Ewa Bauer przyzwyczaiła swoich czytelników do powieści osadzonych w nurcie dramatów psychologicznych. Tym razem jednak chcę przybliżyć Wam nieco pierwszy tom sagi rodzinnej, która zagościła na rynku wydawniczym w 2019 roku.
Cykl Tułacze życie to tetralogia, którą rozpoczyna tom zatytułowany „Za nasze winy” i to właśnie o nim chciałabym Wam dziś nieco opowiedzieć. Jest to historia kilku pokoleniowej rodziny Neubinerów, która swoje korzenia ma w polsko – niemieckim związku Laury i Ludwiga. To właśnie od nich i ich zupełnie przypadkowego spotkania rozpoczynają się niełatwe losy tego rodu.
Autorka rozpoczyna swoją opowieść w XVIII wieku. Śledzimy najeżone trudnościami losy osadników, którzy próbują odnaleźć swoje nowe miejsce w ówczesnej Galicji i Lodomerii. Ich codzienność determinuje ciężka praca, troska o byt własny i bliskich oraz zaspokojenie podstawowych potrzeb. Ewa Bauer wykonała ogrom pracy, aby przybliżyć czytelnikom tło historyczne opisywanych czasów, jak również realia ówczesnej egzystencji.
Jak możecie się domyślić jest to historia wielowątkowa i wielopłaszczyznowa. Sporą ilość opisanych w niej bohaterów nieco łatwiej usystematyzować dzięki zamieszczonemu na początku książki drzewu genealogicznemu.
Perypetie bohaterów ukazują ich poszukiwanie swojego miejsca w nowej społeczności, drzemiące w każdym z nich pragnienia akceptacji i miłości, a także młodzieńczy pęd do marzeń, pierwsze porywy serca oraz wiele innych aspektów, jakie na co dzień są ich udziałem. Autorka w bardzo szerokiej perspektywie nakreśliła blaski i cienie egzystowania w tamtych czasach. W opowieści przeplatają się naprzemiennie narodziny i śmierć, które były wówczas chlebem powszednim małych, wiejskich społeczności.
Istotną rolę w tej opowieści odgrywa również siła i nierozerwalność rodzinnych relacji, które pozwalają przetrwać bohaterom wiele trudnych chwil. Ewa Bauer na kartach swojej powieści pokazała również, iż nie tylko rodzina z krwi i kości może stać się dla człowieka ostoją, lecz mogą być nią także początkowo zupełnie obcy ludzie.
Jak to zwykle w sagach bywa, także i tutaj nie mogło rzecz jasna zabraknąć tajemnicy. W tomie „Za nasze winy” została ona ukryta pod postacią złotej monety z łacińską sentencją, która trafia w ręce kolejnych pokoleń w często bardzo zaskakujący sposób. Czy jej posiadanie obarczone jest klątwą? Tego oczywiście Wam nie zdradzę, zwłaszcza, że to dopiero początek opowieści, więc i dla mnie samej wiele kwestii nadal jest nie całkiem jasnych i pewnych.
Jeśli podobnie jak ja lubicie tego typu literaturę to zapraszam Was do zapoznania się z niniejszym cyklem. Ja na pewno sięgnę po jego kolejne tomy i stopniowo będę dzielić się z Wami wrażeniami z ich lektury – mam więc nadzieję, że zagościcie u mnie na dłużej, by móc poznać kolejne moje opinie o całym cyklu Tułacze życie, a być może odkryć również inne interesujące Was pozycje wydawnicze.
Planuję rozpocząć poznawanie tego cyklu.
OdpowiedzUsuńW takim razie dobrej lektury.
UsuńChętnie bym przeczytała.
OdpowiedzUsuńCieszę się :). Z czasem będą także recenzje kolejnych tomów.
UsuńZ pewnością przeczytam :-)
OdpowiedzUsuńPrzede mną jeszcze tom czwarty.
Usuń