Czy znacie książki Moniki Chodorowskiej? Jeśli jeszcze nie to dzisiaj przybliżę Wam najnowszą z nich zatytułowaną „Rodzinne bezdroża”, miała ona swoją premierę pod koniec października ubiegłego roku, a ukazała się nakładem Wydawnictwa Lucky.
Autorka rozpoczyna swoją opowieść od bardzo mocnego akcentu, jakim jest próba samobójcza podjęta przez Marię Bednarczyk, jedną z głównych bohaterek tej historii. Już na pierwszych stronach poznajemy właśnie Marię, jej sąsiadkę Jaśminę, a następnie męża Kubę i pozostałych bohaterów.
Jak już wspomniałam, powieść rozpoczyna się z wysokiego C, by następnie prowadzić nas przez meandry podstępnej i wyniszczającej po cichu choroby, jaką niewątpliwie jest depresja oraz poprzez bardzo skomplikowane relacje małżeńskie, rodzinne oraz ogólnie rzecz biorąc międzyludzkie w bardzo szeroko pojętym zakresie.
Bohaterowie wykreowani przez Monikę Chodorowską skrojeni są na miarę codziennych życiowych zmagań zwyczajnego człowieka, który każdego dnia boryka się z życiowymi wzlotami i upadkami. Ma swoje marzenia i pragnienia, niekiedy bardzo głęboko ukryte, ale również niedostatki, różnego rodzaju lęki czy wypierane traumy, które prędzej czy później i tak dochodzą do głosu.
Każda z postaci reprezentuje sobą inny, ważny do nakreślenia i przekazania potencjalnemu odbiorcy, życiowy aspekt.
Maria ukazuje żmudną i mozolną, lecz jednocześnie możliwą do przejścia drogę ku wyzwoleniu się z okowów depresji.
Dzięki postaci Kuby widzimy, że do życiowych zmian można dojrzeć i ostatecznie dokonać ich w swoim życiu.
Elżbieta jest symbolem pewnego odwrócenia ról na linii matka – dziecko i pewnego rodzaju wychodzenia z tego typu relacji.
Jaśmina pokazuje, iż pomimo obaw można i trzeba walczyć o swoje marzenia.
A pozostali bohaterowie? - Zajrzyjcie do powieści, a na pewno coś Was z nimi połączy.
W nakreślonej przez siebie historii autorka nie stroni od trudnych tematów i mocno pokomplikowanych relacji. Z jednej strony nie oszczędza swoich bohaterów, z drugiej natomiast sprawia, że często pomimo gęstego na pierwszy rzut oka mroku dookoła, zaczynają oni w końcu dostrzegać przysłowiowe światełko w tunelu.
Czy ich życiowe zamierzenia się powiodą? Czy spełnią swoje marzenia i odnajdą swoje miejsce w życiu? Czy uzdrowią zagmatwane, obrosłe bólem i rozczarowaniem wobec siebie i innych, relacje?
Po odpowiedzi na te oraz wiele innych pytań zapraszam Was na karty „Rodzinnych bezdroży”. Dodam jeszcze, iż książka ta również znalazła się w gronie moich ubiegłorocznych patronatów.
Polecam!