przygodo! - czyli romans przygodowy w starym stylu.

Jestem ciekawa czy zdarza Wam się sięgać po klasykę literatury? Mnie osobiście dosyć rzadko, ale tym razem taki właśnie był mój czytelniczy wybór. Padło na „Zatokę Francuza” autorstwa Daphne du Maurier, która znana jest m.in. jako autorka „Rebeki” i wielu innych tytułów.

Przejdźmy jednak do ww. „Zatoki Francuza”. Jest to romans przygodowy, którego główną bohaterką jest lady Dona St. Columb, żona baroneta Harrego St. Columba. Młoda kobieta jest już dosyć mocno zmęczona i przytłoczona londyńskim życiem opartym głównie na konwenansach i pozorach, ale także równie chętnie odpoczęłaby od swego męża.

Postanawia więc, zabierając ze sobą dzieci i ich nianię, wyjechać do wiejskiej posiadłości Navron House leżącej w Kornwalii, by tam wreszcie odetchnąć pełną piersią i nabrać nieco dystansu do tego, co pozostawiła w Londynie.

Początki w posiadłości są sielskie. Lady St. Columb towarzyszą nie tylko dzieci i Prue, lecz także William, który, jak się okazało, cały czas doglądał nieruchomości. W końcu jednak do Dony dociera wieść o francuskim piracie grasującym u tutejszego wybrzeża i łupiącym jego mieszkańców. Kobieta zamiast obaw odczuwa jednak coraz większe zaintrygowanie i ekscytację postacią tajemniczego morskiego rozbójnika… Tym bardziej, iż okazuje się, że jego statek kotwiczy w pobliskiej zatoce, co Dona odkrywa podczas jednego ze spacerów.

Tak oto krzyżują się drogi zagadkowego korsarza i znużonej dotychczasową egzystencją Dony. Ich znajomość, jak dowiadujemy się w toku lektury, jest przepełniona uczuciami, emocjami, intrygami i wieloma przygodami, ale by poznać szczegóły tej opowieści musicie sami zajrzeć na karty niniejszej książki.

Mimo że niespecjalnie gustuję w romansach, książkę tę czytało mi się bardzo sympatycznie i szybko. Jest to przyjemna odskocznia od bardziej wymagających lektur, napisana, pomimo upływu lat od jej pierwszego wydania, bardzo przystępnym dla odbiorcy językiem.

Perypetie bohaterów są barwne, a akcja powieści toczy się płynnie i dosyć wartko. Postacie ukazane zostały w interesujący sposób, a ich zachowania oraz wybory często przeczą skostniałym schematom i panującym ówcześnie stereotypom.

Autorka, zważywszy na czas, w jakim powstawała powieść (1941 r.) oraz osadzenie akcji w XVII wieku, odważnie nakreśliła kobiecą postać. Pewna siebie, wiedząca czego chce, pragnąca wolności, żądna przygód i na swój sposób przebiegła Dona daje się lubić. Czytelnik z dużą dozą zaciekawienia, a niejednokrotnie także z szerokim uśmiechem na twarzy śledzi koleje losu jej, nietuzinkowego pirata oraz niezastąpionego Williama, który jest lojalnym powiernikiem, a gdy trzeba także cichym wspólnikiem działań tych dwojga.

Jeśli zatem chcecie dowiedzieć się, co działo się w tytułowej „Zatoce Francuza” i jakie przygody stały się udziałem bohaterów? to zapraszam Was do lektury tej opowieści zwłaszcza jeżeli szukacie pozycji lekkiej i sympatycznej, a jednocześnie takiej, która pochłonie Waszą uwagę.

Dodam jeszcze, iż czytane przeze mnie wydanie ukazało się w serii Butikowej Wydawnictwa Albatros.

  

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

środa, 7 lutego 2024

"Prawdziwa wdzięczność dotyczy zwykłych rzeczy." - Anthon St. Maarten

Bywają książki, które z różnych względów według mnie nie podlegają ocenie. Pozycja, o której dziś Wam opowiem, w moim mniemaniu, należy do kręgu takich właśnie pozycji. W związku z powyższym nie oceniłam jej na żadnym z portali, ani żadnej z książkowych witryn internetowych.

Czy zastanawialiście się kiedykolwiek, jak ważna w ludzkim życiu jest wdzięczność? Najnowsza propozycja wydawnicza spod pióra Anny H. Niemczynow traktuje właśnie na ten temat.

Zaznaczyć należy, że w żadnym wypadku nie jest to typowy poradnik dotyczący systematycznego praktykowania szeroko pojętej wdzięczności. Książka ta zawiera 103 koszyki, w których autorka dzieli się z czytelnikami własnymi doświadczeniami z wieloletniego podążania ścieżką wdzięczności.

Autorka w sposób bardzo otwarty i szczery pisze o swoich wzlotach i upadkach w ww. praktyce. Nie koloryzuje, ani nie ubarwia, iż zawsze było/jest lekko, łatwo i przyjemnie. Nikomu niczego nie narzuca, ani nie nakazuje. Nakreśla jedynie jak najlepiej uczyć się bycia wdzięcznym na co dzień.

W „Słowach wdzięczności” znajdują się również puste strony – po każdym koszyku jedna – na których możemy wypisywać rzeczy/sytuacje, za które w danym dniu jesteśmy wdzięczni.

Książka ta ma w sobie ogromnie pozytywny, choć traktujący również o trudach życia przekaz. Zawarte w niej refleksje autorki mogą być przyczynkiem do własnych przemyśleń i pochylenia się nad swoimi życiowymi doświadczeniami, które stały się naszym udziałem na różnych etapach egzystencji.

Krótkie, acz treściwe teksty zawarte w koszykach mogą być dla czytelnika inspiracją do dokonania w swoim życiu zmian, które mogą odmienić codzienność na łatwiejszą do zrozumienia i udźwignięcia.

Pozycja ta może również stanowić motywację, do tego, aby się nie poddawać w trudniejszych momentach życia, a wręcz właśnie wtedy szczególnie szukać dookoła siebie dobra i pozytywów w każdej najdrobniejszej i z pozoru niewiele znaczącej chwili.

Książka skłania do zastanowienia nad poruszonymi w niej aspektami, a jednocześnie otula serce czytelnika jak ciepły koc. Daje nadzieję na to, że chociaż bywa trudno to jeszcze będzie dobrze i przepięknie, gdyż wdzięczność to klucz, który otwiera wiele drzwi.

Jeśli szukacie nietuzinkowej lektury, w której znajdziecie również przestrzeń do pracy nad sobą to serdecznie polecam Waszej uwadze „Słowa wdzięczności”. Myślę, że jeśli zdecydujecie się skorzystać chociaż z części zawartych w niniejszej książce wskazówek ubogaci to nie tylko Was samych, ale także Wasze otoczenie.


 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta

poniedziałek, 5 lutego 2024

Życzę Ci światełka w oknie...

Magdalena Kordel ma już na swoim literackim koncie wiele pozycji. Ja jej prozę poznaję małymi kroczkami, niemniej jednak każde literackie spotkanie z jej twórczością rozbudza we mnie apetyt na kolejne, które prędzej czy później się wydarza.

Tym razem mój czytelniczy wybór padł na najnowszą książkę autorki pt. „Światełko w oknie”. Jest to powieść świąteczna nawiązująca swoimi bohaterami do jednego z cykli stworzonych przez autorkę, lecz jego znajomość nie jest konieczna, by bez problemu odnaleźć się w tej lekturze.

Akcja książki toczy się niejako dwutorowo (przynajmniej do pewnego momentu). Losy Klementyny, zwanej Tyśką, oraz ludzi z jej najbliższego otoczenia toczą się w Miasteczku. Natomiast losy Kornelii i jej córek poznajemy w Rzeszowie.

Klementyna posiada swoisty dar, jest cukierniczą czarodziejką, która z ogromnym sercem tworzy pierniki, nie tylko te standardowe, lecz również takie w kształcie pięknie dekorowanych i pełnych detali domków, które skradły serca bywalców miejscowej cukierni. Chociaż jak dotąd ta szczególna piernikowa wena pojawiała się u Klementyny w określonym czasie, tym razem jednak tak się nie dzieje i kobieta popada w coraz większe zatroskanie tym faktem…

Kornelia natomiast boryka się z nagłą śmiercią ukochanego męża. Cios ten jest dla niej tak dotkliwy, że całą kontrolę nad codziennością musi przejąć jej nastoletnia córka Basia. Na barki młodej dziewczyny spada ogromny ciężar. Mimo iż sama przecież także cierpi musi zająć się nie tylko sobą i będącą pod prawie ciągłym wpływem medykamentów mamą, lecz także swoimi kilkuletnimi siostrami, bliźniaczkami – Emilką i Amelką… Na szczęście w pewnym momencie na jej drodze staje taksówkarz – pan Rysio oraz jego babcia Salcia, a także towarzyszy jej ciocia Miłka przyjaciółka mamy.

Jeśli zaś chodzi o podłamaną Klementynę dla niej wsparciem jest wieloletnia bratnia dusza Imka.

Jak możecie się domyślić Miłka i Imka się znają, a jak powszechnie wiadomo – przyjaciele naszych przyjaciół są naszymi przyjaciółmi, więc za sprawą utkanego przez nie misternego planu skrzyżują się drogi Klementyny i Kornelii.

Czy wyrwie to Kornelię z dotychczasowego marazmu? Co konkretnie z tego wyniknie i jak się wszystko potoczy? Przekonajcie się już sami sięgając po „Światełko w oknie”. Jest to słodko – gorzka lektura, ponieważ z jednej strony otula czytelnika ciepłem, wiarą w ludzi i lepszy los, z drugiej jednak porusza tematy bolesne i trudne, jak utrata najbliższych, depresja, osamotnienie etc.

Jest to historia o przyjaźni, dojrzewaniu do zmian, przyspieszonym dorastaniu, o poczuciu winy, a jednocześnie niemocy, o tym jak ważne w trudnych chwilach jest wsparcie innych, o tym, że w końcu trzeba pójść dalej i zacząć żyć niejako na nowo. Oprócz refleksji na różne tematy w perypetiach bohaterów obecna jest również spora dawka humoru, co dodaje tej pozycji lekkości.

Jest to tytuł o niekiedy bardzo trudnej, a jednocześnie niezaprzeczalnej i niewytłumaczalnej magii świąt Bożego Narodzenia...

Być może części z Was ta opowieść wyda się zbyt wyidealizowana mnie jednak bardzo przypadła do gustu. Kto wie – może właśnie takiej lektury akurat potrzebowałam i dlatego tak się stało.

W każdym razie ze swojej strony polecam Wam tę powieść.

 

https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *  

poniedziałek, 29 stycznia 2024

"Wydaje Ci się, że mnie znasz? Masz rację... Wydaje Ci się!"

Moja czytelnicza przygoda z książkami tej autorki rozpoczęła się już dobrych kilka lat temu od jej kultowej już dzisiaj powieści „Zanim się pojawiłeś”. Po zapoznaniu się z tym tytułem nastąpiła lektura kolejnych i choć nie znam jeszcze wszystkich, które pojawiły się na naszym rynku wydawniczym, to gdy tylko ukazała się zapowiedź jej najnowszej książki od razu zwróciłam na nią uwagę.

W „Kiedy weszłam w twoje życie”, bo taki właśnie tytuł nosi niniejsza historia, autorka splata ze sobą losy dwóch głównych bohaterek: Sam i Nishy, które pochodzą z totalnie odmiennych światów, a przynajmniej tak nam się na początku wydaje.

Sam jest pracownicą firmy poligraficznej, żoną zmagającego się z depresją Phila i matką nastoletniej Cat. Jeśli zaś chodzi o Nishę to od kilkunastu lat jest ona żoną zamożnego biznesmena Carla oraz mamą nastoletniego Raya borykającego się z problemami, który aktualnie mieszka w ośrodku będącym jednocześnie szkołą z internatem.

Losy tych dwóch kobiet krzyżują się na skutek pomyłki, do której dochodzi na siłowni za sprawą dwóch bardzo podobnych sportowych toreb. Sam omyłkowo zabiera torbę Nishy wraz ze znajdującymi się w niej markowymi czerwonymi szpilkami oraz żakietem od Chanel.

Chociaż początek opowieści wydaje się prozaiczny to cała historia jest bardzo ciekawa, a losy wykreowanych przez autorkę bohaterek są nieoczywiste. Jojo Moyes zwraca w swojej powieści uwagę na wiele istotnych, niełatwych kwestii są wśród nich m.in. utrata kogoś bliskiego, depresja, która uderza nie tylko w samą osobę chorą, lecz również w całą jej rodzinę, próby samobójcze wśród nastolatków, toksyczne małżeństwo, mobbing w miejscu pracy, osamotnienie jednostki i wiele, wiele innych, o których dowiecie się czytając ten tytuł. Jest to także opowieść o niespodziewanej przyjaźni, która pozwala stanąć na nogi nawet po największym życiowym nokaucie oraz o pojawiającej się niepostrzeżenie miłości, która potrafi wiele zmienić.

Jeśli szukacie wielowątkowej opowieści niosącej w sobie bogaty pod różnymi względami przekaz oraz takiej, która dając odbiorcy do myślenia jednocześnie miejscami bawi go do łez, daje wytchnienie i odrywa czytelnika od tego, co tu i teraz to koniecznie zapoznajcie się z tą historią.

Dwie kobiety i para obłędnych czerwonych szpilek, która staje się przyczynkiem do wielu zmian i zawirowań w egzystencji bohaterek – sami powiedzcie, czyż nie brzmi to intrygująco?

Prócz tego, o czym wspomniałam powyżej poznajemy również charyzmatyczną Jasmine, jej córkę Grace oraz obdarzoną ogromnym hartem ducha Andreę. Ich rola w życiu głównych bohaterek również okaże się niebagatelna…

Dlaczego tak się dzieje? - Odpowiedź znajdziecie na kartach tej publikacji.

Jojo Moyes w charakterystycznym dla siebie stylu łączy w swojej najnowszej powieści lekkość, humor oraz pozytywny i istotny przekaz osadzony w wielopłaszczyznowej historii, na którą spoglądać można z mnóstwa perspektyw, a także pod kątem wielu różnych aspektów.

Polecam Wam lekturę tej ciekawej, miejscami bardzo zabawnej, intrygującej i ukazującej wiele ludzkich oblicz oraz życiowych zwrotów powieści. Myślę, że czas spędzony z tym tytułem będzie dla Was satysfakcjonujący tak samo, jak był dla mnie.

 

https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *  

poniedziałek, 22 stycznia 2024

"Nasze miasto nie bardzo się różni od innych..."


Pan Marek Krajewski ma w swym bardzo bogatym literackim dorobku bardzo wiele retrokryminałów, których bohaterami są Edward Popielski lub Eberhard Mock, pozycje te zdobyły serca wielu czytelników.

Pod koniec ubiegłego roku autor postanowił podjąć nowe wyzwanie, osadzając swoją najnowszą publikację w czasach współczesnych, a narratorkami opowieści czyniąc postacie kobiece. Dwie wieloletnie przyjaciółki: detektyw Ewa Skoczek i mecenas Małgorzata Drewnowska – to właśnie poprzez nie poznajemy całą historię wykreowaną w „Ostrej”.

Rzecz dzieje się w mieście jakich wiele, a jednocześnie widać tutaj jak w pigułce problematykę, z jaką borykają się spore aglomeracje. Wzajemne powiązania, układy i układziki biznesowo – polityczne, korupcja, żądza władzy, patodeweloperka i zderzenie świata biedy ze światem bogactwa.

Na tym tle, w którym z całą pewnością odnajdziecie jeszcze wiele różnorodnych wątków i niuansów, toczy się sprawa podpalenia składu opon oraz poszukiwania kobiety o pseudonimie Rakieta, która jest pracownicą seksualną… Jest to zaledwie początek tej zawiłej, pełnej zagadek i mylnych tropów historii.

Poznajemy tutaj również prywatne życie bohaterek, które nie jest wolne od różnego rodzaju bolączek dotykających zarówno teraźniejszości, jak i tych zakorzenionych w przeszłości kobiet. Pan Marek Krajewski opisuje również degenerację miasta zachodzącą na różnych jego poziomach w sposób mniej lub bardziej jawny.

Jeśli lubicie tego typu kryminalne i społeczne klimaty to myślę, że będziecie zadowoleni. Mnie osobiście książka średnio przypadła do gustu, niemniej jednak zamierzam sięgnąć po twórczość autora w odsłonie retro, ponieważ mam przeczucie, że to z nią będzie mi bardziej po drodze.

W „Ostrej” przytłoczyła mnie nieco mnogość wątków, które przez jakiś czas było mi dosyć trudno ze sobą powiązać i dlatego lektura tej historii odrobinę mnie zmęczyła. Mimo tego nie jestem również w stanie jednoznacznie odradzić Wam jej przeczytanie, bo niewątpliwie ma ona w sobie to coś, co generuje uwagę czytelnika.

Postacie opisane w opowieści są bardzo różnorodne i umiejętnie skrywają swoje mroczne strony oraz ciemne sprawki. Mozaika wydarzeń, jaką funduje bohaterom autor sprawia, że nie sposób nie zastanawiać się, do czego to wszystko finalnie zmierza i jakie jeszcze tajemnice mają w zanadrzu poszczególne osoby opisane w tej wielopoziomowej opowieści.

Jak widzicie sami musicie podjąć decyzję co do sięgnięcia po tę powieść. Myślę, że znajdzie ona również całkiem spore grono odbiorców, ponieważ na pewno jest w niej ukryty spory potencjał, który być może do Was przemówi bardziej niż do mnie.

Chociaż moje spotkanie z „Ostrą” zaliczam do średnio udanych, niemniej jednak nie mam zamiaru rozstawać się z twórczością Pana Marka i kiedyś jeszcze na pewno do niej wrócę.

 

https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *  

poniedziałek, 15 stycznia 2024

"Bo to, w co wierzymy i czego pragniemy całym sercem, staje się naszą rzeczywistością."

Jeśli lubicie klimatyczne opowieści to musicie wiedzieć, że Dorota Gąsiorowska jest w nich mistrzynią.

W swojej najnowszej powieści zatytułowanej „Opowieść błękitnego jeziora” autorka główną bohaterką toczącej się dwutorowo opowieści czyni Sonię Polańską. Kobieta jest dziennikarką i niedługo przed Bożym Narodzeniem przyjeżdża do Bukowej Góry, aby poznać i opisać historię tutejszej cukierni z wieloletnimi tradycjami oraz miejscową legendę dotyczącą jeziora Marana.

Właścicielami cukierni, która jest jednocześnie manufakturą czekolady i różnego rodzaju łakoci są Rozalia i Gabriel Witkowscy. To właśnie oni rozsnuwają przed Sonią porywającą i niezwykle barwną historię z przeszłości, która dzięki artykułowi Sonii ma szansę dotrzeć do szerokiego grona odbiorców.

Jak już wcześniej wspomniałam w powieści tej czytelnik otrzymuje dwie perspektywy – jedna to opowieść Witkowskich, czyli podróż w przeszłość. Drugą natomiast stanowi bieżące życie Bukowej Góry i jej mieszkańców, zachodzące w nim wydarzenia i ukazane na tym tle losy przyjezdnej dziennikarki.

Zwłaszcza że jak okazuje się w toku lektury, kobieta również dźwiga na swych barkach ogromny ciężar, a jeden telefon burzy jej misternie wypracowany życiowy komfort. A to dopiero początek zmian, którym będzie musiała ona stawić czoła.

Jak to zwykle bywa u tej autorki w swej opowieści ukazuje ona zawiłe i często trudne losy bohaterów, których przekrój jest dosyć szeroki. Są oni na różnych etapach życia i zmagają się z różnorodnymi perypetiami, które zwykle są wynikiem tego, co przydarzyło im się do tej pory. Śledzimy ich perypetie, targające nimi emocje i wiele trudnych wyborów, których muszą, lub kiedyś musieli, dokonać, a ich owoce zbierają do chwili obecnej.

Na kartach powieści Dorota Gąsiorowska ukazuje rodzinę, którą łączą więzy krwi, lecz również przyjaciół, którzy też stają się rodziną tyle, że skomponowaną wyłącznie z wyboru i potrzeby serca poszczególnych osób. Jest to historia o międzyludzkich relacjach, które ewoluują wraz z człowiekiem i zdobywanym przez niego życiowym doświadczeniem. I chociaż czasu nie możemy cofnąć to nigdy nie jest za późno na nowe otwarcie i na to, by przynajmniej próbować coś zmienić.

Pisarka ukazała także, jak ważna jest umiejętność wybaczania i godzenia się z tym, co minęło, bo tylko w ten sposób można ruszyć naprzód, by budować własne szczęście i mieć odwagę na nowe przedsięwzięcia. Niezwykle istotna jest także obecność osób, które obdarzą wsparciem i uwierzą w nas, gdy my sami w siebie nie wierzymy.

W „Opowieści błękitnego jeziora” przeszłość nierozerwalnie łączy się z teraźniejszością. A echa tajemniczej legendy i historia „Złotego serca” nie pozwolą Wam się od siebie oderwać dopóty, dopóki nie znajdziecie się na ostatniej stronie tej bajkowej, a zarazem dającej pole do różnorodnych przemyśleń powieści.

Dacie się porwać tej niezwykłej historii? Jeśli o mnie chodzi to z całego serca Wam ją polecam!


https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta * 

piątek, 12 stycznia 2024

"Teraz jest najważniejszą chwilą w życiu każdego człowieka."

Dzisiaj opowiem Wam o pewnej antologii, która ukazała się pod szyldem Wydawnictwa Literackiego w październiku ubiegłego roku. Jest to zbiór pięciu opowiadań nakreślonych przez 4 autorki oraz jednego autora.

Każdy z tych tekstów, choć rzecz jasna inny niż pozostałe, niesie w sobie spory ładunek odczuć, emocji i przemyśleń na wiele tematów. Na pewno mają one jednak dwie wspólne cechy: otulić czytelnika i umilić mu czas spędzony z poszczególnymi tekstami.

Mimo że, jak już wcześniej wspominałam, tematyka zebranych opowiadań jest różnorodna to niewątpliwie traktują one o ludziach, którzy borykają się z życiowymi trudnościami, mają głęboko skrywane kompleksy, czy poszukują siebie na nowo. Jak więc widzicie, autorzy ukazali swoje postacie w sposób wielowymiarowy, co sprawia, że czytelnikom tym łatwiej będzie się z nimi utożsamić.

Są to opowieści o miłości i przyjaźni, o budzącej się odwadze, o trudnym wychodzeniu z budowanej latami wewnętrznej skorupy i stopniowym, przepełnionym obawami bohaterki i ogromnym zaskoczeniem jej otoczenia otwieraniu się na zmiany… A także o tym, że rodzinne więzi potrafią, być ogromnie budujące – i wtedy należy z nich czerpać pełnymi garściami – lecz niekiedy bywają także deprymujące i wyniszczające – wówczas, choć bywa to bardzo trudne i bolesne, trzeba się od nich wyzwolić i znaleźć w sobie siłę, by stanąć na własnych nogach, podejmując samodzielne decyzje – bo najważniejsze jest to, co tu i teraz.

Jeśli macie ochotę na nieco krótsze formy, nad którymi również można się pochylić i rozważyć poruszone w nich zagadnienia, a być może nawet odnieść niektóre z nich do własnych życiowych doświadczeń to „Utkane z miłości” polecają się Waszej czytelniczej uwadze.

Pięcioro pisarzy posyła w stronę czytelników ciepłe myśli, wspierające, dodające otuchy i odwagi słowa, które ujęli w wykreowane przez siebie historie. W każdej z nich czuje się, iż jest ona stworzona z potrzeby serca, a bohaterowie na różne sposoby otrzymują tak potrzebne im oparcie lub impuls do przebudzenia.

Polecam Wam lekturę tej pozycji, bo choć sama po opowiadania sięgam stosunkowo rzadko to niniejszy zbiór skradł moje czytelnicze serce. Jest to nietuzinkowe połączenie pozornie lekkiego przekazu z bogactwem treści. Taka korelacja, choć z pewnością nie jest łatwa do osiągnięcia, w tej pozycji wyśmienicie się autorom udała.

Dajcie znać czy zamierzacie sięgnąć po tę antologię? Mam nadzieję, że udało mi się Was choć trochę ku temu zachęcić, ponieważ jest ona naprawdę warta uwagi i poświęconego jej czasu.

Życzę Wam zatem przyjemnej i satysfakcjonującej lektury.

 

https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

czwartek, 11 stycznia 2024

"Życie nie jest sprawiedliwe, ale to nie znaczy, że mamy się poddać..."

Agnieszka Lis z całą pewnością należy do grona autorek, których twórczość bardzo lubię i cenię, dlatego też każda kolejna zapowiedź jej nowej publikacji wywołuje na mojej twarzy uśmiech oraz generuje iskierkę wyczekiwania.

Nie inaczej było w chwili, gdy ukazała się zapowiedź najnowszej powieści „Magiczny czas”. Chociaż jest to piąty, a zarazem ostatni, tom serii świątecznej (o czym dowiedziałam się będąc już w trakcie lektury) to wcale nie przeszkadzało mi to podczas czytania.

Bohaterką tej opowieści jest Danuta, kobieta, choć wyszła za mąż z miłości i urodziła syna to koniec końców nie miała łatwego życia. Jej mąż popadł w chorobę alkoholową, a w domu coraz częściej zaczęła pojawiać się przemoc… Jak to zazwyczaj w tego typu sytuacjach bywa, kobieta przez bardzo długi czas starała się tuszować ten stan rzeczy.

W pewnym momencie na swej życiowej ścieżce Danusia spotkała Barbarę i w wyniku wielu perypetii stała się pomocą domową w bardzo zamożnym domu, gdzie mieszkali Barbara wraz ze swoim mężem Arkadiuszem oraz dwojgiem dzieci Elizą i Cezarym, którzy byli wówczas zbliżeni wiekiem do syna Danuty – Przemka.

Tak w przybliżeniu wygląda zarys niniejszego tomu, którego akcja rozpoczyna się w roku 1980 i trwa do chwili obecnej. Danuta od wielu już lat pracuje dla Barbary i Arkadiusza, a choć sama zdaje się tego nie dostrzegać, ma ona szczególną pozycję w ich domu. Przez wiele lat nie tylko ogarnia ich codzienność, ale także przygotowuje dla nich przepiękne, kolorowe święta Bożego Narodzenia, a dla domowników – zwłaszcza pracodawczyni i jej obecnie dorosłych dzieci jest powiernicą w wielu kwestiach.

Powieść ta, choć ciepła i w gruncie rzeczy budująca niesie w sobie wiele refleksji m.in. na temat osamotnienia, nie tylko w świątecznym czasie, niskiej samooceny, z której wynikają brak wiary we własne możliwości, umiejętności etc. Jest to jednak tylko jedna ze stron tej opowieści. Autorka pokazuje w niej również, że nie istnieją rodziny idealne i nawet te, które zdają nam się być bez skazy i żyć w stuprocentowym poczuciu szczęścia pod każdym możliwym względem, wcale takimi nie są.

W powieści tej ukazana jest konfrontacja wyobrażeń bohaterów co do życia – swojego w przyszłości lub innych znanych im osób – z tym, jakie naprawdę jest to życie ze wszystkimi jego blaskami i cieniami.

To historia o międzyludzkich relacjach, które bywają znacznie bardziej skomplikowane niż na pierwszy rzut oka się wydaje. Autorka w sposób bardzo wymowny pokazuje, że tak samo ważna w życiu, jak hart ducha i determinacja jest także umiejętność odpuszczania sobie i innym, cieszenia się tym, co jest oraz umiejętność przyjmowania tego, co ofiarowują nam inni, a to wcale nie jest łatwe... Jednakże ww. odpuszczanie nie ma tutaj absolutnie nic wspólnego z bezwolnym poddawaniem się, a raczej ze świadomą dbałością o swoją psychikę, emocje etc.

„Magiczny czas” to opowieść o ludziach nieidealnych, którzy często będąc pełni obaw i wątpliwości kryją się za pozorami. Czy uda im się wyjść ze swoich skorup i odnaleźć to czego najbardziej potrzebują? Wyjątkowy czas świąteczny zdaje się być ku temu idealnym momentem… Czy tak właśnie się stanie?

Odpowiedź znajdziecie na kartach najnowszej książki Agnieszki Lis. Pozycja ta kryje w sobie bardzo wiele dlatego zachęcam Was mocno do samodzielnego odkrycia jej bogatej treści i bardzo polecam Wam tę lekturę. Sama z pewnością sięgnę po poprzednie tomy tej serii, które już czekają na moich domowych półkach – bądźcie też pewni, że z czasem podzielę się z Wami wrażeniami po ich przeczytaniu.

 

  https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *