Dzisiaj
chciałabym opowiedzieć Wam nieco o książce, która wydana została w serii Reportaż ukazującej się pod szyldem Wydawnictwa Czarnego.
Jacek
Hołub w swojej książce „Żeby umarło przede mną. Opowieści matek
niepełnosprawnych dzieci” dotyka bardzo trudnego, a zarazem wciąż będącego
ogromnie aktualnym tematu, jakim są codzienne zmagania rodziców/opiekunów osób
z różnego rodzaju niepełnosprawnościami.
Autor
przybliża czytelnikom historie 5 kobiet zamieszkujących różne części naszego
kraju. Są to opowieści boleśnie prawdziwe, na co wskazuje już sam tytuł
publikacji. Nie od dzisiaj wiadomo, iż sytuacja osób z niepełnosprawnościami i
ich bliskich zdecydowanie nie należy w naszym kraju do najłatwiejszych. Chociaż
oczywiście uległa ona pewnym zmianom przez ostatnie powiedzmy ćwierć wieku to
równie niezaprzeczalnym jest fakt, iż wszystko to dzieje się zdecydowanie za
wolno i zbyt opieszale, a wiele „rozwiązań” wprowadzanych jest tak bezmyślnie,
że wręcz generują kolejne problemy.
Jacek
Hołub z zegarmistrzowską precyzją opisuje życie bohaterów swojej książki i ich
zmagania z całą masą trudów dnia codziennego, o których przeciętny człowiek
nawet by nie pomyślał wstając rano z łóżka. Obnażona zostaje tutaj również indolencja
systemu socjalnego oraz wiele nazwijmy to braków w służbie zdrowia.
Jednak
dla mnie nie to jest istotą tej książki, są nią natomiast ludzie z krwi i kości
borykający się właściwie każdego dnia z wieloma dylematami natury
psychoemocjonalnej, moralnej, a koniec końców również fizycznej, gdyż czysto po
ludzku brakuje im już sił.
Ten
przejmujący reportaż nie służy jednak przede wszystkim do wylewania żalów, czy
pretensji do ludzi i świata. Według mnie ma on za zadanie ukazać z jednej
strony ogromne poczucie osamotnienia i wyizolowania bohaterów wynikające z ich
sytuacji życiowych, z drugiej natomiast może uświadomić społeczeństwu jak
stosunkowo łatwo możemy podać pomocną dłoń tym, którzy bardzo często są tuż
obok nas. Można zrobić to chociażby poprzez nieocenianie drugiej osoby, darowanie
sobie złośliwości pod adresem wyglądających inaczej niż my, czy zwyczajne zapytanie
czy możemy jakoś pomóc, gdy widzimy, że ktoś sam męczy się z pokonaniem zbyt
wysokiego krawężnika lub samoczynnie zamykającymi się drzwiami etc.
Jest
to lektura trudna, ale skłaniająca również do głębokiej refleksji nad tym, jak
wiele jeszcze musi się zmienić, aby matki nie chciały pochować własnych dzieci
nim same odejdą, gdyż w obecnej sytuacji obawiają się, że w przeciwnym razie
ich latorośle znikąd nie otrzymają niezbędnej im pomocy właściwie w żadnym
zakresie.
Autorowi
gratuluję odwagi w podjęciu tematu oraz bycia cichym acz wnikliwym i uważnym
słuchaczem głosu tych, których na co dzień prawie nikt nie słyszy.
A
Was bardzo mocno zachęcam do zapoznania się z tym reportażem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz