Strony

środa, 19 grudnia 2018

A droga długa jest...


Dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam nieco o książce, która wydana została w serii Reportaż ukazującej się pod szyldem Wydawnictwa Czarnego.

Jacek Hołub w swojej książce „Żeby umarło przede mną. Opowieści matek niepełnosprawnych dzieci” dotyka bardzo trudnego, a zarazem wciąż będącego ogromnie aktualnym tematu, jakim są codzienne zmagania rodziców/opiekunów osób z różnego rodzaju niepełnosprawnościami.

Autor przybliża czytelnikom historie 5 kobiet zamieszkujących różne części naszego kraju. Są to opowieści boleśnie prawdziwe, na co wskazuje już sam tytuł publikacji. Nie od dzisiaj wiadomo, iż sytuacja osób z niepełnosprawnościami i ich bliskich zdecydowanie nie należy w naszym kraju do najłatwiejszych. Chociaż oczywiście uległa ona pewnym zmianom przez ostatnie powiedzmy ćwierć wieku to równie niezaprzeczalnym jest fakt, iż wszystko to dzieje się zdecydowanie za wolno i zbyt opieszale, a wiele „rozwiązań” wprowadzanych jest tak bezmyślnie, że wręcz generują kolejne problemy.

Jacek Hołub z zegarmistrzowską precyzją opisuje życie bohaterów swojej książki i ich zmagania z całą masą trudów dnia codziennego, o których przeciętny człowiek nawet by nie pomyślał wstając rano z łóżka. Obnażona zostaje tutaj również indolencja systemu socjalnego oraz wiele nazwijmy to braków w służbie zdrowia.

Jednak dla mnie nie to jest istotą tej książki, są nią natomiast ludzie z krwi i kości borykający się właściwie każdego dnia z wieloma dylematami natury psychoemocjonalnej, moralnej, a koniec końców również fizycznej, gdyż czysto po ludzku brakuje im już sił.
Ten przejmujący reportaż nie służy jednak przede wszystkim do wylewania żalów, czy pretensji do ludzi i świata. Według mnie ma on za zadanie ukazać z jednej strony ogromne poczucie osamotnienia i wyizolowania bohaterów wynikające z ich sytuacji życiowych, z drugiej natomiast może uświadomić społeczeństwu jak stosunkowo łatwo możemy podać pomocną dłoń tym, którzy bardzo często są tuż obok nas. Można zrobić to chociażby poprzez nieocenianie drugiej osoby, darowanie sobie złośliwości pod adresem wyglądających inaczej niż my, czy zwyczajne zapytanie czy możemy jakoś pomóc, gdy widzimy, że ktoś sam męczy się z pokonaniem zbyt wysokiego krawężnika lub samoczynnie zamykającymi się drzwiami etc.

Jest to lektura trudna, ale skłaniająca również do głębokiej refleksji nad tym, jak wiele jeszcze musi się zmienić, aby matki nie chciały pochować własnych dzieci nim same odejdą, gdyż w obecnej sytuacji obawiają się, że w przeciwnym razie ich latorośle znikąd nie otrzymają niezbędnej im pomocy właściwie w żadnym zakresie.

Autorowi gratuluję odwagi w podjęciu tematu oraz bycia cichym acz wnikliwym i uważnym słuchaczem głosu tych, których na co dzień prawie nikt nie słyszy.
A Was bardzo mocno zachęcam do zapoznania się z tym reportażem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz