piątek, 28 listopada 2025

"(...) Słońce i Księżyc kochają się od tysięcy lat, ale nie mogą być razem, bo kiedy jedno wstaje, drugie musi odejść."


Anna Rybakiewicz już od kilku lat porywa czytelników swoimi opowieściami. Zazwyczaj są to historie wojenne i podobnie jest także tym razem, choć akurat ta opowieść jest nieco inna.

Poznajemy w niej losy Amelii von Horoch ukazane w dwóch płaszczyznach czasowych. Aktualnie, czyli w czasie trwania II Wojny Światowej (i po niej) oraz ukryte w jej wspomnieniach dzieciństwo i wczesną młodość naznaczoną wielkim uczuciem do afrykańskiego chłopca, który początkowo był jej przyjacielem, a z biegiem czasu stał się kimś znacznie bliższym…

Zanim nastał czas wojennej zawieruchy i późniejszych niełatwych przeżyć Amelia żyła dostatnio i w miarę spokojnie, choć rodzina była także naznaczona pewnym nieszczęściem. Niemniej jednak jej codzienność była dosyć beztroska, naznaczona malarskim talentem ojca wyzierającym z każdego pomieszczenia ich domu, a zdolności te kobieta również odziedziczyła.

Im jednak bliżej trudnych czasów, tym bardziej wszystko się komplikowało i przynosiło kolejne trudności.Wybuch wojny diametralnie zmienia życie głównej bohaterki, której już nieco wcześniej los także nie oszczędzał. Aby chronić siebie i synka musi koegzystować z okupantem, gdyż w jej domu stworzony został posterunek żandarmerii.

Jak możecie się domyślać, sytuacja ta jest dla Amelii niezwykle trudna, choć komendant zdaje się być, jak na zaistniałe warunki przyzwoitym człowiekiem, część z jego ludzi także, lecz niestety nie wszyscy… Blumentritt nosi w sobie pewną tajemnicę – jaką i jak wpływa ona na jego stosunek do Amelii? – tego dowiecie się z książki.

Połączenie właściwie trzech perspektyw czasowych nadaje tej opowieści ogromnie wchłaniający czytelnika klimat.

Jest to historia o młodzieńczej miłości, rozstaniu, stracie oraz trudnych życiowych wyborach, do których zmuszają mroczne wojenne czasy, ale także o przebaczeniu, pewnego rodzaju pogodzeniu z przeszłością i próbie zbudowania życia na nowo, co wskazuje na ogromny hart ducha wyraziście nakreślonych postaci.

Autorka w sposób wręcz namacalny, poprzez swoją prozę, pokazuje, jak często przybieramy w naszym życiu maski – dosłownie i w przenośni. Przeplatające się na przestrzeni czasu, początkowo sielankowe, a w toku lektury coraz bardziej burzliwe losy bohaterów, które finalnie dosyć mocno zaskakują czytelnika, sprawiają, że od książki nie sposób się oderwać.

Anna Rybakiewicz serwuje odbiorcom wieloskładnikowy koktajl emocjonalny, gdy śledzimy perypetie świetnie nakreślonych bohaterów. A w to wszystko wpleciona została przepiękna legenda o księżycu i słońcu…

Jeśli szukacie porywającej, choć momentami niełatwej lektury o ludziach z krwi i kości, wrzuconych w bezlitosny wir historii to uważam, że będzie to dla Was, dobry czytelniczy wybór.

Chociaż oczywiście opowieść ta jest fikcją literacką to myślę, że podobne wydarzenia mogłyby wydarzyć się w czyimś mikroświecie i odcisnąć niezatarty ślad na życiu rzeczywistych osób.

Gorąco polecam!

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

środa, 26 listopada 2025

Dwa oblicza stolicy...

Katarzyna Puzyńska jest znaną i bardzo poczytną autorką m.in. kultowego już dziś cyklu Lipowo oraz wielu innych tytułów. Jednak w książce, o której Wam dziś opowiem, postanowiła nieco zaskoczyć swoich czytelników, a być może również zaskarbić sobie sympatię nowych odbiorców serwując nam kryminał magiczny.

„Ulice ciem”, bo taki jest tytuł opowieści, to historia tocząca się dwutorowo.

W czasach współczesnych obserwujemy Zosię, jej trudną relację z matką oraz pewnego rodzaju życiowe zagubienie. Akcja tego wątku rozpoczyna się w okolicach Świąt Bożego Narodzenia. Na skutek pewnych wydarzeń nasza bohaterka trafia do klimatycznej księgarenki, gdzie otrzymuje od sympatycznego, acz tajemniczego właściciela książkę w prezencie… Zdarzenie to zapoczątkowuje falę kolejnych, które stanowią ciąg dalszy tej historii.

Druga oś opowieści to rok 1939, Warszawa, a w niej perypetie Mańki, która niemalże czuje na swoich plecach oddech czającej się tuż, tuż II Wojny Światowej… Poprzez postać tej wyrazistej kobiety i jej „podopiecznych” (m.in.Hanki, jej perypetie też poznajemy w książce) które zaczynają ginąć w zagadkowych okolicznościach, śledzimy akcję osadzoną w przeszłości.

Dzięki niezwykle obrazowym, pełnym detali opisom autorki czytelnik ma szansę przyjrzeć się kwintesencji życia ówczesnej Warszawy. Możemy zajrzeć w wiele jej zakamarków oraz poznać blaski i cienie egzystencji w tym, czasem pełnym sprzeczności, mieście. Stykamy się także z zapomnianą już dziś gwarą warszawską, która, choć miejscami nie jest łatwa w lekturze, to z całą pewnością nadaje opowieści wyjątkowego charakteru.

Postacie opisane w książce są bardzo różnorodne, a ich w gruncie rzeczy misternie splecione ze sobą losy porywają czytelnika. Bohaterki skrojone są na miarę swoich czasów – pryzmat losów Mańki ukazuje pewien rys historyczny, przemiany i wydarzenia, z jakimi musiała się zmierzyć. Zaś perspektywa Zosi jest współczesna, a przez to być może bardziej uniwersalna, choć również ukazuje jej zmagania z życiem i próby odnajdywania siebie jako jednostki.

Niesamowitego klimatu całości nadaje garść magii ukryta w historii tajemniczej księgarni i jej równie enigmatycznego właściciela. Elementy te występują w obu planach czasowych i odgrywają w nich niemałą rolę – jaką konkretnie? Przekonajcie się sami sięgając po tę wciągającą historię.

„Ulice ciem” to barwna opowieść o literaturze, w której granice fikcji literackiej w pewien sposób przenikają się z rzeczywistością. Jest to także opowieść o ludziach, ich zmaganiach z życiem, samymi sobą oraz bagażem, który niekiedy bywa schedą po przodkach.

W powieści autorka bardzo plastycznie pokazała wpływ przeszłości na teraźniejszość, co w zasadzie stanowi nierozerwalne połączenie, choć często zupełnie sobie tego nie uświadamiamy.

Muszę Wam powiedzieć, że Katarzyna Puzyńska tą niezwykłą kryminalno – magiczną opowieścią skradła moje czytelnicze serce i bardzo chętnie znów przeniosę się do tego uniwersum za sprawą „Dzielnicy cieni”, która już czeka na mojej półce.

Zaznaczam jednak, iż „Ulice ciem” to zamknięta historia i tak należy ją potraktować.

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *

poniedziałek, 24 listopada 2025

Dziennik Latarnika...

 

Opisanie historii, o której chcę Wam dzisiaj opowiedzieć stanowi dla mnie nie lada wyzwanie. Może zacznę od tego, że pozycja ta czekała na przeczytanie przez wiele lat.

„Latarnik” autorstwa Karola Kłosa jest swego rodzaju dziennikiem z życia tytułowego latarnika. Zawód ten jest znany autorowi przez pryzmat własnych doświadczeń.

Główny bohater jawi się nam jako wnikliwy obserwator otaczającej go rzeczywistości, a wszystko, co widzi, czego doświadcza i co staje się jego jakimkolwiek udziałem opisuje ubierając w pewnego rodzaju poetycką prozę.

Przyznam Wam się zupełnie szczerze, że ja czułam się dosyć zagubiona w tej opowieści. Z jednej strony jest ona dosyć monotonna tak jak zapewne życie i wieloletnia praca w latarni morskiej.

Z drugiej, gdy już pojawiają się jakieś inne osoby to momentami zaczynamy się gubić w tym kto tutaj właściwie jest kim i o co w zasadzie chodzi...

Narrator w swojej opowieści wchodzi w bardzo różne, często skrajnie od siebie odmienne role np. latarnika, czyli osoby bardzo ciężko pracującej, dziennikarza, petenta w urzędzie, małżonka etc.

Realne problemy bohaterów są tutaj zmieszane z nutami ironii i sporego sentymentalizmu za tym, co słusznie minione, a jednak stające się nieodzownym ogniwem pewnej całości.

Całość obfituje w opisy przyrody, refleksje nad życiem i światem oraz dywagacje nad zawiłością relacji międzyludzkich i konsekwencjami ich braku.

Znajdziemy tutaj również pewnego rodzaju poczucie humoru, które bywa dosyć sarkastyczne.

Jak sami widzicie, mam spory kłopot ze sklasyfikowaniem niniejszej lektury… Pomimo stosunkowo niewielkiej objętości (260 stron) czytało mi się ją dosyć ciężko. Plusem są krótkie rozdziały oraz plastyczność opisów, a minusem gęsto zadrukowane stosunkowo niewielką czcionką strony, przy znikomej ilości dialogów…

Mimo tak niejednoznacznego odbioru niniejszej publikacji, za jakiś czas, dam jeszcze szansę „Latarniczce” tego autora, która zapowiada się na drugą odsłonę opowieści wykreowaną tym razem z kobiecej perspektywy.

Być może zechcecie zmierzyć się z „Latarnikiem” (który mnie podświadomie nasuwa skojarzenie z nowelą H. Sienkiewicza…). Jeśli tak się stanie to dajcie koniecznie znać jaki był Wasz odbiór tej pozycji i czy trafiła ona do Was czytelniczo bardziej niż do mnie?

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *  

piątek, 21 listopada 2025

"Śmierć jest jak gwiazda rocka, która zawsze przyciąga publiczność..."

 

Myślę, że wielu z Was zna, a część pewnie słyszało o cyklu powieści z Cormoranem Strike’em w roli głównej. Ja co pewien czas sięgam po jedną z tych książek, o czym możecie przekonać się śledząc mojego bloga.

„Żniwa zła” to już trzecia odsłona przygód detektywa Cormorana Strike’a oraz jego błyskotliwej i zdeterminowanej współpracownicy Robin Ellacott.

Tym razem początkiem sprawy staje się przesyłka, którą Robin otrzymuje na adres agencji. Jej zawartość okazuje się przerażająca, gdyż jest to odcięta kobieca kończyna…

Tak oto rozpoczyna się zawiłe śledztwo, w którym Strike ma własne, inne niż policja, podejrzenia… Jak możecie się domyślać to ich tropem decyduje się w pierwszej kolejności podążyć.

Śledztwo rzecz jasna jest obszerne i mocno zawiłe J.K.Rowling pod pseudonimem R. Galbraitha bardzo umiejętnie kluczy i myli tropy, sprowadzając czytelnika na coraz to inne manowce.

Za Cormoranem wciąż ciągnie się nierozliczona według niektórych przeszłość, a Robin, która stopniowo, acz nieuchronnie staje się prawą ręką detektywa, musi zmierzyć się ze swoimi demonami sprzed lat – czy to się uda? Dowiedzcie się z lektury.

Książka ta bywa mroczna i momentami dosyć brutalna. Fragmenty te podtrzymują jednak klimat napięcia, który jak wiadomo jest w kryminale niezbędny.

Oprócz wspomnianego wcześniej śledztwa obserwujemy również subtelny, lecz nieprzerwany rozwój relacji między Strike’em, a Robin. Jakim echem sytuacja ta odbije się na ślubnych planach bohaterki?

„Żniwa zła” podobnie jak poprzednie części tego cyklu są zgrabnym połączeniem zagadki kryminalnej z opisem relacji dwojga bohaterów znajdujących się w pewien sposób na życiowym zakręcie.

Jeśli więc lubicie tego typu połączenia to nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić Was do lektury. Odkryjcie wraz z Cormoranem i Robin, kto tym razem stoi za opisanymi wydarzeniami i dowiedzcie się czym są tytułowe żniwa.

Ja już niebawem zabieram się za czytanie kolejnego tomu, w którym zapewne czeka na mnie kolejna intrygująca sprawa do rozwikłania. Jak tylko zapoznam się z „Zabójczą bielą” to na pewno o niej tutaj przeczytacie.

A póki co zapraszam Was do sięgnięcia po „Żniwa zła” i zanurzenia się w klimat mrocznej zagadki, której rozwiązanie jest niczym misterna mozaika ułożona przez zaburzony umysł złoczyńcy, który podąża sobie tylko znanymi ścieżkami.

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *  

czwartek, 6 listopada 2025

Wszyscy jesteśmy częścią natury...


„Córka ognia” to trzecia osłona cyklu Córki Żywiołów autorstwa Doroty Gąsiorowskiej.

Tym razem główną bohaterką opowieści jest Sofia – młoda kobieta, która po śmierci matki musi uporządkować wszystkie pozostałe po niej sprawy. Relacja obu kobiet, choć żyły tylko we dwie, była poprawna, ale dosyć chłodna.

Sofia nie ma pojęcia kim jest jej ojciec, więc wytwarza to w niej poczucie wyobcowania, które dodatkowo potęgują egzotyczna uroda oraz, doświadczone w dzieciństwie, bardzo częste zmiany miejsca zamieszkania, które również położyły się cieniem na jej poczuciu stabilizacji.

Na skutek aktualnych wydarzeń w ręce dziewczyny trafiają listy od ojca, które rodzicielka przez lata przed nią ukrywała, a całą ich tajemnicę zabrała ze sobą do grobu…

Nasza bohaterka postanawia wyruszyć śladem ojca do pięknej, słonecznej Andaluzji, co okazuje się początkiem wielu zmian w jej życiu.

Jakie tajemnice o rodzinie i samej sobie odkryje Sofia? Z czym przyjdzie jej się zmierzyć? W co zostanie uwikłana i w jaki sposób z tego wyjdzie? – Tego wszystkiego i o wiele więcej dowiecie się z kart tej historii.

Autorka kreśli przed czytelnikami opowieść magiczną, nie tylko za sprawą urzekających andaluzyjskich krajobrazów. Powieść ta pełna jest rodzinnych tajemnic, zawiłych relacji oraz odkrywania i oswajania się z prawdą o sobie i innych, która nie zawsze jest łatwa.

Dodatkowym atutem i urozmaiceniem opowieści jest fakt, iż jej akcja toczy się dwutorowo – zaglądamy w przeszłość, której reprezentantką jest Eliana, współcześnie zaś towarzyszymy Sofii na pełnych zagadek ścieżkach jej życia.

Dorota Gąsiorowska wytworzyła w swojej powieści baśniowy, nostalgiczny refleksyjny i pełen ciepła klimat. Sprawia to, iż czytelnik czuje się całkowicie pochłonięty perypetiami bohaterów i z zapartym tchem śledzi ich losy, przeżycia, dokonywane wybory i targające nimi emocje.

Jak już wspomniałam jest to historia o relacjach, o subtelnym przenikaniu się przeszłości z teraźniejszością oraz o tym, że od przeznaczenia nie sposób uciec…

Pełna tajemnic, a niekiedy zaskakujących zwrotów historia Sofii daje odbiorcy sporo do myślenia, gdyż często zastanawiamy się jak byśmy postąpili bądź zareagowali będąc na miejscu bohaterki.

Polecam Wam tę powieść, jak również cały cykl „Córki Żywiołów, a sama czekam na jego czwarty tom.

 

* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *